Bochenia
Bochenia » Świadomość Duchowa » 2009 » Lipiec » Wszyscy możemy zostać Chrystusami...

Wszyscy możemy zostać Chrystusami...


A czy my, współcześni, nie żyjemy w świecie uprzedzeń i dogmatów – nie tylko religijnych? Czy tak łatwo wyjść nam poza nasze paradygmaty, skostniałe systemy myślowe, betonowe ramy, w które sami siebie wtłoczyliśmy? Nie osądzajmy więc zbyt surowo (a raczej w ogóle) tych, którzy nie rozumieją.

Błędem jest patrzenie oczami innych ludzi, zwłaszcza przodków, na różne sprawy. Nieprawidłowo pojmowana cześć dla przodków, dla tradycji, jest jedną z przyczyn degeneracji narodów.Każdy z nas ma indywidualnie realizować uniwersalne prawo. Inaczej dochodzi do sytuacji: pradziad kosił sierpem, dziad kosił sierpem, ojciec kosił sierpem, to i w mojej chacie „sierp tatowy” znajdzie swoje miejsce. OK, niech znajdzie, ale jedynie jako eksponat muzealny, sympatyczna rodzinna pamiątka wisząca na ścianie.

Tradycję powinno zachować się jako pamiątkę przeszłych lat, historii, jako wspomnienie, ale nie jako drogę obecnego życia.W przeciwnym wypadku pozostańmy narodem kołodziejów, bednarzy, szewców, zacofanych rolników itd. (nie obrażając nikogo z przedstawicieli tych naprawdę zacnych profesji). Niech inni będą informatykami, automatykami, inżynierami. A na straży naszych granic niech stoją chorągwie skrzydlatych husarzy i wybranieckiej piechoty.

„(…) Ktokolwiek rękę przykłada do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego.” (Ew. św. Łukasza, 9.62).
Ważne tak naprawdę jest więc dla nas nie to, jak nasi przodkowie się rozwijali, ale jak my mamy się rozwijać, jak ma się rozwijać Twoje indywidualne JA.
Zacytujmy jeszcze słowa Jezusa: „(…) Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, a nawet większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca. A o cokolwiek prosić będziecie w imię Moje, to uczynię, aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu. O cokolwiek prosić Mnie będziecie w imię Moje, Ja to spełnię.” (Ew. św. Jana, 14.12-14).

Jezus nie żądał, abyśmy wierzyli w Niego, w Jezusa. Chciał, abyśmy JEMU wierzyli. Chciał, abyśmy uwierzyli w CHRYSTUSA Bożego w Nim, Chrystusa w Jezusie, w ideał, jaki uosabia. Jest to istotna różnica.

Chrystus Boży – to cząstka Boga w nas identyczna Bogu, nadająca nam wszelkie cechy Boskości, Dziecięctwa Bożego. W rezultacie Chrystus – to człowiek boski, człowiek wyrażający Boga  bez zastrzeżeń i ograniczeń, z absolutną wiarą, prawdziwy Syn-Córka Boga. Chrystus – to ideał, geniusz przejawiony w nas. To Bóg przejawiający się w nas. Życzę wszystkim, aby doszli do takiego stanu Świadomości Chrystusowej, jak  również sobie tego życzę.

Teraz niektórzy mogą z sarkazmem, a może ironią i pewną dozą złości, a nawet gniewu  (bardzo „chrześcijańskie” uczucia…) skomentować mój wywód: „Znów pojawił się facet mieniący się Bogiem!” Inni może oskarżą mnie o bluźnierstwo. Nic nowego pod słońcem…Trudno to wszystko zrozumieć, jeśli pozostajemy ciągle w zaklętym kręgu wpojonych nam dogmatów i wiary w naszą niemoc. Sądzisz może, że mnie łatwo było wyrwać się z tej pułapki?

Przypomnijmy ponownie słowa Jezusa: „Odpowiedział im Jezus: «Czyż nie napisano w waszym Prawie: „Ja rzekłem: Bogami jesteście.”? Jeżeli Pismo nazwało bogami tych, do których skierowano słowo Boże [podkreślenie autora]– a Pisma nie można odrzucić – to czemu wy o Tym, którego Ojciec poświęcił i posłał na świat, mówicie: „Bluźnisz”, dlatego, że powiedziałem: Jestem Synem Bożym?».” (Ew. św. Jana, 10.31-36).

Do kogo jest skierowane Słowo Boga? Jeśli nie do nas, ludzi, to do kogo? Jeśli jednak do nas – to w takim razie – „Bogami jesteśmy!

Czy wiesz, ile razy drżałem ze strachu zastanawiając się, że może faktycznie jestem również dzieckiem Boga z Jego wszelkimi przymiotami? Bałem się wówczas, że tak myśląc popełniam po prostu  wielki grzech. Nie było łatwo zaakceptować siebie jako ukochane Dziecko Boże, któremu Ojciec-Matka nasz daje to wszystko, co sam posiada. Stało się to jednak, zaakceptowałem te prawdę. Nie jest to łatwy proces. Na początku nastąpiło to dość powierzchownie, , ale ta prawda dociera coraz głębiej do mnie.I dzięki Bogu, BOGU DZIĘKI …

„Obowiązkiem syna człowieczego jest realizować swoją boskość, odsłonić ją w swym ciele i stać się Chrystusem Boga w królestwie bożym. Alboż nie wiecie, że jesteście bogami?”(„Życie i nauka mistrzów dalekiego Wschodu”, Baird T. Spalding).

Ty również, wcześniej czy później przyjmiesz, że „Ja i Ojciec jedno jesteśmy…” Jezus doskonale wiedział, że dojrzewanie ludzkości ma odbywać się powoli. Nie zależało Mu na armii zwolenników, na zbawieniu ludzkości hurtem, już, od razu. Przecież ewangelie podają, że było wielu spośród uczniów, którzy odeszli od Niego często nie rozumiejąc Jego nauki.

„A wielu spośród Jego uczniów, którzy to usłyszeli, mówiło: «Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?» (…) Od tego czasu wielu Jego uczniów odeszło i już z Nim nie chodziło. ” (Ew. św. Jana, 6.60-66).
Jezusowi zależało, aby wszyscy bez wyjątku sami osiągnęli, wypracowali to, do czego i On doszedł. Nie można więc zbawiać nikogo na siłę, wbrew woli samych zainteresowanych. Po pierwsze: kłóci się to z zasadą wolnej woli, a po drugie: najpierw powinni oni zrozumieć, o co chodzi w zbawieniu. „Nie dawaj człowiekowi ryb, daj mu raczej wędkę i naucz je łowić …”

„W wielu takich przypowieściach głosił im naukę, o ile mogli ją rozumieć. A bez przypowieści nie przemawiał do nich.
Osobno zaś objaśniał wszystko swoim uczniom.”(Ew. św. Marka, 4.33-34) [podkreślenie autora].
Ciekawe, prawda? Czyżby nie zdawał sobie sprawy, że jeśli ktoś nie osiągnie zbawienia, to będzie skazany na wieczne piekło stworzone przez Boga dla grzeszników? I co, tak z premedytacją, godził się na to? W jakim więc celu tak naprawdę zjawił się wśród nas i na czym ma polegać zbawienie, o którym często mówił? Zbawienie od czego? Otwiera się tu, jak widzisz, nowy temat, który warto będzie poruszyć.

Teraz powróćmy do obecnego wątku.
Dodawał też Jezus – przypomnijmy –  kiedy Jego uczniowie podziwiali cuda czynione przez Niego:
„ (…) Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, a nawet większe od tych uczyni (…)” (Ew. św. Jana, 14.12).
To „Mnie” nie oznaczało Jezusa, a raczej Chrystusa, Świadomość Chrystusową, wiarę w obecność Boga w nas, w Moc Bożą w nas. Czyli:
„Kto wierzy, że Bóg jest w nim, wierzy, że jest Dzieckiem Boga, wierzy w ożywiającego Ducha Bożego w sobie, w obecną w nim Boską Wszechmocną Uniwersalną Zasadę Kierującą Wszystkim, ten będzie także dokonywał tych dzieł, a nawet większe od tych uczyni, ponieważ Bóg obecny w nim działał będzie.

TYLKO (?!) więc wiary do tego potrzeba, wiary... „Wiara jest głównym prawem życia, jest aktem myślowym, który powoduje, że siła podświadomości przenika każdy etap życia człowieka. Pomoc podświadomości jest na tyle skuteczna, na ile intensywna jest wiara.”(„Rozmawiając z niebem”, James Van Praagh).

 Jeśli przyjrzymy się naszemu życiu, to stwierdzimy, że każdy z nas jest stwórcą, przede wszystkim własnego losu. „Każdy jest kowalem własnego losu…” I w sposób doskonały stwarzamy go. Ktoś powie, że to nieprawda. Pomyli się – powiem za Neale’m Donaldem Walsch’em („Rozmowy z Bogiem”), że stwarzamy w sposób doskonały wszystko – nawet (a może przede wszystkim) wszelkie nie-dobro – jeśli tego chcemy, a często nieświadomie (omówienie tego zagadnienia przedstawiam w opracowaniu „O stwarzaniu”).

Ja również stworzyłem w sposób doskonały wszelkie niedoskonałości (niedoskonałości w rozumieniu ludzkim tego słowa) mojego życia. Oczywiście, byłbym samobiczownikiem, gdybym stwierdził, że tylko ja byłem za to odpowiedzialny. Inni również przyczynili się do tego. Jednak podstawowa przyczyna znajdowała się we mnie.To ja swoim myśleniem, a później postępowaniem przyciągałem do siebie „odpowiednich” (oczywiście –„nieodpowiednich”) ludzi i „odpowiednie” („nieodpowiednie”) sytuacje. Efekt końcowy był wypadkową mojego sposobu myślenia i postępowania. Dziś już to wiem. Kiedyś nie miałem o tym zielonego pojęcia. Nikt mnie tego nie uczył i nie nauczył, a intuicji, której głos pojawiał się niejednokrotnie, nie słyszałem, ponieważ nie wiedziałem, że to jej głos, którego trzeba posłuchać i zastosować się do niego.



Komentarze (1)

Wszyscy możemy zostać Chrystusami...

Napisane przez Surfer Zufui, 27 November 2009
Ja też, gdzieś od 1,5 roku, mam całkowicie takie zrozumienie. Ten Bóg w nas, to jest Kosmiczny, Uniwersalny Chrystus, w odróżnieniu od Kosmicznego, Uniwersalnego Boga Ojca-Matki. Wszystkie Kościoły przeszły już do historii, wraz z przeminięciem ery Ryb. Nastaje era Wodnika, era Boga w nas. Nie potrzebni są nam już przewodnicy duchowi. Duchowy Boski Przewodnik jest w nas.
 

Napisz komentarz

Tytuł Twojego komentarza
Twoje Imię lub Pseudonim
Twój email
Twój Komentarz
Wpisz tekst po prawej
Jeśli Twój komentarz nie pojawi się od razu po wysłaniu, to znaczy, że został skierowany do moderacji i najprawdopodobniej pojawi się w najbliższym czasie. Przepraszamy za utrudnienie. Pamiętaj, że wszelką ewentualną odpowiedzialność za zamieszczone komentarze biorą ich autorzy. REGULAMIN KOMENTARZY