Bochenia
Bochenia » Świadomość Duchowa » 2023 » Czerwiec » Po drugiej stronie tęczy

Po drugiej stronie tęczy

Po drugiej stronie tęczy Świat nie jest tylko biały albo czarny. Nie ma też samych odcieni szarości. Są w nim wszystkie barwy tęczy, trzeba tylko otworzyć oczy i patrzeć ze zrozumieniem.

TH

TH

Tęcza jest mostem prowadzącym z ziemi do nieba...
Tym, co zapominają o tych, co jeszcze są...

Pięć liter:  To słowo o tak wielu znaczeniach. Zawsze jednak kojarzy się z czymś niezwykłym: magią, radością, nadzieją....
 Młody poeta napisał:

Tęcza mieszka miękkim woalem w Nas
Tam gdzie skały białą chmurą Spadają do morza
Musimy tylko ujrzeć jego błękit
We własnych oczach.
Olśniewającym warkoczem
Srebrzysta chwila rozcina gwieździste niebo
Dla Ciebie Jeśli patrzysz, jeśli wierzysz,
jeśli chcesz
Trwaj...
Jesteś piękna
Tyś światłem, tyś cieniem
Odwiecznym spełnieniem
Cudu narodzin i śmierci [Hagal]

Tęcza to jedno z najpiękniejszych zjawisk optycznych w przyrodzie. Tak piękne i jakże ulotne... Od dawnych czasów przyciągała uwagę człowieka. Urzekała poetów, myślicieli, uczonych. Pojawiała się w mitologii, religii, literaturze i sztuce. Była natchnieniem dla wielu wybitnych malarzy, jak m.in.: Peter Paul Rubens i Georg Inness. Pisali o niej Maria Konopnicka, Antoni Kucharczyk, Wirginia Woolf, William Wordsworth, John Keats, Richard Dawkins czy David Herbert Lawrence. Początkowo traktowano ją jako znak niebios, przymierze Boga z Noem. To o niej czytamy na początku Biblii, zaraz po opisie potopu:

Potem Bóg tak rzekł do Noego i do jego synów: Ja zawieram przymierze z wami i z waszym potomstwem, które po was będzie; z wszelką istotą żywą, która jest z wami: z ptactwem, ze zwierzętami domowymi i polnymi, jakie są przy was, ze wszystkimi, które wyszły z arki, z wszelkim zwierzęciem na ziemi. Zawieram z wami przymierze, tak iż nigdy już nie zostanie zgładzona wodami potopu żadna istota żywa i już nigdy nie będzie potopu niszczącego ziemię. Po czym Bóg dodał: A to jest znak przymierza, które ja zawieram z wami i każdą istotą żywą, jaka jest z wami, na wieczne czasy: Łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną a ziemią. A gdy rozciągnę obłoki nad ziemią i gdy ukaże się ten łuk na obłokach, wtedy wspomnę na moje przymierze, które zawarłem z wami i z wszelką istotą żywą, z każdym człowiekiem; i nie będzie już nigdy wód potopu na zniszczenie żadnego jestestwa. Gdy zatem będzie ten łuk na obłokach, patrząc na niego, wspomnę na przymierze wieczne między mną a wszelką istotą żyjącą w każdym ciele, które jest na ziemi. Rzekł Bóg do Noego: To jest znak przymierza, które zawarłem między Mną a wszystkimi istotami, jakie są na ziemi [R.dz. 9,8–17].

W mitologii greckiej tęcza była utożsamiana z drogą, jaką pokonywała posłanka Iris pomiędzy Ziemią i Niebem. W mitologii chińskiej była traktowana, jako szczelina w niebie zamkniętą za pomocą kamieni i pięciu (lub siedmiu) kolorów przez boginię Nuwa. W mitologii hinduskiej nosiła nazwę Indradhanush, co oznaczało łuk Indry, boga błyskawic i grzmotów. W mitologii skandynawskiej określano ją Bifrost i symbolizowała ¨ most łączący światy Asgard (bogów) i Midgard (ludzi). ˇ W Irlandii uważa się, iż skrzat, leprechaun, przechowuje garnek złota na końcu tęczy, czyli w miejscu niedostępnym dla żadnego człowieka. Indianie po dziś dzień wierzą, że jest ona mostem pomiędzy życiem i śmiercią. Z naukowego punktu widzenia, tęcza to łuk świecący barwami widma o promieniu wynoszącym około 42 stopni, powstający, gdy stojące za obserwatorem. To zjawisko optyczne i meteorologiczne występujące w postaci charakterystycznego wielobarwnego łuku, widocznego, gdy Słońce oświetla krople wody w ziemskiej atmosferze, powstające w wyniku dyspersji (rozszczepienia światła) oraz przez załamanie i odbicie światła przez niemal kuliste krople wody. Zjawisko wyjaśnione po raz pierwszy, w XVII wieku, przez znanego angielskiego naukowca Izaak Newtona, w czym pomogła mu praca Kartezjusza opisująca zagadnienia optyki (Kartezjusz żył w latach 1596–1650). Tęcza to także pewien symbol. Tęczowa flaga np. masońskiego Zakonu Order of the Rainbow Girls (7 barw). To także element nazw towarzystw, stowarzyszeń – np. Stowarzyszenia Rodziców i Przyjaciół Dzieci Niewidomych i Słabowidzących, klubów sportowych, ośrodków wypoczynkowych, biur podróży. Ale również symbol szczęścia, o którym śpiewała Irena Jarocka:

Błysk gromu zgasł, wiatr ucichł już
Minęła nas kolejna z burz
To dobry znak, że w migoczącą tęczę
Trzymające się za ręce, patrzymy ty i ja
To dobry znak łuk tęczy niknie w dali
Będziemy pamiętali te chwile wiele lat
Most tęczy, most iskrami lśni
Prowadzi wprost przez wspólne dni
To dobry znak, świetlistej tęczy pasmo
Łagodna słońca jasność w pamięci będzie trwać
To dobry znak, że w migoczącą tęczę
Trzymając się za ręce
Patrzymy ty i ja...

W pamięci trwać... Niestety, bardzo często, nasze myśli zaczynają krążyć wokół tych, których nie ma, dopiero gdy zbliża się 1 listopada. Bez względu jednak na przyczynę, z której powodu od nas odeszli nasi bliscy, nasi znajomi, o ich obecny brak, zawsze obwiniamy nieuchronną i nieubłaganą śmierć, która przychodzi do każdego z nas, stanowiąc naturalny kres życia. Śmierć, mors, exitus letalis... koniec, nie ma ukochanej osoby... Każdy z nas ma jednak nadzieję, że może uda się nam z nimi spotkać po drugiej stronie tęczy, za krainy łagodności bramą..., tam, gdzie...  

...wiatr rozpędzi czarne myśli,
deszcz obmyje resztki trosk,
słońce rozpromieni twarz,
 w oczach zrodzi nowy blask.
Pozbieram wszystkie dobre myśli,
kawałki marzeń i snów,
przegonię smutek, lęk i ból,
wiara doda mi sił,
z nadzieją pójdę,
bo po drugiej stronie tęczy też są drzwi
[Iva]

Czy są jednak te drzwi? Czy istnieje druga strona tęczy? Czy spotkamy tam tych, których chcemy? Czy zdążyliśmy przed ich odejściem powiedzieć im wszystko, co chcieliśmy? Czy zdążyliśmy? Jan Paweł II w swoim Testamencie napisał piękne słowa: (...) z możliwością śmierci każdy zawsze musi się liczyć. I zawsze musi być przygotowany do tego, że stanie przed Panem i Sędzią – a zarazem Odkupicielem i Ojcem.
Czy my zawsze jesteśmy przygotowani na śmierć naszych najbliższych? Czy nie zapominamy jednak o tych, co jeszcze są z nami...? Wszyscy jesteśmy tak bardzo zajęci sami sobą. Potrzebujemy całego świata wyłącznie dla siebie i całego czasu tylko na swoje sprawy. Tak bardzo, że często nie pozostaje już nic dla innych... rodziny, przyjaciół, znajomych... Czy mamy więc czas dla tych, co potrzebują naszego słowa, uczucia, naszej obecności, wsparcia, pomocy? Czy potrafimy znaleźć w naszym życiu miejsce dla nich? Czy mamy w tym świecie tylko miejsce dla własnych myśli, działań, swoich celów? Ksiądz Jan Twardowski pisał:

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą zostaną po nich buty i telefon głuchy... Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą.

Życie, zwykłe życie... Toczy się bezlitośnie, cały czas, bez przerwy...

Życie nie stawia pytań,
życie po prostu jest...
Czasem zębami zgrzyta,
a czasem łasi się jak pies. (...)
Po drugiej stronie tęczy
A Ty, który wszystko znasz,
terminy, święta i zagłady,
powiedz nam – jak jest tam,
po tamtej stronie lady?
(...)
Życia nie daje nagród,
życie nie daje wiz,
życie to trochę szabru
i bardzo rzadko – czysty zysk
[Agnieszka Osiecka]

W tym naszym życiu, jedynym deficytowym dobrem jest czas... Czas, który trzeba właściwie wykorzystać... Czas, o którym nam się wydaje, że mamy go wiele... Ale nic bardziej mylącego. Nikt nie dostał i nie dostanie wystarczającej ilości czasu. A czas goni, czas goni bezlitośnie, jak śpiewała Zdzisława Sośnicka:
(...) Czas nas goni, czas nas goni
Dopada z każdym dniem
Czas nas goni, więc nie spóźnijmy się
Czas nas goni, czas nas goni
Tak krótki, krótki jest rok
Czas nas goni, tylko błysk i mrok (...)
Dopada z każdym dniem
Czas nas goni, więc nie spóźnijmy się
Czas nas goni, czas nas goni (...)
A Czasami trzeba zwolnić tempo życia i usiąść obok, wziąć czyjąś dłoń i zamknąć w swojej dłoni..
wtedy nawet łzy smakują jak szczęście.

W życiu każdego przychodzi taka chwila, kiedy zaczynamy się z czasem liczyć, może nawet bać? Zaczynamy zadawać sobie rozliczne pytania: Czy zdążę wszystko zrobić? Czy uda mi się zrealizować marzenia? Czy los da nam jeszcze jakąś szansę na lepsze dni? Czy zawsze będziemy zdrowi? Czy kogoś nie uraziliśmy? Czy zdążymy przeprosić? Czy zdążymy się spotkać? Czy zdążymy się pożegnać? Monika Krzemińska-Śluborska, artystka malarka, po śmierci męża napisała taki oto wiersz:
nie zdążyłam cię przywitać
po za długiej ciszy
spotkanie odłożone na „za tydzień”
teraz muszę odłożyć
na półkę wspomnień
nie zdążyliśmy się przejrzeć
w świeżo zaparzonej kawie
by obejrzeć film z przeszłości
i utrwalić kadry wyjątkowe i ważne
twój czas skończył bez uprzedzenia
zostawiając niewypowiedziane słowa i niedokończone zdania
przeszedłeś do świata wypełnionego słońcem
lecz tylko dla ciebie
a bliscy zostali tu z mnóstwem uczuć
w cierpiących sercach
odszedłeś za szybko nikt nie zdążył ci powiedzieć
jak bardzo jesteś tu potrzebny i ważny...

Tempo życia, jakie ono jest? Czy dla każdego z nas czas biegnie tak samo? Czy rzeczywiście nasz byt to przelatujące przez palce minuty? Gdzie w tym zagonieniu jest czas na miłość ? Gdzie tu jest czas na przyjaźń? Gdzie jest czas dla innych? Czy należy zwolnic? Czy biec dalej? Belgijski pisarz Phil Bosmans, tak napisał o tempie życia:

Nie ma zbyt wiele czasu, by być szczęśliwym. Dni przemijają szybko. Życie jest krótkie. W księdze naszej przyszłości wpisujemy marzenia, a jakaś niewidzialna ręka nam je przekreśla. Nie mamy wtedy żadnego wyboru. Jeżeli nie jesteśmy szczęśliwi dziś, jak potrafimy być nimi jutro? Wykorzystaj ten dzień dzisiejszy. Obiema rękoma obejmij go. Przyjmij ochoczo, co niesie ze sobą: światło, powietrze i życie, jego uśmiech, płacz, i cały cud tego dnia. Wyjdź mu naprzeciw. Czy my zdążymy wyjść wyzwaniom życia naprzeciw?

Agnieszka Osiecka, w 1996 roku stworzyła przepiękną piosenkę, a za rok zmarła:

Jeszcze zdążę wam zaśpiewać, opowiedzieć,
jeszcze zdążę posadzić drzewa cudowne, zielone.
jeszcze zdążę zapomnieć i wspomnieć, znowu nie wiedzieć...
 I znajdę czas na śmiech, na rozpacz – słowo.
We mnie tłucze się wiatr i śpiewa róg, posłuchajcie, posłuchajcie,
 litanię dla skowronka już pisze Bóg, posłuchajcie, posłuchajcie,
już przystanął z ciekawością czas.
Żegnam was, żegnam was.
Jeszcze zdążę was przytulić i odtulić,
jeszcze zdążę otworzyć ściany cudowne w purpurze.
 Jeszcze zdążę zakwitnąć, zaszumieć, znowu się zgubić,
i znajdę czas na strach i na nadzieje płowe.
We mnie tłucze się wiatr i śpiewa róg, posłuchajcie, posłuchajcie,
już przystanął z ciekawością czas.
Żegnam was, żegnam was, żegnam was

To nie śmierć jednak rozdziela ludzi, to brak miłości i życzliwości... Póki ktoś jest z nami na co dzień, na wyciągnięcie ręki – wydaje się nam taki zwyczajny. Kiedy go obok nie ma, kiedy odejdzie na zawsze, wtedy zastanawiamy się czemu tylu rzeczy nie zdążyliśmy mu powiedzieć... Czasami nie zdążymy powiedzieć, jak kogoś kochamy, ile mu zawdzięczamy. Nieraz było zbyt mało czasu, by podziękować tej osobie za wsparcie, pomoc, za to że po prostu była obok nas...

To co myślimy, jest mniejsze niż to co wiemy.
To co wiemy, jest mniejsze niż to co kochamy.
To co kochamy, jest znacznie mniejsze niż to co jest.
 I właśnie w takim sensie jesteśmy czymś znacznie mniejszym
niż to, czym w istocie jesteśmy
 [Ronald Davis Laing]

Za późno dostrzegamy, doceniamy, że ktoś był dla nas naprawdę ważny, jak istotne miejsce zajmował w naszym życiu i sercu. O tym pisała młoda dziewczyna w swoim liście na łamach Magazynu Akademickiego Politechniki Śląskiej:
Jedna chwila może zmienić... Wszystko. Ten list dedykuję ofiarom, których miłość do jednośladowców była większa niż strach i lęk przed śmiercią... Pisk, trzask, chrzęst gniecionego metalu i nagła cisza... Jeszcze kręci się koło w pogniecionym sprzęcie... Łzy, smutek, pustka, wielki ból... już go nie ma, był... Kilka sekund i nic... tylko szczątki ścigacza i pełno krwi... W mojej głowie jeszcze nikt nie zdążył tego posprzątać... Straszny widok... Odwaga, a raczej może brawura... Wiedziałam, że to się może tak skończyć... Pamiętam jak dziś, wracałam autobusem do domu... Wyprzedził nas motor... usłyszałam tylko pisk, trzask, straszny huk i tę ciszę – grobową ciszę... Krzyknęłam do kierowcy: „niech się pan zatrzyma”... Wysiadłam... popatrzyłam... łzy napłynęły mi do oczu... Upadłam na kolana... Nie, to niemożliwe, nie, tylko nie Ty... Jak przez mgłę pamiętam to, co mówiłam, a właściwie krzyczałam... Krew, wszędzie krew... biały kask, to byłeś Ty... Pamiętam – podbiegłam do Ciebie, zdjęłam kask... Jeszcze żyłeś... Powiedziałeś trzy słowa: „Kocham Cię, przepraszam”... Wtuliłam się w Ciebie... Ostatni, zimny pocałunek na Twoich ustach... Nie zdążyłam się pożegnać... „Walcz, żyj dla mnie, dla nas” – prosiłam Cię, szepcząc... Umierałeś, cierpiąc, w moich ramionach, a ja modliłam się przez łzy, żeby pogotowie zdążyło, by mogli Cię uratować... Przyjechało za późno... Stwierdzili zgon, napisali: „śmierć nastąpiła o 16:09”... Odszedłeś... Co było potem, nie pamiętam... Bezsilność... Przeźroczyste łzy spływają po twarzy... Bóg zadał cios zbyt dokładny – w samo serce... Pogrzeb... Jasna, brązowa trumna, kwiaty, pełno ludzi, wszyscy szepczą: „był taki młody, to nie powinno się było stać”... Wyrazy współczucia, kondolencje, słowa otuchy... „jesteśmy z Tobą”... Wy tak, ale on już nie... Przed kościołem stało pełno motorów, a ja patrzyłam na nie z nienawiścią, bo to przez nie właśnie już nie ma Cię przy mnie...
Czy spotkają się po drugiej stronie tęczy? Jak tam jest?
Gdzieś po drugiej stronie tęczy jest kraina, o której słyszałam kiedyś w kołysance. Tam po drugiej stronie tęczy niebo jest błękitne, a marzenia zawsze się spełniają. Pewnego dnia wypowiem życzenie i obudzę się daleko nad chmurami, tam gdzie problemy topią się jak dropsy cytrynowe, tam mnie znajdziesz... śpiewała
Judy Garland.

Smutne jest, gdy odchodzą nieoczekiwanie i nie możemy się z nimi pożegnać. Gdy umierają długo i w męczarniach, a my musimy patrzeć i czekać na ich śmierć. Śmierć dla każdego jest nieuchronna. Śmierć bliskich wywołuje w nas jeden z najtrudniejszych do zniesienia stresów. Czujemy się tak, jak gdyby wraz ze zmarłym odeszła część nas samych. A przecież od dnia narodzin doświadczamy wielu strat: tracimy czas, przyjaciół, pracę, pieniądze. Śmierć, mimo że jest najdotkliwszą z nich wszystkich, pozostaje stratą i tym samym nieodłącznym komponentem życia. Nieważne, czy śmierć nadeszła nagle, czy długotrwała choroba pozwoliła ją przewidzieć. Zawsze jej nadejściu towarzyszy zaskoczenie i niedowierzanie. Wiadomość o niej wywołuje wstrząs, przed którym człowiek podświadomie broni się, za wszelką cenę próbując oddalić jej realność.
Śmierć zwichnęła mi życie. Na długo. Tylko pozornie młody wiek pozwala o niej szybciej zapomnieć: młodość znieczula miejscowo, ale zadane zgonami rany ropieją. Z wiekiem boli jeszcze bardziej. Przez wiele lat nie rozumiałem tej prawdy. Inaczej: rozumiałem, lecz nie potrafiłem jej wypowiedzieć. Słowa znalazły się same, napłynęły nieoczekiwanie w październiku 1997, gdy szedłem pod słońce. Po raz pierwszy (i jedyny) wyznałem wtedy, że zbyt wczesny atak śmierci przypuszczony na rodziców może zniszczyć życie równie skutecznie, jak matczyna nadczułość rozciągnięta na wiek męski
[Krzysztof Rutkowski]

Ci, co odeszli żyją jednak w naszych sercach. Na zawsze. Nic i nikt tego nie zmieni. Oni często wiedzą kiedy odejdą i odchodzą z godnością.
 Ilona Miler, jedna z pierwszych wolontariuszek gdańskiego Hospicjum Pallottinum, która towarzyszyła chorym, przyprowadzała do hospicjum nowych wolontariuszy, organizowała pierwsze w Gdańsku Pola Nadziei, w pewnym momencie swego życia sama wróciła do hospicjum jako pacjentka. Dziś jej uśmiechnięta twarz pozdrawia wszystkich z plakatów Fundacji Hospicyjnej i z pierwszej strony Gazety Wyborczej z dnia rozpoczęcia akcji „Umierać po ludzku”. Ilona przed śmiercią przekazała jeszcze wszystkim ludziom najważniejszą rzecz:
Radość płynącą z towarzyszenia chorym, radość ze świadomości, że Bóg wybiera nas na swoje narzędzia, by przekazać poprzez nas swoją miłość i że chociaż każdy z nas jest niepowtarzalny i inaczej żyje, to jesteśmy braćmi, bo od jednego Boga wyszliśmy i do Niego wracamy. „Nie bój się. Idź do Światła. Bóg Cię kocha i na Ciebie czeka. Tam jest już tylko szczęście”.

Jakże cienka jest granica między życiem a śmiercią... Czym jest więc śmierć? Śmierć jest życiem – życiem po drugiej stronie tęczy:
Dzielę się z lustrem na dwie połowy
Ja płaczę choć odbicie się śmieje
Za sobą goszczę swój cień nie nowy
A on mi na złość się starzeje
Przecież musi być coś po drugiej stronie tęczy
Cicha miłość mała dróżka z tysiącem poręczy
Przecież musi być gdzieś lustrzane odbicie Prawdziwe słowa
Przecież musi być coś po drugiej stronie tęczy
Głośny krzyk i echo na tysiąc przełęczy
Przecież musi być cień który ze mną chce żyć Musi być
Dzielę się z oknem na dwie granice
Barwny świat szarzeje przez szybę zbrudzoną
Próbuję domyć szklane różnice Lecz one żyją za drugą okna stroną
Przecież musi być coś po drugiej stronie tęczy
Cicha miłość mała dróżka z tysiącem poręczy
Przecież musi być gdzieś lustrzane odbicie Prawdziwe słowa
Przecież musi być coś po drugiej stronie tęczy
Głośny krzyk i echo na tysiąc przełęczy
 Przecież musi być gdzieś ktoś kto na mnie czeka
Musi być.
Witold Jędrzejczak

A więc do zobaczenia po drugiej stronie tęczy...

Za internetem J. Łącki





Komentarze (0)

Napisz komentarz

Tytuł Twojego komentarza
Twoje Imię lub Pseudonim
Twój email
Twój Komentarz
Wpisz tekst po prawej
Jeśli Twój komentarz nie pojawi się od razu po wysłaniu, to znaczy, że został skierowany do moderacji i najprawdopodobniej pojawi się w najbliższym czasie. Przepraszamy za utrudnienie. Pamiętaj, że wszelką ewentualną odpowiedzialność za zamieszczone komentarze biorą ich autorzy. REGULAMIN KOMENTARZY