Bochenia
Bochenia » Świadomość Duchowa » 2015 » Pazdziernik » Dawne zaduszkowe zwyczaje

Dawne zaduszkowe zwyczaje

Dawne zaduszkowe zwyczaje Przez życie trzeba iść serdecznie, niosąc w otwartych dłoniach Światło, bo tylko tacy żyją wiecznie, którym w miłości serca gasną.

linia

logo

W kulturach tradycyjnych, a do takich zalicza się też Polska, jedzenie miało wymiar kulturowy, wręcz rytualny. Zaduszkowe zwyczaje spotykamy w różnych religiach w postaci licznych obrzędów – najczęściej pozostawiania pokarmów na grobach. Pewnie to stwierdzenie wzbudziło w Was co najmniej zdumienie. Znicze, kwiaty, ale jedzenie? Myślicie, że to nie wigilijny karp czy wielkanocne jajo?
 
Macie prawo tak myśleć, Święto Zmarłych może nie kojarzyć się Wam z jedzeniem, a jednak to fakt. Prasłowiańscy przodkowie każdego z Was wierzyli w życie pozagrobowe i świat zmarłych, który rządzi się swoimi prawami. Pamięć o nich, a nawet przeświadczenie o ich obecności, towarzyszyła im nawet przy codziennych banalnych czynnościach. Nie znaczy to jednak, że często odwiedzali miejsca pochówku swych bliskich. Przestrzeń cmentarza i grób były odwzorowaniem krainy umarłych. W świadomości ludzi tamtych czasów było to miejsce sacrum, które napawało trwogą. Tam grzebano zmarłych, znajdujących się po drugiej stronie, a więc było to miejsce wyłączone z obszaru żyjących. Kiedyś bardzo wyraźnie odgradzano sferę sacrum i profanum, sferę światła i ciemności, żywych i umarłych. Cmentarz należał do świata tych ostatnich i dlatego starano się nie chodzić tam bez wyraźnej potrzeby. Pamięć o zmarłych przekazywano ustnie z pokolenia na pokolenie, zwłaszcza wspominano ich przy okazji Bożego Narodzenia czy Wigilii.
 
Zaduszki były jedynym dniem w roku, kiedy tradycja nakazywała odwiedzanie cmentarza i właśnie dlatego dokładnie się do nich przygotowywano. Bardzo mocno przestrzegano również postu zadusznego, który był zbliżony do wigilijnego. Nie wolno było jeść mięsa, a do głównych potraw należały: kapusta, barszcz i pierogi. Nie nosiło się go też na cmentarz, ponieważ pochodził ze świata żywych. W wigilię dnia zmarłych piekło się specjalne chleby i pierogi, gotowano bób, kaszę, a we wschodnich rejonach kraju kutię. Od czasów pogańskich nasi przodkowie przypisywali umarłym sprawowanie opieki nad zasianym ziarnem, bo przecież zstąpili do ziemi w chwili pogrzebu i odtąd stanowiła ona „dom” ich doczesnych szczątków. Za tę opiekę należała się im pamięć i podziękowanie, w czym możemy szukać źródeł zwyczaju zanoszenia chleba na cmentarze.
 
By nie obrazić zmarłego, nie mogło to być jednak pieczywo kupione lecz musiało być upieczone w domowym piecu. Zaduszkowe bułki lub chlebki wypiekano przed świętem. Uważano bowiem, że w Dniu Zmarłych piec nie należy  w obawie przed pożarem. Dlaczego? Do pieca mogłaby wejść jakaś dusza, a chcąc się z niego wydostać, mogłaby go rozsadzić lub wyważyć drzwiczki, wyrzucając do izby płonące szczapy lub węgle. Uważano, że wiejskie pożogi zagród w okolicach tego święta powstają właśnie na skutek nieprzestrzegania tej niepisanej zasady i działania rozgniewanych duchów, którym zakłócono spokój wiecznego spoczynku. Wygląd i nazwa tego pieczywa zależały od regionu. Na przykład na Lubelszczyźnie zaduszkowe chlebki nazywano powałkami, bowiem po wyjęciu z pieca stygły na specjalnej belce, podwieszonej u kuchennego stropu. Natomiast na Ziemi Ciechanowskiej były to peretyczki. W dostępnych pisanych źródłach opisuje się je jako długie bułki z odciśniętym pośrodku krzyżem. Na cmentarz można było je zanieść dopiero po poświęceniu przez kapłana. Przy czym ich ilość powinna była odpowiadać liczbie zmarłych członków rodziny. Czasami dodatkowo je ozdabiano wzorami, mającymi przypisać je do konkretnego zmarłego. Na Kujawach i południowym Pomorzu przywożono na cmentarze pełne wozy chlebków, które przeznaczane były dla tzw. dusz pustych (bezimiennych), o których albo nikt nie pamiętał, albo osoby im najbliższe także już umarły.
 
logoWierzono, że dusze doświadczają głodu i pragnienia, potrzebują wypoczynku i bliskości krewnych. Obowiązkiem żywych było zaspokojenie tych potrzeb, bowiem obrażone mogły straszyć, wyrządzać szkody, sprowadzać nieszczęścia czy przedwczesną śmierć.
 
Jedzenie dla dusz zmarłych wraz z wódką lub winem zostawiano na noc na stole. Natomiast dawni mieszkańcy Kaszub i Kociewia, głęboko wierząc w nocne wędrówki dusz, w wigilię dnia zmarłych wykładali na zewnątrz parapetu okiennego ulubione potrawy zmarłych, najczęściej tylko owoce i słodycze. Zazwyczaj przysmaki te padały pastwą zwierząt, czasem psa, który zerwał się z łańcucha. Natomiast jeśli jedzenie pozostawało rano nietknięte, martwili się, dlaczego istotom z zaświatów ono nie smakowało. Wieczorem też uchylano drzwi wejściowe, aby dusze zmarłych mogły odwiedzić swoje dawne mieszkania. Był to znak gościnności, pamięci i życzliwości. Często nawoływano zmarłych po imieniu. Po zmierzchu przez dwa pierwsze dni listopada zabronione było wykonywanie pewnych prac domowych: klepania masła, deptania kapusty, maglowania, przędzenia i tkania, cięcia sieczki, wylewania pomyj i spluwania. Powodem była obawa przypadkowego rozgniecenia, skaleczenia czy znieważenia odwiedzającej dom duszy.
 
Obecność duchów oraz, jak wierzono, ich nieograniczony dostęp do wiedzy nadprzyrodzonej była bardzo nęcąca. Potajemnie odprawiany nocny obrządek przywoływania dusz zmarłych (tzw. Dziady), który odbywał się w kaplicach lub pustych domach niedaleko cmentarzy, należy do najstarszych słowiańskich rytuałów tego typu. Podczas podobnych spotkań stoły również zastawiano rozmaitymi potrawami i owocami, jako jadło dla sprowadzonych dusz. W najbardziej pierwotnej formie tego rytuału należało je ugościć miodem, kaszą i jajkami, by zapewnić sobie ich przychylność, a jednocześnie pomóc im w osiągnięciu spokoju w zaświatach. Wiara w zmartwychwstanie dusz w tym dniu była ogromna. Krążyły nawet liczne opowieści naocznych świadków, którzy podobno widzieli blade twarze wędrujących dusz z płonącymi zniczami w rękach. Słyszeli ich śpiew i głosy w czasie nabożeństwa. Właśnie ten obrządek, podszyty strachem i magią, zainspirował Mickiewicza do napisania jego słynnych „Dziadów”.
 
zdjecieTradycja nakazywała, by w dzień zaduszny pójść na cmentarz i dokonać rytualnej uczty na grobie przodka. Czas jego obchodów był związany z tradycyjnym kalendarzem prac rolnych. W listopadzie było już po porządkach, związanych z pracą w polu, przyroda zamierała, a wśród ludzi panowało przekonanie, że jest to czas, kiedy wszelkie dusze błądzące po ziemi, duchy przodków i demony, wymykające się racjonalnemu myśleniu, chodzą po ziemi. Należało je więc godziwie przyjąć, by nikomu nie zagroziły. Na cmentarz ludzie chodzili gromadnie i dokonywali rytualnych uczt.  Rozpalali ogień, przynosili jedzenie oraz alkohol, które spożywali w symbolicznej obecności zmarłego. W niektórych regionach wino lub wódkę wylewano na grób. Musiała to jednak inna butelka niż ta, z której spożywali żywi. Na grobie składano jajka jako symbol pewnego zamykania czasu i przestrzeni oraz chleb – znak dobrobytu.
 
Dawniej zaświaty kojarzyły się ludziom z bezkresem, miejscem pozbawionym barw, zapachów, zimnem. Dlatego zapalano ogień, by wskazywać zmarłemu drogę. Ogniska, rozkładane przy domach, miały podobny charakter. Znicze i świeczki w naszych czasach to echa tej dawnej tradycji. Tyle, że dziś nie myślimy, że świeca rozświetla mrok drogi naszemu przodkowi, który błąka się w zaświatach, palimy je na znak pamięci.
 
W obecnych czasach nie spożywamy już wspólnych posiłków na grobach zmarłych, ale do dziś w niektórych regionach wschodniej Polski, na Białorusi, Ukrainie i części Rosji kultywowane jest przynoszenie symbolicznego jadła. Na tych terenach obrządek chrześcijański, w znacznie mniejszym stopniu niż w Polsce, wyparł dawne pogańskie zwyczaje prasłowiańskie, co czyni obrzędowość tych krajów pełniejszą, przepełnioną magią. Z tym, że zaduszki prawosławne – zwane mohyłkami, prowodamy, hrobkami – są świętem ruchomym i obchodzi się je w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, przed pracami rolnymi, a nie po nich, by, jak kiedyś wierzono, zapewnić urodzaj i przychylność przodków. Z tego względu na groby przynosi się pisanki, kawałek paschy, alkohol i słodycze (cukierki, ciastka – by osłodzić żywot w zaświatach). Ciekawostka, na Ukrainie nadal pokutuje ludowa opinia, że jeśli ktoś umrze (śmiercią naturalną oczywiście) w okresie między Wielkanocą, a mohyłkami, jego dusza trafi bezpośrednio do raju, gdyż w tym okresie jego bramy są otwarte.
  zdjecieJak wspomnieliśmy na cmentarz przynoszono chleb, upieczony poprzedniego dnia. Nie składano go jednak na grobach przodków. Był dzielony na tyle kromek, ile w rodzinie zmarło osób, a zasobniejsi gospodarze mieli po całym dla każdej osoby. Pieczywem zaduszkowym obdarowywano żebrzących u cmentarnych bram „dziadów” (dziadów proszalnych). Za każdy ofiarowany chlebek, po wymówieniu imienia przodka, mieli oni odmówić „wieczny odpoczynek”. Powszechnie wierzono, że są oni najlepszym pośrednikiem (medium) między światem żywych i zmarłych, mają kontakt z duszami i tylko oni mogą przekazać zmarłym ów specjalny, zaduszny posiłek, a ich modlitwa, odmówiona za spoczywających, będzie wysłuchana przez Boga. Z tego powodu cieszyli się powszechnym szacunkiem. Wierzono również, że zmarli zbierają się w noc zaduszkową w kościele lub kaplicy cmentarnej na wspólnie odprawianym o północy nabożeństwie. Zwyczaj obdarowywania „dziadów” pieczywem zaduszkowym kultywowany był także w czasach niedostatków i biedy, natomiast zanikł po II wojnie światowej.
 
Zapytasz, dlaczego nie ma już tych tradycji? Część z nich, zwłaszcza pogańska, została wyparta pod wpływem kościoła chrześcijańskiego. Ponadto w latach 50-ch poprzedniego wieku weszły regulacje prawne, które nakazywały przewiezienie zwłok do kostnicy, a potem do kościoła. W ten sposób skończyły się dotychczasowe praktyki trzymania zmarłego przez trzy dni w domu, modłów i czuwania przy nim. Chociaż jeszcze niekiedy, na wsiach, zdarzają się przypadki kultywowania dawnych rytuałów. Właśnie przepisy kościelne z połowy wieku oraz względy higieniczne sprawiły, że pojawiła się większa konieczność mentalna chodzenia na groby. Skoro ludziom tak szybko zabierano zmarłego, a obrzędy pogrzebowe trwały tak krótko, zapragnęli częściej odwiedzać go na cmentarzu. W pewnym momencie zatraciła się też granica między Zaduszkami, obchodzonymi 2 listopada, a dniem Wszystkich Świętych (1 listopada). Zaczęliśmy bezwiednie je łączyć, a przecież mają zupełnie inną etymologię. Dzień Wszystkich Świętych, jak sama nazwa wskazuje, upamiętnia męczenników Kościoła i został wprowadzony dopiero w VIII wieku. Natomiast dzień zaduszny to nasze rodzime, rodzinne święto, pochodzące z czasów prasłowiańskich, staropolskich, pogańskich, podczas którego wspomina się swoich zmarłych.
 
Niestety w Polsce zwyczaj pieczenia zadusznego pieczywa dawno zanikł, natomiast jest ciągle żywy w meksykańskich uroczystościach Święta Zmarłych (Dia de los Muertos). Jest to barwna, radosna uroczystość, zakrojona na dużą skalę, której najsłynniejszym wypiekiem jest pan de muerto, czyli właśnie „chleb zmarłych”. Jest to słodki jajeczny wypiek formowany w rozmaite kształty, np.: czaszki lub króliki. Zwykle pan de muerto dekorowany jest białym lukrem, który nadaje mu kolor kości.
 
zdjecieNiektórzy wierzą, że przybyli przodkowie zjadają tylko „duchową istotę" ofiarowanych produktów, tak więc pozbawione są jakiejkolwiek wartości odżywczej. Innym słodkim tradycyjnym daniem jest karmelizowana dynia. Popularne są także trupie czaszki (calaveras de dulce), wyrabiane z cukru i wody, a następnie dekorowane kolorowym lukrem i często doprawiane tequilą lub czekoladą. Na czole takiej czaszki często wyryte jest imię zmarłego.
 
zdjecieW Hiszpanii na Wszystkich Świętych do dziś dnia piecze się katalońskie słodkie kulki panellets, wytwarzane z puree z batatów i mielonych migdałów, obtoczone przed smażeniem w pestkach pinii. Natomiast w Barcelonie nadziewa się je suszonymi owocami, a do ciasta dodaje przyprawy korzenne, mielone kasztany lub kakao. Przyrządza się też maleńkie płaskie zaduszkowe ciasteczka ze mielonych migdałów, cukru i miodu, smażone na oleju, nazywane huesistos de Santo  czyli „święte kości”.
 
Równie przerażającą nazwę mają tradycyjne zaduszkowe ciasteczka orzechowe wypiekane w Szwajcarii - totebeinli czyli „kosteczki zmarłych”.
 
zdjeciePamięć o zmarłych niej jest zarezerwowana tylko dla narodów chrześcijańskich. W kulturze arabskiej dniem podobnym do Zaduszek jest Czwartek Tajemnic, albo Jajeczny Czwartek. Tradycyjnie na groby zmarłych chodzą zwłaszcza kobiety, które udając się na cmentarz wczesnym rankiem, rozdają ubogim, dzieciom, a także krewnym, drobne smakołyki, takie jak suszone owoce oraz ka'ak al-asfar, czyli „żółte bułeczki", wypiekane specjalnie na tę okazję. Dzieci otrzymują również malowane na żółto jajka, co zbliża do siebie muzułmańską i chrześcijańską tradycję, tym bardziej, że Czwartek Tajemnic przypada pomiędzy Wielkim Czwartkiem obchodzonym w katolicyzmie, a taką samą uroczystością świętowaną przez Kościół Prawosławny, czyli w okolicach Wielkanocy, święta, które również zakłada malowanie jaj.
 
zdjecieA czy wiecie, że i Amerykanie mają swoje tradycyjne słodkości zaduszkowe? Typową potrawą, przygotowywaną na Halloween są jabłka, obtaczane w syropie cukrowym, bowiem święto przypada w środku sezonu właśnie na te owoce. Oblane karmelem często posypuje się też kawałkami orzechów, które wtapiają się w zastygającą słodką masę.

 

zdjeciePewnie pomyślicie, cudownie, a my mamy tylko znicze… :/ Śpieszę się Was zmartwić... I w Polsce są swoje tradycyjne zaduszkowe słodkości, które po ponad pół wieku zapomnienia, powracają do łask. Są to krakowski „miodek turecki” i warszawska „pańska skórka”!
 
Pierwsze dostępne źródła, traktujące o tych specjałach pochodzą z XIX wieku. Od ponad stu lat „miodek turecki” sprzedawany był w dniu Wszystkich Świętych i w zdjecieZaduszki na kramach przed krakowskimi cmentarzami (na Rakowicach i Salwatorze). Dawniej można było zobaczyć go w postaci dużych brył, z których drobniejsze kawałki odłupywano małym tasakiem i pakowano do skręcanych papierowych rożków. Kupowano go dzieciom, by osłodzić im pobyt na cmentarza w zimnych listopadowych dniach zadusznych. Prócz cmentarzy można go było kupić przy kościołach podczas jesiennych odpustów. Głównym składnikiem tego smakołyku jest skarmelizowany na biało cukier, z dodatkiem olejków zapachowych (lub cukru waniliowego), z wtopionymi kawałkami pokruszonych orzechów włoskich. Można spotkać kakaowe, kawowe lub waniliowe miodki. Od kilkudziesięciu lat można też spotkać inną, nieoficjalną nazwę tego specjału - „trupi miodek”.
 
Natomiast „pańska skórka” to zaduszkowa słodkość rodem z Warszawy, o której pierwsze wiarygodne pisane informacje znaleźć można w „Słowniku Języka Polskiego”, wydanym w 1908 r. Pojawia się w niej nie „pańska” lecz „panieńska skórka”. Autor opisują ją jako: „słodkie ciastko ślazowe, sprzedawane w tabliczkach po aptekach, jako środek od kaszlu lub jako przysmak”. Natomiast w innym słowniku figuruje jako: „wyrób apteczny, raczej przysmak, niż lek, dawany dzieciom kaszlącym, a złożony z gumy arabskiej, cukru miałkiego, białka jajecznego, ubitego na pianę i olejku kwiatu pomarańczowego, z czego tworzy się tabliczki czworokątne, suszone w cieple umiarkowanym”. Uważa się, że początkowe znaczenie wyrobu „panieńska skórka”  łączy się ze skojarzeniem gładkości cukierka z delikatnością skóry młodych kobiet.
 
zdjecieNiewiele wiadomo natomiast o sposobie produkcji tego specjału, który pojawia się w pamiętnikach z okresu przedwojennego. Wiadomo, że gotowa biało-różowa masa wylewana jest na specjalny blat, na którym zastyga w porcji ważącej ok. 7 kg. Następnie dzielona jest ręcznie na pojedyncze cukierki. Z kilograma masy powstaje ok 80 sztuk „pańskiej skórki” zawijanych ręcznie w pergamin i układanych w wiklinowych koszach.
 
Poza Warszawą ta kojarzona głównie z dniami zadusznymi słodkość jest, podobnie jak krakowski miodek turecki, zupełnie nieznana. Wielu Warszawiaków ma do niej szczególny stosunek, wspominając, że przy zajadaniu się nią - właśnie we Wszystkich Świętych lub w Zaduszki straciło swój pierwszy... mleczny ząb ;)
 
A czy Wy znacie inne tradycje czy smakołyki, związane z Dniem Zadusznym?
Jesteśmy ich bardzo ciekawi, podzielcie się nimi w komentarzach!

Za internetem



Komentarze (0)

Napisz komentarz

Tytuł Twojego komentarza
Twoje Imię lub Pseudonim
Twój email
Twój Komentarz
Wpisz tekst po prawej
Jeśli Twój komentarz nie pojawi się od razu po wysłaniu, to znaczy, że został skierowany do moderacji i najprawdopodobniej pojawi się w najbliższym czasie. Przepraszamy za utrudnienie. Pamiętaj, że wszelką ewentualną odpowiedzialność za zamieszczone komentarze biorą ich autorzy. REGULAMIN KOMENTARZY