Bochenia
Bochenia » Świadomość Duchowa » 2015 » Kwiecień » Fenomen ROSY BRANCO

Fenomen ROSY BRANCO

Fenomen ROSY BRANCO Prawda jest dla mędrca, piękno dla wrażliwego serca. Rzeczy piękne są trudne - Platon

linia

ikonaRosamaria Da Silva Machado pseudonim ROSA BRANCO (Biała Róża), to kobieta niezwykła, medium, uzdrowicielka duchowa, terapeutka, licencjonowana masażystka i znawczyni tradycyjnej medycyny chińskiej, kręgarstwa, masażu, fizykoterapii i akupunktury a zarazem wybitny specjalista  menedżer.  Porzez prawie dwadzieścia lat pięła się po szczeblach kariery w Amerykańskiej Agencji Kosmicznej NASA (National Aeronautics and Space Administration), aby osiągnąć, rzecz prawie niemożliwą dla osoby, w tak młodym wieku i to w dodatku kobiety; została menedżerem pierwszej linii, a w dziale do spraw jakości, którym zarządzała pracowało prawie dwieście osób. Niestety sukcesowi zawodowemu, który przekładał się na roczne zarobki dochodzące do sześciocyfrowych sum nie towarzyszyły sukcesy w życiu osobistym. W ciągu zaledwie kilku tygodni zmarła na raka jej ukochana matka, która dla Rosy była niedoścignionym mistrzem i jedyna powiernicą dotyczącą obcowania z energiami w światach subtelnych, mąż poprosił ją o rozwód, a badania przeprowadzone w szpitalu wykazały, że sama cierpi na nowotwór macicy.
Pojawiające się wokół niej energie manifestują się jako wyraźnie widoczne białe światło.
Przez kilka lat była jedną z najbliższych współpracownic brazylijskiego uzdrowiciela Jana od Boga. Jej nadrzędnym celem jest pomoc w zintegrowaniu ciała, umysłu i ducha. Na swoich zajęciach wykształciła już 6 tysięcy studentów. Prowadzi akcję dokarmiania dzieci na Filipinach, którą finansuje z własnych środków.

ŚWIATŁO JEST W NAS

Z uzdrowicielką duchową i medium Rosą Branco rozmawia Elżbieta Jóźwiak.

- Zanim zajęła się Pani uzdrawianiem pracowała Pani w Agencji Kosmicznej NASA. Jak to się stało, że tak diametralnie odmieniła Pani swoje życie?


- Wszystko wynikło z mojego wewnętrznego doświadczenia i postrzegania otaczającego mnie świata. Po ukończeniu studiów inżynierskich otrzymałam propozycję pracy w NASA (National Aeronautics and Space Administration), gdzie spędziłam prawie dwadzieścia lat, współtworząc wiele poważnych projektów. Zajmowałam się teleskopem Hubble'a, a potem programem promów kosmicznych. W chwili gdy odchodziłam z Agencji kierowałam zespołem 200 osób i byłam jedyną kobietą menedżerem na tak wysokim poziomie zarządzania. Była to bardzo stresująca praca, szczególnie w chwilach sytuacji kryzysowych, nieprzewidzianych awarii i ludzkich tragedii. Permanentny stres zaowocowały poważną chorobą, od której wybawił mnie dopiero brazylijski uzdrowiciel Jan od Boga. Pracując w NASA nie mogłam także realizować swojego duchowego potencjału i zdolności postrzegania świata energii, którymi zostałam obdarzona we wczesnym dzieciństwie. W połowie lat dziewięćdziesiątych moje zmysły stały się coraz bardziej wyczulone. Kiedy patrzyłam na ludzkie ciało widziałam coś więcej niż tylko fizyczną powłokę. Obserwowałam świetlistą esencję, która promieniowała z wnętrza każdego człowieka. Patrząc na swoich kolegów z pracy widziałam ich emocjonalne problemy, oraz jak bardzo byli uwięzieni w swoich ciałach fizycznych. Dostrzegałam także ich wewnętrzne piękno i bardzo żałowałam, że pogrążeni w przyziemnych sprawach nie potrafią się z niego cieszyć. I tak opuściłam mury Agencji, rozpoczynając pracę jako terapeutka.

- A zatem przez całe swoje życie przechodziła Pani dwa rodzaje edukacji: z jednej strony technicznej - rozwijającej umysł i logiczne myślenie, a z drugiej strony duchowej - uwrażliwiającej odczuwanie i postrzeganie energii
.

- Dokładnie. Początkowo myślałam, że zwariuję, ale potem zorientowałam się, że bardzo wiele zagadnień ezoterycznych można wyjaśnić posługując się językiem fizyki kwantowej. Duchowość przestała być dla mnie czymś niepojętym i stała się poziomem subtelnych wibracji, którego jeszcze nie potrafimy dokładnie zmierzyć lub zarejestrować aparaturą naukową.
Dzięki takiemu podejściu w swojej pracy terapeutycznej udaje mi się pracować aż na pięciu poziomach: duchowym, psychicznym, emocjonalnym, mentalnym i fizycznym. Do tego dodaję tradycyjną medycynę naturalną i starochińskie systemy energetyczne. W końcu już Hipokrates zauważył, że zdrowie człowieka uzależnione jest od równowagi pomiędzy duchem, ciałem i umysłem.

- Rozumiem, że właśnie taką naukowo-ezoteryczną wiedzę przekazuje Pani na swoich zajęciach?

ikona- Moją podstawową intencją jest zaszczepienie fundamentalnej prawdy dotyczącej istoty ludzkiego istnienia. Wszyscy jesteśmy istotami duchowymi posiadającymi także egzystencję fizyczną czyli ciało. I to jest właściwy kierunek patrzenia. Tymczasem wielu ludzi uważa, że nasza istota zawiera się w ciele fizycznym, a cała duchowość jest jego pochodną. Kreacja ma zawsze swój początek w duchu, jesteśmy duszami, wszystko, na co składa się ludzkie życie zaczyna się najpierw w duchu. Właściwe i harmonijne ułożenie powłok duchowych owocuje zdrowym ciałem i witalną psychiką, natomiast jakakolwiek aberracja energetyczna prędzej czy później znajdzie swoje odbicie na poziomie psychologicznym, emocjonalnym, mentalnym lub fizycznym. Źródłem wszystkiego jest tylko i wyłącznie nasza esencja duchowa.
Podczas zajęć staram się zjednoczyć i połączyć wszystkich uczestników z energiami Boga - Najwyższej Istoty. Tak wysokie wibracje chronią i oczyszczają pola subtelne osób będących w depresji, mających natrętne myśli, kłopoty z odróżnieniem rzeczywistości od nierzeczywistości lub atakowanych przez negatywne energie.

- W Pani życiu dwukrotnie doszło do energetycznej inicjacji uwalniającej zdolności postrzegania energii. A ponieważ nie wszyscy przeszli takie doświadczenia, jak zatem mogą przygotować się do odczuwania energii?


- Po raz pierwszy doświadczyłam spotkania ze światem duchowym, kiedy w wieku dwóch lat tak mocno poparzyłam się kawą, że natychmiast straciłam przytomność, opuściłam swoje ciało i być może nawet zmarłam. Kiedy pozostawałam poza ciałem cały czas towarzyszyła mi pełna ciepła i niebiańskiej miłości świetlista istota, dzięki której niczego się nie bałam i wkrótce powróciłam do świata żywych. Moja druga świetlista inicjacja odbyła się w 1992 roku, kiedy to nawiedziła mnie bezcielesna istota przedstawiająca się jako Archanioł Michał. Dzięki niej otrzymałam zdolność postrzegania ludzkich narządów, energii płynącej meridianami oraz wewnętrznego światła, jakie każdy z nas nosi w sobie, za prawą przynależnej nam boskiej cząstki.
Taka jest moja indywidualna droga i tak zostałam przysposobiona do tego, co teraz robię, natomiast inni nie muszą się specjalnie przygotowywać do moich zajęć, wystarczy, że pozostaną otwarci na nieskończoną ilość możliwości tego, co może im się przytrafić. Każdy z nas ma w sobie tyle wymiarów i płaszczyzn, co pięknie oszlifowany i błyszczący w świetle diament. Większości tych wymiarów jesteśmy całkowicie nieświadomi, a tymczasem one chcą zostać przeżyte i uwolnione. Przebywanie w wysokich wibracjach daje szansę na takie doświadczenie. Jedynym podstawowym wymaganiem jest przyjmowanie wszystkiego, co się pojawi bez zbędnej analizy, krytyki i osądzania. Kiedy uwolni się jakaś emocja, wspomnienie lub uczucie, to będziemy na nie spoglądać bez przywiązania i z całkowitą neutralnością, tak aby można było sobie powiedzieć; już tego nie potrzebuje.

- Niektórzy terapeuci zanim przystąpią do zabiegów proszą Najwyższą Istotę o udzielenie zgody, czy Pani także stosuję tę metodę?


- Nigdy tego nie robię, ponieważ nie spotkałam się z takim przypadkiem aby energie światła odmówiły komuś pomocy. Natomiast bardzo często doświadczam obecności negatywnych sił, które próbują powstrzymać esencję Ducha, proszę wtedy świetliste istoty o ingerencję i dokonanie oczyszczenia. Jestem szczęśliwa, kiedy przychodzą do mnie ludzie, którzy pukają, szukają i otwierają się na wszystko co wszechświat ma im do zaofiarowania. Szczera intencja uzdrowienia, uwolnienia, a nawet oświecenia sprawia, że dostajemy to o co prosimy, gdyż wysokie wibracje towarzyszą nam przez całe życie, wspierają nas i prowadzą.

- Wiele osób podczas uzdrawiania osuwa się na ziemię, dlaczego tak się dzieje i jak Pani to tłumaczy?


ikona- Podczas zbiorowych seansów uzdrawiania podnoszę ręce do góry i wtedy na czubkach moich palców pojawia się iskierka, małe światełko, a głos w mojej głowie informuje mnie, dla kogo to światło jest przeznaczone i co mam z nim zrobić aby osoba, która stoi przede mną ponownie poczuła połączenie z Najwyższą Wibracją. Bardzo często odczuwam wszystkie lęki i obawy z jakim ludzie do mnie podchodzą, a kiedy przekazuję im światło na mnie i na nich spływa wielki spokój i błogosławieństwo. Niektórzy wtedy osuwają się na podłogę, aby ich dusze nieskrępowane cielesnością mogły swobodnie obcować z energią Boga. W czasie sesji indywidualnych odbieram bardzo dużo informacji przekazywanych mi przez wspomagające byty energetyczne. Otrzymuję wtedy dokładne instrukcje, w którym miejscu na ciele przyłożyć ręce aby uwolnić zblokowaną energię, zamrożone emocje lub traumatyczne wspomnienie. Moje dłonie stają się wtedy bardzo gorące niczym nagrzany piec, a każdy ich ruch jest dopasowany do zadania jakie mają wykonać. Wielu ludzi nosi na sobie niewidzialne tarcze, a ich ciała są jak kamienne fortece broniące dostępu do delikatnego wnętrza pełnego lęków i obaw. Wtedy przez moje ręce zaczyna przepływać bezwarunkowa miłość, przenika przez wszystkie osłony i napięcia w ciele i miesza się z esencję chorego. To jedyny sposób na osiągnięcie wewnętrznego spokoju. Pojawiają się wtedy łzy oraz zrozumienie że tworzenie tarcz i pancerzy jest zbytecznym trudem gdyż dzięki boskim wibracjom zawsze mogą czuć się bezpieczni i obdarzeni bezgranicznym morzem bezwarunkowej miłości. Cały mój gabinet wypełnia się wtedy miłością, a ja dziękuję Bogu, że mogłam być narzędziem w Jego rękach.

- Jest Pani nie tylko terapeutką, ale także medium przekazującym wiadomości pochodzące od różnych istot duchowych, czy będąc w Polsce otrzymała Pani informacje dotyczące naszego kraju?

- Pomysł przyjazdu do Polski zrodził się właśnie po jednym z takich przekazów pochodzącym od kolektywnej istoty nazywającej siebie Ana Hara. Wasz kraj w swojej historii doświadczył bardzo wielu dramatycznych wydarzeń i traum. Spacerując po warszawskiej Starówce obok zachwytu na urokliwą architekturą tego miejsca wielokrotnie odczuwałam smutek, zmartwienie i ogromne poczucie straty. Jestem przekonana, że energie przysłały mnie tutaj abym wspomogła leczenie tych ran. Tak podróż zamienia się wtedy w misję, a ja staję się kilofem rozbijającym nienawiść, miotłą wymiatającą ukryte lęki lub szuflą usuwającą całe pokłady gniewu. Będąc narzędziem w rękach Boga uwalniałam wojenne traumy i przygotowywałam grunt do wielkiej transformacji, która jest Polsce przeznaczona. Zrobiłam to wraz grupą kursantów podczas warszawskiego seminarium. W medytacji obserwowałam jak nieskończone fale światła zalewają nie tylko Warszawę, ale także wiele regionów Polski, które dotkliwie ucierpiały podczas I i II wojny światowej. Światło uwalniało smutek i traumatyczne przywiązanie do przeszłości aby przygotować wasz kraj do energii jakie niesie ze sobą przyszłość. Wspomagały mnie osoby z całej Polski, które przyjechały na to seminarium, jestem im bardzo wdzięczna i nazywam ich duchowymi żołnierzami Boga.
- Dziękuję za rozmowę.
- Dziękuję.
rozmawiała Elżbieta Jóźwiak.
fot z archiwum Rosy Branco.








Rosa Branco przebywała w Warszawie w dniach od 4. III do 8III. 2015 r. prowadząc ZBIOROWE SEANSE UZDRAWIAJĄCE i uzdrawiające medytacje.



Komentarze (1)

Fenomen ROSY BRANCO - Inspirujące artykuły

Napisane przez Monika, 2 May 2015
Dziękuje serdecznie za te ciekawe artykuły, które tak bardzo inspirują do życia, nie mówiąc już o walorach poznawczych.
 

Napisz komentarz

Tytuł Twojego komentarza
Twoje Imię lub Pseudonim
Twój email
Twój Komentarz
Wpisz tekst po prawej
Jeśli Twój komentarz nie pojawi się od razu po wysłaniu, to znaczy, że został skierowany do moderacji i najprawdopodobniej pojawi się w najbliższym czasie. Przepraszamy za utrudnienie. Pamiętaj, że wszelką ewentualną odpowiedzialność za zamieszczone komentarze biorą ich autorzy. REGULAMIN KOMENTARZY