Molekuła Duszy - DMT
Jeśli wyzwolicie to, co macie w sobie, to was ocali. Jeśli tego nie zrobicie, to was zniszczy - Ewangelia św. Tomasza
Nasze dłuższe lub krótsze życie, nie wszystkich w jednakowym stopniu obdarowuje u swego kresu tym samym potencjałem świadomości. Świadomość to długotrwały proces osiągania większych lub mniejszych postępów, zależnie od stopnia angażowania się w zdobywanie wiedzy, praktyczne życiowe doświadczenia, duchowe przemiany i cała sfera związana z prawdziwie pojmowanym człowieczeństwem. W świetle współczesnej nauki, wielu uczonych skłania się coraz częściej do hipotezy, że świadomość nie jest tylko funkcją mózgu człowieka.
Rozum ludzki jest tylko narzędziem w przepływie informacji wyrażających się impulsami elektrycznymi. Wszystkie te impulsy wynikające z działania zmysłów: smaku, dotyku, słuchu, wzroku, węchu i również naszych myśli, stanowią dopiero ludzki umysł.
Informacje przepływające przez nasz mózg to tylko znikoma ilość sygnałów wpływających z wszechotaczającego nas UMYSŁU WSZYSTKIEGO, który jest zarazem Nieskończonym Oceanem Świadomości. Nasz mózg, a dokładniej neurony stanowią dopiero kanały dla przepływu tych informacji i są również filtrami w przekazie ich ilości i jakości.
Poprzez różnorodne neuroprzekaźniki, stymulujące przepływ informacji możemy niejako wpływać na otrzymywanie takich czy innych doznań w postrzeganiu świata, zdobywaniu wiedzy tej niedostępnej naszym zmysłom, zjawiskom, duchowym, stanom mistycznym, bądź otchłaniom duszy. Wszystkie te informacje składają się na mozolnie budowaną naszą świadomość. Takie neuroprzekaźniki produkuje nasz mózg o różnym składzie chemicznym decydującym o naszych doznaniach, bogactwie wyobraźni, stanach mistycznych, intuicji czy nawet o przeżyciach prenatalnych lub w czasie śmierci klinicznej.
Sprawny organizm sam produkuje na swoje potrzeby w większej lub mniejszej ilości neuroprzekaźniki, dając perspektywę osiągania różnych poziomów świadomości (filtry). Współczesna nauka dysponuje wiedzą o istnieniu 50 różnych neuroprzekaźników między innymi takich jak: melatonina, serotonina, dopamina, ibogaina, psylocyna, DMT- dimetylotryptamina zwana molekułą duszy. Wiele z tych neuroprzekaźników znajduje się również w organizmach zwierząt i roślin. Wyizolowanie ich w czystej chemicznej postaci i wprowadzenie do organizmu wspomaga go chroniąc przed poważnymi zaburzeniami zdrowotnymi. Ze względu na ogromną, w swojej różnorodności tematykę ograniczę się do podstawowych informacji o DMT czyli molekule duszy. DMT jest produkowany przez szyszynkę i powstaje już w 49 dniu od poczęcia.
Starożytne nauki przekazują, że w tym czasie w ukształtowane już w pełni ciało dziecka wchodzi dusza, gdyż hormon ten daje wiele doznań związanych ze zjawiskami duchowymi, przeżyciami mistycznymi w podnoszeniu świadomości w czasie, poczynając od 49 dnia od poczęcia aż do kresu życia z towarzyszącymi fenomenami śmierci klinicznej.
DMT (Molekuła Duszy) jest zawarty w wielu roślinach czy grzybach, znany i stosowany od tysięcy lat przez szamanów Amazonii i Syberii, wciąż zadziwia i fascynuje świat nauki, ale niestety również osoby nieprzygotowane do tych przeżyć przez co jest zakazany w wielu krajach świata, między innymi w Polsce.
Środek ten, najczęściej występujący w obiegu w postaci ayahuasci lub pejotlu jest również najmocniejszym psychodelikiem, który w swoim działaniu daje oprócz mistycznych przeżyć niezwykłą wiedzę, zgodnie z wybraną na początku intencją poznawczą, najczęściej ujętą w głębokiej symbolice lub wiedzę bezpośrednią o tematyce bardzo zróżnicowanej, wielokrotnie daleko wybiegającą poza horyzonty poznawcze eksperymentującego. Fenomen hormonu szyszynki DMT to temat długich badań, fascynujących obietnic w poznaniu ludzkiej duszy, znalezieniu odpowiedzi na najważniejsze eschatologiczne pytania o cel i sens życia a równocześnie połączenie współczesnej fizyki ze światem innych czasoprzestrzeni w których może istnieć dalsza ludzka egzystencja w postaci energii zwanej powszechnie duszą.
Aby praktycznie zbliżyć Czytelników do lepszego poruszania się w wyżej podanym temacie, pozwolę sobie dołączyć do artykułu moje osobiste przeżycia ze spotkania z ayahuascą, których doświadczyłem wchodząc w niezwykły świat swoich minionych dwu reinkarnacji oraz bezpośredniego spotkania z własną duszą. Oczywiście, ze względu na niewyobrażalny rozmiar doświadczeń ograniczam je do wielkiego skrótu, ale w miarę dobrze oddającego sens i główne kierunki.
Moje spotkanie z Ayahuascą - relacje z trzechdniowych warsztatów w Holandii
Pomimo lęku wyniesionego z nienajlepszych poprzednich doświadczeń ze świętą rośliną, podjąłem decyzję - jadę na spotkanie z Ayahuascą. Czy może być coś bardziej niezwykłego, fascynującego a zarazem niebezpiecznego w podróży do swojej, tak mocno strzeżonej i zaszyfrowanej podświadomości? Fakt, decyzja jest bardzo trudna i do ostatniej chwili przeplatana na przemian, raz rezygnacją raz ciekawością dotknięcia tajemnicy. Lęk powoli schodzi powtórnie do miejsca skąd wyszedł, do podświadomości a tryumfuje bohaterskie ego. Może uda się z najgłębszych mroków z poza Bramy Czasu, wyciągnąć to, co tak często w różnych stanach świadomości maleńkimi dawkami wydostaje się do dziennego światła?
*********
Po przemyślanych Intencjach, w formie prośby wraz z modlitwą ofiarowaną dla duchowego Światła, oddalam się w daleką drogę do minionych eonów czasu… Długa cisza, mącona reakcją sprzeciwu niegościnnych jelit na wyjątkowo obrzydliwy smak trunku, destabilizuje pojawiający się już enigmatyczny przekaz. Cicha melodia płynąca z głośników coraz bardziej zlewa się z galopem niekończących się rycerskich zastępów o dziwnej zbroi, potężnych wojowników, cwałujących koni, pędzących na wielką bitwę. Po drodze mijamy ruiny starożytnych warowni, a ja decyduję o tempie całej akcji, porywając wszystkich do zmasowanego ataku na wroga. Długo jeszcze słyszę odgłosy rycerstwa, szczęk mieczy i jazgot uderzanych tarcz i wojennych bębnów, wreszcie własną śmierć na polu bitwy….
***********
Następuje długa cisza a po niej pojawia się jakby inny świat na ruchomej scenie teatru życia, pokazując uroki całkiem odmiennej, nowej rzeczywistości. Tym razem są to pełne przepychu i piękna zamki, pałace radżów i maharadżów całego chyba ówczesnego świata Indii. Wszystko jest niewyobrażalnie piękne, czyste a skąpane w promieniach słońca i niezwykłej aury swego majestatu robi wrażenie innego świata. Nic się nie powtarza, każda wizja jest jeszcze doskonalsza w swoim pięknie, bardziej realistyczna, tyle, że nieuchwytna i bez możliwości zatrzymania jej dla większego zachwytu i lepszego utrwalenia w ulotnej pamięci. Aby uniknąć jednostajności niepowtarzalnych architektonicznych form, jestem przenoszony do ich wnętrz jako obserwator a zarazem honorowy gość. Pojawiają się, niczym na ruchomej taśmie, komplety najbardziej wymyślnej i doskonale wyprofilowanej porcelany z różnych epok, starożytnych cywilizacji i być może innych światów, gdyż ich kształt i forma nie ma swoich ziemskich odpowiedników. Przyglądam się temu fenomenowi i z zachwytu upity ich pięknem, wchodzę w coraz większą ekstazę i duchową przemianę kosmicznego człowieka.
Zachwyt i upojenie trwa bardzo długo, mimo to nie odczuwam spadku napięcia ekstazy. Marzę, by to wszystko zachować w pamięci i w miarę możliwości przetransformować ten Świat Idei w realistyczne kształty naszej rzeczywistości Świata Cieni. Wszystko ma swój koniec i tym razem znowu zapada długa cisza i przeskok na nową scenę życia.
***********
Moja Dusza w pełni swojego majestatu i chwały w niewyobrażalnym pięknie swej boskości inkarnuje w twarde realia materialnego świata. Wibracje sięgają zenitu ekstazy a towarzyszą im niebiańskie formy złożonych dla mnie na tą okoliczność darów. Są tak śliczne i tak wysublimowane w swojej doskonałości, podkreślając godne przyjęcie beneficjenta. Wyraźny przekaz boskiej Duszy w mojej ziemskiej misji nakazuje słuchać Jej głosu i traktować jako Najwyższy swój Autorytet w chwilach fizycznej i duchowej słabości w zwątpieniach i umysłowym zamęcie. Scena manifestacji mojej Duszy pozostaje dla mnie największym przeżyciem i dotknięciem samego Boga.
Niestety zachwyt największym Gościem powoli ustępuje miejsca rodzącej się nowej formie mego ciała. Przybywa go coraz więcej z każdą minutą a doznania z tym związane coraz bardziej zaciemniają pamięć o boskim autorytecie mojej Duszy. Oddalam się od Świata Idei mej wszechpotężnej Duszy, tracąc z Nią tak cenny kontakt i niczym biblijny Adam wyrzucony z Raju, szukam twardego gruntu na którym rozpocznę moją życiową wędrówkę. Chciało by się powrócić na łono mego Stwórcy, ale twarde realia karmicznych uzależnień wpisują w moich genach sprzyjające determinanty prostowania pokomplikowanych filogenetycznie ścieżek życia. Nowe zadania dobrane do moich potrzeb z racji własnej chęci rozwoju, jak też z konieczności naprawienia pokręconej przeszłości, wpisuję ochoczo w nowy Plan Życia.
W potoku wydarzeń otrzymuję wgląd w życie moich najbliższych z pozycji ich problemów i realizacji zadanych im programów z moim udziałem. Wtapiając się w nie widzę ich złożoność oraz bezmiar uwikłań w różne życiowe sytuacje, których nie pojmuję a nie znając ich rozwiązań ogarnia mnie ogrom współczucia połączony z afektem bezgranicznej miłości. Nie mogąc znaleźć odpowiedzi dostaję lekkie napomnienie od swego Światła, czemu o Nim zapominam w kłopocie swoich trosk, czyż nie jestem Jednią w całości, czy muszę szukać zewnętrznych autorytetów mając w sobie Najwyższy?.
********
Ta pouczająca lekcja jaką otrzymałem od Światła za sprawą świętej Ayahuasci zmieniła moje widzenie świata. Pokonałem w sobie największego wroga, swój głęboko ukryty lęk. Stałem się wolny i zjednoczony ze swoją Duszą, co daje mi poczucie wielkiej wartości i większej pewności siebie. Pokochałem również siebie, bo już wiem jak potężne jest Światło mojej Duszy i jak godne jest miłości. Zrozumiałem najważniejsze przykazanie Jezusa: „ Kochaj bliźniego jak siebie samego” Bez pokochania siebie daremna jest droga do miłości drugiego człowieka, świata zwierząt i całej otaczającej nas Przyrody.
W świetle tych przeżyć lepiej również zrozumiałem słowa Mistrza "Niech ten, który szuka, nie ustaje w poszukiwaniu aż znajdzie. I gdy znajdzie, zadrży, a jeśli zadrży, będzie się dziwił i będzie panował nad Pełnią".
Józef Łącki