Bochenia
Bochenia » Świadomość Duchowa » 2012 » Sierpień » Wywiad z Marcelem Messingiem

Wywiad z Marcelem Messingiem

Wywiad z Marcelem Messingiem Biada im, faryzeuszom, podobni są do psa leżącego w bydlęcym żłobie: ani nie je, ani bydłu jeść nie pozwala - Ewangelia św. Tomasza

linia

Rozmawa z holenderskim filozofem, antropologiem kultury, badaczem religijnym i współautorem komentarzy do Ewangelii Tomasza, która właśnie ukazała się w Polsce.
Mirella Wąsiewicz: "Przyjechałem do Polski, bo miałem wewnętrzne przekonanie, że powinienem tu się znaleźć" - powiedział Pan podczas ubiegłorocznej wizyty w Poznaniu. Wciąż towarzyszy Panu to przekonanie?

Marcel Messing: Nie jestem w stanie wytłumaczyć tego racjonalnie, ale mam głębokie przekonanie, że między ludźmi w Polsce a mną istnieje głęboka więź. Nie wiem do końca dlaczego tutaj przyjeżdżam, ale pozostawiam to wszystko Temu, którego ja nazywam Wielkim Duchem. Gdańsk jest pięknym miastem. Wiem, że w przeszłości było tu wiele cierpienia, ale też tutaj jak mało gdzie indziej widać, co może się wydarzyć, jeśli ludzie współdziałają ze sobą. Ale są również konkretne powody mojej wizyty. Pierwszy to ukazanie się w Polsce Ewangelii Tomasza. A drugi powód to fundacja Lindenhof [czyli "Ogród lipowy" -red.], zajmująca się pomocą dzieciom w różnych krajach. Wspieramy różne projekty, m.in. dom dla uchodźców z Tybetu w Indiach. A we współpracy z władzami lokalnymi w Poznaniu chcemy założyć szkołę dla dzieci bezdomnych.

Ewangelia Tomasza, odkryta w 1945 r. razem z innymi tekstami w Górnym Egipcie, jest uważana za najbardziej znaczące w XX wieku znalezisko rękopisów gnostycznych. Czy podczas swoich studiów religioznawczych zetknął się Pan z tym tekstem?

- Moje zainteresowania naukowe obejmują trzy kierunki: filozofię, antropologię i religioznawstwo porównawcze. Byłem profesorem przez ponad 13 lat. Lubiłem bardzo nauczanie i muszę podkreślić, że nie miałem przez ten czas żadnego konfliktu z moimi studentami. O tekstach gnostyckich na uniwersytecie niewiele się mówi. Szkoda, bo jest to zaginiona i ukryta tradycja, która mówi nam wiele o wczesnym chrześcijaństwie. Gnoza to greckie słowo oznaczające wiedzę i mądrość serca. W oficjalnym nurcie chrześcijaństwa, które jest drogą wielu ludzi, popadła w zapomnienie. Jeden z moich przyjaciół, prof. Gilles Quispel, obecnie bardzo wiekowy człowiek, studiując te teksty z Nag Hammadi (osada niedaleko Kairu), szczególnie zajął się Ewangelią Tomasza. Był od początku zaangażowany w prace nad tym znaleziskiem. Te 13 rękopisów były znane pierwszym ojcom Kościoła, np. są o nich informacje u Klemensa z Aleksandrii i Orygenesa. Wielu z nich mówiło o Ewangelii Tomasza, ale nie można było już później znaleźć jej śladów. I dopiero w roku 1945 została odnaleziona.

Co szczególnie Pana ujęło w tym tekście ?

- Jak pani wie, gdy Jezus osiąga wiek 12 lat, znika z kart ewangelii kanonicznych i odnajdujemy Go kiedy ma lat 30. Oficjalne źródła mówią, że nauczał potem trzy lata i został ukrzyżowany. Co robił w międzyczasie? We wczesnej, starożytnej tradycji są źródła wskazujące na to, że odbył podróż do Indii. Wielu współczesnych naukowców, którzy pracowali nad nieznanym życiem Jezusa, również twierdzi, że spędził ten czas w Indiach. I jest wiele informacji, że Didymus Judasz Tomasz, autor tej ewangelii był tam również. Do chwili obecnej w Indiach istnieją wspólnoty chrześcijańskie zainspirowane przez Tomasza. Ale najważniejsze jest to, że te dwa odkrycia (w 1947 roku nad Morzem Martwym i w 1945 roku w Nag Hammadi), rzuciły nowe światło na chrześcijaństwo.

Jakie to światło?

- Fascynujące! We wczesnych wspólnotach chrześcijańskich kobiety i mężczyźni byli sobie równi, radykalnie wykluczali przemoc, jedli pożywienie wegetariańskie, nie spożywali alkoholu i podążali za ukrytymi naukami Mistrza. W tej tradycji mieści się Ewangelia Tomasza, nazywana Piątą Ewangelią. Niektórzy teologowie twierdzą, że mogła być nawet wcześniejsza niż ewangelie kanoniczne - Jana, Mateusza, Marka i Łukasza.

Inni twierdzą jednak, że jej powstanie przypada na I lub II wiek n.e.

- Wciąż rzeczywiście trwają dyskusje na ten temat. Istotą i "odkryciem" tej ewangelii jest to, że Jezus nie mówi tam o grzechu. W chrześcijaństwie mamy długą historię grzechu i grzeszników, a istotą buddyzmu jest to, że nie ma grzechu, jest tylko ignorancja. To również wskazówka, że Jezus mógł być w Indiach. Korzeniem wszelkiego zła jest niewiedza, więc jeśli chce się znaleźć źródło wszelkich konfliktów, wojen i cierpień, trzeba wejrzeć we własne wnętrze. I przyjąć, że podstawą naszej świadomości jest współczucie i miłość.

Obraz Jezusa, wyłaniający się z tej ewangelii, jest wizerunkiem Nauczyciela pełnego mądrości, przekazującego ją wybranym. Trudno go pogodzić z wizerunkiem z czterech ewangelii Nowego Testamentu, opowiadających przede wszystkim o życiu, męczeńskiej śmierci za wszystkich ludzi i zmartwychwstaniu. Czy Pan łączy te dwa obrazy?

- To są dwie różne drogi. Pierwsza to chrześcijaństwo ortodoksyjne, reprezentowane przez Kościół, bardzo męskie, zapominające o kobietach. W pierwszych listach ojców Kościoła są nawet dyskusje, czy kobieta ma w ogóle duszę. Niestety, Rzym i kościół za cesarza Konstantyna połączyły się w jeden organizm, a chrześcijaństwo stało się religią państwową i zapomniało o swoich korzeniach. Ta druga tradycja, ezoteryczna, prowadzi do mądrości serca, zakłada równość kobiety i mężczyzny i wewnętrzną wiedzę, polegającą na zrozumieniu.

We wczesnych pismach zaliczanych do oficjalnej doktryny chrześcijaństwa rzeczywiście jest wiele krzywdzących i niesprawiedliwych opinii o kobietach. Ale to jednak w gnostyckiej Ewangelii Tomasza, w ostatnim, 114. logionie (wypowiedzi) można przeczytać jedne z najbardziej ostrych słów przeciwko kobietom. Szymon Piotr mówi: "kobiety nie są godne życia", a Jezus odpowiada "przyprowadzę ją do siebie, by uczynić mężczyzną. Bowiem każda kobieta, która stanie się mężczyzną wejdzie do Królestwa niebios".

- W tym logionie jest mowa o Marii Magdalenie. Gnostyckie teksty mówią o tym, że posiadła ona wiedzę wewnętrzną w znacznie większym stopniu niż św. Piotr. Zgodnie z przekazami bardzo starej tradycji, był konflikt między Piotrem i Magdaleną. Piotr był bardzo dobrym uczniem, ale wciąż używał przemocy, przykładem jest scena w Ogrójcu, kiedy wyciąga miecz w obronie Jezusa. Na dodatek nie lubił kobiet, nawet w tekstach kanonicznych można znaleźć dowody tej niechęci. Najważniejsza w tym logionie jest informacja, że Maria Magdalena była wśród tych najbliższych uczniów Jezusa. Pokazuje to, że Jezus nie miał z tym problemu, a Piotr tak. Patrząc na to z odrobiną humoru, można sobie wyobrazić uczniów, Mistrza i Marię Magdalenę, która często w apokryficznych tekstach występowała obok Jezusa. I wtedy Piotr oburza się - co ona tu znowu robi? On miał silne przeświadczenie, że tylko mężczyźni mogą być blisko Mistrza. Esencją odpowiedzi Jezusa jest to, że mężczyzna i kobieta muszą się połączyć, bo Królestwo Boże jest Jednością, jak Jing i Jang w chińskiej tradycji. Jezus daje taki sygnał, że ona w swoim ciele jest kobietą, ale duchowo może osiągnąć zjednoczenie pierwiastków męskich i żeńskich, aby osiągnąć pełnię.

Dla chrześcijan wierzących w Jezusa z Nowego Testamentu trudne do zaakceptowania jest, że Ewangelia Tomasza to zbiór tajemnych, ukrytych słów Mistrza. W kanonicznych ewangeliach Jezus mówi apostołom: "Idzie na cały świat i głoście ewangelię", wcześniej rozmawia otwarcie z osobami nieakceptowanymi w ówczesnym żydowskim społeczeństwie; Samarytanką, celnikami i jawnogrzesznicą.

- Nie ma w tym tak dużych sprzeczności, bo w Ewangelii Mateusza apostołowie też pytają: "Dlaczego mówisz w przypowieściach do tłumów, a do nas otwarcie?". A On im odpowiada: "Bo wy macie wiedzę". W greckim tekście jest: "Bo wy macie gnozę", ale w oficjalnym tłumaczeniu Kościoła nie znajdujemy tego słowa. Są różnice w tych dwóch tradycjach, ale ważne, żebyśmy mogli się spotykać opierając na połączeniu serc i budować mosty. I w jednej, i w drugiej tradycji najważniejsza jest miłość. Powinniśmy zatem udowadniać i pokazywać, że wszyscy są braćmi i siostrami. Uczyć się wysłuchiwać wzajemnie naszych punktów widzenia. Nie należy się bać innych tradycji, tylko próbować je zrozumieć. To strach powoduje, że jesteśmy przeciw, nienawidzimy czy atakujemy kogoś. Gdy stwierdzimy, że prawda jest szersza niż to, czego nas nauczono, wtedy wszyscy możemy się czegoś nauczyć. Nawet jeśli się nie zgadzamy ze wszystkimi informacjami.

- Chciałam zapytać o pewien epizod z Pana życia. Razem z żoną mieszkał Pan przez pewien czas we francuskich Pirenejach. Góry są często w literaturze duchowej określane jako przestrzeń mistyczna. Mówi się, że są blisko nieba w realnym i wewnętrznym wymiarze. Czym były dla Pana?

- Przez 11 lat mieszkaliśmy w górach południowej Francji. Żyliśmy w prostym górskim domu, rozpalaliśmy ogień, czasami podczas zimy przez kilka tygodni byliśmy zasypani śniegiem i odcięci od świata. Dlatego zawsze mieliśmy suszone owoce i jedzenie, żebyśmy mogli przetrwać. I wtedy odkryłem z moją żoną Marjike majestat gór. Każdego ranka, kiedy witałem góry, czułem silną energię. Często spacerowaliśmy wieczorami i wówczas też doświadczaliśmy silnych odczuć. Do tego żadnego światła elektrycznego, żadnych odgłosów autostrad czy samolotów. Niektórzy ludzie, którzy nas odwiedzali, nie mogli wytrzymać ciszy. Ona była zbyt silna dla nich. Ja odczuwałem to jako dar, że mogłem mieszkać w takiej ciszy. W Holandii żyłem w takim miejscu, gdzie na zewnątrz było wiele hałasu. W górach miałem szansę wszystko połączyć i sprowadzić do mojej wewnętrznej ciszy i harmonii. Właśnie w górach napisałem taki krótki poemat "Cały wszechświat jest moją świątynią, wszystkie drzewa są jej kolumnami, wszystkie kamienie moim ołtarzem, a zapach kwiatów moim aromatem".

- Pracująca w Polsce zakonnica Małgorzata Chmielewska, opisując początek swojego powołania stwierdziła, że podczas jednej z wędrówek po górach doznała silnego uczucia, że Bóg jest. Nic więcej, tylko doświadczenie ogromnej przestrzeni, która nie jest pustką. To przekonanie zaprowadziło ją do opieki nad ubogimi, bezdomnymi. Teraz jest przełożoną wspólnoty opiekującej się potrzebującymi. A jaki był początek Pana pracy w fundacji Lindenhof?

- Bardzo ciekawa jest droga tej kobiety do pomocy innym. Kiedy pisałem książkę "Las wtajemniczenia", w mojej świadomości przez tych dziesięć dni zachodziły bardzo intensywne procesy. Wszystko było światłem i miłością. Bo wszystko jest Jednym i nie ma nicości. Jeśli nie pojmiemy, że Bóg jest absolutną energią miłości, wtedy nie zrozumiemy niczego. Stosujemy tyle przemocy, tyle wojen wszczynamy, ale nigdy nie zebraliśmy się na naszej planecie, aby się zjednoczyć w miłości. Jeśli zatem opiekujemy się dziećmi, ubogimi albo zwierzętami, ta działalność pochodzi z głębokiego przeświadczenia, że jesteśmy Jednym. Jeśli Chrystus mówi: "musisz kochać swojego bliźniego, sąsiada". nie mogę być szczęśliwy, gdy ktoś obok mnie jest nieszczęśliwy. Jedyną szansą na przetrwanie jest odkrycie naszego niesamowitego potencjału miłości. Tylko przebaczenie i współczucie może pomóc mam rozwiązać wszelkie problemy współczesnego świata.



Komentarze (0)

Napisz komentarz

Tytuł Twojego komentarza
Twoje Imię lub Pseudonim
Twój email
Twój Komentarz
Wpisz tekst po prawej
Jeśli Twój komentarz nie pojawi się od razu po wysłaniu, to znaczy, że został skierowany do moderacji i najprawdopodobniej pojawi się w najbliższym czasie. Przepraszamy za utrudnienie. Pamiętaj, że wszelką ewentualną odpowiedzialność za zamieszczone komentarze biorą ich autorzy. REGULAMIN KOMENTARZY