Adoptujmy pszczoły
Jeśli wyginą pszczoły, człowiekowi zostaną cztery lata istnienia - Albert Einstein
Pszczoły były zawsze obiektem mojej ciekawości i zarazem podziwu dla ich nieprawdopodobnej dyscypliny i podziału pracy. Uczucia te wynikają również z żywej wciąż pamięci z dzieciństwa o ciężkich, żółtych niczym złoto, wspaniałych plastrach nasyconych miodem w dziadkowej pasiece. Miodobranie zawsze kojarzyło mi się z wielkim świętem obfitości miodowych darów, z niezliczonymi przygodami i częstymi ucieczkami do lasu przed słusznym gniewem właścicieli nabytku.
Czemu zatem nie powrócić czynem do tych dawnych wspomnień, łącząc miodowe skarby z ważniejszym ratowaniem naszej gospodarki?
Na początek przeszedłem krótką praktykę u mojego kolegi - zaawansowanego praktyka pszczelarza, ćwicząc przeglądy plastrów, mateczników no i pobieranie miodu. Tu, niestety nie obeszło się od zasłużonej kary w postaci ogromnego guza pod samym okiem. Przyznam, że ten desperacki czyn pszczoły wyjątkowo nie przypadł mi do gustu, ale żal z powodu śmierci agresora zrekompensował moje pretensje.
Nabrzmiałe nowymi pszczółkami ule powoli zaczęły się dzielić na nowe organizujące się rodziny wyprowadzane przez ich nowe matki w postaci rójek. Ilość ich tego roku, jak twierdzi kolega, była wyjątkowo duża. Dzięki temu przy jego wspaniałomyślności stałem się właścicielem trzech młodych rodzin, które wyposażyłem w nowe eleganckie domki-ule.
Obserwuję teraz moje kochane pszczółki i o dziwo rozpoznaje je nawet w odległości kilkuset metrów od ich uli. Są tak łagodne, jakby mnie znały od pokoleń, nawet nie zakładam kapelusza i nie używam dymu. Pracują dla mnie, gdy ja w cieniu rozłożystego drzewa delektuję się owocami z mojej działki.
Zapraszam wszystkich do polubienia tych wspaniałych przyjaciół dla pożytku własnego i ratowania całej osłabionej naszej przyrody.