Inne widzenie i odczuwanie świata
"Bo śmiałkiem jest ten, kto podejmuje decyzje wbrew obawom, ten, kogo na każdym kroku nękają demony, kogo nurtują rozterki, czy ma rację czy nie. A mimo to działa, bo również wierzy w cuda" - Paulo Coelho
Mój kolega wciąż powtarzał mi, że ostatnio zbyt dużo czasu poświęcam studiowaniu „nauk dziwnych”, a to nie przekłada się na kartezjański paradygmat widzenia świata.
Cóż, zacząłem się poważnie zastanawiać, czy aby czasem nie ma racji? Przecież jako fizyk, ocenia sytuację chłodno, szkiełkiem i matematycznym wzorem, więc może psychologia i daleko pojęta ezoteryka faktycznie się mylą? Ale nie dałem za wygraną i postanowiłem osobiście zweryfikować wielką teorię, przynajmniej w kilku dziedzinach, na trzydniowym kursie hipnozy magnetycznej w Warszawie u Pana Grzegorza Halkiewa. Uczestnicy kursu przyjechali z różnych części świata i swoim przygotowaniem merytorycznym, jak również zaangażowaniem w poszukiwanie prawdy, potwierdzali mój słuszny wybór przedmiotu i celu poznania.
Pan Grzegorz punktualnie, zgodnie z harmonogramem, rozpoczął zajęcia i po krótkim wstępie wiedziałem już, że właśnie tu, pod kierunkiem mistrza, zagłębiając się w swoje ciało i duszę, znajdę potwierdzenie swoich wcześniej wydedukowanych intuicyjnie i intelektualnie prawd, znanych przecież od tysięcy lat, ale nie potwierdzonych przez szkiełko i mędrca oko.
Krótki wstęp i pierwsze eksperymenty, bądź co bądź w największym laboratorium świata, to jest we własnym ciele i podświadomości, obaliły jakieś tam jeszcze cienie wątpliwości opierające się szkiełku i oku. Nawet nie spostrzegłem kiedy ogarnęły mnie ciężkie fluidy usztywniające moje ciało tak, by swobodnie podparte pod głową i nogami stanowiło most kataleptyczny do swobodnego przejścia po nim dowolnie ciężkiej osobie.
Największym ryzykiem wydawało się przejście bosymi stopami po ścieżce stłuczonego szkła o dowolnej ziarnistości. Od czego jednak nasza wiara w powodzenie akcji? Pełen determinacji i jednak prawdziwej wiary w swój sukces, ruszyłem naprzód po szklanej ścieżce świeżego tłucznia. Pierwsze pewne zetknięcie stopy, następnie drugiej i napięcie strachu ustąpiło miejsca euforii pokonania własnej słabości. Spacer po szkle stał się wielką przyjemnością, a stopy w przyjaznym kontakcie z podłożem zaczęły promieniować nieziemską energią ciepła i czegoś co dawało skrzydła, by na zmianę po części fruwać i lewitować.
Odwaga rosła napełniając serce dumą ze swego uporu i zachęcała do dalszych wyczynów. Czemu nie skoczyć z wysokości stołu na usypaną kopkę znanego już stopom przyjaznego tłucznia? Szybka decyzja w głowie i skok! Szkło po przyjacielsku potraktowało stopy, zachęcając do jeszcze drugiej i trzeciej powtórki. Ach, jaka była radość, niedawno jeszcze wystraszonej podświadomości a dziś gotowej na dalsze sukcesy.
I chyba największa nominacja na twardziela - przyjęcie na siebie noży!. Z wysokości może 2 metrów rzucanie noży na brzuch. Strach nawet pomyśleć, kiedy ostrza wbijały się w deskę do głębokości centymetra i za chwilę miały tymi samymi kłami zanurzyć się w miękkiej tkance klatki piersiowej czy brzucha. Ale jak to wypada - stchórzyć? I decyzja podjęta, niech lecą byle szybko!
Kiedy czekałem na najgorsze było już po wszystkim. Owszem, poczułem maleńkie muśnięcie, niby muchy na ciele w letnim skwarze słońca. Tym razem nie na żarty pomyślałem o moim koledze niedowiarku, życząc mu tego samego uczucia zwycięstwa i prawdziwej wiary w rzeczy „dziwne” i pokory również w inne widzenie świata.
Dużo by jeszcze pisać, ale czy umysł wyposażony w szkiełko i oko mędrca może przyjąć do wiadomości, że człowiek w swojej złożonej materii i nieograniczonym Duchu sięga do szczytu chyba samego Stwórcy?