Narodowe antidotum?
Życie samo wymyśla scenariusze na skalę możliwości naszych predyspozycji i talentów każdego z nas
Tak się też składa, że ostatnie miesiące również dla mnie przynoszą nieplanowane koncepty zadziwiających zdarzeń, które nie zawsze przypadają mi do gustu, choć wiem, że ich realizacje zadziwiająco są zbieżne z głęboko uśpioną moją podświadomością. Dużo by mówić i dywagować o tych trudnych i zawiłych problemach, ale to zostawiam fachowcom od psychologii transpersonalnej.
Mając okazję poznawać skrajnie różne środowiska czy to w Polsce czy za granicą, spotykam wszechstronne bogactwo ludzkich poglądów, namiętności, sposobów na życie, słowem to czym się tak najbardziej różnimy między sobą. Coraz bardziej postrzegam w tych różnicach prawdziwy kosmos różnorodności podmiotów, poczynając od tych zagubionych i wyrzucanych zwykle z własnej winy na margines życia poprzez statystyczną większość niezbyt zadziwionych światem do oświeconych marzycieli tworzących wokół siebie często niepisane dzieła kosmicznych tytanów.
Nietrudno zauważyć jak rozkoszną przyjaźń podaruje w swym kontakcie ten ostatni a jakim chłodem i przygnębieniem zmrozi ten pierwszy.
Ile trzeba mieć siły i empatii, by pokonać coraz liczniej pojawiające się w naszym polskim środowisku snujące się egregory smutku i przygnębienia. Twarze najczęściej ziemiste z zastygłym grymasem nie rokują dobrej wróżby na bliski kontakt głębokich przyjaznych wynurzeń. Tyle gniewu, wymuszonej powagi, permanentnych kłótni podgrzewanych codziennie przez wszystkie rozgłośnie, szczepią w każdym z nas defetyzm, depresję, rozpacz.
Najgorsze wydarzenie w kraju nie usprawiedliwia takiej powagi, tego apokaliptycznego gniewu, gdyż on potęgując się z każdym dniem doprowadzi do następnej tragedii, być może już światowej.
Powrócę do tych oświeconych marzycieli co zrozumieli, że Miłość jest największą potęgą. Ona rozpuszcza zmurszałe nienawiścią mury, grymasy zamienia w uśmiechy, fanatyzm w tolerancję i szacunek dla innych, dopuszcza do prawdziwej eksterioryzacji swoich lęków, obaw, słabości stając się naturalną psychoterapią dla każdego z nas.
Czy w kraju w którym ponoć najbliższe są słowa Mistrza z przed 2 tyś lat, Miłość wypadła z Ewangelii?
To największe i najważniejsze słowo wcielone w życie przez każdego z nas, może zamienić nasz polski narodowy dramat w wymarzony kraj Szambali.
Czy Miłość braterską chcemy mierzyć wielkością czy ilością pomników.?
A może boimy się wymawiać to słowo nie mając odwagi profanować tego, czego nie lubimy i nie wprowadzamy w czyn?