Mieć szczęście w miłości
W tym cholernym życiu potrzebna jest miłość, która męczy, dusi i zabija... bez niej jest wielka pustka - Jim Morrison
Anioł na wieży kościoła był niemym świadkiem grzechu.
Nic nie mógł poradzić, gdy Maryśka uwodziła męża Jagody, a stary Zbych kradł biednej Grzesiakowej ostatnie pieniądze na tanie wino. Stał tylko, patrzył i wściekał się na ludzi.
Z biegiem lat zzieleniał, nabawił się rdzawych wykwitów na całym ciele. Reumatyzm bezlitośnie zniekształcił mu skrzydła. Przechodnie łakomili się na pozłacane pióra grzesząc na jego osobie. Później zgarbił się i pochylił, stał się zagrożeniem dla ludzi.
Któregoś dnia proboszcz przydzielił mu nowe miejsce, stosowne do kondycji. Wraz ze starymi feretronami, sztandarami i rozklekotanymi ławkami spoczął w kościelnym lamusie.
Mijają lata, stare pokolenia wymierają, nowonarodzone przynoszą na świat nowe grzechy. Na ziemię schodzą armie Aniołów uzbrojonych w lasery, kamery, noktowizory, wszystko na wypadek epidemii nowych grzechów, które niesie ze sobą postęp cywilizacji.
Kościelny lamus stał się obiektem częstych odwiedzin. Tylko Anioł z wieży przewraca się z boku na bok chroniąc resztki piór przed inwazją natrętów wierzących, że oskubać go z piór, to mieć szczęście w miłości.
Anioły moich rodziców są
bardzo stare,
przygarbione,
ślepe i głuche
o skrzydłach
przerzedzonych
ciągłym odpieraniem
niebezpieczeństw.
dużo leków
i coraz częściej
zapadają w sen.
Danuta Perier-Berska