Doświadczenia z dżungli Amazonii
Podróże są jak ożywcza kąpiel dla umysłu, jak rysunek Medei, który sprawia, że znów jesteś młody - Hans Christian Andersen
Wybierając się do Ekwadoru miałam w planie odwiedzić wioskę zwaną Vilcabamba. Dlaczego?
Otóż wioska ta jest położona w głębokiej dolinie, otoczona dookoła wysokimi górami, nazywana jest "Doliną długowiecznych".
Ludzie żyją tu ponad 100 lat, mają wspaniały górski klimat, czystą wodę i idealnie przeźroczyste, górskie powietrze. Ściągają tutaj turyści niemal z całego świata a szczególnie z USA i Europy. Tak więc i ja, posiadając sporo informacji o Ekwadorze, zaplanowałam odwiedzić również to ciekawe miejsce. Przejechałam autobusami prawie cały Ekwador i dotarłam do Vilcabamby cudownego ośrodka wypoczynkowego zwanego Izhcayluma http://www.izhcayluma.com/en/
Dwaj bracia z Niemiec wybudowali ten piękny ośrodek wypoczynkowy, który odwiedzany jest przez turystów, najczęściej z Niemiec i Europy a nawet miejscowych, szczególnie w okresie karnawału, gdzie zwykle całkowicie jest wypełniony gośćmi.. Zaplanowałam zatrzymać się w tym ośrodku na tydzień, a zafascynowana jego atmosferą, mieszkałam przez trzy tygodnie. Dla mnie pobyt w tej okolicy był prawdziwym rajem i w dodatku na ziemi.
Cudowna pogoda +240 stopnie, ptasia muzyka i piękne kolorowe motyle oraz wspaniałe towarzystwo. Yoga, masaże, basen i ta niezwykła energia... Przy wjeździe do ośrodka wisi duży napis: "Jesteś w strefie wolnej od stresu". I faktycznie jest to zgodne z prawdą.
Tydzień mieszkałam sama i zaprzyjaźniłam się z sąsiadką, z którą miałyśmy dużo podobnych zainteresowań. Obie chodziłyśmy na długie wycieczki i spotykałyśmy się na posiłkach w restauracji na terenie osrodka. Moja przyjaciółka pochodziła z Finlandii i tu też spotkała miłą parę również z Finlandii, więc wieczorami często spotykaliśmy się razem. Przysłuchiwałam się ciekawym dyskusjom dotyczącym medycznych roślin z Amazonii, które w wielu krajach są zakazane. Bardzo się tym tematem zainteresowałam, szczególnie, kiedy ta para wybrała się do szamana, aby celebrować świętą roślinę medyczną zwaną Ayahuascą. Po powrocie z ceremonii zauważyłam u nich bardzo korzystne zmiany.
Niestety moja przyjaciółka i jej przyjaciele wyjechali, a ja przeprowadziłam się do innego domku. Zamieszkałam wspólnie z sześcioma osobami. Obok mieszkało również sześć osób, ludzi młodych w wieku od 20 do 40 lat. Nie brakowało tam też młodzieży z Europy i w tym młodzieżowym klimacie spotykaliśmy się wieczorami a głównym tematem dyskusji były dwie amazońskie rośliny lecznicze Ayahuasca i San Pedro.
Mocno zafascynowana tematem, postanowiłam i ja odwiedzić znaną w tej miejscowości szamankę Felicje, która pochodziła z Austrii. Felicja od 15 lat mieszkała w Vilcabambie w towarzystwie dwóch koni, dwóch psów, cudownego kota i pięknej kolorowej papugi. W środku jej ogrodu rósł duży kaktus
zwany San Pedro, czyli Święty Piotr posiadający klucze do nieba.. Ta roślina ma niebiańską leczniczą MOC.
Felicja opowiadała mi o właściwościach leczniczych i oczyszczających organizm na poziomie fizycznym i duchowym. Przekazywaną wiedzę z zainteresowaniem wysłuchałam i coraz bardziej rozumiałam dlaczego te rośliny są zakazane.
Obserwowałam również osoby, które były po celebracji San Pedro. Był, między innymi w Ośrodku mężczyzna z Holandii po przebytym wypadku samochodowym, po którym miał problemy z poruszaniem szyją. Żaden lekarz nie potrafił mu pomóc. Tymczasem na drugi dzień, po celebracji San Pedro, zaczął najnormalniej, jak przed wypadkiem, ruszać swobodnie szyją. Byłam pod wrażeniem jego ogromnej radości i szczęścia, jakiego doznał. Swoją bezgraniczną radość i wdzięczność okazywał, bez najmniejszego skrępowania, krzycząc głośno wobec wszystkich: "San Pedro mnie wyleczył, bo wreszcie mogę ruszać swobodnie głową!!!"
Młoda dziewczyna opowiadała, jak podczas celebracji San Pedro całą noc bardzo płakała. Było to prawdziwe Katharsis, które oczyściło jej ciało i duszę.
Po tylu przekonywujących opowieściach o doznawanych wrażeniach i uzdrowieniach przez moich współtowarzyszy, postanowiłam i ja wybrać się na celebracje Ayahuasci prowadzonej przez prawdziwego szamana w dżungli Amazonii.
Wrażeniami jednak, ze względu na rozległość tematu, podzielę się z Szanownymi Czytelnikami „Bochenii” na kolejnym spotkaniu.