Na ile zostaliśmy stworzeni na podobieństwo swoich stwórców?
Michael Tellinger przez 30 lat stara się rozwikłać tajemnice powstania rodzaju ludzkiego. Dziś uważa że jego teoria osiągnęła punkt krytyczny w obliczu odkryć jakich dokonał on w południowej Afryce wraz z przyjacielem – Johanem Heine.
Michael Tellinger wydał w 2006 roku książkę Slave Species of god ("Gatunek boskich niewolników") opisującą wnioski ze swoich badań archeologicznych prowadzonych przez lata w południowej Afryce, gdzie zresztą mieszka. W 2007 roku wydał drugą książkę Adams Calendar ("Kalendarz Adama"). W maju bieżącego roku wydaje w Ameryce i w Wlk. Brytanii swoją trzecią książkę Temples of the African gods ("Świątynie Afrykańskich bogów"). Jest to kontynuacja poprzednich wydawnictw i relacjonowana poniżej rozmowa dotyczy zawartości tych książek.
Praca Michaela bazuje się na kolekcji zdjęć lotniczych wykonanych przez Johana Heine, który był dowódcą zespołu lotniczego formacji przeciwpożarowej w Południowej Afryce. Johan gromadził swoją fotokolekcję przez 20 lat. Lotnicza dokumentacja fotograficzna ogromnych obszarów dzisiejszego Zimbabwe oraz terenów ościennych ujawniła istnienie na tym obszarze niewyobrażalnie rozległej sieci konstrukcji architektonicznych, których ilość (samych stanowisk archeologicznych) szacowana jest na ok. 100 000.
George Noory i Mike Tellinger w Coast To Coast (8 kwietnia 2010) - transkrypt rozmowy:
Pierwsze wiadomości o pozostałościach zdumiewającej kultury na obszarze południowej Afryki są do odnalezienia w relacjach Portugalczyków, którzy się osiedlili jeszcze w XVI wieku na wschodnim wybrzeżu południowej Afryki. Byli to potomkowie więźniów, który dawano alternatywę: więzień lub eksplorator, gdzie eksplorator oznaczało udział w kolonialnych wyprawach do Afryki z których nielicznym udawało się powrócić. Ale część z "eksploratorów" się osiedliła na terenach swojej "eksploracji" i pozostał z tamtych czasów zapis autorstwa Antonio Fernandeza, (1510 rok), który jako pierwszy opisał ogromne obszary pozostałości architektonicznych zabudowań starej i nieznanej cywilizacji. Nieznanej do tego stopnia, że ludność miejscowa zamieszkująca tamte tereny po dziś dzień nie zna swojego pochodzenia, zaś o pozostałościach kamiennych budowli rozciągających się na obszarze tysięcy kilometrów kwadratowych mówi, że "stworzył to diabeł, albowiem człowiek nie jest zdolny do takiego stworzenia". Co ciekawe, część plemion zamieszkująca tamte tereny jest określana słowami Caranga (Macaranga), co oznacza Dzieci Słońca. Afryka Południowa nie jest miejscem, gdzie praktykowano kult słońca. Pojawił się on dużo bardziej na północ - w Egipcie. Skąd więc ta nazwa w południowej części Afryki?
Istnieje wiele prac opisujących pojawienie się na Ziemi Annunakich - przybyszy z innej planety, którzy nie tylko eksploatowali ziemskie zasoby złota, ale i stworzyli w drodze genetycznych manipulacji rasę swoich robotników i niewolników zarazem - Homo Sapiens. Najbardziej znane są, rzecz jasna, prace Zacharia Sitchina, ale grono autorów opisujących te wydarzenia jest szersze. Rzecz w tym, że jak dotąd poza próbami przekładu dawnych zapisów (jak np. sumeryjskie tabliczki glinianie) nie było fizycznych dowodów potwierdzających te hipotezy. To, co odkryli Johan Heine i Michael Tellinger takich dowodów dostarcza.
Historia Annunakich
Annunaki przybyli na naszą planetę około 400 000 lat temu. Pierwotnie poszukiwali złota, które potrzebne im było dla przeciwdziałania problemom klimatycznym, które nękały ich macierzystą planetę. Być może była nią Nibiru przemieszczająca się po mocno eliptycznej orbicie wokół Słońca z czasem obiegu rzędu 3 600 lat.
Pierwotnie wydobywali złoto z morskiego piasku. Jego ilości nie były jednak wystarczające. Szukali więc większych pokładów cennego kruszcu i znaleźli - w południowej części Afryki. Pokłady te były (i są po dziś dzień) najrozleglejszymi pokładami złota na Ziemi. Centralnym miejscem tego obszaru jest dzisiejsze Zimbabwe, gdzie niniejszym Enki założył główną kwaterę Annunakich i skąd zarządzał ich aktywnością na naszej planecie.
Annunakich nie było wielu - ich liczbę szacuje się na 300 do 600 przedstawicieli. Tak więc ich fizyczne możliwości wydobywcze były bardzo ograniczone - pomimo posiadanej przez nich technologii. Postanowili więc stworzyć rasę niewolników i robotników zarazem - na tyle inteligentnych, by mogli się posługiwać wydobywczymi narzędziami i rozumieli cel swojej pracy i na tyle zarazem zależnymi od swoich "bogów", by nie stawiać im oporu.
Pierwsze próby stworzenia rasy poddanych robotników datowane są przez Tellingera i Heine na około 285 000 lat temu. Eksperyment trwał długo i skutkował pokoleniami hybryd i nie koniecznie udanych - z punktu widzenia Annunakich - osobników. "Udane egzemplarze" - Homo Sapiens - powstały około 200 000 lat temu.
Pierwsze próby polegały na zapłodnieniu kobiet Annunakich nasieniem męskich przedstawicieli gatunków człokopodobnych zamieszkujących południową Afrykę. Miejscem, w którym dokonywano pierwszych aktów łączenia genów rdzennych mieszkańców Ziemi oraz "bogów" był obiekt nazwany współcześnie Kalendarzem Adama (o którym więcej szczegółów poniżej). O ile samą kompozycję genów udało się Annunakim w końcu dopracować, o tyle mieli problem zarówno z czasem oczekiwania na dorośnięcie do wieku dojrzałego przedstawicieli nowej rasy (około 20 lat bądź co bądź) jak i z rozerwaniem więzi, która rodziła się pomiędzy ich matkami (wspomnianymi u Sitchina "siedmioma boskimi matkami") a ich potomstwem. Trudno było ich dzieci od momentu osiągnięcia wieku dojrzałego przekwalifikować na podporządkowanych niewolników… Tak więc zrodził się pomysł klonowania i takowy został przeprowadzony. Tillinger powołując się na własne zdolności channelingowe twierdzi, że czas potrzebny do przeprowadzenia całego procesu klonowania - aż do "stworzenia" dojrzałego osobnika - został ograniczony do 9 miesięcy.
Na ile zostaliśmy stworzeni na podobieństwo swoich stwórców? Prawdopodobnie w dużym stopniu. Aczkolwiek Annunaki byli opisywani jako zdecydowanie wyżsi od nas, niebieskoocy i o długich blond włosach. Pierwotny Homo Sapiens był niższy od nich i miał ciemne mocno kręcone włosy. Miał też ciemno czerwoną skórę - czerwoną, jak ziemia w południowej Afryce. Ów czerwonoskóry motyw pojawia się zarówno u Sitchina jak i w innych źródłach pisanych. No i w Ameryce...
Przez 200 000 lat bez mała Homo Sapiens stworzył pod okiem Annunakich swoją własną cywilizację niewolniczej samoorganizacji, która wszelako zaczęła się wymykać Annunakim z pod kontroli. Cywilizacja ta zamieszkiwała południową Afrykę, zaś liczba jej przedstawicieli w zaawansowanym okresie sięgała kilkudziesięciu milionów ludzi. Posługiwała się dużo bardziej zaawansowaną technologią, niż nasza dzisiejsza - udostępnioną nam w pewnym zakresie przez "bogów" - Annunakuch. Czas krytyczny, w którym Annunaki byli zdecydowani ograniczyć radykalnie skutki swojego eksperymentu zbiegł się z przewidzianym przez nich kataklizmem. Nie jest jasne, czy był to przelot Nibiru czy innego ciała niebieskiego, ale jest jasne, że skutkiem najprawdopodobniej takiego właśnie zdarzenia stopniały lody antarktyczne i w połączeniu z zaburzeniami magnetycznymi i geologicznymi planety doprowadziły do potopu, który zmiótł prawie całą ludzką cywilizację z powierzchni planety. Miało by to mieć miejsce około 13 000 lat temu. (Atlantyda…)
Wszelako Enki postanowił podjąć kolejną próbę odbudowy cywilizacji ludzkiej i umożliwił przetrwanie potopu wybranym (Noe…). I z pewnej perspektywy można przyjąć, że owa odbudowana cywilizacja nadal oddaje swoje złoto swoim "bogom" - wystarczy się pointeresować naturą kryzysu ekonomicznego wieków XX i XXI oraz jego związku z złotem jako fikcyjnym parytetem systemu monetarnego. Tylko nie do końca wiadomo, czy "bogowie"się nie zmienili w międzyczasie…
Dlaczego Annunaki w pewnym momencie porzucili planetę? Tellinger nie ma jasnej odpowiedzi w tej sprawie. Jedną z hipotez jest przegrana wojna z Reptylianami. Ale to są jedynie przypuszczenia - Tellinger stara się odwoływać do archeologicznych dowodów (o których poniżej), a w kwestii wojny z Reptylianami - jak na razie - dowodów nie odnalazł. Aczkolwiek zwraca uwagę na udokumentowane pozostałości po wojnach atomowych, które miały miejsce wiele tysięcy lat temu (chociażby opisy wedyjskie, ale też i wiele dowodów archeologicznych wskazujących na powybuchowe zeszklenia materii w różnych miejscach na Ziemi). Jest to o tyle ciekawy wątek, że - jak zostanie przedstawione poniżej - Annunaki posługiwali się free energy oraz technologią opartą na częstotliwościach rezonansowych, co stoi w sprzeczności z posługiwaniem się technologią atomową. A skoro tak, to pośrednio potwierdza to, iż Annunaki musieli się skonfrontować z inną formą cywilizacyjną, która takową destrukcyjną technologią, jak atom, się właśnie posługiwała.
Dowody archeologiczne
Kalendarz Adama jest - zdaniem Tellingera i Heinego - najstarszym monumentem ludzkich rąk. Powstał co najmniej około 75 000 lat temu, aczkolwiek nie jest wykluczone, że dużo wcześniej.
Sztuka datowania znalezisk o których mowa jest trudna i nie opiera się na metodzie testowej, jak np. datowanie węglem, albowiem kamieni się nie da tą metodą zbadać. Tak więc bierze się pod uwagę właściwości fizyczne kamienia ale i aspekty funkcjonalności badanych konstrukcji i kontekst kulturowy ich powstania.
W przypadku budowli Wielkiego Zimbabwe, z których główną jest legendarne Miasto Enkiego właściwości fizyczne kamieni wskazują na czas dzielący ich od momentu powstania na skalę wielu setek tysięcy lat. Wynika to z grubości płaszcza patynowego, którym kamień się okrył (a konkretnie ilości warstw tego płaszcza). Oczywiście data powstania kamienia nie musi być datą powstania budowli. Natomiast jego erozja, tak. Erozja tych kamieni szacowana jest na zdecydowanie ponad 100 000 lat temu, a jej proces się rozpoczął po posadowieniu kamieni w miejscu zabudowy.
Aspekty funkcjonalne konstrukcji Kalendarza Adama, czyli jego zorientowanie względem układu gwiazd i planet, wskazują na czas powstania przekraczający 100 000 lat - wówczas jego orientacja w połączeniu z jeszcze jednym obiektem znajdującym się nieopodal (niewielkim pomnikiem Sfinksa) odwzorowywała Pas Oriona, podobnie jak i w Egipskich Piramidach
Zresztą w pobliskiej dolinie znajduje się kompleks 3 piramid - przeskalowany zestaw z pod Gizy - którego układ synchronizacji a Orionem również wskazuje na datę powstania przekraczającą 100 000 lat.
Zamieszanie z datowaniem kompleksów archeologicznych bierze się stąd, że na warstwach starożytnych zabudowań powielano budowle dużo późniejsze, aż do czasów nam współczesnych, budując na energetycznej siatce stworzonej przez Annunakich, aczkolwiek bez świadomego odniesienia się do niej. Stąd pobieżne badania archeologiczne ograniczały się do datowania górnych warstw zabudowań i nie odnalazłszy w nich śladów naprawdę odległych nam czasów traciły nimi zainteresowania. Tellinger i Heine swoich odkryć i analiz dokonali badając najgłębsze warstwy kamiennych konstrukcji.
Kalendarz Adama jest kręgiem kamiennym o średnicy około 20 m z dwoma głównymi monolitami ustawionymi tak, by cień jednego wskazywał zapisy kalendarzowe wyryte na drugim. Wiadomo, że jest usytuowany w miejscu szczególnej emanacji energetycznej i zarazem w miejscu, gdzie dokonano pierwszego poczęcia Homo Sapiens ok. 285 000 lat temu w łonie kobiety Annunakich. Wydaje się też być miejscem pierwotnego wylądowania "bogów" na naszej planecie. Pełnił też przez tysiąclecia rolę najbardziej kluczowego miejsca kultów i ceremonii w społeczności ludzi - niewolników Annunakich.
Tellinger rozróżnia pojęcie "boga"przez małe "b", czyli Annunakich, "bogami" jakimi się jawili współczesnym im ludziom oraz "Boga" przez duże "B", czyli Stwórcę.
Kalendarz Adama jest umiejscowiony na 31º długości geograficznej, podobnie jak piramidy w Gizie. Tellinger zwraca też uwagę na konotacje liczby 31 takie jak np. wartość numerologiczna słowa ELOHIM, która wynosi właśnie 31.
Kalendarz Adama jest centralnym punktem największej na świecie aglomeracji "miejskiej", która istniała kilkadziesiąt i ponad sto tysięcy lat temu. Jej obszar pozwoliły dopiero ocenić zdjęcia lotnicze. Tellinger i Heine szacują go na ok. 10 000 km kw. Przy czym na terenie tym znajdują się różne w charakterze budowle.
Poza mieszkalnymi są tam co najmniej dwie zdumiewające struktury architektoniczne:
Pierwsza z nich to coś na podobieństwo plastra miodu składającego się z tysięcy heksagonalnych komór o średnicy około 2,5 m. Ich przeznaczeniem mogło być… klonowanie dorosłych osobników Homo Sapiens i wydaje się to być jedynym spójnym z przekazami i rozumem wyjaśnieniem ich przeznaczenia.
Drugą jest sieć wielu tysięcy form kamiennych o charakterze kopuły/dzwonu, które są połączone ze sobą tysiącami kilometrów … no właśnie, nie wiadomo, jak to nazwać, albowiem pozornie są to drogi obudowane na całej długości kamiennym murem z dwóch stron, ale one dochodzą do owych budowli/dzwonów i zatrzymują się na ich ścianach. Albowiem owe "dzwoniące" budowle nie mają drzwi.
O ile zabudowania mieszkalne były wykonane z rodzaju granitu zwanego Dolorite (ang), o tyle owe przedziwne zabudowania "bez drzwi" zostały zrobione z kamienia, który wydaje się, że podlegał jakiejś szczególnej obróbce, która zmieniała jego skład, właściwości oraz pozwalała szczególnie go uformować. W jego składzie znajdują się elementy krystaliczne, aluminium i żelazo. Ma on szczególne właściwości rezonansowe.
Tellinger przyznaje, ze zajęło mu kilka lat zrozumienie przeznaczenia owych konstrukcji. Jego wnioski wskazują jednoznacznie na strukturę wytwarzającą pole energetyczne w wyniku rezonansu tysięcy połączonych ze sobą obiektów "dzwoniących" niejako w odpowiedzi na stałą falę rezonansową. Źródłem tej fali mógłby być… Ankh - prastary symbol kojarzony dotychczas z Egiptem, a najwidoczniej pochodzący właśnie z czasów Annunakich. Albowiem Ankh został znaleziony w jednej z budowli owego kompleksu "elektrowni". Do tego bowiem celu owa sieć - zdaniem Tellingera - służyła. A Ankh, jak wiemy choćby od Drunvalo Melchizedeka, był właśnie rezonansowym kamertonem…
Liczba samych archeologicznych "sajtów" na tych terenach była szacowana pierwotnie na 20 000, później na 100 000 a obecnie - co będzie opublikowane w najnowszej książce Tellingera w maju 2010 - jest szacowana na 200 000 miejsc. To niesamowita spuścizna naszego Genesis całkowicie wyparta zarazem z głównego nurtu nauki i archeologii.
Tak rozległe struktury świadczą o cywilizacji wielu milionów osobników - ludzi - albowiem dopiero w takiej skali cała ta megabudowla zaczyna nabierać sensu.
Nasz cywilizacja pochodzi z południowej Afryki. Wszystki znane nam "stare" cywilizacje - egipska, sumeryjska, majańska czy olmecka - wszystkie wywodzą się z Afryki. I jeżeli pod tym kątem zaczynasz analizować ich kulturę, to zobaczysz, że każda z nich hołduje elementom prastarej afrykańskiej cywilizacji.
Czy Annunaki wracają?
Nie sądzę, by wszyscy odeszli - odpowiada Tellinger. Ja jestem przekonany, że niektórzy z nich pozostali. Ale ewoluowali, jak wszystko. Musieli się zaaklimatyzować do zmieniających się warunków, jak i my się przystosowywaliśmy. Może nawet mogą być w postaci świetlnej, nie koniecznie formie fizycznej. Ale jestem pewien, że są wśród nas. Być może czekają na kolejne przybycie Nibiru. Sitchin szacował czas jego obiegu wokół Słońca na 3 600 lat. Są jednak poważne wątpliwości co do datowania cyklu jego obiegu i nawet sam Sitchin je zgłaszał. Jeżeli mielibyśmy doświadczyć bliskiej obecności takiego ciała niebieskiego, to z pewnością wpłynie to zasadniczo na losy naszej planety. Przy czym nikt nie jest w stanie oszacować skali takiego wpływu. Zwłaszcza, że przy tak długiej eliptycznej orbicie stosunkowo niewielkie zakłócenie toru lotu Nibiru nawet na przeciwległym do nas końcu elipsy może bardzo poważnie zmienić trajektorię przelotu takiego zjawiska przez nasz Układ Słoneczny, więc nie ma kryteriów do oszacowania ewentualnych skutków.
Niezależnie od tego, czy ktoś jest skłonny przyjąć odkrywaną przez panów Tellingera i Heinego wiedzą o Annunakich i o naszym Genesis, czy nie koniecznie, to w niczym nie ogranicza to wiary i przekonania autorów tego odkrycia w sprawczą moc Stwórcy, której wyrazem jest cała odyssea tych istot zwanych Annunaki, w której z kolei nasza rola jest zaledwie cząstką ewolucji… ich… naszej… Stwórcy.
Tellinger ma nadzieję zainteresować swoimi odkryciami Amerykę. Wiąże więc nadzieje z promocją swojej nowej książki. Wierzy, że tą drogą jego odkrycia przebiją się do mainstreamowej nauki. Jest przekonany, że zarówno świadomość naszego pochodzenia jak i zrozumienie dla naszej sytuacji cywilizacyjnej są punktem wyjścia do dalszego ewolucyjnego kroku. Z drugiej zaś strony odtworzenie technologii, którą nam Annunaki zostawili, dałoby nam potężny impuls rozwojowy, na dostatek energetyczny i pozwoliłoby na odejście od toksycznych technologii eksploatujących naszą planetę. Gra więc jest warta świeczki. Zresztą Tellinger wskazuje przykład Japończyków, którzy w latach 30. poważnie się przymierzali do zbudowania "Promienia Śmierci" - tajemniczego wynalazku, o którym dużo mówiono i pisano, ale nikt oficjalnie go nie skonstruował. Opublikowane przez japońskich akademików plany tego urządzenia, zdaniem Tellingera, odwzorowują zależności harmoniczne i wibracyjne, które są zakodowane właśnie w owych konstrukcjach elektroenergetycznych południowej Afryki.