Bochenia
Bochenia » Z pomocą innym » 2019 » Wrzesień » Pomocne Anioły na wojennym szlaku

Pomocne Anioły na wojennym szlaku

Pomocne Anioły na wojennym szlaku Najlepszą drogą do odnalezienia samego siebie jest zagubienie się w służeniu innym - M.Ghandi

linia

fotoKażda epoka ma swoich wielkich awatarów, proroków czy bohaterów, których zdolności czy odwaga  ujawniają się w czasach szczególnie trudnych, w okresach wielkich zawirowań historii, wojen, nieurodzajów, kataklizmów itp. Takim np. objawieniem dla ofiar II wojny światowej, ludzi schorowanych, rannych, ogromnie okaleczonych psychicznie i fizycznie, pozbawionych służb medycznych, upokorzonych, bez pieniędzy i często dachu nad głową, był człowiek o niezwykłych zdolnościach uzdrowicielskich, prosty robotnik z Gdańska o nieprzeciętnej empatii i miłości do ludzi - Bruno_Gröning.  (czyt. art. na Bochenii)

Można być sceptykiem, nie uznawać tych nadprzyrodzonych darów, ale żadna komisja lekarska, żadne laboratorium naukowe nie poddało w wątpliwość niemal cudownych uzdrowień dziesiątków tysięcy ludzi, pielgrzymujących z różnych części świata do niego z najróżnorodniejszymi chorobami, błagających o pomoc i tą pomoc otrzymując. Bez względu na narodowość, pochodzenie, religię bezinteresownie dawał nadzieję, przywracał zdrowie i wiarę w niezwykłe możliwości ludzkiego potencjału samouzdrawiania, wskrzeszając w nich utraconą radość życia i optymizm. Bez jego pomocy te rzesze biednych, chorych i okaleczonych wojną skazane byłyby na niechybną śmierć.

fotoRównolegle w tym samym czasie, niejako po drugiej stronie zachodniej granicy, swój wielki dar objawiła skromna, prosta kobieta Waleria Sikorzyna (1901-1975), o której mało kto dziś pamięta, a przecież dobro, które dawała innym powinno uczynić ją nieśmiertelną. Jasnowidząca, wybitne medium, prawdziwa patriotka a zarazem wielka święta na ciężkie czasy.
Jej ojciec zasłynął ze zdolności literackich. Pisał sztuki dla młodzieży, prowadził teatrzyki szkolne. Adaptował dla potrzeb scenicznych w gimnazjum w Kałuszu powieści Orzeszkowej, Prusa i Żeromskiego. Waleria od dzieciństwa zasłynęła w przedwojennym Kałuszu jako jasnowidz.
fotoGdy wyszła za mąż za trenera piłki nożnej klubu TESP-Kałusz Mieczysława Sikorę, ku zaskoczeniu kibiców trafnie przewidywała wyniki wszystkich meczów, które rozgrywała drużyna męża. Następnie zaczęła ostrzegać właścicieli posesji przed grożącymi im pożarami i kradzieżami. Ostrzegała przed wypadkami, kataklizmami i wszelkimi zagrożeniami, co nie zawsze podobało się złym ludziom. Wielki dar zaczął Walerii nawet mocno ciążyć w oskarżeniach o kontakt ze złymi mocami czy chorobą umysłową.
Aby zaprzeczyć rozchodzącym się plotkom, zaniepokojony Mieczysław Sikora wysłał żonę do Lwowa do psychiatry, który po badaniach uznał ją za normalną. Wówczas to Waleria poznała osobiście pochodzącego z Tarnopola parapsychologa Józefa Świtkowskiego (1876-1942), profesora Uniwersytetu Lwowskiego.
Od niego dowiedziała się, że jest obdarzona "iskrą bożą" i otrzymała książki jego autorstwa, m. in. Droga w światy nadzmysłowe oraz Okultyzm i magia w świecie parapsychologii". Świtkowski stał się jej ojcem duchowym. Waleria uwierzyła wówczas, że to nie złe moce, czy kontakt, jak jej wmawiano z siłami zła, ale prawdziwie boska energia będąca darem Stwórcy, by mogła nieść pomoc najbardziej potrzebującym w życiowych zagrożeniach. Ta opinia niejako dodała jej skrzydeł  do realizacji życiowego powołania w szczególności w najtrudniejszym okresie życia jakie przyniosła wojna i tułaczka po nieludzkiej syberyjskiej ziemi, Palestynie i Bliskim Wschodzie wraz z wojskami gen. Andersa, by wreszcie dotrzeć i zamieszkać na stałe w Londynie.
 I tak sława jasnowidzącej wzbogacała się o coraz to kolejne spełniające się proroctwa podczas całej tej długiej wędrówki w czasie, której wszystkim służyła swoim darem i wszelką pomocą.
 Jej rady zasięgali nawet dowódcy Wojska Polskiego na Zachodzie, m. in. gen. Władysław Anders, gen. Bronisław Duch, gen. Michał Tokarzewski-Karaszewicz, gen. Zygmunt Szyszko-Bohusz.
Uznawana za życia za wielką świętą, obdarzona darem jasnowidzenia i pozazmysłowego diagnozowania  chorób, mocą swojej energii doprowadzała do zdrowia, podobnie jak  Bruno_Gröning, podróżujących do niej z różnych stron Europy chorych, załamanych, okaleczonych fizycznie i psychicznie. Pracowała na 3 zmiany przyjmując bezinteresownie każdego w potrzebie, nie odmawiając nikomu usługi.

Gdyby w 1939 r. ówczesne władze rządowe Polski zawierzyły  jej przepowiedniom i proroctwom o wybuchu II wojny światowej, o proroczych wizjach dramatycznej obronie zaskoczonej armii polskiej, losy wojny i tym samym przyszłość naszego narodu byłaby zupełnie inna.
Oto fragment książki W. Korbielewicza Serce w dłoniach. Opowieść biograficzna o Walerii Sikorzynie
foto We śnie mknęliśmy szybko jak dwa dymki od papierosów nad szachownicą pól uprawnych, nad rzekami i lasami, aż wreszcie opuściliśmy się na wielki plac w Warszawie. Tu marszałek (Piłsudski) wskazał budynek sztabu i objaśnił, jak mam wejść i jak się zameldować oficerowi w błyszczących butach z ostrogami. Później przeniknęliśmy z Marszałkiem do Berlina, także do olbrzymiego gmachu. Było to Ministerstwo Wojny czy Sztab Główny. Zawiśliśmy na wielkim stołem. Dookoła niemieccy generałowie, na stole leżała mapa, ktoś długim kijem prowadził po mapie wskazując kierunki natarcia na Polskę.
Marszałek stojąc obok mnie szeptem pytał, czy potrafię powtórzyć to w naszym sztabie. Odpowiedziałam również szeptem, że tak, że wszystko doskonale rozumiem."
fotoSikorzyna dotarła jednak tylko do adiutanta Rydza-Śmigłego - kpt. Edwarda Mańkowskiego. Ponieważ kobieta powoływała się na nieżyjącego Piłsudskiego, adiutant potraktował ją z uzasadnionym w tej sytuacji niedowierzaniem. Jeszcze większe jego zdziwienie wywołała mapa, jaką Sikorzyna przyniosła ze sobą. Były na niej zaznaczone kierunki uderzeń niemieckiej armii w kampanii wrześniowej. Kpt. Mańkowski zapytał dlaczego nakreślone przez nią działania nie uwzględniają ruchów ze strony wojsk polskich. Kobieta odpowiedziała, że armia polska powstanie dopiero… w Rosji z żołnierzy, którzy zdołali przeżyć uderzenie w 1939!
Ostrzeżenie to nie przyniosło jednak skutku. Waleria Sikorzyna próbowała raz jeszcze latem w roku 1939. Niestety znowu nie została potraktowana poważnie.
O świcie 1 września 1939 roku wojska niemieckie napadły na Polskę zgodnie z opisem jasnowidzącej.
Kilka lat później relację Sikorzyny potwierdzili osobno płk E. Czaruk, były zastępca komendanta Obrony Warszawy, i płk Marian Hekermer. Po jej śmierci w kościele św. Andrzeja Boboli w Londynie na tablicy pamiątkowej poświęconej pani Walerii napisano, że była wyróżniona Bożym darem jasnowidzenia, rozpoznawania i leczenia chorych, niosła pomoc i ulgę bliźnim.
[źródło: W. Korbielewicz, Serce w dłoniach. Opowieść biograficzna o Walerii Sikorzynie]

Tej wielkiej Polce warto poświęcić więcej miejsca we wspomnieniach z tego  okresu, najbardziej tragicznego dla narodu polskiego dramatu wojny, gdyż jej tak piękna karta życia, była inspiracją dla innych, przywracającą równowagę dla skołatanych serc, zniszczonych nerwów i zdrowia wojenną golgotą. Wielu przychodziło do niej nawet nie dla leczenia okresowej choroby, tylko dla podniesienia ducha, rozwiązania problemu, ukojenia tęsknoty czy chandry. Taka była bowiem atmosfera jej domu. Życzliwość wyglądała z każdego kąta. Pani Waleria nie brała ani grosza, chociaż nie wiedziała nigdy, czy na obiad wystarczy. Ostatnio z tym było już lepiej, bo dzieci dorosły, a mąż był wielce troskliwy o rodzinę.
foto Zapłatą za bezinteresowne dary serca były tysiące dziękczynnych listów przesłanych z całego świata, których za swojego życia nie zdążyła nawet przeczytać.
Waleria Sikorzyna zmarła w Londynie 19 listopada 1975 roku, uroczystość pogrzebową celebrował kardynał Władysław Rubin w otoczeniu nieprzebranych tłumów emigrantów polskich. Trumna okryta była flagą narodową.
W londyńskim kościele (1901-1975) umieszczono tablicę poświęconą słynnej kałuszance z napisem: Waleria Sikorzyna - wyróżniona Bożym darem jasnowidzenia, rozpoznawania i leczenia chorób - życiem ofiarnym jak płomień jaśniejąc, niosła pomoc i ulgę bliźnim w ich cierpieniach ciała i duszy

Józef Łącki



Komentarze (0)

Napisz komentarz

Tytuł Twojego komentarza
Twoje Imię lub Pseudonim
Twój email
Twój Komentarz
Wpisz tekst po prawej
Jeśli Twój komentarz nie pojawi się od razu po wysłaniu, to znaczy, że został skierowany do moderacji i najprawdopodobniej pojawi się w najbliższym czasie. Przepraszamy za utrudnienie. Pamiętaj, że wszelką ewentualną odpowiedzialność za zamieszczone komentarze biorą ich autorzy. REGULAMIN KOMENTARZY