Bochenia
Bochenia » W kierunku mądrości » 2009 » Kwiecień » Puściłem się i co?

Puściłem się i co?


Podobnie jest też z człowiekiem, który zabiera ze sobą całokształt swoich przekonań, wzorców moralności i innych naleciałości odbijających piętno na jego osobowości, postawie
czy charakterze. Wtedy jednak nic nie wiedziałem o podświadomości, o wzorcach kształtujących
zachowania i postawy. Wówczas to, gdyby ktoś z zewnątrz próbował analizować sytuację, w której doszło  do mojego puszczenia, zauważyłby zapewne same negatywne aspekty tego punktu wychowawczego.
Teraz jest zupełnie inaczej. Dojrzały charakter umie wyciągać inne wnioski. Podobnie jak w tym
przysłowiu: Nie ma takiego złego, co na dobre by nie wyszło. Podobno przysłowia są mądrością narodu.
Coś w tym musi być.
Patrząc zatem z pozycji czasu, a jeszcze lepiej oczami duszy, zauważamy, że każda ocena sytuacji
na bieżąco, w chwili jej zaistnienia jest zniekształcona poprzez zaistniałe emocje. Emocje zawsze nam towarzyszą w codziennym doświadczaniu życia. Są gdy doświadczamy swojego ciała, gdy doświadczamy wszystkich bodźców zmysłowych, jak też pozwalamy sobie doświadczać swoich myśli. Myśli tworzą nasze emocje. Zazwyczaj jest to proces nieuświadomiony, dlatego często wydaje się nam, że nie mamy wpływu na nasze emocje. Jednak tak nie jest. Wszystkiego można się nauczyć. Nauczyć się można panowania nad myślami. Nauczyć się można szerszego oglądu postrzeganej rzeczywistości, a tym samym i panowania nad emocjami. Zajmiemy się tym jednak w dalszej części tekstu.

Analizując dogłębnie obraz i przyczyny tego mojego puszczenia zauważyć można, jakie krzywdy
przynoszą nam codzienne ocenianie sytuacji, etykietkowanie zdarzeń, ludzi, wyrażanie swoich opinii pod wpływem emocji, nawet wówczas, gdy nikt nie prosi o nie. Powstrzymanie się od oceniania, etykietkowania czy wyrażania opinii jest o wiele bardziej wartościową reakcją. Spojrzenie na zaistniałe zdarzenia z pozycji czasu jest dużo bardziej dojrzałą cechą. Chyba, że jesteś w stanie wyjść ponad emocje, ponad intelekt, ba nawet ponad czas i spojrzeć na sytuację z pozycji duszy, to wtedy twój ogląd rzeczywistości będzie inny. Dojrzały, stabilny i spójny. Żeby jednak dojść do pełnej komunikacji ze swoją duchową sferą potrzeba wielu wyrzeczeń, wiele pracy i wielu puszczeń starych zużytych przekonań, wytartych frazesów, czy bezwartościowych wzorców moralności.

Pamiętam: kiedyś jeden z moich prześwietnych nauczycieli używał bajek jako przerywników
w wykładach. Jest to doskonały i pożądany sposób na otwarcie dostępu do słuchaczy. Doskonały też sposób, by skonsolidować grupę ludzi przybyłą w tym samym celu z różnych miejscowości i różnych warstw społecznych. Jedną z takich bajek, którą doskonale zapamiętałem, była bajka o starym człowieku i jego prześlicznym, białym koniu. Słyszałem tę bajkę jeszcze w innych miejscach. Spotkałem w jakiejś książce i nawet na kasecie znanej polskiej nauczycielki duchowej. Nikt jednak, tak jak mój nauczyciel, nie używał takich zwrotów we wspomnianej bajce. To te zwroty utkwiły mi głęboko w pamięci. Były to odpowiedzi starego człowieka na zarzuty mieszkańców wioski, że nie posłuchał ich rad. Stary człowiek w bajce opowiedzianej przez mojego nauczyciela używał zwrotów mniej więcej takich: Nic nie wiadomo, bo tylko Bóg i Czas wie, co jest dobre, a co złe.

To właśnie te słowa przyświecały mi w wędrówce po zawiłych ścieżkach poznawania siebie. Pokazywały mi też, jak poprzez reakcje emocjonalne zatracony jest szerszy ogląd rzeczywistości. Jak z tego powodu nie pozwalamy sobie na daną rzeczywistość spojrzeć oczami drugiego człowieka. Jak bardzo wszyscy przywykliśmy do wydawania opinii, kwalifikowania osób, zdarzeń. Udzielania rad i wysłuchiwania rad innych. Czymże te ogólnodostępne wzorce społeczne są podyktowane? Bo przecież są to wzorce społeczne, z których wszyscy czerpiemy. Wzorce te propagowane są w edukacji naszego społeczeństwa, w mass mediach i we wszystkich dziedzinach naszego życia. Są też w kulturze i religii. Szybka ocena i reakcja, czyli odpowiedź: Ja bym to tak zrobił, czy Ona powinna się zachować…

Wiemy, że trudno w obecnej dobie wyobrazić sobie komukolwiek społeczeństwo bez patriotów, ale za to kochające całą Matkę Ziemię. Wiemy też, jak trudno wyobrazić sobie świat bez rywalizacji, zmierzający w tym samym kierunku, ale przecież można spojrzeć na całą społeczność Ziemi jak na swoich braci. Wiemy też, jak trudno wyobrazić sobie zjednoczenie wszystkich religii i jednocześnie mamy tego świadomość, jaką szkodę czyni postawa ortodoksyjna i wikłanie się w dogmatach. Skąd w człowieku obecnej doby bierze się takie kurczowe trzymanie przestarzałych wzorców moralności, przekonań patriotycznych, kultów i wyznań. Wszystkie te cechy są nam przekazywane przez naszych przodków, a oni przejęli to od swoich przodków i tak dalej, i tak dalej. Ta nić sięga daleko wstecz, sięga aż do czasów, kiedy istota ludzka zmuszona była do walki o przetrwanie. Kiedy nie wystarczało wszystkim pożywiania i mogli przetrwać tylko najsilniejsi. Przyjrzyjmy się temu bardzo uważnie a zauważymy, że wszystkie te wzorce sięgają okresu prehistorycznego, kiedy to istota ludzka w niewielkim stopniu różniła się od zwierząt. Te wzorce, te wszystkie cechy trzymające nas blisko kawałka swojego gruntu, swojego domu, swojej grupy społecznej, swojego języka, swojej religii mówią nam o bardzo wczesnych doświadczeniach gatunku ludzkiego. Trzymanie się kurczowo zamierzchłych postaw, zniewalających przekonań na przykład w formie, że wszystkiego jest za mało i trzeba o to walczyć, utrzymuje człowieka w przyziemnej egzystencji. W świecie walki o przetrwanie. Ten świat dawno moglibyśmy pozostawić, gdybyśmy umieli puścić się w odpowiednim czasie swoich przestarzałych wzorców, czy zniewalających przekonań.

Do tego jednak potrzebna jest otwarta świadomość. Świadomość, że to, co do tej pory nas warunkuje, było dobre w swoim czasie. Było dobre, bo kiedy zaszczepiano nam te wartości powodowano się jak najbardziej szlachetnymi intencjami. Rodzic zawsze dla swojego dziecka pragnie jak najlepiej, dlatego wyposaża je w najlepsze, jego zdaniem, wzorce i przekonania. Takie, jakie on przyjął od swoich przodków. Dla niego były one świętością i dlatego, być może, nawet nie próbował sprawdzać, czy w zmieniającym się świecie, zmieniającej się ludzkiej świadomości one nadal posiadają tę samą wartość, co kiedyś. Chyba już tak zawsze było, jest i będzie z gatunkiem ludzkim, że programy przyjęte w wieku dorastania przyjmuje się jako święte i przez całe życie nikomu nie przychodzi do głowy, żeby je weryfikować.
Nie pamiętam już, kiedy to było, zapewne gdzieś w ostatnim dziesięcioleciu, kiedy to do naszego
kraju wraz z, jak to się przyjęło mówić, demokracją zaczęły napływać również różne książki. Tego wcześniej rzeczywiście brakowało każdemu poszukiwaczowi. Z tych książek jak i również z czasopism, które powstały, aby przybliżyć ludziom dostęp do nieznanego, można się było wiele dowiedzieć. Każdy, kto teraz funkcjonuje, jeżeli tylko tego zapragnie, ma możliwość sięgnięcia po książkę, czasopismo, jakiś kurs rozwoju, aby poszerzyć swoje horyzonty. Ograniczane skutecznie przez naszą kultura, mass media i inne wzorce wychowawcze. Otóż to; w ostatniej dekadzie, kiedy wchłaniałem sporą ilość książek, natrafiłem na pewną myśl, która stała się moim mottem. Ta myśl to:
Istnieć, znaczy zmieniać się, zmieniać się – to dojrzewać, dojrzewać zaś – to nieskończenie
tworzyć samego siebie. H. Bergson.
Takie oto motto przyświecało mi, kiedy zacząłem świadomie kroczyć drogą samorozwoju. Ktoś też na jakimś szkoleniu wyjaśnił mi starą psychologiczną zależność. Brzmiała ona mniej więcej tak:
Jeżeli chcesz od życia uzyskać inny wynik niż dotychczas, musisz zacząć robić inne rzeczy,
jak dotychczas.
Powtarzanie tych samych czynności prowadzi zawsze do tego samego wyniku. A więc poruszanie
się tymi samymi utartymi ścieżkami zawiedzie zawsze w to samo miejsce. Są to myśli, które powinny przyświecać każdemu adeptowi sztuki samorozwoju, a ich puentą może być paradoks wypowiedziany przez wieszcza, podziwianego przeze mnie i często cytowanego:

Cóż to za smutna epoka, w której łatwiej rozbić atom niż zniweczyć przesąd. A. Einstein.
I niech takie oto stwierdzenia przyświecają refleksjom tego rozdziału, a ich istota sprowadza się do uświadomienia w jaki sposób uzyskać od życia inne, bardziej satysfakcjonujące doświadczenia. Żeby to osiągnąć, należy przede wszystkim zacząć robić inne rzeczy niż do tej pory. Należy puścić się starych utartych ścieżek. Wzorców, które z pokolenia na pokolenie są przekazywane jako święte i nie podlegające weryfikacji. Te wszystkie programy należy wpierw zweryfikować. Zwrócić się do swojego wnętrza i nie oceniając, przyglądać się każdemu swojemu przekonaniu, wychodząc z założenia, że nadawca kierował się czystymi i szlachetnymi intencjami, że dawał nam wtedy to, co miał najlepszego. Aby zweryfikować swoje przekonania, nie trzeba drogich kursów, czy też terapii u specjalisty. Wystarczą dobre chęci, otwartość i wiara w moc swojej wyobraźni. Możemy też sobie pomóc na tej drodze, uczestnicząc w którymś z podstawowych kursów, które uczą, jak wchodzić w odmienne stany świadomości. W stany
poszerzonej świadomości, gdzie dostęp do swojej sfery duchowej staje się łatwiejszy i bardziej dotykalny.
Tutaj przy pomocy swojej Wyższej Jaźni, Anioła Stróża, albo Duchowego Przewodnika możemy przyjrzeć się zasobom swojej podświadomości, w której składowane są wszystkie przekonania i wzorce odpowiadające za nasze codzienne reakcje, zachowania i trendy. To tutaj odnajdziemy korzenie, kreowanej przez nas codziennej rzeczywistości. Tutaj też bierze początek droga do poznania siebie. Tak, tak, bo żeby cokolwiek zmieniać, należy najpierw dokładnie to rozpoznać. I aby cokolwiek puścić, musimy to zrobić z pełną miłością i akceptacją. Musimy zdać sobie sprawę, że każde przekonanie, każdy wzorzec czy reakcja zostały stworzone po to, aby chronić, dawać dobre samopoczucie i zapewnić komfort psychiczny. Rozpoznać i następnie przeprogramować niechciane wzorce, czy zużyte przestarzałe
programy, możemy jedynie na drodze pełnej akceptacji. Tylko wtedy, gdy dostrzeżemy ich potrzebę zaistnienia w stosownym czasie. Wtedy, gdy polubimy i pokochamy to niechciane dziecię, możemy je z  pełną czcią i szacunkiem pożegnać. Tak jak odstawia się zabawkę, z której już się wyrosło, która służyła w odpowiednim czasie. Kiedy się dorasta wybiera się dla siebie inne, bardziej twórcze i dojrzałe zabawki.



Komentarze (0)

Napisz komentarz

Tytuł Twojego komentarza
Twoje Imię lub Pseudonim
Twój email
Twój Komentarz
Wpisz tekst po prawej
Jeśli Twój komentarz nie pojawi się od razu po wysłaniu, to znaczy, że został skierowany do moderacji i najprawdopodobniej pojawi się w najbliższym czasie. Przepraszamy za utrudnienie. Pamiętaj, że wszelką ewentualną odpowiedzialność za zamieszczone komentarze biorą ich autorzy. REGULAMIN KOMENTARZY