Bochenia
Bochenia » W kierunku mądrości » 2009 » Kwiecień » Czas przebudzenia

Czas przebudzenia

W twoim własnym życiu zdaje się występować związek między wielkim cierpieniem i przełomowym duchowym doświadczeniem. Czy wierzysz, że u wszystkich ludzi istnieje związek między osobistym cierpieniem i jego intensywnością niezbędną dla duchowego przełomu? Czy możesz opisać nam swoje własne przeżycie duchowego oświecenia (i oczywiście, czy mógłbyś również zdefiniować duchowe przebudzenie)? Czy to było odosobnione zdarzenie, czy też był to stopniowy proces?

 Dla wielu ludzi żyjących w obecnych czasach strata doświadczana jest jako utrata sensu życia. Innymi słowy, życie zdaje się nie mieć celu i jest już bezsensowne. Strata sensu często jest częścią cierpienia, które przychodzi z fizyczną stratą, ale może być też udziałem ludzi, którzy zdobyli wszystko, co świat ma do zaoferowania – którym w oczach świata powiodło się – i nagle odkryli, że ich sukces i materialny dorobek są puste i nie dające spełnienia. To, o czym świat i otaczająca kultura mówi im, że jest ważne i wartościowe, okazuje się puste, a to pozostawia rodzaj bolesnej wewnętrznej próżni, często stowarzyszonej z wielkim mentalnym zamętem. Pojawia się teraz pytanie: co w istocie łączy cierpienie z przebudzeniem? Jak jedno prowadzi do drugiego? Kiedy przyjrzysz się dokładniej naturze ludzkiego cierpienia, zauważysz, że istotnym składnikiem większości typów cierpienia jest uszczerbek własnego ,,ja". Rozważ, na przykład, chorobę. Choroba sprawia, że czujesz się mniejszy, już nie jesteś panem, jesteś bezbronny. Zdajesz się tracić autonomię, może stajesz się zależny od innych. Mówiąc obrazowo, zmniejszasz się. Podobny skutek niesie każda wielka strata: coś, co było ważną częścią pojmowania kim jesteś – osoba, własność, społeczna rola – zanika lub cię opuszcza, a ty cierpisz ponieważ stałeś się z tym tożsamy i wydaje się, że tracisz siebie lub część siebie. Oczywiście, to co wydaje się ubytkiem czy też stratą poczucia własnej wartości, jest w rzeczywistości zawaleniem się ukształtowanego w umyśle wyobrażenia kim jesteś. Rozpuszcza się utożsamienie z myślokształtami, które dało ci poczucie siebie. Ale to poczucie siebie w ostatecznym rozrachunku jest fałszywe, jest mentalną fikcją. Jest to egoistyczny umysł, albo ,,małe ja", jak je czasami nazywam. Identyfikować się z mentalnym obrazem tego, kim jesteś, oznacza być nieświadomym, być duchowo nieprzebudzonym. Ten stan nieprzebudzenia stwarza cierpienie, ale cierpienie z kolei stwarza możliwość przebudzenia. Kiedy już nie opierasz się umniejszaniu ,,ja", jakie przychodzi z cierpieniem, kończy się całe odgrywanie roli, które jest normalne w stanie nieprzebudzenia. Stajesz się skromny, prosty, prawdziwy. I, paradoksalnie, kiedy powiesz ,,tak" tej śmierci, bo tym to jest, zdajesz sobie sprawę z tego, że wytworzone przez umysł pojęcie o sobie przesłaniało prawdę o tym, kim jesteś – nie w sensie określonym przez twoją przeszłość, lecz bezczasowo. I kiedy rozpada się ten, o którym myślałeś, że nim jesteś, łączysz się z ogromną mocą, która jest istotą twego bytu. Jezus nazywał to ,,wiecznym życiem". W buddyzmie czasami nazywa się to ,,nieśmiertelnym królestwem".
    
   Czy to znaczy, że jeśli nie przeszedłeś wielkiego cierpienia w swoim życiu, nie ma możliwości przebudzenia? Po pierwsze, fakt, że przyciągają cię duchowe nauki albo nauczyciel oznacza, że musiałeś już mieć swój przydział cierpienia i że proces przebudzenia prawdopodobnie już się zaczął. Nauczyciel czy nauki nie są nawet dla duchowego przebudzenia najważniejsze, ale oszczędzają czas. Po drugie, ludzkość jako całość przeszła już niewyobrażalne cierpienia, na ogół zadane samej sobie, których kulminacją był XX wiek z jego niewypowiedzianymi horrorami. To kolektywne cierpienie przyniosło wielu ludzkim istotom gotowość na ewolucyjny skok, jakim jest duchowe przebudzenie. Dla wielu obecnie żyjących osób oznacza to, że już wystarczająco dużo cierpiały. Nie jest potrzebne dalsze cierpienie. Koniec cierpienia to także istota wszystkich prawdziwych nauk duchowych. Bądź wdzięczny, że twoje cierpienie doprowadziło cię do uświadomienia sobie: nie potrzebuję już więcej cierpieć.

Pytanie: Twoje nauczanie o ,,mocy teraz" wydaje się takie proste. Czy rzeczywiście jest to nasze pierwszoplanowe zadanie duchowe – żyć pełnią chwili teraźniejszej?

Eckhart Tolle: Utożsamianie się z myślami i emocjami, jakie za nimi idą, stwarza fałszywe pojmowanie siebie, pochodzące z umysłu i uwarunkowane przeszłością: owo ,,małe ja" i jego historia. To fałszywe ja nigdy nie jest na dłużej szczęśliwe ani zaspokojone. Jego normalny stan charakteryzuje niepokój, strach, niedowartościowanie i niespełnienie. Mówi, że szuka szczęścia, a przy tym ciągle stwarza konflikty i nieszczęścia. W rzeczy samej, potrzebuje ono konfliktów i ,,wrogów" dla podtrzymania poczucia oddzielności, która zapewnia mu dalsze przetrwanie. Popatrz na wszystkie te konflikty między plemionami, narodami i religiami. Te ugrupowania społeczne potrzebują wrogów, gdyż zapewniają oni poczucie oddzielności, od której zależy kolektywna egoistyczna tożsamość. Fałszywe ja trwa przede wszystkim dzięki pamięci i przewidywaniu. Przeszłość i przyszłość są głównym jego zajęciem. Chwila obecna w najlepszym przypadku jest środkiem do jakiegoś celu, furtką do przyszłości, gdyż przyszłość obiecuje spełnienie, przyszłość obiecuje zbawienie w takiej czy innej formie. Jedynym problemem jest to, że ta przyszłość nigdy nie nadchodzi. Życie jest zawsze teraz. Cokolwiek się zdarza, cokolwiek przeżywasz, czujesz, myślisz, robisz – zdarza się to zawsze teraz. I jest to wszystko, co istnieje. A jeśli ciągle tracisz chwilę teraźniejszą – opierasz się jej, nie lubisz jej, próbujesz od niej uciec, sprowadzasz ją do środka do jakiegoś celu, wtedy tracisz istotę swojego życia i utykasz w wyśnionym świecie wyobrażeń, pojęć, etykiet, interpretacji, osądów, w uwarunkowanej zawartości swojego umysłu, którą traktujesz jako ,,siebie". W ten sposób odcinasz się od pełni życia, która jest ,,takością" tej chwili. Gdy mijasz się z tym co jest, mijasz się z życiem. Walczysz, żeby osiągnąć jakiś punkt w przyszłości, gdzie jest bezpieczniej, gdzie pełniejsze życie, obfitość, miłość, radość ... nieświadom, że rzeczy te stanowią sedno tego, kim już jesteś. Wszystko, co musisz zrobić, aby mieć dostęp do tego sedna, to zaprzyjaźnić się z chwilą obecną. Możesz też uświadomić sobie, że przez większość swojego życia z chwili obecnej robiłeś wroga. Nie mówiłeś do niej ,,tak", nie objąłeś jej serdecznie. Mijałeś się z ,,teraz" i dlatego życie stało się walką. Wydawało się całkiem normalne, gdyż wszyscy wokół żyli tak samo. Zadziwiającą rzeczą jest to, że życie, ta wielka inteligencja przenikająca cały kosmos, zaczyna cię wspierać, gdy powiesz jej ,,tak". Gdzie jest życie? Tutaj. Teraz. To ,,jestność" tej chwili. Owo teraz początkowo zda się tak małe, maleńki wycinek między przeszłością i przyszłością, a jednak w nim kryje się cała potęga życia. Gdy następuje duchowe przebudzenie, budzisz się do pełni, do żywotności, a także do świętości chwili teraz. Byłeś nieobecny, spałeś, a teraz jesteś obecny, przebudzony. Tajemnicą przebudzenia jest bezwarunkowo akceptować tę chwilę taką, jaka jest.
     
  Niektórzy ludzie robią to, gdyż już dłużej nie mogą znieść cierpienia, jakie przychodzi z odrzucaniem jestności tej chwili. Są budzeni niemal na siłę. Inni cierpieli wystarczająco dużo i są gotowi na dobrowolne wzięcie w ramiona chwili obecnej. Kiedy staniesz się w ten sposób obecny, osądy, etykietki i idee twojego umysłu przestają już być tak istotne, gdyż w tobie i przez ciebie działa teraz większa inteligencja. Mimo to wówczas, gdy zachodzi potrzeba, umysł może być wykorzystywany bardzo skutecznie i kreatywnie.
    
   Może teraz pojawić się wątpliwość: czy pozostanie jeszcze cokolwiek do zdobywania, gdy jesteś obecny w ,,teraz"? Czy nie staniesz się obojętny w tym stanie? Może odpaść wiele bezsensownych działań, ale stan obecności jest jedynym stanem, w którym dostępna jest ci kreatywna energia. Gdy twoje spełnienie i poczucie siebie nie zależą już od tego, co przyniesie przyszłość, radość towarzyszy wszystkiemu, co robisz. Robisz to co robisz, gdyż sama czynność jest nośnikiem spełnienia. Cokolwiek robisz albo tworzysz w tym stanie ma znamiona wysokiej jakości. Dzieje się tak dlatego, że czyn nie jest środkiem do jakiegoś celu; wkładasz więc weń serce.

Pytanie: Być ,,w obecnej chwili" brzmi tak oczywiście, a jednak jest dość trudne do utrzymania. Czy masz dla ludzi jakieś praktyczne podpowiedzi jak podtrzymywać świadomość chwili obecnej?

Eckhart Tolle: Chociaż stara świadomość, a raczej nieświadomość, dalej ma znaczący pęd i w dużym stopniu ciągle kieruje tym światem, nowa przebudzona świadomość – obecność – u wielu ludzi zaczęła się już wyłaniać. W książce The Power of Now wspominam o sposobach, w jakie możesz podtrzymywać świadomość chwili teraźniejszej, jednak zasadniczą sprawą jest pozwolić wypłynąć temu nowemu stanowi świadomości zamiast wierzyć, że musisz ciężko zapracować na jego zaistnienie. Jak pozwolić mu wypłynąć? Po prostu pozwalając tej chwili być jaką jest. Oznacza to zwolnienie wewnętrznego oporu wobec tego co jest – owej ,,takości" chwili teraz. Pozwala to życiu pięknie rozwinąć skrzydła. Nie istnieje duchowa praktyka ważniejsza od tej.

Pytanie: Na swoim wideo The Flowering of Human Consciousness (Rozkwit ludzkiej świadomości) wspominasz o ,,nowej" świadomości, jaka pojawia się w naszych czasach. Co przez to rozumiesz? Czy chwila obecna nie zawsze była dostępna dla szczerych duchowych aspirantów? Co takiego nowego jest w bieżącym czasie na tle historii? Czy może nawiązujesz tym stwierdzeniem do pewnych ewolucyjnych procesów – przyśpieszenia w ludzkim rozwoju duchowym?



Komentarze (0)

Napisz komentarz

Tytuł Twojego komentarza
Twoje Imię lub Pseudonim
Twój email
Twój Komentarz
Wpisz tekst po prawej
Jeśli Twój komentarz nie pojawi się od razu po wysłaniu, to znaczy, że został skierowany do moderacji i najprawdopodobniej pojawi się w najbliższym czasie. Przepraszamy za utrudnienie. Pamiętaj, że wszelką ewentualną odpowiedzialność za zamieszczone komentarze biorą ich autorzy. REGULAMIN KOMENTARZY