Bochenia
Bochenia » W kierunku mądrości » 2009 » Kwiecień » Świadomość zawsze rodzi się w bólu

Świadomość zawsze rodzi się w bólu

Świadomość zawsze rodzi się w bólu Tadeusz Niwiński informatyk, chemik mieszkający od ponad 20 lat w Kanadzie. Wykładowca na British Columbia Institute of Technology w Vancouver.

W Polsce znany jest jako Twórca Klubów Ludzi Sukcesu, które zakłada od 1992 r. w Kanadzie, Stanach Zjednoczonych i w Polsce.
Wykładowca  na British Columbia Institute of Technology w Vancouver. W Polsce znany jest jako Twórca Klubów Ludzi Sukcesu, które zakłada od 1992 r. w Kanadzie, Stanach Zjednoczonych i w Polsce.

 Gdyby jacyś kosmici obserwowali Ziemię, mogłoby im się wydać dziwne, że istota tak wątła, jak człowiek - bez dzioba, kłów, kopyt i pazurów - panuje nad wszystkimi pozostałymi "dobrze przygotowanymi do życia" istotami na naszej planecie. Skąd bierze tę magiczną moc? Przyjrzyjmy się bliżej świadomości człowieka, temu co różni go od zwierząt. Świadomość jest darem, z którym człowiek się rodzi, ale stopień, w jakim ten dar używa, zależy tylko od niego. Budzenie się świadomości różnie przebiega u różnych ludzi, ale jak powiedział C.G.Jung "Świadomość nigdy nie rodzi się bez bólu". Chciałbym spojrzeć na to przez pryzmat moich osobistych doświadczeń.

Olśnienia

Czy zdarza Ci się czasami przeżywać nagłe olśnienie ? Żyje sobie człowiek z dnia na dzień, jak gdyby nigdy nic, aż tu nagle przychodzi mu do głowy coś takiego, co zupełnie zmienia jego wyobrażenie o czymś. Tak właśnie daje nam znać o sobie nasza świadomość. Zupełnie jak w tym dowcipie, gdzie pewien pan skarżył się na częste bóle głowy: "A wszystko, panie doktorze zaczęło się na wczasach. Była tam taka bardzo ładna, młoda dziewczyna, która zwykle patrzyła na mnie jakoś tak dziwnie, jak gdyby czegoś ode mnie chciała, a ja nie wiedziałem za bardzo o co jej chodziło. Siedzieliśmy przy tym samym stoliku, kiedy odzywała się do mnie, zawsze jakoś tak dziwnie na mnie spoglądała i głos jej drżał, jak gdyby była speszona. Nie mogłem zrozumieć co się za tym kryło. Kiedyś poszliśmy razem na dłuższą wycieczkę. Często spoglądała mi w oczy i znowu jej nie mogłem rozszyfrować. Dużo rozmawialiśmy o uczuciach, jakie rządzą ludźmi, o miłości i takich różnych sprawach, a ona co jakiś czas jak gdyby przytulała się do mnie. Ciągle zadawałem sobie pytanie, czego ona ode mnie chce. Albo innym razem, pamiętam, w domu wczasowym zgasło światło. Pomogłem jej zapalić świeczkę i kiedy znaleźliśmy się sam na sam w jej pokoju, znowu miałem to dziwne uczucie, że ona czegoś ode mnie chce, ale ciągle nie wiedziałem co. Wczasy dobiegły końca, wróciłem do domu i często przyłapywałem się na tym, że myślę o tamtej dziewczynie. Któregoś dnia, kiedy tak o niej myślałem, zupełnie nagle zdałem sobie sprawę, czego ona ode mnie chciała ... I jak się, panie doktorze, walnąłem w czoło ... to od tej pory mi się zaczęły te bóle głowy". Przychodzi mi do głowy kilka takich momentów w życiu, chociaż na szczęście nie mam zwyczaju uderzania się przy tej okazji w czoło.

Nowe spojrzenie

  Pierwsze olśnienie, jakie pamiętam, pochodzi z wczesnego dzieciństwa. Zawsze, odkąd nauczono mnie myć zęby, wyobrażałem sobie, że to jest taka płaska powierzchnia, po której się jeździ szczoteczką - tak jak to widziałem w lustrze. Pewnego dnia, nagle zdałem sobie sprawę, że tam jest coś więcej, że to co widzę to tylko przód, a z tyłu też coś jest i to na dodatek można tam dotrzeć szczoteczką, wprawdzie strasznie się przy tym krztusząc, ale można przekręcić szczoteczkę i tam wejść! Do tej pory pamiętam wrażenie, jakie to odkrycie na mnie zrobiło, to uczucie, że odkryłem coś nowego o otaczającym mnie świecie.

Potęga umysłu

Następne olśnienie, jakie wyraźnie pamiętam (ciekawe, że pamiętam nawet miejsce, w którym wtedy stałem), to zrozumienie dzielenia. Dodawanie i odejmowanie nie zrobiły na mnie wrażenia, bo przekładaliśmy te jabłka w rzeczywistości i w wyobraźni aż do znudzenia. Mnożenie też wydawało się naturalną konsekwencją dodawania - po prostu powielało się dodawanie tych jabłek i już. Z dzieleniem było inaczej i zajęło mi trochę czasu zanim zorientowałem się o co chodzi, ale kiedy dotarło do mojej świadomości, że taką skomplikowaną czynność, jak poszukiwanie liczby, przez którą należy coś pomnożyć, żeby coś innego otrzymać, można po prostu nazwać dzieleniem, nabrałem podziwu dla ludzkiego geniuszu. To była również chwila, w której poczułem, że fakt, że jestem w stanie to zrozumieć, daje mi jakąś specjalną moc. Przy pierwiastkowaniu i nawet przy liczbach urojonych już żadne takie olśnienia mi się nie trafiły, co nie trudno zrozumieć, bo koncepcja jest właściwie ta sama i sprowadza się do odkrycia faktu, że człowiek jest w stanie definiować różne dziwne rzeczy, których nazwanie i zrozumienie może mu się praktycznie przydać.

Kto ma rację

Następnego olśnienia doznałem w czwartej klasie, w sferach, że się tak wyrażę, socjalnych, chociaż rzecz dotyczyła słońca. Mój ojciec zamiast bajek na dobranoc opowiadał mi różne historie o wszechświecie, gwiazdach, planetach i w ogóle jak to wszystko razem jest zbudowane, czego z wielkim zapałem zawsze słuchałem. Nic dziwnego więc, że fakt, że słońce jest jedną z gwiazd i to nawet nie największą, wydawał mi się tak samo oczywisty, jak to, że ziemia jest okrągła, chociaż na pierwszy rzut oka nie tak łatwo w to uwierzyć i jak wiemy odkrycie tego zajęło naszym przodkom sporo czasu. W każdym razie, bardzo byłem zdziwiony, kiedy któregoś dnia koledzy w szkole wyśmiali mnie, że twierdzę, że słońce jest gwiazdą. Chcąc ich nauczyć moresu, zaproponowałem, żeby sprawa została rozstrzygnięta przez najwyższy autorytet - "panią". Pani wychowawczyni, zacna, ale nie nadzwyczajnie wykształcona kobieta, wyśmiała mnie również. "Słońce gwiazdą? Słońce to słońce, a gwiazdy to ... gwiazdy. No, jak się tak uprzeć" - dodała po namyśle - "to może o słońcu można by powiedzieć, że jest taką największą gwiazdą". Ambicjonalnie była to bardzo przykra dla mnie lekcja, bo czwartoklasiści na ogół bardzo źle znoszą wyśmiewanie, ale jednocześnie była to bardzo dobra lekcja, dzięki której odkryłem, że po pierwsze, autorytety mogą się mylić, a po drugie, że można znać jakąś prawdę o otaczającym nas świecie, której inni jeszcze nie są w stanie zrozumieć. Ta druga część lekcji docierała do mojej świadomości przez dłuższy czas i dopiero po latach nauczyłem się cieszyć tym dziwnym uczuciem pewności siebie, które towarzyszy zrozumieniu czegoś, czego inni nie rozumieją.

Zaufanie do umysłu

Również po latach zrozumiałem z czego wynikała moja niezachwiana wtedy pewność, że to mój ojciec miał rację, a nie nauczycielka. To nie była gra autorytetów, bo "pani" była często większym autorytetem niż rodzice. Moja pewność wynikała przede wszystkim z tego, że model wszechświata przedstawiony przez ojca, był logiczny sam w sobie i przemawiał do mojej wyobraźni, podczas kiedy druga strona nie oferowała nic więcej ponad kategoryczne stwierdzenia. W takich właśnie chwilach nasz umysł jest poddawany próbie - czy mamy do niego zaufanie jako do narzędzia poznania, czy raczej instynktownie przyjmiemy prawdę oferowaną przez większy autorytet ignorując własny umysł. Ma to olbrzymie znaczenie przy budowaniu poczucia własnej wartości, o czym szerzej będzie mowa w rozdziale 7.

Akceptacja siebie

Jedno z olśnień pamiętam jako bardzo negatywne przeżycie. Miałem wtedy około siedemnastu lat i pewnego dnia stojąc przed lustrem nagle zacząłem zastanawiać się nad faktem, że ciało moje składa się z atomów. Niby wiedziałem o tym od dawna, ale nagle zdałem sobie sprawę, że JA, to nie jest tak po prostu JA, jak myślałem, ale to takie zbiorowisko atomów, kupa materii, która porusza się z miejsca na miejsce, nie wiadomo dlaczego. Coś obrzydliwego! Patrzyłem na to coś w lustrze i zastanawiałem się jak się z tym dogadać. To coś wiedziało co JA myślę i w ogóle sobie ze mnie nic nie robiło, a na dodatek było mną. Brzmi to może komicznie, ale wtedy była to poważna sprawa i przez dłuższy czas nie bardzo wiedziałem jak się pogodzić z tym nowym sposobem patrzenia na siebie.

< Wstecz12Dalej >


Komentarze (0)

Napisz komentarz

Tytuł Twojego komentarza
Twoje Imię lub Pseudonim
Twój email
Twój Komentarz
Wpisz tekst po prawej
Jeśli Twój komentarz nie pojawi się od razu po wysłaniu, to znaczy, że został skierowany do moderacji i najprawdopodobniej pojawi się w najbliższym czasie. Przepraszamy za utrudnienie. Pamiętaj, że wszelką ewentualną odpowiedzialność za zamieszczone komentarze biorą ich autorzy. REGULAMIN KOMENTARZY