Bochenia
Bochenia » W kierunku mądrości » 2009 » Kwiecień » Kim jesteśmy?

Kim jesteśmy?

Kim jesteśmy? Tadeusz Niwiński informatyk, chemik mieszkający od ponad 20 lat w Kanadzie. Wykładowca na British Columbia Institute of Technology w Vancouver.

 W Polsce znany jest jako Twórca Klubów Ludzi Sukcesu, które zakładał od 1992 r. w Kanadzie, Stanach Zjednoczonych i w Polsce. 
Kluby Ludzi Sukcesu


Pytanie "kim jesteśmy?" i "po co żyjemy?" nurtowało ludzi przez całą historię i jest ciągle aktualne. Mimo, że niezliczone religie przynoszą autorytatywne i proste odpowiedzi na te pytania, coraz więcej ludzi wydaje się wciąż niezadowolonych albo z odpowiedzi, albo jeszcze gorzej, z tego co z tej odpowiedzi wynika. Jeśli nie ma Boga, który nas stworzył i ustalił reguły gry na Ziemi, to wobec tego, jakie są te reguły i jaki jest sens życia? Jeśli jest Bóg, to co miał właściwie na myśli?

Wiedza, jaką człowiek posiada, zarówno o sobie, jak i o otaczającym go świecie, niesłychanie rozwinęła się w ciągu ostatniego stulecia i wciąż rozwija się w niewiarygodnym tempie. Wiemy, na przykład, że każdy z nas zbudowany jest z około 50 bilionów komórek. Żeby lepiej zilustrować, jaka to liczba, wyobraźmy sobie, że jesteśmy w stanie za pomocą specjalnego mikroskopu spojrzeć na każdą komórkę człowieka, żeby je policzyć. Załóżmy, że na każdą komórkę poświęcimy tylko jedną sekundę. Ile czasu trzeba by na wykonanie całego zadania? Godzinę? Dzień? Rok? ... Trzeba na to dokładnie 50.000.000.000.000 sekund, czyli po przeliczeniu, ponad półtora miliona lat! Tylko po to, aby spojrzeć na każdą komórkę swojego własnego ciała! Tu się można od razu załamać, bo okazuje się, że nasze życie jest tak krótkie, że nawet nie mamy dosyć czasu, żeby się sobie dokładniej przyjrzeć!

Z drugiej strony, optymista powiedziałby w tej chwili, że możemy być dumni, z posiadania tak olbrzymiej ilości komórek. Na dodatek, w jądrze każdej z nich (za wyjątkiem czerwonych ciałek krwi, które jądra nie posiadają) zapisana jest pełna informacja genetyczna. Teoretycznie, z informacji zawartej w dowolnej komórce, można odtworzyć całego człowieka.

Alfabet DNA

Zadziwiająca jest prostota "alfabetu", za pomocą którego informacja genetyczna jest zapisana. "Literami" są cztery składniki nitki DNA (czyli kwasu dezoksyrybonukleinowego): adenina, cytozyna, guanina i tymina. Z "liter" utworzone są trzyliterowe "słowa", tzw. tryplety. Z miliardów tych słów utworzona jest informacja o człowieku, która mieści się w każdym jądrze komórkowym jego ciała. Tym samym językiem zapisana jest informacja o innych żywych organizmach, zarówno zwierzętach jak i roślinach.

Prosto wygląda to dzisiaj, kiedy kod genetyczny został na tyle dobrze poznany, że zadręcza się nim dzieci w szkole (pewnie jeszcze skuteczniej, niż za moich czasów historią). Faktem jest, że jeszcze niedawno ludzkość nie miała zielonego pojęcia o istnieniu DNA i kodzie genetycznym. Grzegorz Mendel, genialny mnich, który badaniami nad grochem pobudził do myślenia przyszłych genetyków, opublikował swoje prace zaledwie nieco więcej niż sto lat temu. Dopiero w 1953 roku James Watson i Francis Crick odkryli spiralną budowę DNA, co pchnęło genetyków na zupełnie nowe tory, a dopiero w połowie lat siedemdziesiątych opracowane zostały praktyczne metody "czytania" naszego kodu genetycznego.

Potrafimy się czytać


Jak bardzo technika czytania i pisania kodu genetycznego jest już zaawansowana, niech zilustruje fragment wydanej w 1986 roku książki Richarda Dawkinsa, pt. Ślepy zegarmistrz (The Blind Watchmaker):

Współcześni inżynierowie genetyczni mają już technologię umożliwiającą zapisanie "Nowego testamentu" albo czegokolwiek innego w DNA bakterii. "Znaczenie" symboli w jakiejkolwiek metodzie zapisywania informacji jest arbitralne, więc nie ma przeszkód, żebyśmy nie mogli, powiedzmy, przyporządkować trypletów z cztero-literowego alfabetu DNA literom naszego 26-literowego alfabetu (kombinacji wystarczy na wszystkie małe i duże litery oraz 12 znaków przestankowych). Niestety, zapisanie "Nowego testamentu" w bakterii zajęłoby około pięć roboczo-stuleci, więc wątpię, żeby ktoś miał ochotę się pofatygować. Jeśli jednak podjęto by się takiego zadania, to szybkość reprodukowania się bakterii jest taka, że w ciągu jednego dnia, można by odbić 10 milionów egzemplarzy "Nowego testamentu", marzenie misjonarzy, jeśli tylko ludzie umieliby czytać alfabet DNA, aczkolwiek, litery tego alfabetu są tak małe, że wszystkie 10 milionów egzemplarzy "Nowego testamentu" mogłyby tańczyć jednocześnie na główce od szpilki.

 Niezależnie od wielu kontrowersyjnych problemów natury etycznej i finansowej, w Stanach w 1990 roku podjęty został "Human Genome Project", którego celem jest odczytanie całego kodu genetycznego człowieka i zapisanie go jako "Księgi ludzkości". Według różnych danych, data ukończenia przedsięwzięcia przewidywana jest między rokiem 2005 a 2020. Jak pisze Robert Shapiro w książce Projekt człowieka (The Human Blueprint), przejdziemy do historii jako

pierwsze pokolenie,które potrafi czytać swój własny skrypt

dokument, którego stworzenie zajęło miliardy lat.

Samolubny gen

Jak tworzony był ten dokument, opisuje barwnym językiem Richard Dawkins. Oprócz Ślepego zegarmistrza, napisał on kilka innych książek, z których największą popularność przyniósł mu Samolubny gen (The Selfish Gene). Przedstawia tam szokującą teorię, że my, ludzie, jesteśmy właściwie tylko futerałami dla naszych genów i służymy im jako narzędzie przetrwania.

Kiedy pierwszy raz zetknąłem się z tą teorią, przeszedł mnie dreszcz, ale nie mogłem odmówić autorowi logiki w rozumowaniu. Bardzo starannie opisuje on, jak tworzony był "projekt" człowieka. Geny nazywa mistrzowskimi programistami, bo od jakości ich programów uzależnione jest ich życie. Futerały, a może raczej czołgi, w których siedzą (czyli my!) wystawiane są na wszelkie możliwe niebezpieczeństwa, jakie niesie życie, a sędzią jest bezlitosny "sędzia sądu przetrwania".

Konsekwencją takiego modelu życia jest "egoizm" i bezwzględność genów. Książka obfituje w przykłady z życia, które zadziwiająco dobrze to potwierdzają. Dawkins nie łudzi się, że teoria "samolubnego genu" zyska mu przyjaciół, ale prosi, żeby nie mylić stwierdzenia faktu, ze stwierdzeniem, że tak powinno być, bo niezależnie od tego, jak bardzo nam się coś nie podoba, prawda nie przestaje być prawdą. Proponuje przy tym traktować jego książkę, jako ostrzeżenie:

Zwróć uwagę, że jeśli, podobnie jak ja, chcesz stworzyć społeczeństwo, w którym poszczególne jednostki hojnie i bez egoizmu pomagają sobie w osiąganiu wspólnego dobra, nie licz na pomoc ze strony natury. Właśnie dlatego, że rodzimy się egoistami, spróbujmy uczyć szczodrości i altruizmu. Starajmy się zrozumieć, co nasze samolubne geny knują, bo wtedy możemy przynajmniej mieć nadzieję, że uda nam się pokrzyżować ich plany - coś, czego żaden inny gatunek nigdy nie usiłował.

< Wstecz12Dalej >


Komentarze (0)

Napisz komentarz

Tytuł Twojego komentarza
Twoje Imię lub Pseudonim
Twój email
Twój Komentarz
Wpisz tekst po prawej
Jeśli Twój komentarz nie pojawi się od razu po wysłaniu, to znaczy, że został skierowany do moderacji i najprawdopodobniej pojawi się w najbliższym czasie. Przepraszamy za utrudnienie. Pamiętaj, że wszelką ewentualną odpowiedzialność za zamieszczone komentarze biorą ich autorzy. REGULAMIN KOMENTARZY