Bochenia
Bochenia » Świat od Wewnątrz » 2018 » Grudzień » Tajemnice wewnętrznej podróży

Tajemnice wewnętrznej podróży

Tajemnice wewnętrznej podróży Przyjacielu, dokąd idziesz? Skąd przychodzisz i czego masz dokonać? Należysz do najwyższej Prawdy, ale zapomniałeś o swoim pochodzeniu. Teraz nadeszła pora, aby powrócić na główny trakt-Swami Muktananda

linia

SWAMI MUKTANANDA

STAŁEM SIĘ ŻYWY

TAJEMNICE WEWNĘTRZNEJ PODROŻY

zdjecieSwami Muktananda wybitny nauczyciel, mistyk, jogin, urodził się w 1908 roku w bogatej rodzinie w Mangalore w Indiach, skąd rozpoczął swą duchową wędrówkę mając piętnaście lat. Po kilku latach złożył śluby zakonne. Na­dano mu imię Muktananda.
Przez dwadzieścia pięć lat podróżował pieszo po Indiach, spędzając czas u wielu znanych świętych i mistrzów medytacji. Opanował klasyczne systemy fi­lozofii indyjskiej: hatha jogę i wiele innych gałęzi duchowej oraz świeckiej nauki. W 1947 roku spotkał Bhagawana Nityanandę, jednego z największych współczesnych świętych w Indiach i mistrza w tradycji Siddha. Po dziewięciu latach in­tensywnej nauki pod kierunkiem Nityanandy, Muktananda osiągnął cel duchowej praktyki, stan samo­realizacji.
Po śmierci Nityanandy przez następne dwadzieś­cia jeden lat Swami Muktananda wiele podróżował, odbywając liczne wędrówki po niemal całym świecie. Podczas tych dwóch dekad, poprzez swe nauczanie i przekazywanie swej duchowej energii, wprowadził setki tysięcy ludzi z całego świata w medytację i doświadczenie własnej wewnętrznej doskonało­ści. Uczniowie Muktanandy zało­żyli wiele setek ośrodków medy­tacyjnych na świecie. Swami Muktananda spisywał swoje nauki dzieląc się z zainteresowanymi doświadczeniami duchowymi ze swojego bogatego i twórczego życia. „Stałem się żywy” jest zbiorem esejów z późnego okresu życia Baby, wraz z zawartymi w nim py­taniami i odpowiedziami, pocho­dzącymi z jego publicznych wy­stąpień.

„Stałem się żywy” to książka o miłości, książka o jodze i przede wszystkim, oczywiście książka o życiu. By rozwiązać koan, paradoks jej podtytułu „Z martwego stałem się żywy”, po­winniśmy być mniej powierzchowni. Powinniśmy przeniknąć życie pły­nące na kartach tej książki. To życie jest Muktanandą. I powin­niśmy doświadczyć takiego samego życia, płynącego w jego duchowych spadkobiercach, jego „najlepszym dziele poetyckim”, Chidvilasanandzie i Nityanandzie. Powinniśmy wreszcie poznać Muktanandę, jakim rzeczywiście był - zawsze oży­wiony, śmiejący się, zanurzony w miłości, zawsze witalny i dyna­miczny, żyjący w każdym z nas jako nasza najbardziej wewnętrzna Jaźń. Niniejsza książka przybli­ży nas nieco do takiego spojrzenia.

ROZDZIAŁ I

EGO I JAŹŃ

Życie ludzkie jest wzniosie, tajemnicze i warte poznania. Jest rozkwitającym kwiatem szczęścia, płomieniem Boga. Lecz życie ob­jawia swą tajemnicę tylko temu, kto żyje prawdziwie. Życie jest wielkie tylko dla kogoś, kto jest naprawdę żywy. Co to znaczy być naprawdę żywym?
Być naprawdę żywym to znaczy znać swą własną Jaźń, znać Świa­domość, która przenika wszystko we Wszechświecie i żyje wewnątrz ludzkiego serca. Ktoś, kto nie rozpoznaje swej własnej Jaźni, ktoś, kto utożsamia się z ciałem, ktoś, kto myśli, że tylko światowe ży­cie jest realne i że Bóg nie istnieje - ktoś taki nie żyje naprawdę.
Kiedyś czytałem opowieść o księżniczce. Pewnego dnia, gdy miała osiemnaście czy dziewiętnaście lat, zrzuciła ubranie i zaczęła biegać nago dookoła pałacu. Wiele metod stosowano by ją wy­leczyć, lecz niezależnie od tego, co kto mówił lub robił, ona nie chciała założyć ubrania. Jej rodzice radzili się lekarzy, oddawali cześć wszystkim Bogom, pro­sili też świętego, by praktykował różne mantry i tantry. Lecz nic nie było w stanie zmienić zwyczajów księżniczki. Ale pewnego ranka wielki jogin przechodził koło pałacu. Stanął przed bramą i prosił o jałmużnę powtarzając mantrę: „Alak niranjina” co znaczy: „Ja jestem najwyższą zasadą, która jest całkowicie czysta i nie może być poznana przez zmysły”, i w momencie, gdy księżniczka usłyszała te słowa, zawołała do swo­ich służebnych: „ Przynieście mi szybko ubranie”. Ubrała sari i oz­doby. Poszła potem do kuchni, wzięła trochę jedzenia, dała joginowi i wróciła do swego pokoju. Król był oszołomiony zachowa­niem swej córki. Zapytał ją:
- Córko, tyle dni byłaś naga. Nie chciałaś się ubrać, choć wy­daliśmy tyle pieniędzy, tyle mantr powtarzaliśmy, tyle czci oddaliśmy bogom. Co się stało?
- Ojcze - powiedziała księż­niczka - Czy mogę ci wyznać prawdę? Jakiś czas temu stwierdziłam, że nic nie wiem o swej Jaźni, a bez tej wiedzy jestem jak nieżywa. Dlatego zdjęłam ub­ranie. Jeśli jestem kimś martwym pomiędzy innymi martwymi ludźmi, po co mi ubranie? Czy może się wstydzić ktoś nieżywy? Lecz gdy ujrzałam tego jogina, który zna Prawdę i który jest pełen życia, wstydziłam się być naga w jego obecności i ubrałam się.
Słowa księżniczki mają wielkie znaczenie. Rama Tirtha powie­dział: „O Boże, jeśli Ciebie nie znam, nie żyję naprawdę”. Święty Jan od Krzyża powiedział: „Żyłem nie zamieszkując mej Jaźni i w ten sposób byłem martwy, choć nie umarłem”.
Gdy ktoś jest oddalony od Jaźni, jak może być uznawany za żywego? Ktoś, kto nie jest ins­pirowany przez Jaźń, kto uważa, że jest różny od Jaźni, nie jest kimś żywym. Jest martwy, pogrze­bany pod grubą zasłoną niewie­dzy.
Mędrcy, filozofowie, autorzy świętych ksiąg i wszyscy święci, wciąż nam o tym przypominali. Próbowali obudzić w nas wielką miłość i otrząsnąć z niewiedzy. Lecz nawet wówczas, gdy im się to uda - my zakładamy zasłonę za zasłoną i nie chcemy ich zdjąć.
Słuchaj mnie przynaj­mniej teraz. Stan Jaźni, wiedza o Jaźni, mądrość Jaźni, są bardzo łatwe do osiągnięcia. Zwróć się ku wnętrzu i obserwuj je. Świat, który uważasz za realny, jest przelotny, tymczasowy. Wkrótce wszystko, co uważasz za realne, zginie.
Gdy święci mówią nam o tych sprawach, jesteśmy zdumieni ich znaczeniem. Czy mimo to nie jes­teśmy teraz przebudzeni? To prawda, że świat wydaje się nam bardzo realny, lecz gdy śpimy i śnimy, świat też wydaje się nam realny. Gdy wąż nas ukąsi we śnie, płaczemy, zawodzimy i czu­jemy, że umieramy. Gdy budzimy się ze snu, wąż nie istnieje. W ten sam sposób, gdy budzimy się z długiego snu naszego ży­cia, doświadczamy, że to, co uważaliśmy za świat, nie jest świa­tem, lecz przejawem Świadomości, emanacją Boga. Gdy tylko poznamy prawdę o sobie, zapominamy, że jesteśmy tym ciałem z krwi i kości. Pojmiemy, że nie jesteśmy pojedynczymi ograniczonymi is­totami, lecz czymś jeszcze. Poznamy, że jesteśmy Bogiem.
W Upaniszadach „Chandogya” mędrzec Uddalaka powiedział Svetaketu: „W tej subtelnej, niematerialnej esencji istnieją wszystkie rzeczy. To jest Jaźń. Ty jesteś Tym”.
 Niezależnie od tego, co możemy o sobie myśleć, niezależnie od tego, z jakiego pochodzimy kraju, niezależnie od tego, jakim mówimy językiem, posiada­my tę samą świadomość „Ja”. Gdy się rodzisz, jesteś wyłącznie tym „Ja”; tym czystym istnie­niem. Ludzie jednak natychmiast nadają temu „Ja” różne znacze­nia. I gdy tylko zaczynają to robić, stają się nieczyści. Wów­czas, zamiast utożsamiać się z tą Świadomością, zastanawiasz się nad sobą jako nad kobietą lub mężczyzną. Zastanawiasz się, do jakiej rodziny czy klanu należysz. Zastanawiasz się, czy jesteś mądry czy głupi, nieprze­ciętny czy pośledni, wielki czy mały, cnotliwy czy występny. W ten sposób, złapany w sieć tych różnych utożsamień, brniesz w nurcie światowego życia, cza­sem odczuwając przyjemność, a czasem ból, czasem szczęście a czasem smutek. Tą drogą idziesz przez życie stając się jednym lub drugim, a nigdy nie stajesz się tym, kim jesteś.
Nie zdajemy sobie sprawy, jak ego nas zwodzi. To właśnie ów ograniczony zmysł „Ja”, fałszywe indywidualne ego, rodzi wewnątrz nas przeświadczenie, że Jaźń, która w rzeczywistości jest nieśmiertelna, niezmienna i wieczna, w pewnej chwili narodziła się i w pewnej chwili umrze. To właśnie ego nas pomniejsza i zazdrośnie strzeże naszej małości, ponieważ wie, że gdy odejdzie nasza małość, ono także będzie musiało odejść. Ego żyje w naszym wnętrzu, przebrane za na­szego najlepszego przyjaciela, a w istocie jest naszym najgorszym wrogiem. Ego ukazuje nam nas samych w złym świetle. Służymy jako przesłona między naszą prawdziwą Jaźnią a naszą inte­ligencją. To z powodu właściwości ego pozostajemy z dala od prawdy, jesteśmy oddaleni od własnej Jaźni. To właśnie ego powoduje nasze narodziny i śmierć w niezliczonych żywotach. Istnieje tylko jedno ograniczenie i jest to ograniczenie ze strony ego.
    Maharashtran powiedział: „Czło­wiek znajduje się w trudnym położeniu. Z powodu ego rodzi się w różnych postaciach i umiera bez żalu, nie otwierając oczu”.
    Swami Rama Tirtha rzekł: „Z po­wodu ego, człowiekowi nie udaje się poznać prawdy. Staje się zbyt nienawistny i wrogi, i czy­ni z boskiego stworzenia piekło”.
    Z tego powodu towarzystwo ego, jest towarzystwem śmierci. Stajemy się żywi jedynie wówczas, gdy usuniemy ego, ten fałszywy zmysł, który jest tożsamy z nie­trwałym ciałem i myślami, że jes­teśmy rzeczywiście kobietą lub mężczyzną.
    Tylko wówczas, gdy odrzucamy złość, odkrywamy miłość, a gdy odrzucamy ego, odkrywamy miejsce wewnątrz nas, które jest czystą Świadomością, które jest Bogiem.
    Odrzucić ego, to roztopić się w szczęśliwości Jaźni, to roz­puścić naszą miłość w bezbrzeż­nej Świadomości. Gdy na powierz­chni oceanu powstają bąbelki, wydają się czymś innym niż oce­an, lecz po chwili pękają i sta­ją się na powrót oceanem. W ten sam sposób, gdy nasze bańki ego pękną, gdy nasza świado­mość ograniczenia opuści nas, powiemy, że jesteśmy tylko Świa­domością.
    Augustyn był wielkim chrześcijańskim świętym, który poświęcił całe życie na poszukiwanie wewnętrznego spokoju. Szukał zaspo­kojenia w zmysłowych przyjemnościach. Dużo jadł, dużo pił i pró­bował w życiu wszystkiego. Podej­mował także wiele duchowych praktyk, lecz wciąż nie był zadowo­lony. W swoich poszukiwaniach chodził od miasta do miasta, od lasu do lasu. Studiował znaczące księgi religijne i naukowe. Wciąż jednak nie mógł zaznać spokoju.
    Pewnego dnia Augustyn spacerował brzegiem oceanu i zauważył chłopca stojącego przy brzegu i trzymającego w ręku kubek. Chłopiec zdawał się być zły i roz­gniewany, a Augustyn dziwił się, dlaczego tak mały chłopiec ma do tego stopnia zaprzątnięty czymś umysł. Zbliżył się więc do niego i zapytał:
- Co się z tobą dzieje, czemu jesteś taki rozgniewany? Chłopiec odpowiedział:
- Próbuję sobie wyobrazić, jak mógłbym zamknąć ocean w moim kubeczku. Robię różne rzeczy, lecz ocean w kubeczku nie może się zmieścić. Ocean jest za duży, a mój kubeczek za mały.
- Więc dlaczego nie wrzucisz kubeczka do oceanu? - spytał Augustyn.
    I gdy wypowiedział te słowa, doświadczył wewnętrznego olśnienia. Pojął, że postępuje identycznie jak chłopiec. Próbuje zatrzymać nieograniczone szczęście Boga w malutkim kubeczku indywidualnego „Ja”. I w momencie, gdy to sobie uświadomił, odrzucił kubek swojego ego. Natychmiast od­krył, że może pochwycić ocean. Osiągnąć jedność z Bogiem.
    W istocie rzeczy jesteśmy wszyscy jak ten chłopiec. Miliony z nas stoją nad brzegiem oceanu Świadomości, próbując zatrzymać go w kubku. Patrzymy na kubki, porównujemy kubki, wysuwamy argu­menty na temat kubków. Niektórzy są dumni, bo ich kubki są większe od innych, a niektórzy zatroskani, ponieważ myślą, że ich kubki są mniejsze od innych. Nie możemy pojąć, iż żaden z naszych kubków nie może pomieścić ogromu oceanu Boga. Gdybyśmy wrzucili nasze kubki do oceanu, gdybyśmy rozpuścili nasze ego w szczęśliwości Boga, nie płakalibyśmy i nie lamentowali w osobności. By­libyśmy jednym z oceanem.
    Wielki święty Eknath Maharaj przestudiował wszelkie dostępne pisma i pisał wielkie dzieła filozoficzne. W końcu stwierdził:
„Teraz pokażę wam wytrych, dzięki któremu możecie bezpośrednio ujrzeć Boga. Gdy zrezygnujecie z ego, wtedy to, co pozostanie, będzie Bogiem”.
    Tylko z powodu ego podejmu­jemy sadhanę lub duchową prak­tykę. Medytujemy, by zniszczyć ego, poczucie odizolowania i od­rębności. Praktykujemy jogę by zniszczyć ego, udajemy się do Guru, by zniszczyć ego. Nawiasem mówiąc, to wszystko nie jest nam potrzebne. Nie musimy osiągać Bo­ga, ponieważ już jesteśmy Bogiem. Bóg przenika każdy por naszego ciała, każdą cząstkę krwi, każdą cząstkę kurzu na ziemi. Nie poz­namy wszechprzenikającego, Wielkiego Bytu, jeśli nie zniszczymy naszego poczucia odizolowania i odrębności. Ktoś pełen zachwytu napisał: „Gdy nasienie jest wsiane do ziemi, traci tam swą indywidualność. A po chwili kieł­kuje i przeistacza się w piękną roślinę”. Tylko tracąc indywidu­alność, nasienie może stać się rośliną. W ten sam sposób, jedy­nie roztapiając nasze ogranicza­jące ego w Jaźni, możemy w Jaźni wzrastać.
    Tak długo, jak żyje ego, jesteś­my ograniczonymi, śmiertelnymi stworzeniami. Przechodzimy ze śmierci w śmierć, jesteśmy rodze­ni tylko dla śmierci i umieramy dla następnych narodzin. Lecz gdy umiera ego, gdy nie czujemy ogra­niczenia, nasza śmierć także umiera i stajemy się nieśmier­telni. W medytacji, poprzez łaskę Guru, nadchodzi chwila, gdy sta­jemy twarzą w twarz z własną śmiercią. Ta chwila, gdy ego umie­ra w medytacji, jest również śmiercią naszej śmierci. Gdy raz ujrzymy własną śmierć własnymi oczami, gdy raz umrzemy w Jaźni, nigdy więcej nie umrzemy.
    Jezus powiedział: „Gubiąc sie­bie, możesz siebie odnaleźć, umierając ożyjesz”.
    Inny wielki człowiek opisał to doskonale w jednym ze swych wierszy: „Gdy spotkałem czystą Jedność, stałem się czysty. Moje ego zostało starte i stałem się Bogiem”.
    Pewnego razu Guru podróżował ze swym uczniem. Gdy odbywali podróż, Guru mówił uczniowi:
- Ni­gdy nie stawaj się kimkolwiek. Jeśli nie będziesz się stawał kimkolwiek, nie doświadczysz nigdy przykrości.
    Wędrowali i wędrowali przez las, aż pewnego dnia przybyli do zajazdu, gdzie zwykł zatrzymywać się król tego kraju, podczas dłuższych polowań. Weszli do środka i z radością ujrzeli piękny pokój z dwoma wygodnymi łóżkami.
- Guru, czy prześpimy się tu­taj? - spytał uczeń.
- Tak - powiedział Guru - lecz upewnij się, czy podczas snu nie staniesz się kimś.
- Jak mógłbym stać się kimś podczas snu? - dziwił się uczeń.
Położyli się do łóżek. Wkrótce z radością usnęli.
    Ale stało się tak, że tego dnia król był na polowaniu. Wchodząc na nocleg do zajazdu, zdumiał się widząc dwóch obdartych po­dróżnych chrapiących w jego wspaniałych, królewskich łożach. Podszedł do Guru i potrząsnął nim. Starzec otworzył oczy, spoj­rzał, zamknął oczy i spał dalej. Król potrząsnął nim drugi raz i spytał:
- Kim jesteś?
Starzec nic nie powiedział. Król pomyślał, że musi on być półgłówkiem.
- Wynieście go stąd i połóżcie pod drzewem - powiedział do straży.
    Później król podszedł do dru­giego łóżka, potrząsnął ucznia i zapytał go również:
- Kim jesteś? Co tutaj robisz?
Uczeń zerwał się i zapominając o słowach Guru, odpowiedział:
- Nie odzywaj się do mnie tak niegrzecznie. Jestem swamim z za­konu Saraswati i uczniem wiel­kiego Guru.
Król był bardzo urażony. Powie­dział:
- Jesteś łajdakiem i twój Guru też musi być łajdakiem.
Rozkazał straży wychłostać ucz­nia i wyrzucić go za drzwi.
    Jęcząc z bólu przed zajazdem, zobaczył swego Guru spokojnie leżącego pod drzewem. Powlekł się doń i obudził go. Zaczął się skarżyć:
- O Guru, tak strasznie mnie zbili. Kopali mnie nawet butami. Jestem cały poraniony. Dlaczego twoja łaska mnie nie ochroniła?
Guru odpowiedział:
- Czemu zbili właśnie ciebie? Mnie nie zbili. Delikatnie pod­nieśli mnie i położyli tu na ziemi. Gdybyś słuchał mych zale­ceń, moja łaska ochroniłaby cię. Musiało się coś stać. Co im powiedziałeś?
Uczeń odrzekł:
- Powiedziałem im, że jestem uczniem wielkiego Guru.
Guru odpowiedział:
- Tak właśnie myślałem. Ostrzegałem cię, że jeśli staniesz się kimś, będziesz miał kłopoty. Ponieważ nie twierdziłem, że jestem kimkolwiek, nikt nic mi nie zrobił.
    To właśnie ego bezlitośnie chłosta nasze życie. Jeśli jes­teś jak ten uczeń i dodajesz cokolwiek do czystego „Ja”, od­bierasz ciosy. Jeśli jesteś jak Guru i pozostajesz czystą Jaźnią, nic na świecie nie może cię zranić.

CZYM JEST EGO

    - Jak można twórczo wykorzys­tać ego?
Swami Muktananda: - Zapomnij o twórczym korzystaniu z ego. Zbadajmy ego analitycznie i spróbujmy zobaczyć, co się rzeczy­wiście w nim mieści. Kiedyś po­szukujący zadał podobne pytanie rishiemu (mędrcowi) i ten odpowiedział: - Przywiązujesz swoje ego do te­go ciała, które ginie w każdym momencie, które jest pełne róż­nych fluidów, i z którego wciąż wydobywa się zepsuta materia. Cóż takiego znajduje się w cie­le, co mogłoby służyć za pods­tawę twojemu ego? Ciało jest stworzone z seksualnego fluidu twego ojca i matki. Skoro twe ciało pochodzi od twych rodzi­ców, nie możesz oczywiście być dumny z tego, że jest twą włas­nością. Po urodzeniu twe ciało utrzymuje przy życiu pokarm ros­nący w ziemi. To także nie jest powód do dumy. Widzisz oczami, które dał ci Bóg, słyszysz uszami, które dał ci Bóg, mówisz językiem otrzymanym od Boga. Jak więc możesz być dumny, że posiadasz zmysły? Jak możesz powtarzać „ja, ja, ja”, jeśli tak się dzieje? Gdy świadomość mieszkająca w ciele opuszcza je, ciało zabiera się na cmentarz i grzebie. Jest już bez wartości. Czy jest w ciele oparcie dla ego?
    Mój Guru zwykł mówić w dziwny sposób. Wypowiadał wiele słów, a słowa te były bardzo tajemnicze. Ponieważ mieszkał blisko Bombaju, tysiące ludzi przychodziły by go zobaczyć. Gdy człowiek gdzieś się wybiera, co zabiera ze sobą? Zabiera to, co najcenniejsze, swe własne bogactwo. Śpiewak śpiewa, gdy gdzieś jedzie. Śpiew jest jego bogactwem. Gdy pisarz gdzieś jedzie, zawsze znajdzie coś, o czym mógłby pisać. Pisanie jest jego bogactwem. Gdy poeta dokądś je­dzie, układa wiersze, nawet, gdy prowadzi samochód, ponieważ poezja jest jego bogactwem. Każdy czło­wiek ma swój cel, swój zamiar.
    Jeśli masz być rządzony przez ego, niech to będzie właściwe, czyste ego. Jeśli jesteś wewnątrz poruszany przez ego, nie uzależniaj go od niczego więcej. Gdy na przykład wewnątrz ciebie, pows­taje odczucie „Ja”, nie utożsa­miaj go z imieniem, ciałem, ubra­niem. Pozostań na płaszczyźnie czystej świadomości „Ja”, która nie może być utożsamiona z niczym innym. To jest wartość. Mo­żesz utożsamić ego z „So’ham”. „Ham” znaczy „Ja”, „so” znaczy „Ten”. „So’ham”, znaczy więc: „Ja jestem tą Świadomością, która jest najwyższą Prawdą”. Istnieje wieczny pierwiastek poza umysłem, z którego ego powstaje i który obserwuje ego przez cały czas. Zidentyfikuj się z nim. Ta czysta świadomość „Ja” nie ma dodatków. Taka jest najwyższa Prawda i taka jest prawdziwa świadomość „Ja”. Zmień ukierunkowanie swego ego. Posiadaj następujące ego: „Ja jestem Świadomością, ja jestem Bogiem, ja jestem wszechprzenikający, ja jestem doskonały”. Taki właśnie rodzaj ego ma wartość doskonałą.
   
- Jak długo będę pozbywać się mojego ego? Jest ono bardzo uparte.
S.M.: - Tyle czasu ile zajmuje ci pstryknięcie pal­cami. Tyle czasu ile trzeba na splunięcie. Twoje ego nie trzyma się ciebie. To ty je trzymasz. Pewnego razu jakiś mężczyzna poszedł zobaczyć króla Janakę. Zastał go stojącego pod drzewem. Oparty był o gałąź, głowę wsparł na ręce i myślał o czymś. Męż­czyzna poprosił:
- Jesteś Janaka, jesteś wielkim królem. A ponadto wzniosłeś się ponad świadomość swego ciała. Po­móż mi odrzucić moje ego.
Janaka stał obejmując ramie­niem gałąź i powiedział:
- Zaczekaj bracie. Odpowiem ci na pytanie, gdy ta gałąź mnie puści.
- Lecz gałąź ciebie nie trzyma - powiedział mężczyzna - to ty trzymasz się gałęzi.
- Ty jesteś w takiej samej sy­tuacji - powiedział Janaka - ty sam trzymasz się swego ego. Uczyniłeś ego swym najlepszym przy­jacielem i nie chcesz się od niego uwolnić. Teraz powinieneś jedynie wyzwolić się od niego i będziesz wolny...
   
- Jaka jest pozostała osobo­wość różna od ego, gdy ego zosta­nie wymazane?
S.M.: - Gdy ego jest wymazane, twoja osobowość nie jest wymazana. Na przykład, gdy kogoś ogarnie złość i ta złość opuści go, dlaczego sądzisz, że opuści go także osobowość? W ten sam sposób, gdy kogoś opu­ści ego, dlaczego sądzisz, że opuści go także osobowość? Jego osobowość pozostanie. Gdy ego od­chodzi, pozostaje wewnętrzna Jaźń.
   
- Jak można najprościej poz­być się idei: „Ja jestem ciałem?”
S.M.: - Jedynie poprzez wiedzę o jaźni możesz pozbyć się myśli: „Ja jestem ciałem”. Po przyjęciu śakti, gdy ktoś wciąż medytuje i staje się świadomy wewnętrznej Prawdy, idea ta zaczyna blaknąć. W isto­cie rzeczy ktoś staje się świa­domy, że nie jest tylko tym cia­łem, lecz czymś jeszcze. Śiwaizm powiada, że gdy człowiek osiągnie pełną realizację Prawdy, zaczyna rozumieć, że wszystko we Wszech­świecie jest blaskiem jego własnego istnienia.
    Jeśli stale kontemplujesz zmienne doświadczenia w swoim życiu, albo chociaż stany, które przeżywasz w ciągu dnia, tj. stan czu­wania, marzeń sennych i głębokiego uśpienia, nabierzesz przeko­nania, że jesteś całkowicie różny od ciała. Człowiek żyjący w domu różni się od domu. Mógł on zbudować dom, umeblować go, może żyć w nim, lecz rozumie, że różni się od domu. Człowiek, który zna przedmiot, różni się od tego przedmiotu. To, co oświetla, całkowicie różni się od oświetlonego przedmiotu. Wedanta powiada: „Obserwator jest całkowicie różny od obserwowa­nego przedmiotu”. Człowiek mówi „To jest moje ciało”, w taki sam sposób jak mówi „To jest mój dom”. Faktycznie używa on zaimka dzierżawczego, wiedząc, iż ciało jest dla niego przedmiotem. Ciało należy do niego, lecz nie jest nim.
    Jest wiele technik dla osiąg­nięcia realizacji Boga. Niektórzy ludzie sądzą, że jeśli każdy jest uwikłany w inną technikę, Bóg musi być daleko od nas i trzeba wiele czasu, by Go odnaleźć. Lecz wszystkie te poglądy o trudności odnalezienia Boga, o potrzebie ciężkiej pracy, o wyczerpujących próbach by Go doświadczyć, pow­stają w naszym ego. W jednym ze swych wierszy, poeta-święty Brahmananda powiedział, że nie było czasu, w którym nie istniałby Bóg. Bóg istnieje też wszędzie. Narodził się dla każdego. To z powodu ego wydaje się nam, że On nie istnieje. Tukaram Maharaj także mówił, że chociaż Bóg jest całkiem widoczny, ludzie są śle­pi i tylko z powodu swej ślepoty wędrują tu i tam. Zgodnie z tym, co mówi mędrzec Vasishta, są tylko dwa stany: stan ograniczenia i stan wyzwolenia. Stan ograniczenia to stan potrzasku w naszym ego. Stan wyzwolenia to po prostu stan, gdy jesteśmy poza ego.
    Każdy obarczony jest przez go. Ego małej osoby jest małe, jej cierpienie jest także małe. Natomiast ego wielkiej osoby jest duże i jej cierpienie jest także wielkie. Jeśli ego jest małe, może być odjęte, lecz jeśli jest duże - musi je zniszczyć silny wybuch.
    W starożytnych Indiach żył wielki wieszcz Wjasa. Jego syn, Śuka, był znakomitym joginem, posiadającym cudowną moc i ogromną wiedzę. Lecz mimo tego Śuka nie znalazł spokoju. Wjasa znał problemy swego syna, lecz choć był wielkim Guru, nie potrafił mu pomóc.
    Pewnego dnia ojciec powie­dział:
- Król Janaka, władca tych ziem, jest nadzwyczajną, oświe­coną istotą. I choć żyje w ciele, jest poza ciałem. Idź i ucz się od niego, a on umożliwi ci kon­centrację na wewnętrznej Jaźni.
Lecz gdy Śuka poszedł do króla Janaki, odkrył z przeraże­niem, że człowiek, u którego miał studiować, siedzi na złotym tro­nie i nosi złotą koronę. Służące i służący zabawiają go, a siedemset żon siedzi blisko niego. Śuka był wielkim ascetą – „avadhutą”, osiągnął osiem stopni wy­rzeczenia i nosił tylko nie­wielką przepaskę na biodrach. Gdy ujrzał Janakę, pomyślał:
- Ten król jest zmysłowy. Czego może mnie nauczyć? I wrócił do ojca.
Wjasa spytał go:
- Widziałeś króla Janakę?
- Tak - odpowiedział Śuka - lecz nie sądzę, by mógł mi po­móc. Guru powinien świecić jak słońce, lecz bez jego żaru. Guru powinien być chłodny jak księżyc, lecz bez jego barw.
- Patrzyłeś z uprzedzeniem - powiedział Wjasa - Janaka jest największym żyjącym mędrcem. Nie ma obecnie większego. I jest właśnie takim Guru, jakiego opisałeś. Spróbuj jeszcze raz i bądź mniej zmysłowy...
    Śuka wrócił na dwór Janaki. Znów był wstrząśnięty splendorem otaczającym króla. Raz jeszcze powrócił do ojca.
- Czy coś spostrzegłeś? - spy­tał Wjasa.
- Dlaczegóż miałbym coś spos­trzec? - zapytał Śuka.
- Musisz wrócić i znów próbo­wać - powiedział Wjasa.
Śuka znów poszedł na dwór Janaki i znów wrócił. Za każdym razem, gdy Śuka wracał, jego ojciec posyłał go do króla z powrotem mówiąc: - Tylko od niego otrzy­masz spokój.
    W końcu, gdy Śuka wracał dzie­wiąty raz, spotkał starego ascetę, który go zapytał:
- Ile wizyt złożyłeś królowi?
- Dziewięć - powiedział Śuka
- Czy ujrzałeś króla takim, jakim jest, czy stosownie do swoich projekcji? - spytał asceta.
- Śukamuni, wiedz, że prawda le­ży i poza radością, i poza wyrzeczeniem. Tylko niewielu ludzi zna Prawdę. Ktoś, kto wątpi i kryty­kuje oświecone istoty, traci za­sługi, które zdobył poprzez swe przeszłe dobre uczynki. Jeśli już skrytykowałeś Janakę dziewięć razy, straciłeś wiele zasług. Nie bądź dłu­żej głupcem. Możesz otrzymać Pra­wdę tylko od niego.
Słysząc te słowa, Śuka stał się świadomy swej głupoty. Pomy­ślał: - Janaka jest czystym bytem, a z powodu mej niewiedzy, na­rzuciłem mu moją własną głupotę. Był tak wstrząśnięty, że upadł. Gdy odzyskał świadomość, wrócił do króla.
Janaka wiedział, że Śuka nad­chodzi i nakazał straży, aby go nie wpuściła.
- Niech stoi na zewnątrz przez trzy dni - powiedział.
Śuka stał jak pień przed pałacem trzy dni. Wówczas Janaka powiedział:
- Teraz przez trzy dni trzymaj­cie go w wewnętrznym pałacu, gdzie żyją moje królowe.
    Zalecił wszystkim królowym, by opiekowały się nim. Imię Śuki było przysłowiowo związane z celibatem. Przez trzy dni wszyst­kie królowe próbowały go wta­jemniczyć w ich własną drogę. Jedne kąpały go, inne namaszczały jego ciało maścią sandałową. Ca­łowały i trzymały w objęciach. Lecz on pozostał niewzruszony.
    W końcu król posłał po niego. Gdy Śuka wszedł na podwórzec, zdumiony był tym, co ujrzał. Król siedział na tronie, a jego pię­kna służąca kładła maść z drze­wa sandałowego oraz wonności na jedną jego nogę i masowała ją, podczas gdy druga jego noga le­żała pośrodku płonącego ognia. Wówczas ego Śuki zaczęło stop­niowo maleć, stawał się on czys­tszy i bardziej świadomy tego, kim król Janaka naprawdę jest. Nabrał więcej szacunku dla niego. Uświadomił sobie teraz, że król nie jest pochwycony przez żadne wyrzeczenie ani przez żadną zmysłowość. Śuka myślał przedtem, że król jest sensualistą, lecz teraz pojął, że jest on poza ciałem. Śuka padł przed Janaką i poprosił:
- Ukaż mi drogę do spokoju.
- Usiądź - powiedział Janaka. W Indii, tradycyjnie, wielki Guru prosi ucznia o inicjacyjny dar, zwany „dakshina”. Może on prosić o cokolwiek. Janaka spytał więc:
- Jaką dakshinę mi ofiaru­jesz?
    Śuka zadziwiał Siddhów, jego ojciec był tak wielki, że nawet bogowie mogli mu się kłaniać, więc odrzekł:
- Poproś o cokolwiek. Dam ci wszystko co zechcesz.
- W takim razie - powiedział król - przynieś mi coś, co jest nikomu na ziemi niepotrzebne.
- To wcale nie będzie trudne - powiedział Śuka. - Mogę ci dać takich rzeczy ile zechcesz.
    I zaczął szukać czegoś całkowicie bezużytecznego. Był wielkim joginem, i dzięki sile jogi mógł podróżować gdzie chciał. Lecz gdziekolwiek nie był, czegokol­wiek nie trzymał w ręku, wszy­stko do czegoś służyło. Gdy Śuka pojął, że nie może niczego zna­leźć, poczuł się bardzo upoko­rzony. Pomyślał: - Guru prosił mnie, abym przy­niósł coś całkiem bezużytecznego i nie mogę tego zrobić.     Bardzo przygnębiony i wyczerpany długim poszukiwaniem postanowił wrócić na dwór Janaki. Siadł pod drze­wem by odpocząć. Gdy otworzył oczy, zobaczył, że ktoś pozostawił blisko niego kawałki łajna. Spoj­rzał na nie ostrożnie, zatykając nos.
- Jakie obrzydliwe - pomyś­lał - Oto doskonała rzecz. Za­miast wracać do Guru z pustymi rękami, zaniosę mu to. Oczywiście, że dla każdego jest ono bezuży­teczne. Próbował je podnieść, lecz wyślizgiwało mu się z rąk. Gdy znów z niechęcią schylił się by je podnieść, łajno przemówiło:
- Ty kawałku gówna - powie­działo - nie dotykaj mnie.
    Śuka poczuł się tak, jakby się roztopił w wodzie. Jego nieule­czalna pycha z powodu wiedzy, si­ły, wstrzemięźliwości i doskona­łej samokontroli, rozpłynęła się w powietrzu. Spokorniał zupełnie. Lecz bystra osoba zawsze działa bystro, nawet w ciężkiej sytuacji. Śuka zwrócił się więc do grzecznie łajna:
- Mój bracie, czy mógłbyś mi uprzejmie wy­jaśnić, dlaczego tak bardzo mnie uhonorowałeś nazy­wając mnie kawałkiem gówna?
- Czy wiesz, kim jestem? - spy­tało łajno.
- Przykro mi, ale nie wiem - po­wiedział Śuka.
Łajno powiedziało:
- Zanim uzależniłem się od tych nędznych ludzkich istot, byłem plackiem. Byłem masłem. Byłem serem. Byłem umieszczony z wiel­kim szacunkiem w oknie wystawo­wym. Zostałem kupiony i przyrządzony z wielkimi honorami. Lecz gdy spędziłem w takim ciele jak twoje 3 godziny, stało się ze mną to, co się stało. Teraz nie jestem już traktowany jako pożywienie, lecz jako gówno. Sprowadziłeś mnie do tak okropnego stanu. Lepiej więc mnie nie dotykaj.
Teraz Śuka całkowicie pozbył się swej zarozumiałości. Pomy­ślał: - Jak można być dumnym z tego ciała? Popędził do króla i powiedział:
- Znalazłem najbardziej bezu­żyteczny przedmiot na świecie.
- Co to jest? - spytał król.
- To jest to - powiedział Śuka i położył swe ciało przed nim na podłodze.
- Teraz jesteś wart mego nau­czania - powiedział Janaka. Posa­dził Śukę blisko siebie i powiedział:
- Stałeś się doskonały, ponie­waż uświadomiłeś sobie, że ciało jest bez wartości i tylko Świadomość jest realna.
    Wielki święty Indii, Kabir, śpiewał, że nawet ciało zwierząt jest pożyteczne. Gdy zwierzę umiera, jego sierść, jego skóra, jego zęby są w jakiś spo­sób używane, natomiast gdy umiera istota ludzka, nic nie może być zrobione z jej ciałem. Jednakże, jeśli ludzka istota odrzuci swe ego i zwróci się do wewnątrz, może natychmiast stać się Bogiem
    Janaka wypowiedział mantrę, dotknął Śukę, a ten odczuł cał­kowity spokój. To, co Śuka otrzymał od króla Janaki, było jego własną Jaźnią. Miał on ją już wcześniej, lecz z powodu ego wy­dawało mu się, że jej nie po­siada. Śuka posiadał już naj­wyższą miłość, entuzjazm, energię wewnętrzną, lecz z powodu ego były one wypaczone. Z powodu spokoju odczuwał on niepokój, a z powodu radości smutek. W chwili, gdy ego odeszło, wszystko co po­zostało było Bogiem.

ROZDZIAŁ II

GURU

    Każdy może powtarzać mantry, każdy może medytować, każdy może praktykować różne rodzaje sadhany. Lecz święci powiadają, że bez łaski Guru nikt nie zbierze owoców. Tylko Guru może wymazać twoje fałszywe ego i spowodować, że zrealizujesz Jaźń.
    Jest wiele rodzajów sadhany by odkryć Prawdę. Istnieje wielka księga zwana Joga Taravali, która objaśnia 125.000 technik. Lecz je­śli nie podejdziesz do tego we właściwy sposób, techniki tylko cię skrępują. Jesteś już skrępowany, gdy zaczynasz praktykować sadhanę. Jesteś skrępowany więzami swego imienia, swej klasy czy grupy społecznej; ideą, że nale­żysz do określonego kraju; prze­konaniem, że jesteś na górze lub na dole. Do tego dorzucasz ciężar twej sadhany. Myślisz: „jestem chrześcijaninem”, „jestem sufim”, „uprawiam hatha jogę”, „medytu­ję”. Jesteś już w pułapce świato­wego działania. Jesteś już okryty brzemieniem swojej klasy, kraju, pozycji. I pod pretekstem odrzu­cenia tych wszystkich rzeczy, okrywasz się brzemieniem jakie­goś innego systemu (np. realiza­cji). Przywiązujesz kamień sad­hany do swej szyi i to pogrąża cię coraz bardziej.
    Szejk Nasruddin zwykł siadać z uchem przy ścianie i nasłuchi­wać tak godzinami. Jego żona zau­ważyła, że robi on tak od dłuż­szego czasu. W końcu spytała go:
- Czego słuchasz przy ścianie?
- Czemu nie spróbujesz? - po­wiedział Nasruddin. Wtajemniczył żonę w technikę i ona także za­częła siadać przy ścianie i słu­chać. Cały dzień, od rana do wieczora, siedziała tam i w końcu zapytała:
- Och mężu, nie mogę niczego usłyszeć.
- Przesiedziałaś tylko osiem go­dzin i skarżysz się, że nie mo­żesz niczego usłyszeć - powie­dział Nasruddin - A ja przesia­duję tu po szesnaście godzin niczego nie słysząc i nigdy nie słyszałaś moich narzekań.
    Tak właśnie postępujemy. Przyj­mujemy jakąś ścieżkę i utożsa­miamy się z nią. Potem, wykonując tę technikę, próbujemy odkryć Prawdę. Myślimy: „Jutro będę zdolny coś usłyszeć”. I jesteśmy zdolni siedzieć tak, jak Nasru­ddin siedział przy ścianie. Lecz nie jest ważne, jaką praktyku­jemy technikę, ponieważ żadna technika ani ścieżka nie może objawić Prawdy. Żadne zawiłości sadhany, żadne zawiłości tech­niki, nie mogą objawić blasku wewnętrznej Prawdy. Jak może garnek, który jest bezwładny, oświetlić słońce mieniące się tysiącem promieni? Słońce może oświetlić garnek, lecz garnek nie może oświetlić słońca. W ten sposób żadna sadhana nie może oświetlić wewnętrznej Prawdy, ponieważ to Prawda oświetla całą sadhanę. Jedynie gdy Jaźń objawia nam samą siebie, możemy ją ujrzeć. A najłatwiej Jaźń ob­jawia się poprzez łaskę Guru.
    Dlatego właśnie mędrcy wszel­kich tradycji mówią nam, że aby osiągnąć Prawdę, potrzebujemy Guru. Nie możesz osiągnąć Prawdy sam, swym własnym wysiłkiem. Jeśli ktoś jest omamiony przez swe ego i sądzi, że sam potrafi to zrobić, mogę mu powie­dzieć, że traci czas. Spędziłem 40 lat mego życia wędrując i myśląc, że mogę sam osiągnąć Prawdę. W tamtych czasach nie chciałem nikogo słuchać. Odwie­dzałem wielu sadhu i świętych, lecz u każdego w końcu odnajdy­wałem wady. Niezależnie od tego jak wielki był człowiek, którego spotykałem, zawsze sądziłem, że jestem mądrzejszy od niego. Póź­niej zrozumiałem, że przerzucam, własne błędy na innych i widzę w nich moje własne odbicie.
    Spotkałem wielu wielkich świętych - chyba sześćdziesię­ciu. Radzili mi: - Jesteś młody, masz młody organizm i tracisz czas wędrując tak w kółko. Oczy­wiście wspomniałem im o złych stronach różnych miejsc i róż­nych świętych. Tak jak Śukamuni wynajdywał błędy Janaki, wynaj­dywałem błędy świętych, których spotykałem. Ponieważ byłem właś­nie taki, nie zmieniłem się, mimo że poznałem tak wielu świętych. Ponieważ byłem tak dumny z po­wodu własnej wiedzy, ponieważ by­łem tak dumny z powodu różnych rodzajów sadhany, które uprawiałem, nie byłem nawet zdolny przybli­żyć się do prawdy. Osiągnąłem coś dopiero po czterdziestu latach, gdy spotka­łem mego Guru i zacząłem go słu­chać.
    Gdy Śukamuni przyszedł do Janaki, był doskonały w medytacji, w jodze, w wyrzeczeniu, lecz po­nieważ był z tego dumny, pozos­tał niepełny, niezdolny poznać Jaźń. I dopiero gdy Janaka doko­nał zabiegu chirurgicznego na jego ego, dopiero gdy Śuka od­rzucił dumę z powodu ciała, inte­lektu i różnych osiągnięć, zdolny był ujrzeć Prawdę. W ten sam sposób, dopiero gdy mój Guru po­pracował z moim ego, byłem zdolny osiągnąć mój cel.
    To jest główna funkcja Guru: zniszczyć ego ucznia. Guru to śmierć dla ego. Jakiejkolwiek świętej księgi byś nie czytał, prze­czytasz tam, że to właśnie Guru zabija ego ucznia. Guru nie spra­wia, że uczeń osiąga Jaźń; uczeń osiągnął już Jaźń. Zajęcie Guru to oczyścić brud, który zgroma­dził się wokół serca - brud: „ja jestem mężczyzną”, „ja ro­bię”, „ja daję”, „jestem tym”, „jestem tamtym”, „wiem to”, „zro­bię tamto”. On spala na popiół ograniczoną indywidualność ucz­nia i sprawia, że uczeń uświada­mia sobie, iż nie jest niczym in­nym jak najwyższym Panem. Wyz­wala go z uwikłań różnych typów sadhany i sprawia, że uczeń osiąga Prawdę.
    Święty Maharashtran ujmuje to bardzo pięknie. Śpiewa:
„Gdy spałem, mój Guru nie dał mi pigułek nasennych bym dłużej spał u jego drzwi. Przeciwnie, obudził mnie ze snu. Spałem w ułudzie ego, myśląc: „Mam rodzinę, mam pracę, daję, rob­ię”.
    Gdy się obudziłem, ujrzałem, że nie ma świata, nie ma kobiet i mężczyzn, że nie ma przedmio­tów w tym Wszechświecie. Wszystko to było grą Boga”.
    W słowach tych zawarte jest zrozumienie, co Guru nam daje, a funkcją Guru jest dać nam to zrozumienie. Guru to ktoś nasycony łaską Boga, kto przenosi tę łaskę na innych. W Śiwaizmie powiedziane jest, że Bóg wykonuje piąć rodzajów działań: stwarza, utrzymuje, rozpuszcza i ukrywa wszechświat wewnątrz swego własnego bytu, by stworzyć go ponownie. On także okazuje swą łaskę cierpiącym indywidualnym duszom, by mogły osiągnąć z Nim jedność i uwolnić się od ograniczeń. Okazywanie łaski to piąte działanie Boga, a siła okazująca łaskę, śakti, to Guru. Śiwa Sutra Vimarshini powiada: „Guru jest okazującą łaskę siłą Boga”.
    Guru nie jest ciałem zbudowanym z mięsa i krwi. Guru nie jest mężczyzną lub kobietą. Guru nie jest indywidualnym istnieniem. On jest wcieleniem mocy Boga, siły Jaźni. Ktoś, kto jest Guru, nie jest po­szczególną jednostką, lecz siłą śakti, która przepływa przez jednostkę. Właśnie Guru ma zdolność przeniesienia energii Boga na innych, obudzenia ich własnej boskiej wewnętrznej siły. Gdy ta siła obudzi się i rozwinie w kimś, wówczas ma miejsce joga, mają miejsce duchowe osiągnięcia. Poprzez obu­dzenie tej wewnętrznej siły, Guru usuwa kataraktę ignorancji i ego, która zakrywa nasze oczy i nie pozwala nam ujrzeć Boga. Wówczas indywidualność zmienia się w Boskość.
    Poeta - święty Sunderdas powiedział: „Nie ma wiedzy bez Guru, ani medytacji bez Guru, ani dyscypliny bez Guru, ani miłości bez Guru. Bez Guru nie możesz nawet myśleć o Jaźni. Twój intelekt nie jest oświecony, nie jest usunięta zasłona iluzji. Nawet Wedy mówią, że bez Guru nie możesz osiągnąć wyższego stanu”.
    Tak więc trzeba przede wszyst­kim otrzymać łaskę Guru. Choćbyś przeczytał wiele książek, robił wiele rzeczy, podejmował różnego typu sadhanę, nic ci to nie pomoże. Jedynie gdy otrzymasz łaskę od wielkiej istoty, możesz cokolwiek osiągnąć.
    Chociaż Guru ma wielkie dla nas dary, może nam je dać tylko wtedy, gdy będziemy godni je ot­rzymać. Przedstawię wam to na moim własnym przykładzie.
    Gdy byłem dzieckiem, spotyka­łem wielokrotnie mego Guru. Miesz­kaliśmy bardzo blisko siebie, często przychodził do mojej szkoły. Tak jak inne dzieci pod­chodziłem do niego i obejmowa­łem go. Jako dziecko byłem tak blisko niego, jak nigdy potem w wieku dorosłym. Lecz choć byłem tak blisko niego, nie zmieniłem się wewnętrznie, pozostałem jaki byłem. Potem wędrowałem po In­diach wiele lat. W końcu jakiś święty powiedział do mnie:
- O Swami Muktanando, idź do Ganeshpuri, do Nityanandy, coś tam odnajdziesz.
    Poszedłem więc zobaczyć Nityanandę. Lecz nawet po spotkaniu z nim, nie zostałem przy nim. Kil­ka lat przychodziłem i odchodzi­łem od Baby. Gdy byłem z nim, od­czuwałem niepokój i musiałem na chwilę odejść gdzie indziej. Przyczyną tego były ego i duma. Nityananda lubił obrażać innych, a ja byłem zbyt dumny. Tam, gdzie przebywał, ludzie ustawiali się rzędem i czekali godzinami, aby coś od niego otrzymać. On cały czas trwał w najwyższym stanie. Czasem powracał do normalnego stanu świadomości w szczególny sposób: podnosił coś, wołał ko­goś, i dawał mu to. Jakikolwiek „prasad” dawał ludziom, był jak drzewo spełniające życzenia - spełniał wszystkie ich pragnie­nia. Czekałem, by zobaczyć, czy coś otrzymam. Nic - nawet szklanki wody. Czasem coś podnosił i wołał:
- Chodź tu - i wtedy zaczynałem biec. Wówczas mówił: - Nie ty. Wołałem kogoś innego. W ten sposób wciąż i wciąż obrażał mnie przed wszystkimi i zacząłem umierać.
    Im większe było moje ego, tym większe przychodziły obrazy. Trwało to kilka lat. On pracował nade mną, a ja przychodziłem i odchodziłem. Opuszczałem go, po­tem był mi potrzebny i powraca­łem. Popracował trochę nade mną i znów odchodziłem. Ostatecznie po długim czasie, dał mi coś, i poprzez jego łaskę osiągnąłem to, czego szukałem. Lecz dopiero, gdy stałem się uczniem, byłem w stanie przyjąć jego dar.
    Nie możemy otrzymać pełnej łaski Guru, zanim nie staniemy się uczniami. Wielki święty Brahmananda powiedział: „Stań się popiołem pod stopami Guru i wtedy spotkasz Boga”.
    Powinniśmy pozwolić Guru pracować nad nami, powinniśmy roztopić nasze ego i dumę u jego stóp. Możemy przyjąć poszczególnego Guru, powiesić jego zdjęcie na ścianie i czuć coś, gdy na niego patrzymy. Możemy przeżywać pewne doświadczenia, gdy spotykamy tego Guru. Lecz jeśli chcemy całkowitej przemiany, jeśli chcemy obmyć serca z kurzu, który tam osiadł, jeśli chcemy otrzymać wszystko, co Guru chce dać, powinniśmy od­dać się Guru bez zastrzeżeń. To właśnie znaczy stać się uczniem. Tak jak dajesz kawałek materiału krawcowej i pozwalasz robić z nim to, co powinno być zrobione, tak powinieneś oddać się całkowicie Guru i pozwolić mu prze­kształcić ciebie tak jak zechce.
    Co oznacza oddanie się Guru? Nie oznacza to, że stoi się blisko niego, lub że oddaje mu się wszystkie pieniądze, lub że opuszcza się rodzinę, pracę i idzie wszę­dzie za nim. Nie oznacza to, że stajesz się mały i nieszczęśliwy i czekasz, aby ktoś zaopiekował się tobą. Oddać się Guru to zna­czy nieustannie próbować wchła­niać instrukcje Guru. Jnaneshwar Maharaj powiedział, że prawdziwy uczeń to ten, który obmywa swój umysł w słowach Guru. Zawiera on w swym sercu wiedzę Guru, z myślą, że Guru jest jego własną wew­nętrzną Jaźnią. On oddaje Guru swe poczucie ograniczenia. On roztapia swą małość w bezmiarze Guru. To właśnie oznacza być prawdziwym uczniem, a ktoś, kto staje się właśnie takim uczniem, nie będzie długo pozostawał w tym stanie. Nie stanie się mały i słaby; nie zostanie wyłącznie niewolnikiem. Poprzez oddanie się Guru sam stanie się Guru.
    Uczniem staje się ktoś, kto mówi jak Arjuna do Pana Kriszny w „Bhagawadgicie”: „Spełnię twoje życzenia”. Jeśli Guru poleca coś wykonać, wykonuje on to polecenie dokładnie, bez żadnej wątpliwości. Oczywiście nie jest łatwo być takim uczniem. Przywykliśmy do nieza­leżności. Mamy własne poglądy o wolności i przywykliśmy mieć własne sposoby na wszystko. I te­raz, gdy przychodzimy do Guru, widzimy go jako ludzką istotę, taką jak my i przenosimy nasze dobre i złe cechy na niego. Wszystko to sprawia, że trudno nam mu zaufać. A wątpienie i podejrzliwość wo­bec Guru przedłuża naszą sadhanę.
    Guru nigdy nie poleci ci cze­goś, z czego sam czerpałby ko­rzyść. Guru poleci ci tylko coś, co zmieni twoje życie, co sprawi, że coś się w twoim życiu wyda­rzy. Guru dokładnie wie, czego uczeń potrzebuje i poleci mu ro­bić to, co jest dla niego dobre. Posłuszeństwo dla Guru jest naj­pewniejszą ścieżką.
    Pewnego popołudnia, grupa ludzi udała się na satsang do wielkiego Siddhy Kabira. Kabir był tkaczem, a gdy w warsztacie tkackim przekładał czółenko tam i z powrotem, śpiewał: - Ram, Ram, Ram. W ten sposób, gdy utkał ub­ranie, osiągnął wyzwolenie. Tego szczególnego dnia, tkał on jak zwykle i wielu ludzi siedziało wokół niego. Ktoś zapytał:
- Och, Kabirze, jak można osiąg­nąć oświecenie?
Kabir kontynuował tkanie. Po kilku minutach jego czółenko upadło. Zawołał swego ucznia, Kamala i powiedział:
- Kamalu, przynieś wielką la­tarnię. Moje czółenko spadło na podłogę.
    Wszyscy w pokoju byli zdumieni. Było popołudnie i słońce jasno świeciło. Czemu Kabir potrzebo­wał latarni? Kamal przyniósł światło i znalazł czółenko, które leżało u stóp Kabira. Ka­bir znów zaczął tkać. Minęło trochę czasu. Osoba, która zadała pytanie spytała znowu:
- Kabirze, nie powiedziałeś nam jeszcze, jak osiągnąć oświe­cenie?
 Kabir nadal nie odpowiadał. Wreszcie zawołał Kamala i powie­dział:
- Jest tu wielu ludzi. Powin­niśmy dać im coś do jedzenia.
W Indiach, z mleka długo gotowanego z cukrem, robimy słodką po­trawę zwaną „kava”. Kabir po­wiedział:
- Idź i zrób kava. Wrzuć mnó­stwo soli, dobrze wymieszaj i rozdziel między wszystkich.
    Kamal zrobił kava z dużą ilością soli, dobrze wymieszał i rozdzielił. Każdy zjadł, choć było bardzo słone. Kabir nadal tkał powtarzając swą mantrę „Ram”. Po chwili znów ta sama osoba spytała:
- Och, Kabirze, moje pytanie zostało bez odpowiedzi.
- Czemu sądzisz, że twoje pytanie zostało bez odpowiedzi? - spytał Kabir. - Czy widziałeś Kamala? Czy sądzisz, że nie wie on, że w pełnym świetle dnia nie trzeba lampy, by znaleźć czółenko? Czy myślisz, że Kamal nie jest wystarczająco inteligentny, by podać mi czółenko nie przynosząc latarni do szukania go? Czy sądzisz, że on nie rozumie, że kava robi się z cukru, a nie z soli? Gdy powiedziałem: - Włóż sól do kava, mógł on pomyśleć: - Kabir jest tak stary, że nie wie co robi. Mogę włożyć cukru i dać to ludziom. Jednak on zrobił tak jak mówiłem. W taki sposób można osiągnąć oświecenie. Gdy ktoś właśnie tak służy Guru, oświecenie nadchodzi szukając go.
    Być uczniem to wielka i tajemnicza joga. Jnaneshvar powiedział: „Wszystkie Pisma Święte pochodzą od kogoś, kto służył u stóp Guru”. Ścieżka ucznia to najpewniejsza i najłatwiejsza ścieżka do Prawdy. Poprzez służbę dla Guru, poprzez czczenie Guru, poprzez miłość do Guru uczeń osiąga wiedzę Guru. Są niezli­czone rodzaje sadhany, które po­legają jedynie na wysiłku i nie­zliczone ścieżki, które zalecają praktykę mantry, oraz niezliczone techniki medytacyjne. Ale żadna z tych praktyk nie gwarantuje osiągnięcia celu. Natomiast ście­żka Guru jest prostą ścieżką, po­nieważ gdy uczeń odda się Guru, Guru bierze pełną odpowiedzial­ność za jego postęp. Guru gwaran­tuje, że doprowadzi ucznia do Celu.
    Wszelkie osiągnięcia płyną z posłuszeństwa Guru. Mogę o tym mówić na podstawie własnego doświadczenia. Gdy poszedłem, by pozostać z moim Guru Nityanandą, powiedział mi abym odszedł i usiadł w miejscu, gdzie obecnie istnieje Gurudev Siddha Peeth. Nie pytałem mego Guru: - Co będę tam robił? Co będę jadł? Wszystko, co zrobiłem, to usiadłem tam. Niektórzy ludzie z Bom­baju, przynosili mi chleb raz w tygodniu. Jadłem ten chleb przez osiem dni i to było moje jedyne pożywienie. Odwiedzałem Babę Nityanandę każdego dnia. Tam gdzie przebywał, były stosy jedzenia; wiele musiało się zepsuć. Lecz nigdy o nic nie prosiłem. Byłem mu tylko posłuszny. Rezultat był taki, że otrzymałem najbardziej boską śaktipat. I teraz, mimo iż nie znam angielskiego, jestem w stanie wykonać wiele pracy na całym świecie. Zwykle święty może dać śaktipat tylko dwóm osobom tygodniowo. Jeśli przeka­zuje swą energię więcej niż dwóm osobom - słabnie. I nie tylko to; święty może dać śakti­pat tylko po oczyszczeniu ubie­gającego się, które trwa rok. Musi poddać ubiegającego się wielu różnym praktykom. Lecz ja nie muszę przestrzegać tych reguł. Jestem w stanie przekazać śaktipat każdemu, kto do mnie przyjdzie i wiem, że stanie się to, co zechce mój Guru. Dlatego, że oddałem się całkowicie mo­jemu Guru, mogę przekazywać śakti wielu ludziom na całym świecie. Taka jest moc łaski Guru. Oto co można otrzymać postępując Ścieżką Guru.
  Wielki święty opisuje w jed­nym ze swych wierszy stan, któ­rym obdarza nas Guru:
 „Gdy spotkałem tę czystą osobę, także stałem się czysty.
Poprzez niego otrzymałem łaskę, po czym zacząłem medytować.
Gdy medytowałem, moja indywi­dualność zanikła.
I sam stałem się Świadomością, sam stałem się Guru...
Gdy moje wnętrze ugodził miecz miłości Guru,
Miłość ta zaczęła zabijać moje ego.
Więc, choć żyłem, doświadczyłem śmierci.
Gdy przyjąłem dotyk Guru, odegnał on sen iluzji.
Ogień wiedzy zapalił się we mnie,
I spalił wszystko, co zbędne.
Spalił moje ograniczenia i stałem się całkowicie wolny.
Gdy spotkałem Czystość, gdy roztopiłem się w Czystości, także stałem się czysty.
Gdy spotkałem ten ekstatyczny byt, moja Indywidualność za­nikła.
I stałem się Bogiem.”

ŻYCIE Z GURU

- Czy jest konieczne, aby uczeń przez długi czas żył blisko Guru, aby otrzymać jak najwięcej z tego związku?
Swami Muktananda: Życie obok Guru nie jest konieczne. Konieczne jest byś kochał Guru i był zainteresowany Prawdą. Ktoś, kto nie jest zdecydowa­ny w swej sadhanie, może trwać bardzo blisko Guru, lecz wciąż pozostanie daleko od niego. Nie wystarczy jedynie być z Guru, jeśli nie idzie się jego ścieżką. Jeśli żyjesz blisko Guru, lecz jesteś z dala od sadhany, nie osiągniesz wiele.
    Gdziekolwiek żyjesz, powi­nieneś podlegać samokontroli i być zaangażowany w sadhanę. Powinieneś całkowicie zatra­cić się w oddaniu. Jedynie wte­dy osiągniesz ze wszystkiego korzyść. Gdy ktoś nie poszuku­je Tego, nawet, jeśli trwa blis­ko Guru, nic nie osiągnie. Wy­daje się wtedy, że żyje on obok Guru, lecz w rzeczywistoś­ci żyje z dala od niego.
    Gdy żyjesz obok Guru pragnąc wyzwolenia, robisz bar­dzo szybki postęp. Lecz jeśli w pełni rozumiesz Guru, nie potrzebujesz być blisko niego. Twoja wewnętrzna Jaźń jest Bogiem, i jest także Guru. Pewien Świę­ty powiedział: „Świadomość, Bóg, Guru, śakti, mieszkają właśnie w twoim ciele. Wewnętrzna Jaźń jest zawsze wewnątrz ciebie, więc jak możesz być z dala od Guru?”
    Prawdziwy Guru trwa z to­bą. Gdziekolwiek byłoby jego fizyczne ciało, on nie może żyć z dala od ciebie. Guru nie jest wyłącznie indywidualnym ciałem, nie jest indywidualnym bytem. Guru to boska śakti. Ten zwany jest Guru, który przekazuje własną śakti uczniowi, a ona przenika każdy por jego ciała. Gdy uczeń otrzymuje śaktipat - inicjację od Guru, da­na jest mu mantra. Guru i ta mantra to jedno, i w formie mantry wstępuje on w ucznia. Więc jak możesz mówić, że Guru jest daleko od ciebie? On jest wciąż w tobie, a jego energia przeni­ka każdą cząsteczkę krwi twego ciała. On jest bardzo blisko ciebie.

- Wydaje się, że ludzie, którzy spędzili dużo czasu z tobą, pracowali wiele nad swoją osobowością i nad swym ego. W jaki sposób ci, którzy nie mają z tobą osobowych relacji korzystają z dobrodziejstw twej nauki?
S.M.: - Człowiek nie musi szukać osobowych relacji, by korzystać z dobrodziejstw czyjegoś nauczania. Pan wszystkich is­tot przebywa w sercu każdego. Możesz medytować o Nim i pamię­tać o Nim. Wtedy osiągniesz to, co spodziewasz się osiągnąć. Nadejdzie to w zgodzie z samym sobą, bez twoich prób osiągnię­cia tego. Obecnie możesz otrzy­mać te nauki kiedy tylko zechcesz. Jest wiele sklepów z na­uką. Nie odczuwasz ich braku. Aby osiągnąć Jaźń, potrzebne są tylko dwa słowa. Nie musisz wiele studiować. Nie musisz czytać wielu książek. Ani nie musisz wkładać wiele własnego wysiłku. Jeśli możesz wchłonąć tylko dwa słowa, będzie to wię­cej niż dość, aby przekroczyć ocean świata. Gdy czujesz ogromną tęsknotę za osiągnię­ciem Tego, gdy jesteś spragnio­ny osiągnięcia najwyższej Pra­wdy, wówczas Prawda ta objawi się sama w twoim własnym ser­cu. Gdzie jest miejsce, w któ­rym nie ma Jaźni? Kto nie po­siada tej Jaźni? Pisma Święte mówią: Bóg jest wszechobecny. Więc jak możesz mówić, że nie dostrzegasz Jaźni, która prze­bywa wszędzie i w twoim włas­nym sercu? Czemu wkładasz ty­le wysiłku, by osiągnąć coś, co już istnieje wewnątrz cie­bie? Po prostu, powinieneś mocno tęsknić za osiągnięciem Tego, a także powinieneś być pełen czułego oddania.
Powinieneś iść ścieżką wska­zaną przez Guru nie naśladując jego dróg. Jeśli będziesz go tylko ślepo naśladował, możesz upaść.
Czytałem opowieść o świę­tym Makariosie. Był on wielkim Siddhą, w pełni zrealizowaną istotą. Od czasu, gdy często pogrążał się w ekstazie, wielu ludzi podążało za nim i spędzało z nim wiele czasu. Naślado­wali oni zewnętrzne drogi Guru, nie zwracając uwagi na jego wewnętrzny stan, jego wewnętrzne nauki.
Pewnego dnia Makarios sie­dział ze swymi uczniami na brzegu jeziora. Nauczając swych studentów, zanurzył rękę w wo­dzie, wyjął kilka rybek i poł­knął je żywe. Połknął tylko trzy lub cztery małe rybki, lecz kiedy uczniowie ujrzeli, że Guru to robi, złapali trzy­dzieści lub czterdzieści ry­bek. Ugotowali je, przyprawili i zjedli, szczęśliwi, że mają wspaniałego Guru. Po chwili grupa przeniosła się nad inne jezioro, które było większe. W jeziorze tym nie było ani jednej ryby. Teraz Makarios wypluł do jeziora cztery ryby które połknął. Były żywe i za­częły się bawić w wodzie. Ma­karios powiedział do studen­tów:
 - Ponieważ zjedliście tak wiele ryb z tamtego jeziora, zobaczymy, czy możecie tutaj je uwolnić.
Uczniowie próbowali wypluć ryby które zjedli, lecz wszystko co wypluli było rozkładającą się materią.
Tak właśnie nie należy czynić gdy postępuje się za Guru. Guru ma swe własne drogi i są one bardzo tajemnicze. Nie mo­żesz wiedzieć dlaczego on robi to co robi, i jeśli ślepo go naśladujesz, zaprowadzi cię to na manowce. Zamiast naślado­wać Guru, powinieneś mocno stać na drodze, którą Guru pokazuje. Jeśli rzeczywiście chcesz zrobić postęp na ścież­ce duchowej, musisz być bar­dzo wytrwały, zdyscyplinowany i zdecydowany. Jeśli będziesz niedbały, bardzo szybko upadniesz. Uczeń musi także wyko­nywać swoją własną pracę i być jej wierny. Jakie by nie było pole twojej aktywności, po­winieneś trzymać się go i wy­pełniać tam nauki Guru. Musisz unikać opieszałości, musisz być bardzo dynamiczny. Tyle, na ile można, żyć z owoców swej pracy i wówczas podążać ścieżką wskazywaną przez Guru. Tyle powinieneś przed znalezieniem Guru. Powinieneś iść ścieżką naprzód, coraz dalej i dalej. Ideałem jest oddać się całko­wicie Guru i w rezultacie same­mu stać się Guru.
 Jnaneshwar Maharaj powiedział: „Jestem ocalony. Jestem ocalony przez łaskę mojego Guru. Przepłynąłem na drugi brzeg”.
To właśnie po­winno się zdarzyć. Łaska Guru nie może ciebie zastąpić. Nie możesz być pochwycony przez sytuację, gdzie nie będziesz ani tu, ani tam.

- Niektórzy ludzie mówią, że Guru wie wszystko, że zna wszystkie nasze myśli i jeszcze więcej. To oczywiste, że on nie zna wszystkiego na tym poziomie świadomości - wszystkich języ­ków, wszystkich nazw, wszyst­kich ludzi. Czy gdy ludzie mówią, że Guru wie wszystko, myślą ra­czej o uniwersalnym Guru, czy o indywidualnym?
S.M.: - Nie wiem, o jakim Guru mówisz, uniwersalnym czy indy­widualnym. Wiem, że Guru jest oczywiście świadomy wszystkich twoich myśli i wszystkiego, co się dzieje. On nie potrzebuje znać wszystkich języków świata. Jeden język wystarcza i jest to język, którym mówi Bóg - język serca. Bóg nie porozumiewa się językiem angielskim, francuskim lub hiszpańskim.
Guru nie może być zamiesza­ny w umysłowość. Spodziewasz się takich spraw jak czytanie myś­li, z podszeptu umysłu. Guru troszczy się o jedyną Rzeczywis­tość, która jest w każdym. Nie jest on zainteresowany przyczy­nami cierpienia pojedynczej osoby. Guru czerpie przyjemność jedynie w Świadomości wewnątrz poszukujących, a nie w ich umyśle. Dla Guru myśli i fantazje powstające w umyśle to czcze bzdury. On przekracza umysł i wciąż żyje w stanie poza umys­łem. Dlaczego miałby być świadomy, co dzieje się w umysłach innych, skoro wzniósł się ponad własny umysł? Jeśli nie jest on zainteresowany, co dzieje się w jego własnym umyśle, czemu miałby zanurzać się w piekło umys­łów innych?
Przypuśćmy, że jest tu osoba, która źle myśli o in­nej. Czy Guru powinien być tego świadomy? Guru pragnie być świado­my tylko najwyższej Prawdy; ra­duje się tylko nią. Dlaczego więc miałby być świadomy wszystkich myśli w umysłach innych?

- Co oznacza oddanie Gu­ru owoców swego działania?
S.M.: - „Bhagawadgita” mówi, że oddanie wszystkich owoców działania jest wielką praktyką. Nawet działanie bez pragnienia jego owoców jest wielką prak­tyką. Oddanie wszelkiego twoje­go działania Bogu oznacza, że jeśli słuchasz czegoś, słuchasz dla Boga. Jeśli jesz coś, jesz dla Boga. Jeśli żyjesz na tym świecie, żyjesz dla Boga. Co­kolwiek robisz, robisz to dla Boga. Prawda jest taka, że na­wet jeśli ktoś sądzi, że coś robi, to naprawdę wszyst­ko robi Bóg. Bóg wszystkiego doświadcza. W Śiwaizmie istnieje pismo święte, które powiada, że to właśnie Bóg oddycha i Bóg słyszy, Bóg daje i Bóg bierze. Jeśli ktoś przeżywa swe życie świado­mie, jego życie staje się wiel­kie i osiąga on szczęście Boga.
Jedyną przeszkodą na drodze do osiągnięcia boskiego szczęścia jest pojęcie „Ja”. Gdy utożsa­misz siebie z tym „Ja”, sta­jesz się niewolnikiem zmysłów. Jeśli weźmiesz psa na smycz, możesz zaprowadzić go wszędzie, jest pod twoją kontrolą. W ten sam sposób, gdy identyfikujesz się z ego, z „Ja”, jesteś kon­trolowany przez swoje zmysły, i zmysły robią z tobą co zech­cą. Dlatego dobrze jest, nie­zależnie jakie działania podej­mujesz, oddać je Bogu. Człowiek, który jest w ten sposób oddany, żyje całkowicie bez niepokoju.
Kiedyś król Janaka spytał swego Guru, Yagnavalkyę:
- Kiedy osiągnę najwyższą Rzeczywistość?
Yyagnavalkya odpowiedział:
- Osiągniesz ją, gdy oddasz siebie, ciało, umysł i materialne bogactwa.
- Pragnę tylko spokoju - powiedział Janaka. - Daję ci więc wszystko.
Yagnavalkya powiedział:
 - Jeśli wszystko mi oddałeś, na pewno osiągniesz spokój.
Następnego dnia wszyscy ze­brali się na dyskusję o spra­wach duchowych i gdy toczyła się ona, pojawił się bramin. Po­dszedł do Janaki i powiedział:
     - Mam odprawić świętą cere­monię dla mojego syna, lecz nie mam pieniędzy. Proszę, daj mi trochę.
Na początku duchowny prosił w kurtuazyjny i grzeczny spo­sób, jednakże król odpowiedział milczeniem. Gdy bramin nie ot­rzymał żadnej odpowiedzi od króla, zaczął kląć. Powiedział:
- Ty niegodziwa kreaturo. Nie wiesz nawet, jak troszczyć się o swoich poddanych. Rzucam na ciebie przekleństwo!
Lecz król dalej nie reago­wał. Gdy bramin ostatecznie zmęczył się rzucaniem klątw na króla i odszedł, ludzie obecni przy tym spytali:
 - Wasza Wysokość jest tak wiel­ką osobistością, a człowiek ten przeklinał w tak niedopuszczalny sposób. Panie, czemu nic nie uczyniłeś przeciwko niemu?
Król odpowiedział:
- Nie mam nic, z czym mógł­bym wystąpić przeciw obelżywym słowom, którymi on mnie nazwał, ponieważ wszystko oddałem Guru. Oddałem mu wszystkie dobra ma­terialne i nie mam nawet miedziaka dla tego bramina. Odrzuciłem tak­że umysł i nie mam czym się denerwować.
Yagnavalkya powiedział:
- Jeśli takie jest twoje stanowisko, rzeczywiście wszystko oddałeś.
Jeśli naprawdę oddałeś wszystko, nie jesteś do niczego przywiązany. Jeśli oddałeś owoce swego działania, otrzymasz naj­większy owoc.

- W jaki sposób oddają­cy się, może najlepiej służyć Guru? Mam rodzinę, pracę, wie­le odpowiedzialnych zajęć, a chcę ci służyć.
S.M.: - Masz wiele obowiązków i tylko jedną rodzinę. Są lu­dzie, którzy mają wiele rodzin; i wykonują tę służbę. Janaka był wielkim królem, wielkim monarchą i wciąż wykonywał służbę. Prawdziwa seva, wewnętrzna seva jest taka: stała koncen­tracja na So’ham. Próbuj zwię­kszać przestrzeń między So i ham i zatrzymaj się w tej prze­strzeni. To jest prawdziwa guruseva. Możesz także ofiaro­wać zewnętrzną służbę, jeśli masz czas i jeśli jest ci to wygodne. Możesz ofiarować swą służbę w bardzo różnorodny spo­sób. Możesz opowiedzieć jednej lub dwóm osobom o tym, co doś­wiadczyłeś, co otrzymałeś. Jeś­li opowiesz dwóm lub czterem osobom ze swego biura, czy ze swej pracy, że istnieją takie stany, będzie to wielka seva. Jednak największa seva to być zakotwiczonym całkowicie w Purno’ham, w prawidłowej świa­domości „Ja”, to stać się cał­kowicie spokojnym w przestrze­ni pomiędzy dwiema sylabami. Stań się spokojny między dwie­ma sylabami i niech nie będzie tam żadnego poruszenia. Powin­no to być naturalne. Nie usi­łuj tego robić. W Indiach mówi się: „Człowiek chciał zrobić fajkę do palenia, a skończył robiąc duże wiadro”. Nie czyń w ten sposób. Jeśli prana wcho­dzi i wychodzi naturalnie, spró­buj wejść w przestrzeń między dwiema sylabami. To jest wiel­ki stan i wielka seva. Zwykła seva - zamiatanie podłogi, oddawanie pieniędzy, dawanie po­żywienia, ubrania, garnków, pa­telni - jest także pożyteczna, jeśli tylko pragniesz ją wykonywać. Wy­konujesz tę zwykłą sevę, ponie­waż sądzisz, że to twój obowią­zek. Myślisz, że takie jest prawdziwe zrozumienie, lecz prawdziwa guruseva to zachowy­wać tamtą przestrzeń i przedłu­żać jej trwanie. Guru powiedział abyś tak robił i taka jest pra­wdziwa guruseva. Powinieneś wykonać ją całkowicie, bowiem służba dla Guru to wielka ta­jemnica.
Niegdyś był Guru, który miał dwóch uczniów. Powiedział im, że To jest wszechprzenikające, że można usłyszeć To zew­sząd, że można mówić do Tego z każdego miejsca, że można wi­dzieć To wszędzie, a gdy wycią­gniesz rękę na zewnątrz, porwie To twoją rękę.
Pewnego dnia Guru zawołał obu swych uczniów i dał im po słodkim przysmaku zwanym balushai. Był on napraw­dę znakomity i uczniowie czuli jego zapach. Guru polecił każ­demu z nich, by znalazł miejs­ce, gdzie nikogo nie ma i zjadł przysmak. Jeden z uczniów był w stanie niewiedzy; pragnął tylko zjeść balushai. Ostatecznie wyszedł na zewnątrz, ukrył się za filarem i połknął przysmak. Potem wrócił bardzo zadowolony z siebie. Drugi uczeń zaczął szukać miejsca, w którym nikogo nie ma i długo nie wracał. W końcu powrócił. Gdy obaj ucz­niowie byli znów razem, Guru spotkawszy ich zapytał: - Czy zjedliście balushai?
Pierwszy uczeń odpowiedział: - Tak, Guruji, zjadłem dwa dni temu. Ja pierwszy je zjadłem.
- Gdzie je zjadłeś?
- Czy widzisz ten most? Za mostem stoi filar, ukryłem się za nim i zjadłem.
Guru spytał drugiego ucznia:
- A ty?
Drugi uczeń oddał balushai z powrotem swemu Guru. Nie zjadł go.
Guru powiedział:
- On zjadł go dwa dni temu w ciągu sekundy. Czemu nie zja­dłeś swojego?
Uczeń odpowiedział:
- Chciałem zjeść, lecz gdzie bym nie poszedł, pamiętałem twe nauki, że To istnieje wszędzie, że jest wszechprzenikające. Gdzie bym nie poszedł, czułem obecność Tego. Nie ma miejsca, gdzie by nikogo nie było.
Guru powiedział:
- Zdaliście egzamin. Ten, który zjadł balushai, zdał pop­rzez jedzenie, a ten, który nie zjadł, zdał poprzez wiedzę i mądrość. Gdy w ten sposób zda­jesz egzamin, gdy potwierdza­ją to słowa Guru, podejmujesz prawdziwą sevę.

- Powiedziałeś nam, że dos­konały uczeń to taki, który jest posłuszny swemu Guru bez wątpliwości, jak ten uczeń, który włożył sól do słodkiego deseru, ponieważ Guru tak mu kazał. Lecz skąd mamy wiedzieć co robić, gdy Guru nie mówi do nas w sposób fizyczny, lub gdy mówi coś, a czujemy, że znaczy to coś innego?
S.M.: - Gdy ktoś ma czyste serce, będzie spontanicznie wie­dział, o co prosi Guru. Pewne­go razu mój Baba powiedział, bym nie jadł mango. Nie pyta­łem Baby, czy znaczy to, bym nie jadł mango przez tydzień lub miesiąc. Przez dwanaście lat nie jadłem mango. W Indiach mango uważane są za doskonałe owoce. Wykonywałem całą moją sadhanę pod drzewem mango. Pod tym drzewem coś zobaczyłem. Coś znalazłem. Po dwunastu latach mój Baba dał mi mango do zje­dzenia i znów zacząłem jeść mango. Poczułem, że są bardzo słodkie.
Bardzo trudno być posłusz­nym i doskonałym uczniem. Kabir mówi: „Jeśli weźmiesz mały garnek, niezależnie gdzie pój­dziesz go napełnić - do kranu, do studni, do rzeki lub oceanu - możesz napełnić garnek tylko do brzegów. Nie możesz napeł­nić go poza jego ograniczoną pojemność”. Trudno jest być tak doskonałym uczniem jak Kamal. Jednakże możesz prowadzić czyste życie i kontynuować swe ziemskie czynności. Jeśli nie możesz być doskonałym uczniem, stań się przynajmniej niedoskonałym uczniem.

- Ile w sadhanie jest własnego wysiłku, a ile łaski Guru?
S.M.: - Jeśli jesteś zdolny w pełni przyjąć łaskę Guru, nie potrzebujesz żadnego wysiłku. Przez łaskę dzieje się wszyst­ko. Lecz ponieważ brakuje ci pełni wiary i stanowczości, nie odbierasz pełnej łaski i dlate­go potrzebujesz sadhany. Nawet po praktykowaniu sadzany, powi­nieneś otrzymać łaskę, aby osiągnąć wyzwolenie.

- Co zrobić, gdy Guru kogoś przeklnie lub porzuci?
S.M.: - To pytanie jest pod­chwytliwe. Guru jest jednym z Bogiem. Jeśli Bóg jest miłością, czy Guru nie jest także miłoś­cią? Prawdziwy Guru nigdy nie próbuje nikogo ranić. Gdy Guru rzuca klątwę, nie jest prawdzi­wym Guru. Nawet jeśli Guru mógł­by kiedykolwiek cię przekląć, zrobi to dla twego dobra.
Jednak kto popełnia złe czyny, jeśli jest ich pełen, nawet jeśli mędrzec obdarza go łaską, taka łaska może obrócić się w klątwę. W „Ramayanie” ma­my rozmowę między Bharadwają i Ramaharshaną, który gdy został przeklęty, otrzymał imię Kakabhushendi. Gdy był jeszcze Ramaharshaną, poszedł do Bharadwaji i zadał mu kilka pytań na temat Brahmana. Bharadwaja systema­tycznie wyjaśniał Prawdę o Nim.
Po wyjaśnieniu czegoś studen­towi, nauczyciel Wedanty zwykle pyta: - Czy zrozumiałeś? Gdy student odpowiada: - Nie; nau­czyciel wyjaśnia mu to jeszcze raz. Gdy student odpowiada: Zrozumiałem to; nauczyciel py­ta: - Czy akceptujesz to? Jeśli odpowiedź brzmi: - Nie; nauczy­ciel wyjaśnia to studentowi je­szcze raz, tak, żeby to zaakcep­tował.
Bharadwaja był tak wielkim mędrcem, że odwiedził go sam Pan Ramachandra, wcielenie Boga,. Wszyscy inni mędrcy powinni od­wiedzać Pana Ramachandrę, lecz odwiedzali Bharadwaję.
Chociaż Bharadwaja wyjaśnił Ramaharshanie bardzo dokładnie wiedzę o Absolucie cztery razy, Ramaharshana nie zaakceptował jej. Sądził, że jest tak wielkim mędrcem, że nie musi akceptować tej wiedzy. Gdy Bharadwaja pytał go, czy akceptuje Prawdę, odpowiadał: - Nie. Obrażał on wiedzę Bhara­dwaji. W końcu Bharadwaja powiedział: - Jeśli odrzucasz wiarę, że może to być prawda, jesteś wart tyle co wrona. I w tym momencie Ramaharshana stał się wroną. Gdy zamienił się z człowieka we wronę, natychmiast powiedział: - Akcep­tuję tę naukę.
Czy nie lepiej, gdyby za­akceptował Prawdę będąc czło­wiekiem? Dopiero jednak po zmianie we wronę, Kakabhushendi zaczynał rozumieć, że Bharad­waja posiada wielką wiedzę. Wciąż dziwił się, jak to się stało, że był zły i obrażał Bharadwaję – tak wielkiego mędr­ca. Gdy Kakabhushendi dziwił się tak przez dłuższy czas, otrzymał odpowiedź od wewnątrz. Zrozumiał, że jeśli pociera się o siebie dwa kawałki drew­na sandałowego, wydzielają one zapach, ponieważ drewno san­dałowe ma takie właściwości. Jednak jeśli kawałek drewna sandałowego potrzeć o kawałek zwykłego drewna, oba zapalą się. Kakabhushendi pojął, że chociaż jego Guru pełen był wielkiej wiedzy, on sam nie był dostatecznie wart, by ją odebrać. Wszystko, co był zdol­ny odebrać od Guru, to ogień złości. Wówczas poprosił Bha­radwaję o wybaczenie, usprawie­dliwiając swą arogancję i dumę, które nie pozwoliły mu przy­jąć wiedzy. Zanim został za­mieniony w Kakabhushendi, wiel­ki mędrzec Ramaharshana myślał, że jest tak wielki, iż nie mo­że przyjąć nauki Bharadwaji. Lecz gdy stał się wroną, stał się pokorny i od razu pojął Prawdę. Tak więc przekleństwo Bharadwaji, było naprawdę błogosławieństwem.

- Kiedy uczeń staje się Guru? W jaki sposób dowiaduje się o tym, że jest doskonały?
S.M.: - Uczeń staje się Guru, gdy podejmuje sadhanę ustano­wioną przez jego Guru i zatra­ca się w tym. Wtedy osiąga on stan Guru. Uczeń, który jest egzaminowany i zda egzamin, sta­je się Guru. Jest on prawdzi­wym uczniem. Ktokolwiek przy­chodzi do mnie, mówi: - Oh, Baba, jeśli jesteś Guru, jes­tem twoim uczniem. Odpowiadam: - Hm, tak. Gdy poddani są pró­bie, wiem, którzy z nich są pra­wdziwymi uczniami. W czasach Tukaram Maharaja było wielu wielbicieli Hari (Boga). Wszys­cy oni porzucili zawód i pracę. Powtarzali oni:- Rama, Kriszna, Hare... i chodzili do domów innych ludzi by jeść. W taki sposób żyli. Gdziekolwiek był Tu­karam Maharaj, zbierały się setki tysięcy ludzi. Wszyscy na głowach nosi­li turbany, nosili „veena” - indyjski in­strument muzyczny i powtarza­li: - Rama, Kriszna, Hare... Tak jak w obecnych czasach zwa­li się sektą Hare Kriszna. W tamtych czasach wielbiciele Hari podchodzili do ludzi i wy­ciągali ręce, żebrząc o jałmuż­nę. W królestwie Maharashtra, połowa lud­ności stała się wielbicielami Tukaram Maharaja i porzuciła swą pracę.
Król Shivaji był w ciężkim położeniu. Zwrócił się do pier­wszego ministra mówiąc:
- Nie każdy stał się Tuka­ram Maharajem. Nikt nie był poddany próbie. Musimy wszyst­kich wypróbować.
Gdy istnieją niewypróbowani uczniowie, wówczas możliwe jest, że dobre serca, dobra wiara, dobre sprawowanie in­nych uczniów, ulegną zepsuciu. Pierwszy minister króla Shivaji obmyślił sposób sprawdzenia wielbicieli Tukarama. Kazał publicznie ogłosić:
- Piętnastego stycznia wszyscy wielbiciele Tukarama zostaną powieszeni.
Polecił miejskiemu krzykaczowi bić w bęben i obwieścić zarządzenie. Następnego dnia wszyscy Tukaramczycy zdjęli turbany i porzucili veeny, zo­stał tylko sam Tukaram.
Podobnie i ja, dopiero gdy poddam uczniów próbie, wiem, którzy są prawdziwi.


ROZDZIAŁ III

PRAKTYKA DUCHOWA

Gdy podróżowałem po Zacho­dzie, ludzie podchodzili do mnie na stacjach i lotniskach mówiąc: - Daj mi mantrę. Daj mi śaktipat. Musieli sądzić, że mam plik śaktipat w kieszeni, że je wytwarzam i rozdaję jak pigułki. Lecz tak się nie dzie­je. Śaktipat jest boską sub­stancją, która jest osiągalna przy najwyższym stanie wiary, gdy wyszedłeś poza wszystko, gdy jesteś obmyty cnotą. Powinieneś zrozumieć wartość śakti. Powinieneś wiedzieć, jak trosz­czyć się o nią. Stając się czysty od wewnątrz, jesteś w stanie przyjąć więcej od Guru i w sposób czysty możesz widzieć Prawdę.
Pewnego razu król poszedł do mędrca i błagalnie poprosił o wiedzę. Mędrzec powiedział;
- Oczywiście, dam ci to, o co prosisz, jednak najpierw ty musisz mi coś dać.
Guru niczego nie potrzebuje, lecz uczeń musi coś mu ofiaro­wać, aby otrzymać w rewanżu wie­dzę.
- Mogę ci dać co zechcesz - powiedział król.
- Więc idź - powiedział Gu­ru - i przynieś mi mleka lwicy.
Nie było trudno dla króla zdobyć mleko lwicy. Był on prze­cież monarchą, miał mnóstwo lwów i lwic. Wziął pojemnik ze stali, nabrał mleka i wrócił do Guru. Lecz mleko lwicy jest bar­dzo mocne. Przeżarło wszystko zanim król dotarł do aśramu Gu­ru, a mleko wypłynęło ze stalowe­go pojemnika. Król powiedział:
- O Babaji, mleko wypłynęło. Przeżarło pojemnik.
Mędrzec na to:
- Wróć do domu, weź złoty pojemnik i przynieś w nim mleka.
Król wrócił do domu, nalał mleka do złotego pojemnika i powrócił z nim.
- O, królu - powiedział Guru - czy widziałeś?
- Tak - powiedział król - Mleko nie może się ostać w sta­lowym pojemniku, lecz złoty zatrzyma je.
Guru rzekł:
- Twoje serce jest takie samo. Jeśli przeleję w nie ja­kąś łaskę, ona cała wypłynie. Zmień więc serce i zamień je na złote. Wtedy będziesz w sta­nie otrzymać moją łaskę. Jeśli serce nie jest wystarczająco silne, łaska wypłynie na zew­nątrz.
Opowiadanie to ma wielkie znaczenie. Czasem ludzie pyta­ją mnie: - Dlaczego nie doświadczamy oświecenia, gdy otrzymu­jemy śakti Guru? Mogę tylko powiedzieć, że gdy nie jesteś tego wart, nie wystarczy jed­nego słowa Guru abyś osiągnął wyzwolenie. Gdy mówię, że po­winieneś być wart, nie mam na myśli tego, że powinieneś wie­dzieć, jak się ubrać, albo że powinieneś być bardzo mądry i zdolny zrozumieć te sprawy swym intelektem. Nie znaczy to, że powinieneś odepchnąć innych i być pierwszy. Znaczy to, że twoje serce powinno być pełne czystości i szlachetnych uczuć.
Wielki Śankaracharya miał ucznia zwanego Hastamalaka. Pewnego dnia Hastamalaka spotkał swego Guru spacerującego drogą. Spytał go: - O Guruji, kim jestem?
Śankaracharya odpowiedział: - Jesteś Tym.
Natychmiast, bez chwili wahania, Hastamalaka zrozumiał znaczenie tego, co powiedział Gu­ru i stał się oświecony. Był tak wartościowy, że zdolny był wchłonąć wiedzę Guru w jednym momen­cie. Jeśli masz takie serce jak Hastamalaka, zrealizowanie Prawdy nie zajmie ci wiele czasu. Wielki mędrzec Vasishtha powiedział Panu Ramie: „Prawda jest tak blisko ciebie, że mo­żesz ją poznać w czasie potrze­bnym na zmrużenie oka. Ale wie­le wieków przeminie i jeszcze nie będziesz jej widział”. Jeśli twoje serce jest całkiem czyste, jeśli posiadasz całko­witą wiarę i jesteś całkowicie oddany, możesz doświadczyć Praw­dy natychmiast. Ale ponieważ nie posiadasz tego rodzaju wia­ry, musisz przyjąć sadhanę. Powinieneś medytować. Powinieneś powtarzać mantrę. Tylko wtedy będziesz w stanie przyjąć śak­ti Guru. Tylko wtedy będziesz zdolny wchłonąć jego nauczanie.
 Przez wiele lat gromadzi­łeś wrażenia ze świata. Odczu­wałeś swój umysł i serce z przeświadczeniem, że jesteś ma­ły, że jesteś słaby, że jesteś grzeszny. Uczyłeś się tego od swych nauczycieli, swego spo­łeczeństwa, ze świętych ksiąg różnych religii, i uwierzyłeś w to. Myślałeś o sobie jako o ograniczonym stworzeniu, i na­uczyłeś się widzieć grzech w czystej Jaźni. W rezultacie zacząłeś pływać w oceanie ograniczonych uczuć - pragnień i gwałtownych pożądań, przywiązań i awersji, złości i zaz­drości. Teraz twój umysł i ser­ce stały się tak mgliste i mętne, że nie możesz zobaczyć światła Jaźni i nawet, gdy ktoś mówi ci, że jesteś Jaźnią, nie możesz tego zaakceptować. Dla­tego masz wykonywać sadhanę. Sadhana to sposób, by twoje serce stało się dostatecznie czyste i dostatecznie silne, by pomieś­ciło Prawdę.
Im czystszy jesteś wewnęt­rznie, jaśniej spostrzeżesz Jaźń.
    Gdy pierwszy raz otrzymujesz śaktipat, możesz mieć doświadczenie Tego, lecz aby utrzymać to doświadczenie, aby je utrwalić, musisz długo praktykować. Tak jak jesz, pijesz, pracujesz każdego dnia, tak musisz praktykować sadhanę w zdyscyplinowany sposób. Ludzie przychodzą na dwa, trzy dni, wracają do domu i zapominają o wszystkim czego się nauczyli.
Mówią wówczas: - Byłem na tym kursie, byłem z Guru i nic we mnie nie pozostało. Prawda jest taka, że tylko gdy praktykujesz każdego dnia, gdy łączysz sadhanę ze światowymi czynnościami, wiedza Guru może być dla ciebie owocna. Nawet aby otrzymać coś w zwykłym życiu, musisz na to pracować. Niezależnie od tego kim jesteś, naukowcem, artystą, człowiekiem interesu, jeśli chcesz coś osiągnąć, musisz na to zapracować. Jeśli tak jest w zwyczajnym życiu, czemu miałoby być inaczej w życiu duchowym? Czemu spodziewasz się osiągnąć Prawdę w kilka dni? Olej zawar­ty jest w ziarnach sezamowych, lecz jeśli weźmiesz kilka zia­ren do ręki, nie zobaczysz oleju; aby otrzymać go, musisz coś zrobić. Masło zawarte jest w mleku, lecz musisz przerobić mleko, aby otrzymać masło. Ogień jest w drewnie, lecz gdy tylko dotkniesz drewna, twoje ręce nie zapalą się; musisz potrzeć dwa kawałki drewna, aby wytwo­rzył się ogień. W ten sam spo­sób, nawet jeśli Jaźń w pełni pojawia się wewnątrz nas, odsła­nia się ona tylko poprzez obu­dzenie śakti i proces sadhany.
Możesz czuć, że byłoby bar­dzo dobrze, gdybyś cel sadhany osiągnął bez wysiłku. Wielu robotników ma dziś taką posta­wę. Czują, że ich pracodawcy powinni ciężko pracować, a oni - otrzymywać premie. Podobnie wielu studentów chciałoby, aby ich profesorowie uczyli się, a żeby oni zdobywali stopnie. Wielu moich wiernych uczniów mówi podobnie: - Baba, daj mi swą łaskę i pozwól, aby wszystko stało się we mnie. Zachowują się podobnie jak szejk Nasruddin.
Pewnego wieczoru Nasruddin wypił za dużo. Leżał na trotuarze całkowicie zatruty. Poli­cjant zbliżył się do niego, po­trząsnął go i powiedział:
- Hej, bracie, jest północ, powinieneś wstać i iść do domu.
Nasruddin odrzekł:
- Nie powinienem wstawać. Całe miasto obraca się dokoła mnie. Gdy tylko mój dom zatoczy koło, wejdę do niego.
Byłoby wspaniale, gdyby tak przebiegała wasza sadhana, lecz, niestety, sprawy tak się nie toczą. Aby osiągnąć Jaźń, musisz medytować nad Jaźnią. Jeśli twoja sadhana nie jest czysta i silna, nawet gdy Bóg ci się objawia, nie jesteś zdo­lny go zobaczyć. Wszystko co ujrzysz będzie wizją; nie zrozu­miesz, że jest to Bóg. Gdy Pan Rama i Pan Kriszna byli na tym świecie, miliony ludzi ich wi­działy, lecz nie wszyscy byli wyzwoleni. Dlatego taż twoja sadhana powinna być wzniosła. Podczas wykonywania sadhany po­winieneś trzymać się jednego celu: ustalenia związku między tobą a Bogiem. Twoja sadhana powinna być wewnętrzna a nie zewnętrzna. Najlepsza sadhana to naturalna medytacja, jaka następuje po obudzeniu wewnęt­rznej śakti. Twoja sadhana po­winna być także wytrwała. Powi­nieneś medytować i medytować. Tak długo, aż wibracje medyta­cji zaczną płynąć w każdej czę­ści twego ciała. Twoja sadhana, twoja medytacja, powtarzanie mantry i pamięć o Jaźni powinny stać się dla ciebie chroniczne. Niezależnie od okoliczności w jakich jesteś, te sprawy nie powinny ciebie opuszczać.
Gdy strzelano do Mahatmy Ghandiego, on nie jęczał i nie narzekał, nie wzywał pomocy. Je­dyne słowa, jakie wyszły z je­go ust to: - Hej, Rama. Strze­lono do niego cztery razy i cztery razy zawołał on: - Hej, Rama. Powtarzał on imię Ramy przez całe życie i to imię przeniknęło jego krew. I dla­tego, nawet w momencie klęski, wszystko, co powiedział to: - Rama.
Taka powinna być twoja sadhana i twoja wiedza. Gdy wpadasz w złość, przebaczenie powinno nadejść, abyś mógł ujarzmić swo­ją złość. Gdy powstaje chciwość, umiarkowanie powinno nadejść, stanąć przed tobą i pokonać twoją chciwość. Gdy nadchodzi pożądanie, odosobnienie powinno stanąć przed tobą, ponieważ mo­że ono wykorzenić twoje pożąda­nie. Cokolwiek studiujesz, co­kolwiek praktykujesz, powinno to być wypisane w twojej krwi tak, by nikt tego nie przekreś­lił.
W istocie rzeczy, jeśli wciąż medytujesz, jeśli pochłania cię pamięć o Jaźni, doświadczenie Jaźni będzie płynęło na zewnątrz poprzez ciebie. Sadhana będzie przenikać całe twoje ciało.
Opowiem wam prawdziwą his­torię. Eknath Maharaj był wiel­kim Siddhą z Maharashtry, który napisał wspaniały komentarz do „Śrimad Bhagavatam”. Każdego dnia Eknath czytał historię z „Bhagavatam”. Wszyscy ludzie z miasta przychodzili by go słuchać, z wyjątkiem jednego człowieka. Był to obszarnik zwany Kulkami. Pewnego dnia Eknath poszedł zoba­czyć się z obszarnikiem.
- Wszyscy przychodzą słuchać opowieści z Bhagavatam z wyjąt­kiem ciebie - powiedział - Cze­mu nie przychodzisz?
- Oh, Maharaju - obszarnik na to - nie masz pojęcia, jaki jestem zapracowany. Jestem właścicielem siedmiu miast.
- Do czego przyda ci się siedem miast w momencie śmierci? - spytał Eknath. Eknath był wielkim Siddhą i siła jego słów poruszyła serce obszarnika.
- Co mam zrobić? - zapytał.
- Czy masz w ciągu dnia wolne chwile? - spytał Eknath.
- Ani chwili - powiedział człowiek.
- Kąpiesz się każdego dnia prawda? - spytał Eknath.
- Oczywiście - powiedział mężczyzna. W Indiach każdy ką­pie się rano w rzece. Taki jest zwyczaj.
- Każdego dnia, gdy będziesz polewał się wodą podczas kąpie­li, powtarzaj te pięć mantr z Bhagavatam. To wystarczy.
Obszarnik przystał na to. Od tej chwili, każdego dnia, gdy polewał się wodą, recytował te mantry. Minęły lata i umarł. Wystawiono jego ciało i indyj­skim zwyczajem, wykąpano go. W momencie, gdy woda zaczęła ob­mywać jego ciało, on podniósł się i zaczął powtarzać mantry.
Człowiek ten otrzymał łas­kę wielkiego Siddhy. On surowo praktykował te same mantry przez wiele lat. W rezultacie przeniknęły one jego ciało i powtarzały się automatycznie. Jeśli tak stało się z kimś, kto wykonywał tak niewielką praktykę, pomyślcie, co dzie­je się z człowiekiem, który całe życie przeżyje w sadhanie.
Tukaram Maharaj był także wielkim Siddhą Maharashtry. Miał gospodarstwo w małej wios­ce zwanej Dehu. Jego sadhaną było powtarzanie imienia Pana. Powtarzał on wciąż: „Vitthale, Vitthale, Vitthale” i doświad­czał, że Vitthal obecny jest wszędzie.
Esencja sadhany to nieustan­na pamięć o celu sadhany, o Jaźni. Gdy medytujesz, możesz medytować o Jaźni. Gdy powta­rzasz mantrę, możesz robić to ze świadomością, że mantra jest jednym z Jaźnią. Gdy pra­cujesz, możesz robić to z Jaź­nią w umyśle. Gdy rozmawiasz z kimś, możesz mieć Jaźń przed oczami. Cokolwiek robisz, gdziekolwiek idziesz, gdzie­kolwiek patrzysz, powinieneś mieć świadomość, że jest tam Jaźń. Rozumieć obecność Jaź­ni wszędzie, czuć obecność Jaźni wszędzie, medytować ze świadomością, że Jaźń jest wszędzie, to jest sadhana, tak właśnie Tukaram Maharaj prze­żył swoje życie. Rezultatem jego praktyki były pisma święte. Stał się wszechwiedzącą istotą, zdolną widnieć prze­szłość, teraźniejszość i przy­szłość. Była to moc imienia Boga. Obdarzyła go tymi wszyst­kimi zdolnościami. Gdy powta­rzał: „Vitthale, Vitthale, Vitthale”, osiągał stan, w którym widział we wszystkim tylko Boga, i w którym był całkowicie pod kontrolą Najwyższego.
Sadhana przynosi owoce wów­czas, gdy twoja praktyka jest stała, długotrwała i właściwie rozumiana. Mędrzec Vasishtha mówi, że są dwa aspekty sadzany: medytacja i rozumienie, i tylko gdy ktoś łączy je razem, osią­ga Boga. Prawidłowe rozumienie to rozumienie, że Jaźń przeni­ka wszystko, że przebywa w każ­dym włosie i każdym porze cia­ła, i w każdym zakątku wszech­świata. Kaszmirski Śiwaizm po­wiada: „Gdzież jest miejsce, w którym nie ma Śiwy? Gdzie jest czas, w którym nie ma Śiwy?” Tak powinieneś rozumować. Trwała i doskonała wiara powinna powstać w twoim sercu. Powinieneś mieć całkowitą wiarę w obecność Bo­ga i obecność śakti wewnątrz. Nawet, jeśli ktoś nie wierzy, że jest człowiekiem, jest jednak człowiekiem. W ten sam sposób, nawet jeśli ktoś nie wierzy, że Bóg jest w nim, Bóg tam jest.
Poprzez moc rozumienia i moc kontemplacji możesz sprawić, że odczucie Jaźni powstanie w tobie. W żadnej sytuacji nie powinieneś zapominać, że jesteś Jaźnią. Powinieneś zawsze być w stanie niedwoistości. Powinieneś spełniać swe zadania, zada­nia, do których zostałeś przeznaczony, lecz nigdy nie powinieneś czuć się ograniczony przez te zadania. Powinieneś wciąż trwać w niedwoistości, taki jest punkt widzenia Jaźni.
Powiedziane jest, że najgorszy grzech to identyfikować się z ciałem, mówić: - Jestem tylko zwykłą osobą. Posiadać ten rodzaj świadomości, to najgorsze piekło. Ale mieć świadomość: - Jestem Jaźnią, jestem czysty, jestem wzniosły - jest najwyż­szą cnotą. Jest to także naj­lepszą sadhaną, sadhaną, która doprowadzi cię do Boga. Guru Nanak powiedział bardzo prawdziwie – „O, człowieku, dlaczego szukasz Tego błądząc z lasu do lasu? Ono mieszka wewnątrz cie­bie. Nie ma Boga bez ciebie ani ciebie bez Boga. Przeżyj swe życie z tą prawdą. To jest sadhana. To jest doświadczenie. To jest stan wyzwolenia w życiu”.
Był kiedyś biedny drwal. Ca­ły dzień ścinał drzewa, a drewno sprzedawał na rynku. Nie trosz­czył się o dzień i noc, o zim­no lub ciepło - pracował co dzień. Pracował tak ciężko, że był wyczerpany. Był tak wyni­szczony, że wyszły mu na wierzch kości i żebra. Pewnego dnia, gdy nieszczęśliwy chodził po lesie, przeszedł obok wielkiej istoty. Gdy ów wielki człowiek ujrzał jego ciężkie położenie, zainteresował się i powiedział: - Synu, nie bądź tak zdenerwowa­ny. Idź dalej. I odszedł.
Gdy ktoś jest mądry, wystar­czy mu jedno słowo. Lecz gdy ktoś nie potrafi zrozumieć, na­wet gdy jest uczony, nie wys­tarcza całe pismo święte. Gdy wielki człowiek powiedział: - Idź dalej, drwal powiedział do siebie: - Dobrze, pójdę - i zaczął iść. Szedł dalej i dalej, aż przybył do lasu pełnego drzew sandałowych. Drzewo san­dałowe było warte wiele więcej od drzewa, które drwal woził na targ. Zaczął teraz sprzeda­wać drzewo sandałowe i zarobił mnóstwo pieniędzy. Pomyślał je­dnak: - Babaji powiedział: - Idź dalej. Poszedł więc znów dalej i napotkał kopalnię mie­dzi. Za pieniądze, które zaro­bił sprzedając drewno sandało­we, zatrudnił kilku ludzi i za­czął wydobywać oraz sprzedawać miedź. Teraz zarobił jeszcze więcej pieniędzy, lecz pomyś­lał: - Baba mówił, by iść dalej. Będę szedł dalej. I poszedł. Najpierw napotkał kopalnię srebra a później kopalnię złota. Niedługo został milionerem, lecz znów pomyślał: - Babaji mówił, by iść dalej. Nie mówił, by się zatrzymać. Idąc napotkał kopal­nię kamieni szlachetnych. Znów ogromnie się wzbogacił. Ludzie dziwili się, jak on zarobił tyle pieniędzy, lecz drwal stale myślał: On mówił, by iść dalej. Nie zatrzymywał się. Pew­nego dnia spotkał tego samego sadhu. - O, synu - powiedział sadhu — tak jak szedłeś dalej i dalej, idź teraz głębiej i głębiej do wnętrza.
W ten sam sposób możesz stale iść dalej i dalej w głąb, aż osiągniesz kopalnię klejnotów, którą jest wewnętrzna Jaźń. Na początku możesz doz­nawać wielu „kriyas” lub widzieć blask świateł, lecz to będzie tylko las drzew sanda­łowych. Możesz doznawać wizji lub doświadczeń momentów spo­koju, lecz to będzie tylko ko­palnia miedzi. Jeśli chcesz osiągnąć blask wewnętrznej Jaź­ni, jeśli chcesz osiągnąć cel sadhany, nie powinieneś stać w miejscu.

PODRÓŻ KU JAŹNI

- Słyszę często, że podróż ku Jaźni jest bardzo bolesna.
- Swami Muktananda: - Mówi­ąc prawdę, podróż nie jest bo­lesna. To tylko ty robisz ją bolesną. Poprzez pomoc Jaźni, Guru i Wiedzy, podróż staje się bardzo radosna, staje się twoim przyjacielem.
W Maharashtra żył wielki święty, Eknath Maharaj, którego Guru był Siddhą. Eknath był bar­dzo wielkim poetą i napisał także komentarz do „Bhagavatam” zwany „Eknathi Bhagavatam”. Eknath napisał w nim: „Przeżyję moje światowe życie bardzo szczęśliwie. Będę z radością odczuwał wszystkie trzy światy”. Jeśli przyjmiesz pomoc mądrości, Jaźni, Prawdy, możesz wieść swe światowe ży­cie z łatwością i z wielką ra­dością; twoje życie duchowe będzie także bardzo łatwe i radosne. To błąd powiedzieć, że medytacja jest trudna. Medy­tacja jest starszym bratem snu; leży ona poza snem. Głębo­ki sen leży poza czuwaniem i marzeniami sennymi, a stan turiya czy też stan medytacji, le­ży poza stanem głębokiego uśpienia. Medytacja jest czymś natu­ralnym. Tak jak spokojnie przy­gotowujesz się do snu, tak po­winieneś przygotować się do medytacji, wówczas będzie ona bardzo łatwa, bardzo radosna i bardzo spokojna.
Nie ma nic większego ponad medytację; nie ma łatwiejszej ścieżki niż medytacja. Medy­tacja to więcej niż lektury na tematy duchowe. Te wy­gładzone słowa są jak wspania­łe jedzenie, o którym czytasz w książce kucharskiej. Jeśli będziesz czytał książkę kuchar­ską, lecz niczego nie ugotujesz, umrzesz z głodu. Tak właśnie robią ludzie w sprawach duchowych. Czytają i czytają ksią­żki; nie przyrządzają pożywie­nia. Przez czytanie i czytanie, słuchanie i słuchanie, niczego nie osiągniesz. Powinieneś me­dytować. Medytacja jest jak gotowanie wspaniałych potraw; wspaniałe potrawy stwarzane są wewnątrz ciebie. W naszych czasach ludzie przede wszyst­kim mówią; rzadko działają. Wedanta mówi, że człowiek, który przede wszystkim mówi, jest jak chochla, która nie wie, jak smakuje khir, słodki indyjski pudding. Khir podawany jest dłu­gą, drewnianą łyżką. Łyżka pod­czas używania wydaje pewien dźwięk. Ona mówi: „Weź ten khir, weź khir, weź ten khir”. Ona sama nie zna smaku khiru, lecz każdemu mówi, by wziął khir. Tak się dzieje, gdy ludzie zbyt wiele mówią o sprawach ducho­wych. Nie znają smaku tego, o czym mówią. Mów mało, słuchaj mało, a wtedy zrobisz wiele. Gdy cały czas spędzasz na mó­wieniu i słuchaniu - co możesz osiągnąć? Zostaniesz z pustymi rękami.
Medytacja jest absolutnie konieczna, lecz powinieneś me­dytować w bardzo zdyscyplino­wany sposób, tak jak chodzisz spać. Możesz być artystą, muzy­kiem, profesorem, przełożonym, nauczycielem, sekretarzem lub ministrem; kim byś nie był, idziesz spać. Gdy idziesz spać, czujesz, że wypoczywasz, do­świadczasz spokoju. I rano, gdy ktoś zapyta ciebie, jak spa­łeś, odpowiesz: „Spałem głębo­ko i czuję się teraz świetnie; zmęczenie opuściło mnie”.
Tak jak sen usuwa całe twoje zmęczenie, tak medytacja sprawia, że czujesz najwyższy wypoczynek. Powinieneś medyto­wać i powinieneś całkowicie obudzić swą wewnętrzną śakti. Gdy raz wewnętrzna śakti zo­stanie obudzona, będzie żyła z tobą zawsze. Nawet, gdy ją opuścisz, ona zawsze będzie z tobą.

- Czy mógłbyś wyjaśnić, jak medytować o Jaźni?
S.M.: - Nie jest tak łatwo medytować o Jaźni, ale nie jest też tak trudno. Jeśli uwolnisz swój umysł od myśli, wtedy mo­żesz medytować o Jaźni i wtedy też będziesz wiedział, jak me­dytować o Jaźni. Uwolnij więc swój umysł od myślenia i będzie to medytacja o Jaźni. W istocie ktoś może medytować o Jaźni dzięki łasce Jaźni. W tym celu potrzebna ci jest odrobina wie­dzy. W Indiach istnieje wielki filozoficzny tekst zwany „Jnaneshwari”. Został on przetłumaczony na angielski. Można znaleźć w tym języku inne podobne książki i widziałem wielu ludzi czytających je. Jnaneshwar powiada tam: „Światło Jaź­ni, inspiracja Jaźni wciąż w to­bie wibruje, jest zawsze nowe. Jeśli naprawdę chcesz zakoszto­wać Jaźni, jeśli rzeczywiście chcesz osiągnąć lub zobaczyć światło Jaźni, powinieneś wykra­ść je własnym zmysłom”.
Jeśli pozwolisz zmysłom, aby wiedziały co czynisz, nie będziesz w stanie zakosztować Jaźni, nie będziesz zdolny zakosztować słodyczy Jaźni, nie będziesz zdolny zobaczyć światła Jaźni. „Joga Sutry” Patańdżalego, wielkie pismo święte jogi, powiada, że joga to us­pokojenie umysłu - uspokajać umysł to medytować o Jaźni. W rzeczywistości, jeśli ktoś ma odpowiednią inteligencję, wła­śnie poprzez medytację o Jaź­ni zaczyna dowiadywać się, jak medytować o Jaźni. „Bhagawadgita” powiada: „Jaźń świeci poprzez wszystkie twoje zmysły”. Kiedy dzieje się tak, że szu­kasz Jaźni, badasz Jaźń i me­dytujesz o Jaźni. Jaźń właśnie objawia się poprzez wszys­tkie twoje zmysły. Lecz mimo, iż Jaźń świeci poprzez wszys­tkie twoje zmysły, jest wciąż poza zmysłami. Żaden zmysł nie może sięgnąć Jaźni. Jaźń jest pozbawiona atrybutów. Ona nie pozostawia żadnego cienia, ona nie ma żadnej formy, ona nie ma żadnego zmysłu. Lecz mimo, iż jest poza wszelkimi zmysłami, ona raduje się i doświadcza wszelkich różnych obiektów zmysłów. Poprzez te oczy Jaźń patrzy na przedmioty. To właśnie Jaźń słyszy, przysłuchuje się wszystkim słowom, to właśnie Jaźń próbu­je wszystkich  tak różnorodnych za­pachów. Człowiek jest zwie­dziony i poprzez swoją złudę próbuje szukać Boga, próbuje widzieć Jaźń. Lecz naprawdę Bóg objawia się w swej własnej for­mie - On nie jest nieodkrywalny.
Filozofia Śiwaizmu powiada. „To Bóg bierze i Bóg daje. To Bóg je i Bóg pije”. Wszystko jest Bogiem; Bóg robi wszystko, Bóg doświadcza wszystkiego. W tym wszechświecie On odgrywa swój dramat, a jego wszechś­wiat jest właśnie Nim.
Poprzez medytację możesz poznać swą własną, wewnętrzną Jaźń. To, co rozumie najwię­ksze sekrety twego wnętrza, to Jaźń. Na przykład gdy śpisz, jest ktoś, kto obserwuje wszystko, ktoś, kto jest świadkiem wszystkiego, kto rozumie wszystko. A gdy się budzisz, ta is­tota opowiada ci, co widziałeś we śnie. Ta istota to Jaźń; me­dytuj więc o tej wewnętrznej Jaźni.

- Mój dzień zaczyna się dzwonkiem telefonu i dzwoni on do późnej nocy. W ciągu dnia zapominam o Jaźni, przywiązuję się do tego, co zewnętrzne. Czy możesz wskazać mi drogę, abym mógł pamiętać o Jaźni?
S.M.: - Gdy tylko dzwoni telefon, nie możesz zapomnieć o ciele, ponieważ w chwili, gdy słyszysz telefon, twoja ręka, która jest częścią twego ciała, sięga po słuchawkę. Lecz tak, jak jesteś świadomy ciała możesz być świadomy, że Jaźń jest obecna i pozwala ci wykonywać całą pracę. Jeśli nie możesz tego zrobić, wówczas, po skończonej pracy, gdy odpo­czywasz, pamiętaj o Jaźni prze kilka minut. To będzie już wiele.
Mężczyzna wie, że jest mężczyzną; nie musi powtarzać mantry: „jestem mężczyzną, je­stem mężczyzną”. Kobieta wie, że jest kobietą; nie musi pow­tarzać mantry: „jestem kobietą, jestem kobietą”. Podobnie, gdy staniesz się świadomy Jaź­ni, nie będziesz musiał powta­rzać: „jestem Jaźnią, jestem Jaźnią”.

- Dlaczego dzieje się tak, że gdy próbuję medytować z mantrą, rzeka myśli przypływa do mojego umysłu i czyni go pra­wie niezdolnym do koncentra­cji? A po krótkim czasie moje kolana, krzyż i szyja zaczyna­ją bezlitośnie boleć. Co mogę zrobić?
S.M.: - Kolana cię bolą, bo nie jesteś przyzwyczajony sie­dzieć na podłodze w jednej po­zycji przez cały czas. Możesz usiąść na krześle, możesz wy­prostować swoje nogi i kontynu­ować medytację lub dżapę. Po chwili będziesz mógł uparcie powtarzać mantrę. Jeśli będziesz wytrwały w powtarzaniu mantry, niedogodności umysłu ustąpią. Wtedy wszystko będzie dobrze. Umysł ma zwyczaj wędrowania tu i tam, pływania przez cały czas, i ponieważ miał taki zwy­czaj przez dłuższy czas, trud­no jest umysłowi pozostać w spo­koju. Lecz nie powinieneś umysłowi dać żadnej wolności. Nie powinieneś pozwolić umysło­wi iść tam, gdzie chce. Możesz umysł schwytać, zatrzymać, cof­nąć i sprawić, by powtarzał imię Boga. Możesz sprawić, aby medytował i aby był pełen dobrych i czystych myśli. Umysł jest korzeniem bólu i przyjem­ności ludzkiego istnienia. Nie ma innego źródła odczuwania przyjemności i bólu; to umysł sprawia, że czujesz wszystkie te rzeczy. Czasami ukazuje ci radość w smutku i cierpisz z tego powodu, a czasem pokazuje ci smutek w radości i z kolei cierpisz z tego powodu. Jest tak, ponieważ nie możesz dogonić umysłu. W zamian mógłbyś sprawić, by umysł ścigał Jaźń. Nie jesteś stworzony przez umysł, umysł jest stworzony przez ciebie i jest wewnątrz ciebie. Jest wielu ludzi czujących się źle, ponieważ zostali pokonani przez umysł, który stworzyli wewnątrz siebie. Na­wet, jeśli człowiek zdobędzie cały kraj, nie będzie zwycięz­cą, jeśli nie zdobędzie ludz­kich umysłów. Dlatego powinie­neś być bardzo ostrożny wzglę­dem umysłu. Powinieneś zawsze obserwować swój umysł; powinieneś wiedzieć, czy umysł zawie­ra dobre czy złe myśli. Im bar­dziej umysł jest spokojny, im bardziej ustabilizowany, bar­dziej czysty, tym bardziej ty sam jesteś doskonały i idealny. Lecz gdy umysł staje się opano­wany przez drobne myśli i uczu­cia, wtedy idziesz do psycho­loga lub psychiatry. Dlatego powinieneś oczyścić umysł. Po­winieneś oczyścić swój umysł z nienawiści i innych mankamen­tów, powinieneś oczyścić swój umysł i uczynić go jeszcze bar­dziej czystym.

- Podczas medytacji często czuję fizyczny ból w nogach. W innych rodzajach jogi, które uprawia­łem, nie wolno mi było się ru­szyć, miałem wytrzymać ból. Czy w medytacji ważniejsze je­st, aby wytrzymać ból, czy aby poruszyć się i siedzieć wygod­niej?
S.M.: - Gdy nogi zaczynają cię boleć podczas medytacji, możesz zmienić pozycję. Lecz nie poruszaj tułowiem. Mistrzo­stwo w postawie siedzącej jest potrzebne w medytacji. Jeśli chcesz opanować postawę, nie możesz się ruszać. Jakikolwiek czujesz ból, będzie on trwał tylko kilka dni. Możesz się na­uczyć zwalczać ból po trochu. Jeśli zaczynasz odczuwać ból po pół godzinie siedzenia, wy­trzymaj jeszcze pięć minut, a potem daj nogom odpocząć. Po tygodniu zobaczysz, że będziesz mógł siedzieć 35 minut bez bólu nóg. Przedłużaj trwanie postawy w ten sposób, a będziesz zdolny dłużej siedzieć. Gdy ktoś osiągnie zdolność siedzenia w pozycji lotosu, bez ruchu czterdzieści pięć minut, wówczas osiągnie on mistrzostwo kierowania praną. Umysł stanie się niewzruszony, wzniesie się on do stanu sahaja samadhi, lub spontanicznego samadhi. Tak więc mistrzostwo w siedzącej pozycji jest nieodzowne. Przedłużaj jej trwanie po trochu, na przykład pięć minut każdego tygodnia. Po miesiącu będziesz w stanie siedzieć dwadzieścia minut dłużej, po dwóch miesiącach czterdzieści minut dłużej. Nie ma dyscypliny, której czło­wiek nie mógłby opanować.

- Dlaczego ktoś popada w niewiedzę, nawet po ujrzeniu swej prawdziwej natury?
S.M.: - Po ujrzeniu prawdzi­wej natury trzeba utwierdzić się w niej; inaczej można upaść. Ponieważ twoja prawdziwa natu­ra istnieje wewnątrz ciebie, możesz doświadczyć jej łatwo i spontanicznie. Jednak utwierdze­nie się w prawdziwej naturze wymaga praktyki. Na przykład doświadczasz szczęścia wiele razy w ciągu dnia, choć trwa to tylko parę sekund, lecz te doświadczenia szczęścia wymyka­ją się, ponieważ nie wykonywa­łeś żadnej sadhany by trwały dalej. Nie utrwaliłeś ich. Dlatego też popadasz w niewiedzę - bo nie utrwalasz zdobytych doświa­dczeń.

- W swej autobiografii „Gra świadomości” powiedziałeś, że medytujesz sześć do dziewięciu godzin każdego dnia. Jak ktoś, kto normalnie żyje i pracuje, może robić to samo? Czy ktoś, kto utrzymuje dom, może zreali­zować to co ty?
S.M.: - Godzina lub półtorej godziny dziennie wystarcza. Nie powinieneś medytować zbyt wie­le. Jeśli masz dom i nie mo­żesz medytować w ciągu dnia, możesz medytować przed położe­niem się spać. Idź spać, gdy trwa So’ham i So’ham będzie trwać gdy śpisz, aż do rana, gdy wstajesz. Nie potrzebujesz medytować sześć do dziewięciu godzin dziennie. Doświadczanie Jaźni jest takie samo dla każ­dego. Takie doświadczenie is­tnieje w każdym. Ono nie przy­chodzi z zewnątrz. Dlatego masz iść głęboko, głęboko do wew­nątrz. Wszyscy wielcy staroży­tni mędrcy mieli domy. Dziś wielu utrzymujących dom, prowa­dzi duchowe życie. Medytacja nie kłóci się z codziennym ży­ciem. Jeśli sądzisz, że twoje życie codzienne jest przeszko­dą, myślisz błędnie. Kimkol­wiek jesteś, możesz medytować; wówczas na pewno osiągniesz To. Gdy już jest osiągnięte, gdy masz To, ważne jest, abyś utrwalił ten stan.

- Wydaje się, że na ducho­wej ścieżce istnieją przeszko­dy. Dlaczego?
S.M.: - Czy ścieżka zwykłego świata jest wolna od przeszkód? Popatrz na swe życie, ilu masz psychologów? Ilu lekarzy? Ilu wrogów? Jeśli jest tak wiele trudności na codziennej ścież­ce, czemu duchowa ścieżka ma być łatwa?
Gdy wykonujesz sadhanę, na­turalne jest, że powstają przeszkody, lecz nie powinieneś przywiązywać do nich żadnej wagi. Wewnętrzna śakti zatrosz­czy się o nie. Powinieneś jedynie kontynuować swą sadhanę.

- Jakie jest znaczenie cierpień i wyrzeczeń?
S.M.: - Człowiek podejmuje wyrzeczenia, by kontrolować zmysły, by uczynić je raczej swymi nie­wolnikami, niż być znie­wolonym przez nie. Są wewnęt­rzni wrogowie i zewnętrzni wro­gowie. Wewnętrzni wrogowie to złość, pożądanie, pragnienie i inne. Zewnętrzni wrogowie to zmysły, które działają poprzez te uczucia. Zwyciężyć razem wewnętrznych i zewnętrznych wro­gów - to cel wyrzeczeń. W sta­rożytności ludzie podejmowali wiele różnych wyrzeczeń, lecz nie było to konieczne. Dla nas największe wyrzeczenie to dys­cyplina umysłu i zaangażowanie go w powtarzanie imienia Boga. Mówić prawdę jest także wiel­kim wyrzeczeniem. Nie sprawiać nikomu przykrości, nie czuć wrogości do nikogo.

- Dlaczego podczas sadhany przeżywa się okresy czucia strachu?
S.M.: - Gdy odbywasz zewnęt­rzną podróż, przechodzisz przez rozbite drogi, gęste lasy. W ten sam sposób, gdy odbywasz we­wnętrzną podróż, przechodzisz przez różne miejsca. Tak jak istnieje w tobie centrum miłoś­ci, istnieje także centrum strachu. Gdy twoja świadomość zbli­ża się coraz bardziej do najwyż­szej Jaźni, czujesz strach. Jesteś przerażony możliwością utraty siebie. To jest ten strach, który powstrzymuje cię przed zjednoczeniem się z Nim. Czasem medytujący przery­wa na zawsze medytację, ponie­waż zbyt się przeraża, przecho­dząc przez centrum strachu. Po­winieneś wyśledzić to centrum strachu. Jeśli będziesz mógł stanąć twarzą w twarz wobec niego, przejdziesz dalej. Wte­dy staniesz się całkowicie pozbawiony strachu. Gdy zatra­cisz się z wielką odwagą, osią­gniesz To. Gdy cofniesz się z powodu strachu, stracisz wszys­tko.

- Czy powinienem zwiększać intensywność sadhany, czy po­winna ona kroczyć swymi włas­nymi drogami?
S.M.: - Pozwól sadhanie wzrastać naturalnie. Pozwól, aby była spontaniczna. Sadhana po­winna wzrastać w sposób zdys­cyplinowany. Powinieneś mieć wielką siłę i energię by sadhana posuwała się naprzód z ogromną mocą.
Nie jest trudno zwiększyć sadhanę. Wszystko to zależy od twoich uczuć. Jeśli chcesz sprawić, by twoja sadhana była bardzo silna, powinieneś uwa­żać siebie za obraz ParaŚiwy lub część Świadomości. To wszy­stko, co masz do zrobienia. Wówczas twoja sadhana stanie się całkowita.

- Czy trzeba żyć w szcze­gólnym otoczeniu, by zreali­zować Jaźń?
S.M.: - Właściwe otoczenie jest bardzo ważne dla rozwoju duchowego. Lecz nie rozumiem przez to fizycznego otoczenia. Mam na myśli mentalne otocze­nie zwróconego do wewnątrz umysłu. Dla mnie „Otoczenie”, to nie jaskinia czy też od­osobnione miejsce, ale pozos­tawanie zawsze w wewnętrznym centrum. W naszym obecnym stanie mamy świadomość nas samych jako ciał, lecz dla osiągnięcia Jaźni potrzeb­na jest świadomość Jaźni, a nie ciała. Cokolwiek bym mówił, esencją moich nauk jest sprawa skupienia się na wewnętrznej Jaźni. Nie musisz zmie­niać swego domu, swego społe­czeństwa, a nawet swoich zwycza­jów. Trzeba tylko abyś zmie­nił rozumienie samego siebie. Pozostań zawsze świadomy sie­bie jako Jaźni. Taka jest esen­cja wszelkich duchowych tech­nik.

- Słyszałem jak mówiłeś, że bardzo ważne jest dla praktykującego sadhanę, przebywać z ludźmi rozwijającymi się ducho­wo. Dążę do realizacji Jaźni, lecz na mojej drodze jest zapora, ponieważ jestem zamężna z kimś, kto lubi pić i prowa­dzi światowe życie. On i jego przyjaciele kpią z mojego za­interesowania jogą, z tego, że nie chcę żyć dłużej tak, jak oni. On czasem jest okrutny, wini mnie, że jestem wyobcowana z powodu moich przekonań. Jaka jest twoja rada dla małżonków idących w różnych kierunkach? Co można zrobić, by nie ra­nić drugiej osoby?
S.M.: - Nie powinnaś ranić swego męża, lecz powiedzieć mu bardzo łagodnie, że tak jak on zainteresowany jest piciem i życiem towarzyskim, tak ty jesteś zainteresowana jogą. Po­wiedz mu, że jak on zrezygnu­je ze swoich spraw, ty zrezyg­nujesz ze swoich. Powiedz mu, że tak jak on nie może zrezyg­nować ze swoich przyzwyczajeń, bo jest do nich przywiązany, ty jesteś bardzo przywiązana do jogi i nie możesz jej po­rzucić. Jeśli inni nie mogą zrezygnować ze swoich przyzwy­czajeń, czemu my mielibyśmy rezygnować ze swoich?

- Uczysz, że niedobrze być w złym towarzystwie. Co pole­casz tym, którzy pracują w więzieniu?
S.M.: - Mam dobrą radę dla ciebie. Prawdę mówiąc, w wię­zieniu nie ma złego towarzys­twa. Zamiast denerwować się z powodu złego towarzystwa, zmień wewnętrzne złe towarzystwo, ponieważ na zewnątrz możesz za­wsze uczynić je lepszym.
Kontaktujesz się z więźnia­mi czasami, a co powiesz o złym towarzystwie, które mieszka wewnątrz ciebie? Jesteś za­wsze w tym towarzystwie, napraw więc to wewnętrzne towarzystwo.
„Bhagawadgita” mówi, że wewnętrzni wrogowie, pragnie­nie i złość, to najgorsze towa­rzystwo. Powinieneś zwalczyć tych wrogów. Ktoś wielki powiedział: „Pragnienie, złość, du­ma, chciwość - to najgorsi wro­gowie. Człowieku, uciekaj przed nimi”.
Oto złe towarzystwo, które powinieneś opuścić. To nic, że pracujesz w więzieniu; sam tyl­ko nie stań się więźniem.

ROZDZIAŁ IV

 DYSCYPLINA

Aby praktykować sadhanę z sukcesem, powinieneś mieć wiele siły i wiele energii. Tylko wte­dy twoja sadhana będzie mogła pójść do przodu z wielką siłą. Ludzie sądzą, że medytu­jące osoby są bezczynne, ponieważ wciąż spokojnie siedzą, lecz naprawdę podczas medytacji zu­żywasz mnóstwo energii. Z te­go powodu absolutnie konieczne jest zdyscyplinowane ży­cie. Poprzez dyscyplinę i regular­ność możesz zachować moc w swym ciele i sprawić by ona rosła, a potem użyć jej w dążeniu do Boga.
Bóg umieścił tę samą moc we wszystkich ciałach. Nie ma podziału na części w dystrybucji Boga. On dał nam tyle mo­cy, ile zachował dla Siebie. Je­dnak marnotrawimy tę energię Boga poprzez zmysły i umysł. Czyniąc tak, stajemy się słabsi i słabsi. Samochód może mieć gwarancję na trzy lata, ale jeśli ktoś jeździ nim dzień i noc, czy starczy go na trzy lata? Lecz jeśli właści­ciel ogranicza jazdę każdego dnia, jeśli troszczy się o sa­mochód, starczy go nie na trzy lata, ale na dwanaście. Tak sa­mo, jeśli utrzymujesz swe cia­ło w dyscyplinie, jeśli nie pozwalasz mu na lenistwo, sta­nie się wówczas bardzo silne, będziesz w stanie wiele osiągnąć. Większość ludzi wykorzystuje swe ciało i zmysły dzień i noc. Patrzą na to, czego nie muszą koniecznie widzieć. Słu­chają rzeczy, których nie mu­szą koniecznie słuchać. Ale przede wszystkim myślą o wielu niepotrzebnych sprawach. W ten sposób trwonią energię i stają się coraz słabsi.
Jogin nie traci energii w ten sposób. W rzeczywistości on ćwiczy swe oczy, by widziały tylko dobre rzeczy, ćwiczy on swe uszy, by słyszały tylko dobre rzeczy. Ćwiczy swój język, by jeść umiarkowanie i mówić to, co konieczne. Jego ciało jest silne dzięki ciężkiej fi­zycznej pracy. Przede wszyst­kim jego umysł jest skoncentrowany. Każdego dnia medytuje on, powtarza mantrę i próbuje us­pokoić umysł. W ten sposób je­go energia nie rozprzestrzenia się, lecz pozostaje wewnątrz niego i wzrasta.
Dyscyplina to korzenie jo­gi. „Bhagawadgita” mówi: „Nie odniesie w jodze sukcesu ten, kto je za dużo albo wcale, kto śpi za dużo albo wcale”. Tylko ktoś umiarkowany i zdyscyplino­wany, kto nie przejada się, nie zaprzedaje snowi, kto czyni zmy­sły swymi niewolnikami, staje się w rzeczywistości wyzwolony od nich i odniesie sukces w jo­dze.
Nie tylko ten, kto prakty­kuje jogę, potrzebuje dyscypli­ny w życiu. Dyscyplina potrzeb­na jest każdemu, kto chce szczę­śliwie żyć. Jakie życie prowa­dzi człowiek, który nie kontro­luje zmysłów? Jeśli człowiek goni za uciechami zmysłowymi, zapomina o Jaźni. Zapomina o tym, co istnieje, a pamięta o tym, co nie istnieje. W sercu wciąż czuje jakiś brak; nie czuje nigdy pełni. Jeśli czło­wiek nie kontroluje się, sta­je się niewolnikiem; jego ży­cie staje się zależne od zew­nętrznych okoliczności. Znaj­duje szczęście w pigułkach od lekarza, w płaczu i lamencie nad swoim losem.
Przyjrzyj się swemu życiu. Robisz zazwyczaj wszystko w zgodzie ze swymi zachciankami. Jesz kiedy chcesz, robisz, co chcesz. Co przez to osiągnąłeś? Czy możesz odpowiedzieć? Je­śli jesteś szczery, możesz tylko po­wiedzieć, że twe osiągnię­cia to zmartwienia i wstrząsy. Wrażliwa osoba może dać tyl­ko taką odpowiedź. Porusza cię odrobina bólu i braku komfor­tu. Twój umysł jest zatrwo­żony, gdy dzieje się coś złego. Czy nie jest tak? Jest to wy­nik braku dyscypliny.
Gdy ktoś nie posiada samo­kontroli, nie potrafi znieść trudów. Lamentuje z powodu cho­roby i innych światowych trud­ności. Wszyscy ludzie doświad­czają bólu w życiu. Lecz jeśli zwykły człowiek znosi trudy skarżąc się i płacząc, człowiek, który osiągnął samokontrolę zniesie wszystko z radością. On ma siłę, by dźwigać największe przeciwności z opanowaniem. Z tego powodu dyscyplina jest wielkim osiągnięciem i wielkim przyjacielem.
Zdyscyplinowane życie to nektar, odczuwa się je z radością. Święte pisma mówią, że na początku zdyscyplinowane życie może wy­dawać się bolesne i wyczerpują­ce, lecz jeśli będziesz je kon­tynuować, wkrótce stanie się radosne. Z drugiej strony, przyjemności, które dostarczają ci natychmiastowej radości, przy­noszą smutek i kłopoty w przyszłości. Zmysłowe radości są krótkotrwałe, a radość, jaką można osiągnąć przez dyscyplinę, trwa całe życie. Weźcie jako przy­kład mnie. Podczas mej sadhany byłem bardzo zdyscyplinowany i włożyłem w to wiele wysiłku. Teraz przebywam w oceanie ra­dości. Ból mej sadhany stał się dla mnie nektarem. Nato­miast wielu bogatych ludzi przychodzących do mnie, jest jak złamana trzcina. Mają pieniądze, mają samochody, mają piękne domy, mają wszystko. Stoją przede mną z twarzą w dłoniach i płaczą. Radość, którą zbudo­wali na zmysłowych przyjemnościach stała się chorobą w ich wieku starczym. Człowiek powi­nien głęboko to przemyśleć, a potem zadecydować, jaki rodzaj życia chce prowadzić.
Tak więc bądź zdyscyplino­wany w swoim życiu. Chodź spać punktualnie, wstawaj o tej sa­mej porze każdego dnia, jedz regularnie, chodź do pracy we właściwym czasie. Mów tylko ty­le, ile jest absolutnie konieczne. Jedz tylko tyle, ile trze­ba dla zachowania życia; nie przepełniaj żołądka. Rób wszystko z umiarkowaniem. Nie bądź ofiarą używek. Nawet jeśli two­je przyjemności nie są szkodli­we, nie oddawaj się im cały czas. Takie życie powinien prowadzić jogin.
Naprawdę nietrudno jest roz­winąć regularne przyzwyczajenia, ponieważ nie ma nauki czy mądrości, której człowiek nie mógłby opanować. Na początku trudno będzie wykonać poszcze­gólne czynności, lecz twój umysł, ciało i zmysły, przyzwycza­ją się do nich i stanie się to łatwe. Na przykład wielu miesz­kańców Zachodu skarżyło mi się, że trudno im siedzieć ze skrzy­żowanymi nogami. Lecz potem praktykowali oni tę postawę przez parę miesięcy, zwiększali syste­matycznie czas jej trwania i robią to teraz bez trudu. W ten sam sposób ludzie mają trudnoś­ci z porannym wstawaniem na me­dytacje, bo całe życie wstawali późno. Lecz potem spróbowali, ich ciało przyzwyczaiło się do wczesnego wstawania i teraz robią to automatycznie. Istota ludzka jest twórcą przyzwyczajeń. Jakikolwiek zwyczaj czło­wiek ustanowi, wkrótce stanie się on jego drugą naturą. Gdy poddasz się szczególnej dyscyplinie, stanie się ona wkrótce dla ciebie naturalna.
Lecz prócz ustalonej wewnęt­rznej i zewnętrznej dyscypli­ny, musisz także mieć skłonność do wyrzeczeń. Wyrzecze­nie nie oznacza, że powinie­neś opuścić życie domowe, rodzinę, dzieci. Oznacza ono samoopanowanie i kontrolę zmys­łów. Nigdy nie skontrolujesz ciała i zmysłów, bez kontroli pożądania, które wciąż bawi w twym umyśle. „Bhagawadgita” mówi, że pożądanie i złość to stali wrogowie mądrości. Tylko wtedy, gdy są skontrolowa­ne, umysł może być spokojny.
Niegdyś król Akbar sądził, że wytresuje kilka kotów. W tamtych czasach nie było elek­tryczności i ludzie do oświe­tlenia używali lampek z małych glinianych garnków. Akbar tak wytresował koty, że nosiły lam­pki na głowach i stały spo­kojnie, gdy jadł swe posiłki. Sądził, że dokonał wielkiej rzeczy i był bardzo dumny, że tak dobrze wytresował koty.
Pewnego dnia, zaprosił on swego pierwszego ministra, Birbala, by obejrzał tresurę. Birbal był bardzo inteligentny. Gdy wszedł do królewskiej ja­dalni i ujrzał koty z lampami na głowach, powiedział: - Wa­sza wysokość, zanim będę miał pewność, że te koty zostały naprawdę wytresowane, poddam je testowi. Za waszym pozwoleniem wrócę tu z powrotem jutro.
Następnego dnia Birbal przyniósł w kieszeni szczura. Gdy król zasiadł do posiłku, Birbal wyjął szczura i położył go na podłodze. W momencie, gdy koty zauważyły szczura, zapom­niały zupełnie o treningu. Podskoczyły, zrzuciły lampki oli­wne na podłogę i zaczęły polo­wanie.
Tak właśnie dzieje się z waszym umysłem, gdy nie kontrolujemy pragnień. Nawet, jeśli próbujemy medytować lub utrzy­mujemy szczególną dyscyplinę, nasze przeszłe wrażenia i siła naszych pożądań są tak ogrom­ne, że jeśli pozostawimy je, będą wodziły nas na nos. Dopó­ki nie poddamy ich kontroli, umysł nigdy nie stanie się spokojny.
Obecnie większość ludzi nie lubi idei kontrolowania pożądań. Współcześni psychologo­wie powiadają, że jeśli będą represjonować pragnienia, bę­dą się czuli sfrustrowani, a nawet mogą zachorować. Spotka­łem wielu psychologów, którzy mówili, że jedyna droga do spokoju, to spełnić wszystkie prag­nienia. Mówią, że jeśli speł­nisz pragnienia, zostawią cię one w spokoju. Mędrcy jednak wiedzą, że jeśli dasz wolną drogę pragnieniom, nigdy nie znajdziesz spokoju, lecz więk­szy niepokój. Nigdy nie zaspokoisz pragnień spełniając je, tak jak nie zgasisz ognia do­lewając doń oliwy. Jeśli próbujesz zaspokoić jedno pragnie­nie, pojawia się drugie, jeś­li je zaspokoisz, trzecie zaj­mie jego miejsce. Jeśli będziesz próbował zaspokoić pragnienia, będą wybuchały wyżej i wyżej, aż opanują cię całkowicie. Jedyny sposób, aby być spokojnym, to być wolnym od pragnień, a je­dyny sposób, aby być wolnym od pragnień, to rozpoznać je i kon­trolować.
Dlatego właśnie powiedziane jest, że ci, którzy chcą odnieść sukces w jodze, muszą pielęgno­wać skłonność i przywiązanie do wyrzeczenia. Gdy pragnienie pojawia się w umyśle, człowiek musi je odsunąć. To właśnie oz­nacza dyscyplinę. Zmysły zawsze pragną pójść na zewnątrz, w kie­runku przedmiotu pożądania. Umysł podąża za zmysłami i w ten sposób wędrują tu i tam, zatrącając się w zewnętrznym świe­cie. Zamiast pozwalać umysłowi i zmysłom chodzić tam, gdzie chcą, zdyscyplinowana osoba walczy z nimi. Odwraca umysł od przedmiotu zmysłów. Zawraca z wędrówek i koncentruje się na mantrze. Zwraca się do wewnątrz, ku Jaźni, która jest poza wszelkimi zmysłami i przedmiotami.
Jeśli człowiek wciąż tak czyni, jeśli sprawia, że umysł smakuje nektar Jaźni, coraz łatwiej mu uspokoić umysł.
Prawdziwa dyscyplina jest dyscypliną umysłu. Prawdziwa samokontrola to kontrola wędrówek umysłu. Nawet jeśli na po­czątku, ciężko będzie ci zdys­cyplinować umysł, nawet jeśli jego skłonności będą stawiały silny opór, nadejdzie czas, że przyzwyczają się zwracać ku wnętrzu, a wówczas zaczniesz płynąć w oceanie spokoju, wokół Jaźni.

- Jestem w kłopocie, ponie­waż zawsze gdy pragnę nakłonić siebie do wielkiej dyscypliny lub kontrolować pragnienia, napotykam wewnętrzny sprzeciw. Co zrobić, by moje działanie bardziej współgrało z ideałami?
S.M.: - Powinieneś zmienić swoje myśli i czyny. Człowiek nie może być na łasce swoich myśli. Nie powinieneś być kon­trolowany przez swoje myśli. Słaby umysł czyni twe życie pełnym cierpienia; nie ma życia bardziej nędznego. Naj­większy problem życia to problem wędrowania umysłu. Czło­wiek nie staje się nieszczęśli­wy, ponieważ brakuje mu zdro­wia czy wykształcenia. Widzia­łem ludzi, którym brakowało żywności, ubrania, a byli szczęśliwi, natomiast nie wi­działem szczęśliwego człowie­ka o zaniepokojonym umyśle.
Walcz, by zmienić swój umysł i zatrzymać go w lepszym miejscu. Wtedy staniesz się bardzo szczęśliwy. Taka walka jest przestrzeganiem wielkiej dyscypliny, czyniąc tak sta­niesz się wielkim wojownikiem. Upaniszady mówią, że tylko od­ważne osoby potrafią zatrzymać się w Jaźni. Każda osoba sta­je się spokojna i wolna od udręki. Nie jesteś pod kontro­lą umysłu; wydaje ci się tylko, że jesteś pod kontrolą umysłu. Tak jak czyścisz nos jednym ruchem nozdrzy, tak odrzuć ne­gatywne myśli. Odrzuć je po prostu. Natychmiast, właśnie teraz, poddaj swój umysł kon­troli.
Umysł jest tego rodzaju, że jeśli będziesz miał świadomość, iż życie jest krótkie, a czas ma wartość, twój umysł stanie się automatycznie spokojny, a twoje pragnienia będą skontrolowane.
Przypomniałem sobie opowieść o Eknathcie Maharaju. Aśram Eknatha był zawsze pełen ruchu, a Maharaj każdego dnia dawał słodycze wielu ludziom, którzy się tam żywili. Pewnego dnia na spotkanie z Eknathem przy­szedł milioner, i gdy ujrzał świętego siedzącego spokojnie i pogodnie, niezaangażowanego w żadne działanie, był bardzo zdziwio­ny. Zapytał Eknatha:
- Gdy wyprawiam wielką ucz­tę, układam plan, by właściwie przebiegała. Potrzebuję wielu pomocników i pomocników pomaga­jących pomocnikom i nawet wów­czas nie odnoszę sukcesu. Tak wiele tu się dzieje, a ty jes­teś spokojny. Jaka jest twoja tajemnica?
Eknath zdawał się nie sły­szeć pytania. I nagle warknął na mężczyznę:
- Umrzesz za siedem dni. Wynoś się stąd!
Milioner natychmiast zapomniał pytania. Był wzburzony tym, co usłyszał. Jego szok był tak wielki, że nie mógł iść i zos­tał wyniesiony. Nic dziwnego, że człowiek ten był zdruzgotany wiadomością o swej śmierci, skoro nigdy nie pamiętał o Bogu. Nigdy nie był zainteresowany żadnymi duchowymi sprawami. Ni­gdy nie był wytrwały czy odważ­ny. Był zajęty jedynie zarabia­niem coraz większych sum pie­niędzy, których nie mógłby wziąć ze sobą, gdy umrze.
Zabrano milionera do domu i położono do łóżka. Zawołał znajomych i przyjaciół, i opo­wiedział nowiny. Gdy tylko po­myślał o śmierci, zaczynał ję­czeć.
- Niestety! Niestety! - wołał - Zarobiłem tyle pienię­dzy. Rozdałem je rodzinie, kuzynom i wciąż mam za dużo i nie mogę uratować się od śmier­ci. Niestety! Niestety!
Nie mógł przestać płakać i zawodzić. Dni mijały i mar­niał on coraz bardziej. Tra­cił wzrok, słabły mu zmysły, śmierć wciąż była przed nim. Stawał się coraz bardziej strapiony, ponieważ Eknath po­wiedział mu, że umrze.
Nadszedł siódmy dzień. By­ła jedenasta godzina i mężczyz­na stwierdził, że została mu godzina życia. Stał się całko­wicie cichy i spokojny. Jego umysł przestał poruszać się, stał się całkowicie skoncentro­wany. Stracił zainteresowanie wszystkim na zewnątrz niego; jego umysł był zaabsorbowany myślą, że ma on tylko godzinę życia i w chwili, gdy zegar wybije godzinę dwunastą - um­rze.
Tuż przed dwunastą do po­koju wszedł Eknath, śpiewając: „Śri Ram, Jai Ram, Jai Jai Ram”. Milioner był bardzo szczęśliwy, że widzi Eknatha, ponieważ pomyślną wróżbą jest widzieć świętego w chwili śmie­rci.
- Jak się czujesz? - spy­tał Eknath. - Wydajesz się być całkiem spokojny. Jaki jest stan twego umysłu?
- Jak mój umysł może pracować? Tylko pięć minut będę przy życiu, więc mój umysł jest całkowicie wypełniony my­ślami o śmierci. Pamiętam tyl­ko o Panu.
Eknath odrzekł:
- Ja również jestem cał­kowicie spokojny i nieustannie pamiętam o Panu. Nie myślę o mojej żonie, synach, braciach czy innych związkach, osiągnięciach, talentach dotyczą­cych tylko mojego ciała. Wciąż jestem świadomy śmierci. Kto wie, kiedy ona przyjdzie?
Myśli i pożądania powstają w umyśle tylko wówczas, gdy nie jesteś świadomy śmierci i wartości czasu. Jeśli będziesz nieustannie świadomy wartości czasu, nie pozwolisz, aby twój umysł był roztargniony i nie­spokojny. Dlatego właśnie wielki święty, Nipat Niranjin, powiedział: „Zawsze pamiętaj o dwóch sprawach. Pierwsza to Bóg, druga to twoja własna śmierć”.

- Jak mogę kontrolować umysł i jego myśli?
S.M.: - Jeśli rzeczywiście chcesz kontrolować umysł, powi­nieneś wykonać pewną pracę, by był skoncentrowany w jednym punkcie. Był niegdyś człowiek, który zjednał sobie demona po­przez mantrę, którą powtarzał. Demon powiedział: - Będę dla ciebie pra­cował, lecz musisz spełnić jeden warunek: muszę mieć zajęcie przez cały czas. Jeśli nie dasz mi pracy, zjem cię. Człowiek był wstrząśnięty. Każdego dnia dawał demonowi więcej pracy, lecz demon był szybkim robotnikiem. W końcu praca skończyła się, nie było już co dać demonowi.
Gdy ktoś jest w kłopocie, szuka właściwej osoby, która mogłaby mu udzielić rad, lecz gdy ktoś nie ma kłopotów, nigdy nie będzie szukał takich rad. Mężczyzna ów pobiegł do tego, kto dał mu mantrę i poprosił: - Pomóż mi. Wybaw mnie od demona
- Co się stało? - spytał ów człowiek.
- Nie mam już pracy dla de­mona i teraz jestem w prawdzi­wym kłopocie - odpowiedział mę­żczyzna.
- Nie bój się - powiedział mędrzec. - Wróć do domu, postaw pal długi na czterdzieści stóp i każ demonowi chodzić w górę i w dół kija. To go zajmie.
Demon zaczął wykonywać pra­cę wchodzenia i schodzenia w górę i w dół kija, a mężczyzna mógł odpocząć. Jeśli rzeczy­wiście pragniesz kontrolować swój umysł, powtarzaj mantrę „So’ham”. Gdy będzie on wspi­nał się w górę i w dół tego pala, stanie się spokojny. Jest to najlepszy sposób na kontro­lowanie umysłu.

JESTEŚ TYM, CO JESZ I TYM, CO ROBISZ

Czy jesteś joginem czy oso­bą światową, dieta jest bar­dzo ważna. Mędrcy mówią, że jedzenie żywi nas i buduje, ale także jedzenie nas zabija. Jedzenie jest życiem i jedze­nie jest śmiercią. Jedzenie jest zdrowiem i jedzenie jest chorobą. Dlatego też święte pisma mówią nam, że powinniś­my być zawsze świadomi, co je­my i dobrze to rozumieć. Umiarkowanie jest niezmiernie ważne. Im mniej umiarkowania w jedzeniu, im więcej opiesza­łości w samokontroli, tym wię­cej chorób. Właśnie z powodu niekontrolowania się w jedze­niu, liczne szpitale świata są przepełnione. Mędrcy mówią, że jedząc, powinniśmy połowę żołą­dka wypełnić pożywieniem, jedną czwartą powinna zająć woda, a jedna czwarta musi zostać pusta, aby prana krążyła swo­bodnie. Jeśli tak uczynimy, nigdy nie będziemy szukać le­karza.
Powinniśmy doskonale rozu­mieć sprawę jedzenia, ponie­waż jedzenie jest życiem indy­widualnej duszy. Ciało to stwo­rzone jest z pożywienia. Z su­btelnej esencji pożywienia, stworzone jest nasienie; a z nasienia stworzone jest ciało. Indywidualna osoba poczyna się więc w subtelnej esencji pożywienia - z nasienia - a po­tem żyje dzięki pożywieniu. Upaniszady mówią: „Szanuj je­dzenie jako formę Boga. Powa­żaj je”.
Każdy rodzaj pożywienia czymś się charakteryzuje. Tak więc, gdy jesz jakiś szczególny rodzaj żywności, spytaj sie­bie, czemu ją jesz. Jogin potrzebuje bardzo czystego poży­wienia, pożywienia, które za­wiera życie, pożywienia, które posiada energię. Zboża, owoce, warzywa, mleko, są doskonałe dla medytującej osoby. Jedzenie to jest nie tylko odżywcze, lecz łatwe do strawienia, a to jest bardzo ważne. Pożywienie trawi ta sama śakti, dzięki której medytujesz. Jeśli jesz ciężkie posiłki, trawione przez sześć godzin, ile śakti pozos­tanie ci na medytację?
Nie tylko twoje ciało stwo­rzone jest z pożywienia; je­dzenie także oddziaływuje na stan twego umysłu. Wszelkie wła­ściwości jedzenia przenikają twój wewnętrzny system. Dlate­go też mędrcy utrzymują, że je­dzenie powinno być obdarzone pozytywnymi odczuciami w czasie gdy rośnie, w czasie gdy jest gotowane i w czasie jedzenia. Człowiek posiada swoje własne wibracje, które przenikają wszystko czego dotyka i wszystko wokół niego. Przenikają jego ubranie, łóżko, książki, pożywienie. Wibracje z miejsca, w któ­rym jedzenie jest przygotowywa­ne, tak jak wibracje osoby, któ­ra je gotuje, przechodzą do te­go pożywienia. Wibracje te wchłaniane są przez osobę, która je.
Istnieje prawdziwa opowieść ilustrująca, w jaki sposób wi­bracje z pożywienia wpływają na wewnętrzny stan człowieka.
Był pewnego razu jogin „bikshu” - pełen wyrzeczenia. Żył niedaleko królewskiego pałacu. W Indiach „bikshu” są bardzo szanowani, a gospodarze mają służyć im i dawać to, czego po­trzebują. Król darzył wielką czcią owego żebrzącego mnicha i pewnego dnia poprosił, by mnich pozostał pewien czas w jego pa­łacu. Mnich pozostał kilka miesięcy z królem i jadł królew­skie pożywienie. Po jakimś cza­sie stan jego umysłu stał się taki, jak króla.
Pewnego dnia, gdy mnich przechadzał się po pałacu, zauważył piękny naszyjnik w pokoju królowej. Zapragnął go mieć. Wszedł więc do pokoju i scho­wał go do kieszeni. Później wszyscy szukali naszyjnika, lecz nikt nie mógł go znaleźć. Niebawem zapom­niano o całej sprawie.
Wkrótce mnich opuścił pałac i znalazł się na polu. Biedny chłop zaprosił go na posiłek. Chłopi w Indiach jedzą mnós­two chilli, farmer przyrządził warzywa pełne chilli i podał żebrakowi. Po zjedzeniu potra­wy mnich dostał biegunki. Chilli doskonale czyści żołądek, dla­tego powinno być jedzone z umiarkowaniem.
Mnich poszedł do lekarza po lekarstwo zatrzymujące bie­gunkę, lecz przez pomyłkę lekarz dał mu lekarstwo wzmagają­ce ją. Gdy wzmagała się, mnich brał więcej pigułek, a im wię­cej brał pigułek, tym bardziej się wzmagała. W ten sposób ese­ncja pożywienia, z którego by­ło ukształtowane jego ciało, zo­stała usunięta. Mnich leżał w łóżku zdziwiony i zamyślony, gdy nagle stanął mu przed ocza­mi naszyjnik. Niestety, ukradłem naszyjnik królowej - pomyślał. Poczuł wyrzuty sumienia. Powie­dział do siebie: - Król przez trzy czy cztery miesiące obda­rzał mnie szacunkiem i miłością, źle uczyniłem.
Nawet gdy ktoś źle postąpi, jeśli tego żałuje, wraca do swej prawdziwej natury i postępuje od nowa dobrze. Mnich wziął naszyjnik i zaniósł kró­lowi do pałacu. Król był zdziwiony.
- O królu mnichów, gdzie go znalazłeś? - spytał.
- Poszedłem do domu chłopa i tam dostałem biegunki, a za jakiś czas znalazłem naszyjnik.
Król nie rozumiał, co to ma znaczyć. Spytał:
- Co mówisz?
- O królu! - powiedział żebrak - Ukradłem naszyjnik.
- Ale jak ktoś taki jak ty, mógł uczynić coś takiego?
- Mieszkałem u ciebie czte­ry miesiące. Jadłem twoje poży­wienie, które oddziaływało na mój umysł. Działasz zgodnie ze swym stanem umysłu. Król czę­sto jest niezadowolony z tego, co posiada; pragnie zawsze wię­cej. Myśli wciąż o grabieży, o niszczeniu krajów, o robieniu broni. Wciąż myśli, jak podbić innego króla. Nawet, gdy skar­biec królewski jest pełen, król nie jest zadowolony. Więc gdy jadłem twoje pożywienie, mój umysł przejął ten rodzaj prag­nień i w rezultacie ukradłem twój naszyjnik. Lecz gdy zja­dłem pożywienie chłopa, dosta­łem biegunki i oczyściłem się z pożywienia, które jadłem u ciebie w pałacu. Wówczas powró­cił mój dawny stan umysłu. Na­tychmiast przypomniałem sobie, co zrobiłem i przyszedłem zwró­cić ci naszyjnik.
Każdy, kto ma styczność z jedzeniem które jesz - od ku­powania, poprzez gotowanie, do podawania - przekazuje temu je­dzeniu coś własnego. Dlatego bardzo ważne jest, żeby jedzenie było gotowane i podawane z dobrymi uczuciami. Z tej przy­czyny w naszym aśramie wszyst­ko, od gotowania po podawanie jedzenia, robione jest z szacun­kiem. Kucharze przygotowują i gotują pożywienie z czystym ser­cem, w spokoju, śpiewając imię Boga. Gdy jedzenie jest podawane, wszyscy śpiewają imię Boga. W ten sposób, pozytywne wibracje przenikają jedzenie i gdy ludzie jedzą, wchłaniają je.
Faktycznie jest tak, że niezależnie od rodzaju pożywie­nia jakie jesz, jeśli przed jedzeniem powtarzasz imię Bo­ga, przyniesie ci to wiele korzyści. Imię, mantra, ma wielką moc, związaną ze swymi cecha­mi. Jeśli jesz pożywienie z tą świadomością, wówczas pożywie­nie staje się wolne od złych cech. Dlatego w Indiach zwy­czajem jest powtarzanie imienia Boga podczas jedzenia.
Wszyscy jesteśmy utworzeni z pożywienia. Dlatego powinni­śmy jeść dobre, czyste, lekkie pożywienie, które możemy łatwo strawić i które jest zgodne z porą roku. Przede wszystkim powinniśmy jeść z wzniosłymi i wysublimowanymi uczuciami. Powinniśmy rozpalić ogień mi­łości, uwielbienia i wiary w Boga, aby te uczucia zmieszały się z naszym pożywieniem. Tak powinniśmy spożywać pokarm.

- Czy wegetarianizm jest esencją duchowej ewolucji? Czy niewielka ilość mięsa i jaj nie pozwoli mi na doskonalenie stanu świadomości?
S.M.: - Nie dbam o to, czy zjesz mało czy dużo mięsa. Nie jestem ortodoksyjnym Hindusem; interesuje mnie tylko Prawda. Kiedyś przewodniczący Międzyna­rodowego Kongresu Wegetarian, odwiedził nasz aśram w Indiach. Spytał mnie o zdanie w sprawie jedzenia mięsa. Odpowiedziałem mu: - Zamiast troszczyć się o mój punkt widzenia, proponuję ci proste doświadczenie. Po­łóż kawałek mięsa na jeden ta­lerz, kawałek ryby na drugi, kilka jajek na trzeci i parę owoców na czwarty. Przyglądaj się talerzom dwie godziny i zauważ, które pożywienie psuje się pierwsze. Zobaczysz wtedy, który produkt zachował piękno, zapach i życiową energię.
Jakie mięso jadły zwierzę­ta, których mięso jedzą ludzie? Jakie mięso jadły te zwierzęta, aby się utuczyć? Czy karmiły się one mięsem czy trawą i zbo­żem? Jeśli jemy te same rzeczy co one, nasze ciało będzie tak­że z mięsa. Nie musimy jeść mięsa, aby wytworzyć mięso w naszych ciałach.
Istnieją praktyczne powody jedzenia wegetariańskiego po­żywienia. Rośliny pełne są ży­ciowej energii, nie ma nato­miast życiowej energii w mię­sie. Jedzenie, które jemy, dzie­li się na trzy części podczas procesu trawienia. Najwyższa i najsubtelniejsza jego część, która jest samą energią, staje się jednym z praną, siłą ży­ciową. Środkowa staje się mię­sem. Poślednia materia staje się nieużyteczna i zostaje wy­dalona z ciała. Z mięsa można otrzymać tylko środkową część, która jest mięsem. Nie można otrzymać z niego żadnej życio­wej energii.
Mleko, masło, ser, rośliny i owoce oraz zboża, takie jak pszenica i ryż są czyste, odżywcze, zdrowe i posiadają całą energię, jakiej potrzebu­jesz. Zawierają one esencję pożywienia, zawierają życie po­żywienia i nie znajdziesz tych składników w jajach, mię­sie i rybach. W Ameryce odkry­to, że rośliny strączkowe mają dużo białka; w Indiach nazywa­my ten rodzaj pożywienia „dal”. Gdy byłem chory i leżałem w szpitalu, nie pozwalałem innym ludziom mnie umyć. Za każdym razem, gdy przychodziła pielęgniarka, zabra­niałem jej tego. Lekarz powie­dział - Niech pan pozwoli im siebie umyć. Odpowiedziałem: - Nie, dopóki moje ciało nie wydziela brzydkiego zapachu, nie chcę, by ktokolwiek je mył.
Przez trzy i pół tygodnia nie pozwalałem nikomu mnie myć. Lekarz powiedział mi: - Myję się zawsze rano, lecz wieczorem moje ciało zaczyna wydzielać przykry zapach. Czemu nie pachnie tak pańskie ciało, choć tak długo pan się nie mył? Odrzekłem: - Przede wszystkim je pan tylko nieświeże jedzenie, które źle pachnie. Ja nie jem takiego pożywienia, dlatego moje ciało nie wydziela odoru...
Nie jestem przeciwko jedzeniu mięsa; nie jestem także za jedzeniem mięsa. Mam siedem­dziesiąt trzy lata i nigdy nie potrzebowałem mięsa, by dało mi energię. Nie czuję się słaby; mam więcej siły i jestem bardziej aktywny niż młodzi ludzie jedzący mięso.
Większość czasu żyjesz słuchając tylko innych ludzi i patrząc, co oni robią. Sam nie rozumiesz tego i nie działasz. Zboże, klarowane masło, mleko i jarzyny, są bardzo korzystne dla ciebie. Gdy jesz takie pożywienie, nie wydzielasz przykrego zapachu, ponieważ jedze­nie to jest bardzo czyste.

- Co sądzisz o postach ja­ko duchowej praktyce?
S.M.: - Ciało jest zrodzone z pożywienia, utrzymywane przez pożywienie i ostatecznie zmie­ni się w pożywienie. Jest le­piej jeść umiarkowanie każdego dnia, niż pościć. Jeść czyste odżywcze pożywienie o tym sa­mym czasie i nie jeść między posiłkami. Jem na przykład lunch między dwunastą a dwunastą trzydzieści. Tylko między jedenas­tą a pierwszą jestem głodny. Gdy jest czas na lunch jem, gdziekolwiek jestem, w samocho­dzie czy w samolocie. Jedzenie jest także jogą. Jeśli jesz lekkostrawne, czyste, odżywcze jedzenie i jesz je punktualnie, będzie to doskonałe dla twego duchowego rozwoju.

- Co sądzisz o używaniu środków chemicznych, by osiąg­nąć świadomość Jaźni?
S.M.: - Świadomość Jaźni nie zależy od czegoś. Lecz jeśli będziesz brał farmaceutyki, by osiągnąć świadomość Jaźni, uzależnisz się od nich. Kabir Sahib powiedział: „Nie miej nigdy nadziei, że osiągniesz Jaźń biorąc środki odurzające. Jaźń posiada swój własny blask. Odu­rzenie po lekach jest odprys­kiem światła Jaźni. Czy istniał wypadek, aby leki wytworzyły światło Jaźni objawiając ją samą?”
Człowiek przyzwyczaja się do farmaceutyków i chcąc uspra­wiedliwić swój błąd powiada, że dają mu one świadomość Jaźni.
Gdy umysł staje się odurzo­ny i zbyt podniecony, staje się nieczysty. Dlatego osoba sto­sująca substancje odurzające stwierdza, że trudno jej doś­wiadczyć odurzenia Jaźni. Medytacja działa silnie oczyszczająco na zmysły, dla których środki chemiczne są o wiele za mocne. Zmysły te nie znoszą nawet mocnej kawy. Dlatego też środki, o których mówimy, są zabronione przez pisma święte.
Powinieneś być odurzony je­dynie miłością Boga. Pewien święty powiedział, że człowiek o cał­kowicie czystym umyśle i czys­tym sercu, staje się odurzony miłością Boga. I jest to najlepsze odurzenie. Gdy jesteś pijany odurzającą miłością Bo­ga, wszystko w porównaniu z tym jest mdłe.
Nawet gdy jesteś podnieco­ny marihuaną, gdy mija efekt jej działania, stajesz się przygnębiony, często bardziej niż przedtem. By znów wejść w stan podniecenia, potrzebujesz wię­cej marihuany; innymi słowy - nie jesteś w stanie znieść swe­go własnego towarzystwa. Nato­miast gdy stajesz się coraz bardziej podniecony odurzającą Jaźnią, osiągasz stan, którego nigdy już nie opuszczasz. Je­śli więc pragniesz podniecenia, czerp je z miłości Boga. Pop­rzez farmaceutyki tego nie doś­wiadczysz.
Medytuj z miłością i zainteresowaniem. Nie szukaj pomocy żadnych środków - przytępiają one jedynie oczyszczone nerwy w twym mózgu. Ten, kto medytuje z po­mocą jakichś środków pozosta­nie w niezadowoleniu i niepew­ności.

- Czy możliwe jest być zmysłowym, żyć poprzez zmysły, a zarazem rozwijać się duchowo?
S.M.: - Jest to możliwe; jed­nakże trudno jest śpiewać i jeść w tym samym czasie. Lepiej jest albo jeść, albo śpiewać.

- Czuję, że gdy patrzę, słucham, dotykam rzeczy do­okoła mnie, zbliżam się do żyjącego świata i jest to dla mnie bardzo duchowe. I jedy­na droga do tego prowadzi po­przez zmysły.
S.M.: - To bardzo dobrze, lecz co oznacza dla ciebie du­chowość? Duchowość jest jedy­nie świadomością faktu, że ta sama Prawda żyje wewnątrz i na zewnątrz. Możesz osiągnąć o wiele lepsze rozumienie świa­ta zewnętrznego, zwracając się do wewnątrz, niż poprzez zmysły. Zmysły odbierają jedynie zewnętrzne, uchwytne rzeczy. Wewnątrz istnieje cud, którego nie odbiorą zmysły - cud Ducha. Prawdziwa duchowa świadomość oznacza, że materię i świadomość widzi się jako jedno. Nie możesz mieć takiej wizji, zanim nie zwrócisz się do wewnątrz i w medytacji nie doświadczysz świadomości w całej pełni.

- W Ameryce i innych czę­ściach świata wyłoniliśmy się z ery wiktoriańskiej. Obecnie kładzie się nacisk na fizyczną wolność. Czy aby być w zgodzie z Bogiem, należy trzymać na wodzy sprawy seksu, czy upra­wiać seks i prowadzić życie duchowe?
S.M.: - Czemu uprawiasz se­ks? Czy dla zaspokojenia zmy­słów, czy dla wewnętrznej peł­ni i spokoju? Czy możesz powie­dzieć?
- Chyba dla pełni.
S.M.: - Lecz poprzez seks możesz osiągnąć tylko częścio­wą pełnię. Całkowita i nieustanna pełnia możliwa jest tylko poprzez duchową prakty­kę. Jeśli doświadczysz prawdziwej wewnętrznej mocy choć na moment, twoja radość bę­dzie równa radości milionów orgazmów. Jeśli przemienisz seks w miłość, odkryjesz, że miłość jest tysiąc razy wspa­nialsza od seksu.
Nie jestem przeciwnikiem seksu, lecz przyjemność seksu­alna jest przemijająca; zgodnie z pismami świętymi jest tak przemijająca, jak błysk świa­tła. Każdy gatunek stworzenia tego doświadcza, nic w tym nadzwyczaj­nego, że i człowiek tego doś­wiadcza. Jednak powinieneś być świadomy wartości seksualnego fluidu. Fluid seksualny zawie­ra subtelną esencję ludzkiego ciała. Cały człowiek powstaje z jednej kropli seksualnego fluidu i rośnie dzięki pomocy siły, która znajduje się w tym fluidzie. Gdy to zro­zumiesz, będziesz traktował fluid seksualny z szacunkiem.
Zawiera on wielką moc. Gdy bra­kuje nasienia w ciele, umysł staje się słaby i bardziej błądzi. Dlatego też lu­dzie starsi, nie są zdolni uczyć się tak szybko jak młodzi.
Fluid seksualny jest źró­dłem zdrowia, długowieczności i wytrzymałości. Choć jestem starym człowiekiem, poprzez zatrzymanie seksualnego fluidu, czuję się wewnętrznie bardzo młody. Seksualny fluid jest twoim żarem, twoim wigorem, two­im blaskiem i twoim zadowole­niem. Daje on też moc twojej pranie i siłę twojej medytacji. Jeśli zatrzymasz go wewną­trz, da ci on niezwykłą ener­gię i uczyni cię bardziej atrakcyjnym. Jeśli człowiek zachowa fluid seksualny, zacznie on poruszać się w górę ciała. Wytworzy on niezwykłą siłę. Tak jak przechowujesz część za­robków w banku, tak możesz przechować część seksualnego fluidu.
Nie jestem przeciwnikiem seksu - przede wszystkim dla­tego, że też urodziłem się przy jego pomocy. Nie sugeruję całkowicie odrzucenia seksu, pisma święte także tego nie czynią. Zalecają one umiar. W Indiach przygotowujemy delicje na specjalne okazje i przyno­simy je tylko w tym czasie. Je­śli możesz traktować w ten sposób seks, to bardzo dobrze.

- Wielu profesjonalnych terapeutów na Zachodzie suge­ruje, że życie seksualne jest potrzebne dla zdrowia i sta­nowi panaceum na większość problemów. Czy mógłbym cię prosić o komentarz?
S.M.: - Małe dzieci także chorują. Jakie jest dla nich panaceum? Jakie lekarstwo zaproponują terapeuci? To jest iluzja reformatorów. Umiarko­wanie powinno istnieć tak w seksie, jak w odżywianiu. Je­dzenie jest pożyteczne; czło­wiek żyje, ponieważ je. Jednak może on mieć zdrowe ciało tyl­ko wtedy, gdy je umiarkowanie. Jeśli przejada się, jedzenie spowoduje chorobę. W ten sam sposób człowiek powinien za­chować umiarkowanie w aktywności seksualnej. Seks nie może zniszczyć cierpienia; przeciwnie, może spowodować cierpienie. Jeśli mężczyzna czy kobieta utracą zbyt wie­le seksualnego fluidu, ciało stanie się słabe i bezużyteczne.
Dyscyplina powinna obej­mować wszystko. Na przykład sen jest bardzo dobry, lecz czy ktoś zaleca spać przez piętnaście dni bez przerwy?

- Słyszałem, że poszuku­jący duchowej prawdy nie po­winien szukać przyjemności. Czy to prawda?
S.M.: - Poszukujący duchowej prawdy jest poza przyjem­nością. Przyjemność, której on szuka nie jest przyjemnoś­cią zmysłową. Jest przyjem­nością Jaźni, szczęśliwością Jaźni. Ludzie gonią za zmys­łowymi przyjemnościami, po­nieważ nie są świadomi swej prawdziwej natury, oraz szczę­śliwości, która się tam znaj­duje. Zmysłowe przyjemności są jak kręgi na wodzie.
Filozofia Wedanty stosu­je analogię piżmowca, by opi­sać stan, w jakim się znajdujemy. Piżmowiec wydziela bardzo piękny zapach ze swego pępka, lecz sądzi, że zapach ten pochodzi z zewnątrz. Bieg­nie więc w jakimś kierunku, szukając źródła zapachu. Potem czuje, że zapach pochodzi skąd­inąd i biegnie w przeciwnym kierunku. W ten sposób wciąż szuka tu i tam nie wiedząc, że zapach pochodzi z jego własnego ciała. Im więcej biega i skacze, tym więcej czuje zapa­chu. Myśli: - Gdy szybciej biegnę, czuję więcej zapachu. W ten sposób wciąż wędruje po lesie, aż wreszcie załamuje się i upada głową w pępek. Wte­dy po raz pierwszy uświadamia sobie, że zapach wydobywa się z jego wnętrza.
Taki właśnie masz kłopot. Sądzisz, że czerpiesz przyjem­ność ze zmysłów, tymczasem po­chodzi ona z twego wnętrza. Biegamy i skaczemy próbując znaleźć ją na zewnątrz. Lecz jeśli staniemy się spokojni i zwrócimy się do wewnątrz, do­świadczamy rzeczywistego szczęścia.

Tłumaczenie – Maria Piasecka.








Komentarze (0)

Napisz komentarz

Tytuł Twojego komentarza
Twoje Imię lub Pseudonim
Twój email
Twój Komentarz
Wpisz tekst po prawej
Jeśli Twój komentarz nie pojawi się od razu po wysłaniu, to znaczy, że został skierowany do moderacji i najprawdopodobniej pojawi się w najbliższym czasie. Przepraszamy za utrudnienie. Pamiętaj, że wszelką ewentualną odpowiedzialność za zamieszczone komentarze biorą ich autorzy. REGULAMIN KOMENTARZY