Bochenia
Bochenia » Świadomość Duchowa » 2009 » Lipiec » Wszyscy możemy zostać Chrystusami...

Wszyscy możemy zostać Chrystusami...

Wszyscy możemy zostać Chrystusami... Coraz więcej z nas dostępuje wielkiego zaszczytu wejścia na duchową ścieżkę. Nie jest to jednak proste. Wiąże się przecież zwykle z cierpieniem. Zastanawiałem się niejednokrotnie, czy można byłoby go uniknąć?

Teoretycznie tak.
Dlaczego teoretycznie? Ponieważ wystarczyłoby bardzo wcześnie powiedzieć Bogu: „Bądź wola Twoja”, co, zastrzegam, nie wiąże się absolutnie z żadnym fatalizmem i zwalaniem wszystkich naszych ziemskich i nieziemskich spraw wyłącznie na Boga.

Na tyle wcześnie trzeba byłoby jednak powrócić do Boga, aby uniknąć wszelkich stworzonych przez nas samych cierpień wynikłych przede wszystkim z naszego przekonania, że sami sobie wszystko zawdzięczamy. W efekcie przeradza się to w samorobienie, zdawanie się na własne siły. Nie trzeba dodawać, że mechanizm „zosiosamosiowatości” prędzej czy później przestanie funkcjonować i wówczas człowiek pada na buzię i tłucze sobie „mordeczkę”.

Filozofia „umiesz dobrze liczyć, to licz wyłącznie na siebie” okazuje się dobra zazwyczaj w układach międzyludzkich (i to nie zawsze). Bywamy przecież zawodni. Jednak tak bardzo przesiąkamy przyzwyczajeniem liczenia wyłącznie na siebie, że niedostrzegalnie odnosimy to również do naszych relacji z Bogiem. Ba! Nawet na myśl nam nie przyjdzie, aby kiedykolwiek liczyć na pomoc Boga.

Każdy z nas ma pewien wizerunek Boga. Obraz ten był kształtowany przez rodziców, duchownych, otoczenie, religijne praktyki i misteria.

Najczęściej Bóg jawi się w tym obrazie – jeśli nie jako trudny do zrozumienia, karzący bez miary – to przynajmniej jako taki daleki, taki WIELKI, tak bardzo niemający dla nas czasu z powodu Jego tylu różnych problemów do rozwiązania.

Można nawet spróbować zrobić pewne porównanie Boga do dyrektora, a może prezesa wielkiej firmy, potężnego koncernu, do którego nie należy się zwracać bezpośrednio. Ma on przecież mnóstwo własnych problemów na głowie, dziesiątki spraw do załatwienia  i decyzji do podjęcia i które wymagają wcześniejszych długich analiz.

Oczywiście, jak każdy wielki dyrektor, ma również swoich zastępców, dyrektorów i kierowników działów, mistrzów i brygadzistów. Jeśli więc chcemy coś załatwić, zwrócić się z jakąkolwiek prośbą o pomoc, to trzeba ją skierować do odpowiedniego z tychże pomocników.

Przecież szef nie będzie zajmował się bezpośrednio, osobiście, naszą drobniutką sprawą. I tu pojawia się problem – do kogo należy się zwrócić i jakie są jego kompetencje?
Fakt, taki model kierowania korporacjami i zakładami ciągle funkcjonuje. Amerykanie, którzy potrafią liczyć pieniądze (niestety, stały się dla ogromnej większości z nich bożkiem) zauważyli, że taki system jest coraz bardziej nieefektywny.

Gubi się w nim przeciętnego człowieka, który ma przeświadczenie, że jest tylko drobnym, niewiele znaczącym elementem w całym potężnym mechanizmie przedsiębiorstwa. Takie zaś przeświadczenie wpływa na pogarszające się stosunki w pracy i osłabienie więzi pracownika z zakładem. W efekcie wpływa to znacząco na wydajność i jakość pracy.

Właśnie dlatego wielu amerykańskich przedsiębiorców zaczęło przestawiać swoje metody zarządzania. Coraz częściej szef wielkiej korporacji potrafi pojawić się na hali produkcyjnej, podejść do pracowników, porozmawiać z nimi o różnych nurtujących ich sprawach, o ich problemach osobistych, o rodzinach, o radościach i smutkach.

Daje im do zrozumienia, że wszyscy w przedsiębiorstwie są równie ważni, bo każdy spełnia określoną ważną rolę. Rzecz jasna, wymaga to od szefa niezłej znajomości swoich pracowników, doskonale funkcjonującego systemu informacji. Wszystko jest jednak możliwe, jeśli się tego chce.

Jeśli więc przyrównujemy Boga do szefa korporacji, to taki właśnie model bardziej mi odpowiada.

< Wstecz1234Dalej >


Komentarze (1)

Wszyscy możemy zostać Chrystusami...

Napisane przez Surfer Zufui, 27 November 2009
Ja też, gdzieś od 1,5 roku, mam całkowicie takie zrozumienie. Ten Bóg w nas, to jest Kosmiczny, Uniwersalny Chrystus, w odróżnieniu od Kosmicznego, Uniwersalnego Boga Ojca-Matki. Wszystkie Kościoły przeszły już do historii, wraz z przeminięciem ery Ryb. Nastaje era Wodnika, era Boga w nas. Nie potrzebni są nam już przewodnicy duchowi. Duchowy Boski Przewodnik jest w nas.
 

Napisz komentarz

Tytuł Twojego komentarza
Twoje Imię lub Pseudonim
Twój email
Twój Komentarz
Wpisz tekst po prawej
Jeśli Twój komentarz nie pojawi się od razu po wysłaniu, to znaczy, że został skierowany do moderacji i najprawdopodobniej pojawi się w najbliższym czasie. Przepraszamy za utrudnienie. Pamiętaj, że wszelką ewentualną odpowiedzialność za zamieszczone komentarze biorą ich autorzy. REGULAMIN KOMENTARZY