Bochenia
Bochenia » Świadomość Duchowa » 2009 » Kwiecień » Byłam po tamtej stronie!

Byłam po tamtej stronie!


SPOWIEDŹ



Zjawa wyczuła moje zaniepokojenie i próżność, więc sama pobudziła temat, bo nagle przed moimi oczami pojawił się film przeszłości - film mojego życia. Bardzo szybko zrozumiałam, że muszę wyspowiadać się z tego. Przez moją świadomość przeleciał cień wstydu i nieśmiałości. Oczekiwałam najgorszego. Naprawdę przelękłam się. Czułam się jak uczennica wywołana do odpowiedzi. Miałam strasznie niemiłe uczcie. - Moje życie na taśmie?!
Film mojej przeszłości przemieszczał się bardzo szybko. Jednak i ja i Zjawa nadążałyśmy go odbierać. Film, który odbierałam w czasie tej spowiedzi, odtwarzany był na takiej samej zasadzie jak w kinie. Przed oczyma zobaczyłam ogromną taśmę - niczym taśma filmowa. Wszystko to było bezbarwne, jak negatyw. Każdy kadr zapisany na taśmie to jakaś scena życiowa. Kadry przewijały się z niesamowitą prędkością, mimo to oko za nimi podążało bez najmniejszego trudu.
Zatrzymywał się w momencie, gdy na dany fragment zareagowałam w szczególny sposób. Wówczas scena ta była omawiana, a ja pouczana jak należało na sprawę tę patrzeć i rozwiązać. Dostrzegłam również, że krawędzie tego filmu były niewidoczne. Wyglądało to tak, jakby na ich obrzeżach znajdowała się gęsta mgła, która przysłaniała, czy zamazywała te krawędzie, lub też krawędzie filmu były rozmyte i wtapiały się w otoczenie. W chwili, gdy zapis przeszłości pojawił się przed oczyma, myśli trysnęły na zewnątrz. Nie było chwili, aby zastanawiać się nad sensem tego zapisu, bo musiałam podążać za umykającym kadrem. Obrazy przeszłości przewijały się przede mną w bardzo bliskiej odległości, jakby zostały powiększone dla moich oczu w tej ciemnej próżni.
Oto przykłady z niewielu wybranych przeżyć, które zapisuję, by stanowiły wzór do zrozumienia sensu spowiedzi.
- Film zatrzymał się na Komunii Świętej. Tu obudziło się we mnie poczucie grzechu, gdyż jako katoliczka dość rzadko chodziłam do kościoła:
- Ja się do Nieba nie nadaję, bo nie chodziłam do kościoła i nie uczestniczyłam we Mszach Świętych. Nie przystępowałam też do Komunii.
Na moją skruchę otrzymałam taką odpowiedź:
- Kościół to miejsce na ziemi, stworzone przez człowieka. Jeśli miłujesz Boga, módl się w potrzebie, a znajdziesz go wszędzie; przy drodze, na kamieniu i innych miejscach.
Tę wypowiedź przyjęłam z wielką ulgą, zrozumiałam, że nie jestem potępiona, że moja wiara jest wolna i nie ogranicza się tylko do kościoła. Kamień spadł mi z serca. To było jedyne moje sumienie, które nie dawało mi spać spokojnie. Jakie to wspaniałe uczucie, że to, czego obawiałam się najbardziej nie stanowi niczego złego dla mojego sumienia. Ja tyle lat żyłam w przekonaniu, że noszę piętno grzechu. Teraz już przestałam się bać spowiedzi.
W dalszym filmie przeszłości widzę jak obojętna jestem na ludzi. Ich losy są mi obojętne. Ja się od nich oddalam - czego dowodzą poszczególne sceny z życia.
- Ja od dziecka przez ludzi doznawałam tylko cierpień. Ciągle otaczała mnie niesprawiedliwość - tłumaczę swoją postawę.
- Każdy człowiek urodził się po to by walczyć, chronić i wprowadzać światło do domu - rzekła.
Ta tak krótka odpowiedź otworzyła mi oczy na istotę życia. W reakcji na nią doznałam olśnienia, choć nie umiem wyjaśnić skąd ono się pojawiło, bo to było spontaniczne. Zgodnie z prawem natury każda forma musi walczyć o przetrwanie. W tym procesie słaby ginie, a brak walki jest oznaką godzenia się z tym światem, który w danej chwili dominuje. Jeśli zło dominuje w moim środowisku, a ja nic nie robię to oznacza, że również jestem zła, a w innym przypadku bezwartościowa. Przesłanie to obudziło we mnie wyższe wartości, dotychczas uśpione w głębi duszy, przez co stawałam się bezwartościowa.
Znów zatrzymałam się na scenie, w której pojawił się spór z sąsiadem. Dawał on nam wszystkim lokatorom w kość.
- Nie potrafię radzić sobie z ludźmi, dla których alkohol jest jedyną wartością życia, przez takich jak on mam zszargane nerwy.
-, Czego nie jesteś w stanie pokonać to omiń to, a o resztę poproś - odpowiada Zjawa.
I znów olśnienie zabłysło w moim umyśle. Jakie to proste. Z takimi ludźmi każdy spór rodzi "ogień" i zło się z niego wyzwała. Każde tak wyzwolone zło niszczy i uderza - daremny trud. W tych przypadkach należy ustępować, by nie "zaprószyć ognia".
Spowiedź, której tak się obawiałam stała się jeszcze jedną lekcją na życie. Nie umknęły mojej uwadze mądre powiedzenia Zjawy, bo wywarły na mnie bardzo silne wrażenia. Spowiedź to lekcja samokrytyki, to lekcja prawidłowego odbierania prostych recept na złożone przypadki życia. To nic innego jak rozsądne myślenie. W czasie całej tej spowiedzi Zjawa bardzo dokładnie przyglądała się moim przemyśleniom i dokładnie wiedziała, czy pojmuję właściwie, czy też niewłaściwie. Ona oczekiwała, iż będę się sama krytycznie oceniać i zdam sobie sprawę z tego, czy gdzieś zawiniłam, czy też nie zawiniłam. Nikomu nie uda się Zjawy oszukać, bo jak wcześniej zaznaczałam ona potrafiła wnikać w moje myśli i dokładnie wiedziała co chcę ukryć, czy też zmyślać. Ona jest jak rentgen, jak cząstka mojego umysłu i nic przed nią nie da się ukryć. Po swojej spowiedzi dopiero zrozumiałam jak bardzo mnie miłowała i dbała o moją uczciwość, wrażliwość i dobroć.
Jej dobroć, rozsądek i przyjazny stosunek do mnie, ośmielił mnie całkowicie. Czułam się wyzwolona, lekka i równa Zjawie. Moja spowiedź nie miała niczego wspólnego z tą spowiedzią, o której tyle mówiono w kościele. Dzięki mojej spowiedzi nabrałam już pełnego zaufania do Zjawy i oddałam się jej pieczy. Teraz dopiero poczułam, że jest mi ojcem, matką i przyjacielem. Teraz dopiero stałam się na tyle odważna, by z nią współpracować. Teraz dopiero dopatrzyłam się jak bardzo jest szlachetna i dobrotliwa. Teraz też poczułam, że między nią a mną utworzyła się więź, której nie da się opisać, bo jest to rodzaj miłości takiej, jaką oddajemy Bogu.

Poza nami nagle wszystko zaczyna zmieniać się w przyspieszonym tempie. Kraina była już na tyle daleko, że dostrzegłam całą nić tęczy, która niczym droga wiodła od Raju do nas. Ja i Zjawa wstępowałyśmy w jakąś niebieską materię - przestrzeń. Im bardziej się oddalałyśmy, tym przestrzeń ta była bardziej granatowa. Następnie pojawiła się fioletowa i też ciemniała, aż nabrała koloru czarnego. Przed nami jeszcze było widać zmniejszony obraz sali operacyjnej i jasny punkt po krainie. Teraz wyglądało to tak, jakby owe rzeczy istniały zawieszone w próżni i wyglądały jak hologram. W trakcie tych zawrotnych zmian jeszcze kilka razy zasugerowała mi, że mogę zmienić decyzję i wycofać się z obranego przez siebie powrotu. Czyniła to do chwili, gdy kraina wraz z tęczą całkowicie zniknęły nam z pola widzenia. Później już przestała o tym wspominać. Był to czas, gdy nawiązała się luźna rozmowa o mnie i moich potrzebach duchowych. Rozmowa ta poprowadziła nas do punktu wyjścia, gdzie przypomniałam sobie jak trudno mi było nawiązać kontakt z ludźmi zaraz po tym jak znalazłam się na sali operacyjnej. W tym momencie zaczęłam sobie zdawać sprawę z tego, że ja istnieję poza materią. Ja jestem duchem i nie posiadam ciała. Myślę sobie: "Zjawa miała rację, wprawdzie niczego mi nie brakuje z człowieka, to jednak człowiek nie lata. Ja mogę swobodnie przemieszczać się, gdzie tylko zechcę. Widzę to, czego inni dostrzec nie mogą. Ja również tego dotąd nigdy nie widziałam".


WIDZIEĆ I ROZUMIEĆ

 

W samym opisie ze spowiedzi podałam przykłady, które z powodu ogólnie przyjętych zasad postępowania, a także z powodu przeszkód nie do pokonania, są powszechnie spotykane w życiu. Jednak każdy w inny sposób reaguje i postępuje, a to niesie za sobą inne skutki. Dla mnie samej były to wskazówki jak należy postępować i na co zwracać uwagę, by mieć czyste serce i spełniać się na drodze swojego losu. Teraz już nie bałam się ze zjawą rozmawiać. Czułam się na tyle swobodnie, że postanowiłam zadawać jej pytania.
- Czy mogę zadawać pytania?
- Pytaj, a ja ci odpowiem.
Wszystkie rozmowy odbywały się telepatycznie, czyli drogą wymiany myśli. Czułam, że psychicznie jestem jej równa, jednak cały czas pamiętałam o tym, że jest ją stać na więcej i ma nade mną przewagę intelektualną i duchową. Ma to, czego ja nie miałam.

Miała pełną swobodę i wgląd w każde moje wewnętrzne przemyślenia - była jak rentgen, który mnie na przestrzał potrafił prześwietlić. Zdumiona byłam tym, że nie mogłam przed nią ukryć, rozważań, wątpliwości, czy też obaw - ona o wszystkim wiedziała i niezwłocznie reagowała. Kiedy moje rozważania szły w złym kierunku, zaraz wchodziła w temat i dawała do zrozumienia, że to widzi i odbiera. Nic nie dało się przed nią ukryć.
- Jak to jest, że w życiu nie wszyscy są szczęśliwi? - pytam.
- Ucz się dla siebie, a żyj dla innych, lecz nie czyń tego na odwrót, a wtedy będziesz szczęśliwa w całym istnieniu (za życia jak i po śmierci).
I znów nagłe olśnienie. Wydawało mi się, że to, co zabłysło w mojej głowie, leżało (gdzieś na jej dnie) przywalone zbytecznymi pojęciami. Szybko zrozumiałam, że nasze pojęcie szczęścia wyrażamy przez pieniądz - ale nie jest tym, o które chodzi Bogu. Szczęście usłane pieniędzmi nie jest lekarstwem na życie. Szczęście to zdolność brania z wiedzy tyle, ile jest się w stanie ogarnąć i korzystać. Tu chodzi o szczęście, w którym zawarta jest ta mądrość. Wtedy już nie miałam najmniejszej wątpliwości, zrozumiałam jak daleką drogę sobie obrałam, by osiągnąć własne szczęście. Zaraz po tym przyszła mi na myśl tragedia związana z II wojną światową, więc zapytałam się:
- Jak został osądzony Adolf Hitler?
Na odpowiedź czekałam dość długo - przez to kłopotliwe pytanie zrobiło mi się głupio. Jednak odpowiedź otrzymałam. Uznałam, że chyba musiała sięgnąć po informacje do historii ziemi, ale ku mojemu zaskoczeniu odpowiedź brzmiała:
- Został osądzony jako nauczyciel.
Nie takiej odpowiedzi spodziewałam się. Mimo to w mojej głowie ponownie olśnienie otworzyło mi oczy. Pojęłam jak ważne jest uznawanie kogoś za nauczyciela. Pojęłam też, że taka forma oceny ma wyższą cenę przed sądem ostatecznym i nie nam jednostkom o tym wiedzieć. Nie mniej jednak świadomość tego, że nie powinnam interesować się kimś, lecz sobą, uprzytomniła mi, że ja też jestem nauczycielem dla własnych dzieci. Powinnam zajrzeć w swoje wnętrze, by przemyśleć, jaka jest moja rola jako matki i nauczyciela zarazem. To pytanie, choć trochę uderzyło we mnie, przywróciło mi pamięć o tym, że nie jestem sama, ale mam męża i dzieci. Dziś już wiem, że choć dzieci są moje, to tak naprawdę do mnie nie należą - bo to są dzieci Boga. Na szczęście moje dzieci były jaszcze małe i jeśli popełniłam błędy, to już na pewno ich nie popełnię.



Komentarze (11)

Byłam po tamtej stronie! - Zobaczyc wlasna smierc za zycia

Napisane przez Agnieszka, 19 June 2010
Pani Alicjo przezylam cos czego dlugo nie moglam zrozumiec,do tej pory czasami zastanawiam sie jak to mozliwe.Przez rok myslalam ze zwariowalam,ze to co sie ze mna dzieje to naprawde wymysl mojej chorej wyobrazni.Dzisiej wiem ze to prawda ze to sie dzieje.Juz sie przyzwyczailam ,potrafie z tym zyc ,powiem nawet wiecej ze tym ,z ktorym nawiazuje kontakt Zdolalam sie zaprzyjaznic.Na poczatku bylam przerazona. Rozmawialam z ksiezmi,z siostra zakonna,z psychologiem,bo naprawde myslalam ze zbzikowalam . Dzisiej wiem ze to jest mozliwe

Byłam po tamtej stronie!

Napisane przez Julita, 7 November 2011
Ja bym tam została, gdybym tylko miała taki wybór!

Prawdziwa śmierć

Napisane przez Adam.S, 7 March 2013
Miałem nieco inny przypadek, umarłem i stanąłem na Sądzie Bożym po śmierci.

Lekcja \"latania\"

Napisane przez Bożena, 11 November 2013
Również w wieku 26 lat dane mi było wyjść z ciała, ale była to podróż krótka( podczas zabiegu)i nie od razu zrozumiałam, czego tak naprawdę doświadczyłam. Po latach, kiedy przeczytałam o takich przypadkach zrozumiałam moja podróż. Żałuję że nie przeżyłam więcej, ale widziałam siebie w górze i siebie z góry podczas zabiegu. To dziwne, ale nie czułam więzi z fizycznym ciałem i było mi obojętne. Podczas wybudzania nie chciałam wrócić do rzeczywistości bo..."bo ja jestem UFO" Mieli długo ubaw, ale było to dla mnie zupełnie naturalne i nie wiem skąd takie stwierdzenie. Co ja wiedziałam o UFO wówczas? Stwierdzam jednak, że wychodzenie z ciała jest faktem. Pozdrawiam.

trudno mi w to uwierzyc

Napisane przez alicja, 21 August 2014
z niezwykłym zaciekawieniem przeczytałam całość. Chciałabym móc sie jakos skontaktować z panią Alicją, aby dowiedzieć się wiecej.. Ciężko mi w to wszystko uwierzyć..

Byłam po tamtej stronie!

Napisane przez Alex Rover, 12 September 2014
Przeczytałam całość bo bardo mnie interesowały od jakiegoś czasu takie zjawiska lub przeżycia. Jestem w szoku i bardzo chciałabym sie dowiedzieć czy to wszystko byli prawdą i skontaktoaać sie z Panią. Pewnie ma pani codziennie tysiące takich listów ale dla każdego kto to pisze ma bardzo duże znaczenie. Pozdrawiam

Możesz być po tamtej stronie

Napisane przez Peter, 12 September 2014
Alex Rover, ciekawość Pańska, zobaczenia życia po tamtej stronie jest możliwa do zrealizowania. Osobiście miałem okazję spełnić takie życzenie podczas sesji z ayahuascą w czasie szamańskiej ceremonii w Holandii. Na własne życzenie po wyrażeniu intencji i modlitwie do Ducha Opiekuńczego doświadczyłem przejścia mojej duszy w inny wymiar. Czekali tam na mnie moi Mistrzowie z Rady Mędrców . Doszło do telepatycznej rozmowy w przeglądzie niejako filmowym każdego mojego czynu, słowa, uczynku lub zaniedbania. Czułem również uczucia wszystkich, którzy z mego powodu cierpieli lub doznawali radości. Wiedziałem, że dużo jeszcze przede mną do zrobienia, choć byłem przeświadczony na ziemi, że żyję bardzo uczciwie. Bardzo ważna jest nasza świadomość, nasz rozwój, nasze poznanie siebie i otaczającej nas rzeczywistości, Wiedza zdobywana tu na ziemi bardzo się tam również liczy, by mieć chociaż pojęcie o tym co z nami się dzieje. Ja np. tam dopiero zrozumiałem co to jest hologram i fraktalne podróże mojego genotypu (mojej kroniki Akaszy) Nie jest to dobre określenie, ale tak mało jest jeszcze słów i pojęć by to wypowiedzieć i zrozumieć. To co religie mówią jest prawdą, choć tylko przybliżoną prawda. Nie ma takich słów, by to powiedzieć a głębokość przeżyć tak silna, że jej interpretacja zależy tylko od naszej świadomości.

istnieje inny rodzaj porozumiewania sie

Napisane przez Marzena, 10 November 2014
Doświadczyłam niezwykłego przeżycia...moja ukochana ciocia miała operację aorty w Krakowie.. ja w tym czasie przebywałam w Londynie.Byłam z nią bardzo związana, przeżywałam bardzo intensywnie każdą niepokojacą wiadomośc po operacji cioci, stan był niestabilny, modliłam sie goraco podczas intensywnej modlitwy zapadłam w jakby w sen..a może letarg..., choc wszystko dookoła wydawało mi się bardzo realne Nagle znalazłam się na sali intensywnej terapii,gdzies na suficie !, patrzyłam na ciocie z góry, Jej ciało podlączone do aparatury,rurki w ustach, pracowało szcztuczne płuco zapytałam ciocie jak sie czuje...ale nie pytałam jej używając jezyka tylko przkazałam pytanie telepatycznie i taka sama droga otrzymałam odpowiedż, że bola ja nogi Zdumiała mnie ta odpowiedz ponieważ operacja dotyczyła tętniaka na łuku aorty,,,zaprzeczyłam więc,że to nie jest możliwe... ale ciocia powtórzyła, że bardzo bolą ją miejsca po wyjętych żyłach..na nogach!.Nie mogłam tego w ogóle zrozumieć Kiedy odzyskałam ponownie,,świadomość,, zadzwoniłam do jej męża i opowiedziałam o moim doświadczeniu,,, Wujek powiedział tak....miała przy okazji robione baj pasy i zyły pobierano z nog! Nic o tym wcześniej nie wiedziałam... Pamiętam doskonale stan,,pływania pod sufitem i zdumienia, ze mogę rozmawiać telepatycznie... Doświadczyłam wielokrotnie...rzeczy które sama nazywam ,,moimi cudami,, bo nie da sie ich wyjasnić racjonalnie.. ostatnie przezycie pochodzi sprzed 2 lat... umarł mąz mojej ukochanej cioci Ja tymczasem byłam na nartach w Alpach...spodziewaliśmy się jego śmierci w dniu powrotu z nart .nakrecilismy budzik na 6 rano.. w pewnej chwili zbudzil mnie ogromny wstrząs, wydawalo mi się, ze moje serce chce wyskoczyć z mojego ciała Było to potężne kołatanie , które mnie przeraziło Trwalo niedługo ale w trakcie jego trwania miałam świadomośc, ze chyba umieram, ogarnął mnie wielki lęk..Po chwili wszystko ustąpiło,,,zerknęłam na zegarek...była4.15rano..Pomyślałam ..pewnie zmarł wujek...ale nie otrzymaliśmy żadnej wiadomości i następne kilka godzin upłynęlo na podrózy do Londynu... Kiedy juz bylismy w domu, syn poinformował mnie ze dostał wiadomosc o smierci wujka...ale nie chcial mnie martwic..w casie podrózy...Wujek zmarl o 4.14 w Polce

proszę o pomoc...

Napisane przez zszokowana, 22 August 2016
w marcu tego roku poddałam się hipnozie, po tym moje życie runęlo. Miałam mnóstwo wizji i Bóg objawił mi się ... Te dni , gdy ujawnił mi swoją obecność były piękne. Patrzyłam na niebo jak na raj, zachwycałam się każdym oddechem...nie czułam nienawiści, zazdrości, zadnych złych emocji. Mamy teraz sierpień i od jakiegoś czasu czuję,że rządzą mną jakieś byty pozaziemskie i czarna energia... Miałam wizję,że nie będę odczuwać głodu.. Od dawna już nie czuję głodu ,a tyję. Nigdy jeszcze nie przytyłam w miesiąc 6 kg. Cały czas czuję się jakbym była w innym wymiarze. Mój ogromny problem polega na tym,że od dawna czuję sie jakbym była pod wpływem alkoholu, jak bym była w innym wymiarze. Nikt mi nie wierzy. Zawsze byłam osobą inteligentną i logicznie myślącą, nie wiem co się dzieje, nie wiem gdzie szukać pomocy. Wzywam Boga by mnie od tego uwolnił ,ale bezskutecznie. Gdzie mam szukać pomocy?? Nie odczuwam od dawna miłosci, współczucia i tych wszystkich pięknych uczuć. Nie wiem kim jestem . Moje najwcześniejsze wspomnienie z dzieciństwa pochodzi z okresu gdy miałam roczek, bo dokąłdnie to przeanalizowałam. Pamietam mojego dziadka , który umarł gdy miałam dwa latka. Pamietam go gdy jeszcze żył , więc musiałam miec mniej niż dwa lata. W moim domu czasem dzieją sie dziwne rzeczy... wczoraj otworzyły mi się (uchyliły) drzwi do łazienki, czasem cos zaszeleści... i jakieś dziwne odgłosy słyszę. Gdy komuś o tym mówię, każdy sobie to tłumaczy logicznie. I ja tez bym to tłumaczyła niegdyś tak, gdyby nie to,że od marca spotykają mnie szokujace sytuacje. Co się dzieje?? Moje życie przestało miec sens. Zawsze byłam osobą mega wrażliwą, mega uduchowioną, pełną miłosci do świata i ludzi. Nie wiem co sie dzieje. Pochodzę z małej wsi, nie mogę nic powiedzieć najbliższym , bo im pęknie serce, bo pomyślą ,że straciłam rozum. nIE WIEM CO ROBIĆ. Nie wiem z kim skontaktować sie :( Nikt mi nie wierzy :( NIKT :(((

odpowiedz na apel

Napisane przez Aleksy, 24 August 2016
Trudno ustosunkować się do tego typu zdarzenia. Niewątpliwie zjawisko chyba nie często spotykane dotychczas. Moim bardzo skromnym zdaniem nastąpiło u Ciebie nagłe przebudzenie energii kundalini, która dotychczas uśpiona u nasady kręgosłupa poszła w sugestii post hipnotycznej gwałtownie w górę do wyższych czakr, stąd te cudowne początkowo wizje. Wyższe czakry jednak nie były dostatecznie rozwinięte i nastapił powrót do dołu, do niższych czakr. Co teraz robić? Może zwrócić się do osób bardzo wysoko rozwiniętych duchowo, jasnowidzących i poprosić o właściwą pomoc? Może kontakt z Elen Elijah? Kontakt poprzez Jej stronę internetową epokaserca.pl lub z p. Buczmą przez stronę internetową: http://www.veni-esencjazycia.com/ Podejrzewam jednak, że te Twoje problemy skumulowały się w postaci depresji lub innej psychozy. A może udać się do psychiatry, by metodami bardziej bezpośrednimi pomóc sobie? Serdecznie pozdrawiam i życzę szybkiego rozwiązania problemu.

tez to znam

Napisane przez agi, 29 April 2018
bylam tam I ja:)to bylo po operacji tarczycy, plynelam w jasnym tunelu bardzo jasnym ale na koncu stal chlopiec, maly okolo 2-3 latka I powiedzial do mnie : jeszcze nie teraz..... I tak wrocilam:)
 

Napisz komentarz

Tytuł Twojego komentarza
Twoje Imię lub Pseudonim
Twój email
Twój Komentarz
Wpisz tekst po prawej
Jeśli Twój komentarz nie pojawi się od razu po wysłaniu, to znaczy, że został skierowany do moderacji i najprawdopodobniej pojawi się w najbliższym czasie. Przepraszamy za utrudnienie. Pamiętaj, że wszelką ewentualną odpowiedzialność za zamieszczone komentarze biorą ich autorzy. REGULAMIN KOMENTARZY