Bochenia
Bochenia » Sacrum i profanum » 2019 » Kwiecień » Wielkotygodniowe reminiscencje

Wielkotygodniowe reminiscencje

Wielkotygodniowe reminiscencje Na moją religię składa się pokorna admiracja bezgranicznego ducha, ujawniającego się w subtelnych detalach, które jesteśmy w stanie dostrzec naszym słabym umysłem. - Albert Einstein

linia

Podczas przedświątecznych prac porządkowych nachodziły mnie różnorodne wspomnienia z odległych lat Wielkich Tygodni mojego dzieciństwa.…
Te wydarzenia, głęboko kiedyś przeżyte, mocno utrwalone w kodach pamięci, długo wyznaczały gamę nastrojów, rezonując z codziennymi zajęciami, dawały siłę, umacniały w słabości i krzepiły nadzieję.  Była w tym jakaś mistyka w ekstremach przeżyć od najgłębszego współczucia, miłości, dramaturgii własnych duchowych przeżyć czy wreszcie bezkresny entuzjazm wiodący do wyżyn boskich Mocy.
Sacrum… Prawdziwe, nieudawane uczucie szczęścia, dotknięcie Boskości, czegoś nadzwyczajnego, niebjańskiego, niesionego zarazem na skrzydłach budzącej się wiosny. Ten cudny mariaż duchowych przeżyć i uroczych wiosennych powabów  w tak przemyślanym tandemie musiał rezonować również z fizyczną stroną każdego z nas.

Co z tego jeszcze pozostało, co i jak ewoluowało głębią życiowych doświadczeń a co budziło i nadal ze zdwojoną siłą budzi niepokój wciąż pogłębiających się refleksji nad bezkrytycznie przyjmowanym bagażem „wiedzy” uporządkowanej kiedyś w dogmatycznym myśleniu?

Chłodny rozum młodości zaczął szukać zawsze potwierdzania faktów. Tomaszowe wątpliwości hamowały już z wiekiem bezkresny pęd do młodzieńczych fantazji. Z nieograniczonej przestrzeni miriadów wariantów wyborów trafiały te, którym rozum dawał błogosławieństwo a życiowe doświadczenie zgodę.

Ograniczał się nieco i zubożał świat Ducha, by dawać priorytety tym co liczą, ważą słowa, budują naukowe hipotezy. Szacunek dla ludzi wielkiej nauki, pracy tytanów czy kreatorów nowych wartości, mód i wzorców życia zdawał się rosnąć w geometrycznym postępie digitalizacji wiedzy, informacji czy polityki. Wydawać się mogło, że mózg a zarazem umysł człowieka jest jedynym najważniejszym wyznacznikiem i celem w poszukiwaniu szczęścia, dobra czy sensu życia.

Z czasem jednak duża i różnorodna zgromadzona interdyscyplinarna wiedza i natychmiastowy do niej dostęp w konfrontacji z własnymi przeżyciami nakazywały już powściągliwość, umiar a nawet małe opamiętanie.

Stawało się coraz bardziej oczywistym przeświadczenie, że umysłem, nawet, chociażby tym genialnym, nie jesteśmy wstanie zrozumieć w pełni Rzeczywistości, najwyżej w przybliżeniu, w większym lub mniejszym stopniu ją opisać na miarę zdobytej wiedzy, talentu, bagażu doświadczeń czy intuicji. Jak można naukowo wyjaśnić np. fenomen rodzących się w nas uczuć, procesów myślenia czy zgłębić, niby na pozór wydawać by się mogło, prosty cel i sens naszego życia?

Obecnie, jednak nauka w swojej pokorze odwołuje się coraz częściej do sfery ducha, dając niejako priorytet sercu, a ściślej Miłości nad Umysłem. To serce wytwarza pole magnetyczne 5 tyś razy większe od mózgu. To serce ma większy wpływ nawet na zjawiska przyrody, stany świadomości a przede wszystkim na nasze szczęście lub jego brak. Czyżby miłość była ważniejsza od umysłu?

Coraz częściej, poprzez większą wiedzę, stajemy się coraz bardziej pokorni i bardziej zgodni z tym co głosił 2 tyś lat temu największy Nauczyciel – Jezus z Nazaretu czy inni mędrcy duchowi Wschodu i Zachodu. Nie znaczy to jednak, że człowiek ma zmniejszyć intensywność poznawania intelektualnego, przeciwnie powinien wciąż szukać nowych interpretacji tego świata w taki sposób, by wychodzić z dogmatycznego myślenia, poznawać swoją wielkość w nim a zarazem odpowiedzialność w złożonym świecie.

"Niech ten, który szuka, nie ustaje w poszukiwaniu aż znajdzie. I gdy znajdzie, zadrży, a jeśli zadrży, będzie się dziwił i będzie panował nad Pełnią". Ewangelia według św. Tomasza

Wydaje mi się, że naukowy paradygmat prowadzi nas obecnie bardziej do duchowości niż różne systemy religijne, w których często bierze górę polityka i własne grupowe interesy. Duchowość to wielka odpowiedzialność za każde życie w  najmniejszej nawet formie, wynikająca nie ze strachu przed karą boską lecz z bezinteresownej miłości Boga, miłości również do własnej Osoby, do  wszystkich ludzi oraz wszelkiego życia na Ziemi i we Wszechświecie.

Religia, z racji swojej założonej misji musi rozwijać w człowieku przede wszystkim duchowość, uczyć odpowiedzialności za swoje czyny, mocno akcentować współczucie dla wszystkich żywych istot, nie strasząc zagniewanym Bogiem, czy ewentualną karą po śmierci, lecz budzić ufność w Boskie Moce jakie możemy wyzwolić również w sobie poprzez poznanie własnej natury w procesie samopoznania i samodoskonalenia.
W sferze sacrum nie może być przyzwolenia na uprawianie polityki i jeszcze w dodatku w tak agresywnym wydaniu, jątrzenia i wyraźnego nawoływania do nieposłuszeństwa czy postawy roszczeniowej, arogancji, zgorszenia i pychy co niestety coraz częściej daje się zauważyć w polskim kościele.

Chciałoby się jeszcze dodać za Wiwekanandą:

„Ofiary, modlitwy czy korne klękanie, nie stanowią jeszcze religii. Dobre są tylko wtedy, gdy stają się tylko bodźcem do czynów bohaterskich, do dzielności i szlachetnego postępowania, gdy wznoszą myśl ku doskonałości, ku Bogu.” „Niechby w każdym kraju pojawiło się paru ludzi o lwim sercu, ludzi nie dbających o władzę, sławę, dobrobyt, bogactwa, o duszy która zerwała własne pęta i poznała Nieskończone, i zjednoczyła się z Bogiem… a wstrząsnęłoby to całym światem.”

Józef Łącki



Komentarze (0)

Napisz komentarz

Tytuł Twojego komentarza
Twoje Imię lub Pseudonim
Twój email
Twój Komentarz
Wpisz tekst po prawej
Jeśli Twój komentarz nie pojawi się od razu po wysłaniu, to znaczy, że został skierowany do moderacji i najprawdopodobniej pojawi się w najbliższym czasie. Przepraszamy za utrudnienie. Pamiętaj, że wszelką ewentualną odpowiedzialność za zamieszczone komentarze biorą ich autorzy. REGULAMIN KOMENTARZY