Bochenia
Bochenia » Sacrum i profanum » 2009 » Czerwiec » Gdy jednostka lub naród traci wiarę w siebie, ogarnia go martwota

Gdy jednostka lub naród traci wiarę w siebie, ogarnia go martwota

Gdy jednostka lub naród traci wiarę w siebie, ogarnia go martwota Swami Wiwekananda 1863 - 1902 ("Wiweka" - rozpoznawanie, "Ananda" - szczęśliwość) na tle historii Indii końca XIX wieku rysuje się jako postać najbardziej niezwykła i najwybitniejsza.

linia

Lubił mawiać, iż muszą narodzić się w Indiach ludzie o nieustraszonym, niemal tkliwym sercu. I sam był taki. Zwarta, skupiona moc, niezachwiana odwaga, nieugięty charakter, a jednocześnie bezgraniczne współczucie dla ludzkiego cierpienia, dla nędzy i jej skutku - upodlenia, dla ludzkiej ciemnoty, jaki i dla uporu fanatyków. Przy wielkiej niemal genialnej inteligencji i niezależności myśli - zachował najwrażliwsze pragnienie wolności i prawdy. Oto charakterystyczne cechy Wiwekanandy.

Rzadkie są w historii Indii typy ludzi o tak płomiennym, niemal religijnym współczuciu i solidarności z najbardziej ubogimi i nędznymi. Kto wie, czy nie od jego ognia zapaliło się również współczucie w Gandhim i w R. Tagore, który pisał, iż razem z kamieniarzem tłucze kamienie na rozpalonych drogach i trwa tam, gdzie są najniżsi, najubożsi, najnędzniejsi. Brzmi to jak echo namiętnych słów Wiwekanandy: „Po co szukacie Boga gdzieś w oddali, a nie kochacie współbraci? Czyż ubodzy, nędzni, słabi nie są również Bogiem? Czemuż nie uczcić najpierw Boga w nich? Niech ci maluczcy staną się Bogiem dla was! Dawajcie im waszą pracę, serce, nieustanną modlitwę, a pan wam wskaże na pewno drogę czynu najprostszą.”

Wierze w siebie, zarówno jednostki ludzkiej jak i narodu, nadaje Wiwekananda tak ogromne znaczenie, iż woła: „Boscy jesteście wy, ludzie tej ziemi, jakże niesłusznie zwani grzesznikami!” „Powstańcie jako lwy i odrzućcie fałszywe mniemanie, iż jesteście owcami.” „Nieśmiertelna, bezgraniczna jest wasza dusza, wolny, odwieczny wasz duch. Ciało co sługa, materia to jeno ducha podnóżek.” I wreszcie: „Jeśli wierzycie we wszystkich bogów waszych prastarych tradycji i tych, którym wam obcy przynieśli, a nie macie wiary w siebie - nie ma dla was prawdziwego życia. Wiara w siebie to opoka, na której wspiera się wielkość.” Wiarę w siebie, w swoje, choćby jeszcze utajone, niewidoczne możliwości, uważa za tak ważną, tak nie odmowną, iż mówi dalej: „Kto nie wierzy w siebie, nie może prawdziwie wierzyć w Boga, bo tylko duch w nas może uznać istnienie Ducha poza nami”. „Tego nazywam ateistą, kto nie wierzy w siebie. Dawne religie uważały za ateistę człowieka nie wierzącego w Boga. Ale nowa religia mówi: ten jest ateistą, kto w siebie nie wierzy.” „Gdy jednostka lub naród traci wiarę w siebie, ogarnia go martwota. Miejcie przede   wszystkim wiarę w siebie, a potem wiarę w Boga.” Historia świata jest opowieścią o tych nielicznych ludziach, którzy mieli wiarę w siebie. Tylko ta wiara umożliwia przejawienie się ukrytej w nas boskości. Gdy jest żywa, nie ma dla nas rzeczy niemożliwej. Potykamy się i padamy tylko wtedy, gdy wysiłek aby przejawić ową bezgraniczną, ukrytą w naszym duchu moc, jest niedostateczny.” Łatwo można sobie wyobrazić jakie znaczenie miał ten głos w epoce zupełnego w całych Indiach zamarcia wiary w wartość własnej kultury i ideałów, w doniosłość własnych dążeń i misji historycznej, gdy pod obcym naciskiem, politycznym i kulturalnym, nawet wiara w głębie i wielkość własnej religii zaczyna się chwiać, gdy naród stał o krok od marazmu i psychicznej, nie tylko politycznej niewoli. Trudno dziś dokładnie ocenić jak wielki był wpływ tej nowej filozofii siły, ufności, męskiej i dumnej postawy, jaką głosił Wiwekananda.  „Naprzód - wołał - nie oglądajmy się poza siebie. Potężna skupiona energia, płomienny zapał, nieustraszona odwaga i bezgraniczna cierpliwość - oto czego nam trzeba. Tylko z nich zrodzi się wielki czyn.” I dalej: „Wedanta nie uznaje grzechu, uznaje tylko błąd, a błąd największy to przekonanie żeśmy słabi, nędzni, mali, że nas nie stać na wielkość.” „Siła to życie, a słabość to martwota; moc to szczęście, to nieśmiertelność, a słabość to nędza, nicość, śmierć.” „Ofiary, modlitwy czy korne klękanie, nie stanowią jeszcze religii. Dobre są tylko wtedy, gdy stają się tylko bodźcem do czynów bohaterskich, do dzielności i szlachetnego postępowania, gdy wznoszą myśl ku doskonałości, ku Bogu.” „Niechby w każdym kraju pojawiło się paru ludzi o lwim sercu, ludzi nie dbających o władzę, sławę, dobrobyt, bogactwa, o duszy która zerwała własne pęta i poznała Nieskończone, i zjednoczyła się z Bogiem… a wstrząsnęłoby to całym światem.”

Wiwekananda nie tylko swych ziomków zmuszał niejako do nowego spojrzenia na ducha swego kraju, do obudzenia się ku nowemu życiu i odkrycia wielkości własnej duszy. „Zmusił” również zachód do zobaczenia i uszanowania ducha Indii oraz ich kultury. Na słynnym kongresie religii w Chicago w 1893 r. całe zgromadzenie „wziął szturmem”. Jak pisał jeden z uczestników tego wielkiego zjazdu. Opowiada on: „Od pierwszej chwili, gdy wysoki, dostojny mnich, w nieznanej dotychczas na zachodzie oranżowo-płowej szacie sannjasina, o natchnionej twarzy, powstał ze swojego miejsca i wymówił pierwsze słowa pozdrowienia zwracając się do zebranych: „Bracia i Siostry Ameryki…” sala oniemiała z wrażenia, aby zaraz potem powstać jak jeden mąż i odpowiedzieć burzą oklasków, nie pozwalając przez kilka minut przyjść mówcy do słowa. Formalistyka i banalność zwykłych zjazdów była złamana. Oto ktoś mówił wprost z duszy, w płomiennych, nie znanych tej sali akcentach i witał ten najmłodszy z narodów w imieniu najstarszego na świecie, bo sięgającego aż wedyjskich czasów, zakonów sannjasinów. Wiwekananda mówił o hinduizmie jako religii najstarożytniejszej i najszerszej - niemal macierzy wszystkich innych - która od wieków głosiła bezwzględną tolerancję i wszechogarniającą rozległość filozofii. Mówił krótko ale z mocą i ogniem. I porwał słuchaczy. W ciągu godziny stał się sławny.”

Wiwekananda zacytował dwa, może najcharakterystyczniejsze dla hinduizmu urywki: „Jak strumienie wypływające z różnych górskich źródeł łączą swe wody gdy do morza wpadają, tak różnymi, o Panie, są drogi jakimi ludzie zdążają ku Tobie, dzięki swym odmiennym skłonnościom. Choć pozornie są one sprzeczne - jedne zdają się proste, inne krzywe lub okólne - przecie wszystkie w końcu do Ciebie prowadzą.” „Kto jakąkolwiek drogą zdąża ku Mnie i w jakiejkolwiek wielbi Mnie postaci, Ja mu sam wychodzę naprzeciw. Wszyscy ludzie, na jakiejkolwiek znajdują się drodze, w istocie ku mnie zdążają.”

Ta uniwersalność, wszechogarniające rozumienie człowieka jako takiego, bez żadnych różnic narodowości, wyznań, ras, uderzyła przede wszystkim słuchaczy.„Jeden jest tylko cel, do którego świadomie czy nieświadomie dąży każdy człowiek, jedna jest Prawda, do której pod różnym kątem może się zbliżać, jedna najwyższa Światłość - czy ją nazwą ludzie Chrystusem, Kriszną czy Buddą - jedno dla wszystkich nieskończone Życie. Oto nauka Wedanty” - mówi Wiwekananda. „Religia przyszłości znajdzie odpowiednią naukę zarówno dla typów najprymitywniejszych, mało różniących się od zwierząt, jak i dla najwyższych, geniuszów rozumu i serca, wznoszących się już ponad szczyty ludzkości, jak Himalaje wznoszą się ponad równiny Indii. Nie będzie w niej miejsca na prześladowania ani nawracanie, bo w każdym człowieku potrafi dojrzeć ducha, który się trudzi i zmaga w żmudnej drodze ku przejawieniu w pełni swej utajonej boskości. \celem tej religii przyszłości będzie dopomagania w ewolucji  każdej istocie, tam gdzie się znajduje.” „Ukażmy ludzkości taką wszechogarniającą religię, a podąży ku niej. Hindus nie będzie w niej nawracany na chrześcijaństwo, a mahometanin na buddyzm. Każdy, pozostając wierny specjalnej, „jedynej” indywidualności swego wyznania, uzna tę jedną Prawdę Światłości najwyższej, której one wszystkie są promieniami. Każdy, idąc za prawem własnego wewnętrznego duchowego wzrostu, potrafi uszanować odrębną drogę innego człowieka.” Nie dziw, że wywarło to olbrzymie wrażenie na słuchaczach. Słowa te były zwrócone nie tylko na zgromadzonych delegatów, ale ponad ich głowami do całego ludu Ameryki. I ten je usłyszał. Prasa przez wiele dni powtarzała je z uznaniem i podziwem. Jeden z największych dzienników „The New York Herald” nazwał Wiwekanandę wieszczem i prorokiem, bezsprzecznie największą postacią na kongresie, i dodał: „Po wysłuchaniu Wiwekanandy musimy przyznać, iż posyłanie naszych misjonarzy do Indii jest bezsensem.” W tych słowach wyraża się doniosłość zdania Wiwekanandy w Ameryce, bowiem nie tylko on sam stał się sławny, ale i kraj, który reprezentował, budząc dla Indii szacunek i sympatię, a dla jej filozofii głębokie zainteresowanie.

Trzeba pamiętać, że Wiwekananda od wczesnej młodości /od czternastego roku życia/ praktykował samorzutnie jogę i miał w niej nawet osiągnięcia. Potem, gdy spotkał Ramakrisznę i odwrócił się całkowicie od świeckiego życia, oddał się z zapałem i wytrwałością coraz trudniejszym praktykom jogi. Stan samadhi /najwyższego skupienia jednoczącego świadomość człowieka ze świadomością kosmiczną/ znał dobrze z własnego doświadczenia. Można więc powiedzieć, że nie odchylił się wcale od tradycyjnej drogi jogi. Szukanie Prawdy, chęć poznania Boga niezaprzeczalnym doświadczeniem, była od wczesnych lat zasadniczą osią jego życia. Ale też tę jogę rozszerzył, obejmując nią nowe dziedziny, dotąd uważane niemal za świeckie - służenie ubogim, cierpiącym, pracy oświatowej i społecznej. Był także w tym pionierem i nowatorem.
Wanda Dynowska

Powyższy tekst powstał z fragmentów dłuższego szkicu Wandy Dynowskiej
o Wiwekanandzie, opublikowanego w 1962 roku przez Bibliotekę Polsko-Indyjską



Komentarze (2)

Gdy jednostka lub naród traci wiarę w siebie, ogarnia go martwota - Wielka Mądrość

Napisane przez sanjasin, 12 June 2009
Czy mogą paść piękniejsze słowa nad te jakie wygłosił Wiwekananda? Warto je czytać, warto nimi żyć, gdyż są one wiąż aktualne dla każdej cywilizacji i każdego człowieka osobiście. Szkoda, że tak mało są u nas znane.

Tęsknoty człowieka

Napisane przez Remigiusz, 1 August 2010
Kiedykolwiek czytam ten artykuł, a czytam go bardzo często, by podładować swoje akumulatory, mimo woli pojawiają się na mej twarzy łzy. Niewyobrażalna jest bowiem tęsknota człowieka do piękna, prawdy, miłości prowadzącej do Boga. Jak głęboką wiarę w człowieka i Boga musiał mieć Wiwekananda. Niestety tak bardzo brakuje współczesnemu człowiekowi takich wielkich, autentycznych, genialnych ludzkich filarów na których można by budować prawdziwie człowieczeństwo w zamian za polityczne swary, walkę krzyżami i obrzucanie się błotem.
 

Napisz komentarz

Tytuł Twojego komentarza
Twoje Imię lub Pseudonim
Twój email
Twój Komentarz
Wpisz tekst po prawej
Jeśli Twój komentarz nie pojawi się od razu po wysłaniu, to znaczy, że został skierowany do moderacji i najprawdopodobniej pojawi się w najbliższym czasie. Przepraszamy za utrudnienie. Pamiętaj, że wszelką ewentualną odpowiedzialność za zamieszczone komentarze biorą ich autorzy. REGULAMIN KOMENTARZY