Jak wyleczyłem się głodem i dietą
Spróbuję opisać najkrócej jak potrafię profilaktykę i leczenie chorób wskutek zastosowania kuracji głodem i dietą. Chcąc wyczerpać omawiany temat na stopniu zaledwie dostatecznym należałoby napisać wielostronicową książkę.
Książkę taką napisałem i wydałem w końcu 1999r., nosi ona tytuł:
"Jak wyleczyłem się głodem i dietą oraz innymi metodami naturalnymi".
Wprowadzenie
Moje zainteresowanie naturalnymi metodami leczenia, zwłaszcza głodem i dietą, sięgają lat młodzieńczych, a nawet chłopięcych. Obok zainteresowań wszelką wiedzą, było to spowodowane koniecznością leczenia moich przewlekłych chorób, wobec których medycyna oficjalna okazywała się bezradna. Mając 16 lat (1938r.) byłem świadkiem wyleczenia się głodem sześćdziesięcioletniego mężczyzny z poważnego stanu choroby wieńcowej serca. Wydarzenie to utkwiło głęboko w mojej młodzieńczej psychice, stając się w przyszłości fundamentem wiedzy w skutecznym leczeniu głodem i dietą moich przewlekłych chorób. W wieku 72 lat wyleczyłem się tym sposobem z poważnych patologicznych zmian na pęcherzu moczowym, jednocześnie pozbywając się dziedzicznej choroby nadciśnieniowej. W wieku 75 lat wyleczyłem się głodem z przypadkowo wykrytej jaskry w lewym oku. Czas trwania moich dobrowolnych głodówek był zróżnicowany. Obok głodówek trwających kilka, czy kilkanaście dni, zastosowałem jedną głodówkę w ciągu 21 dób oraz dwie po 42 doby. W czasie tych kuracji prowadziłem normalny tryb życia, nie leżąc w łóżku - każdego dnia przemierzałem trasę długości 5-8 km. Z reguły w czasie każdej kuracji byłem fizycznie osłabiony; po paru pierwszych dniach postu zamiast głodu opanowywało mnie uczucie daleko mniej dokuczliwe, które nazywam tęsknotą za pokarmem. Najciekawsze jednak jest to, że przeprowadzając głodówki, przeważnie w "grypowej porze roku", ani razu nie zachorowałem na chorobę przeziębieniową. Mało tego - w okresie od końca lat osiemdziesiątych do chwili obecnej a nie razu nie zachorowałem na dolegliwość grypopodobną. To korzystne zjawisko wiążę z moimi corocznymi głodówkami, które stosowałem właśnie w tych latach. Przed tym każdego roku nie omijała mnie sezonowa choroba przeziębieniowa połączona z silnym katarem, gorączka i nieżytem górnych dróg oddechowych. Wynika z tego, że moja odporność immunologiczna wskutek głodówek wydatnie wzrastała, z czym nie chce się zgodzić żaden lekarz.
Mając prawie 79 lat czuję się dobrze, żadnych leków nie używam i mam świetną kondycję fizyczną i psychiczną. Dziś nie mam już wątpliwości, że niezgodne z naturą człowieka nawyki żywieniowe, zatrucie środowiska i żywności, leki chemiczne i wszelkie używki gromadzą w organizmie skłonne do zalegania produkty przemiany materii i inne niepożądane chemiczne związki i pierwiastki.
Organizm zwierzęcy, w tym ludzki, jest urządzeniem energetycznym, podobnym do domowego pieca. Zasilany tlenem z powietrza domowy piec spala organiczna materię w wyniku, czego powstaje pożądane ciepło i uboczne produkty spalania, jak dwutlenek węgla oraz pozostałości mineralne i organiczne (popiół, sadza, ciała smoliste). W wyniku eksploatacji tego energetycznego urządzenia popielnik zapełnia się, a kanały i komin zamulają się. W konsekwencji piec coraz gorzej funkcjonuje, aż wreszcie palenie w nim staje się niemożliwe. Chcąc zachować sprawność pieca należy jego poszczególne elementy poddawać okresowemu ręcznemu oczyszczaniu.
Organizm ludzki tak samo zużywa tlen z powietrza w celu przetwarzania organicznej materii na energię życiową. W wyniku tego procesu tak samo powstaje dwutlenek węgla oraz pozostałości mineralne i organiczne, które częściowo zalegając w organizmie wraz z szeregiem innych składników, zakłócają jego funkcjonowanie. Żywy organizm, w przeciwieństwie do domowego pieca, posiada samoczynny mechanizm pozbywania się toksyn i nie może być oczyszczany ręcznie (wyjątek stanowi operacja chirurgiczna). Problem jednak tkwi w tym, że ten samooczyszczający mechanizm nie jest w pełni doskonały i zaczyna źle funkcjonować w miarę starzenia się, zwłaszcza wtedy, gdy zmuszany był do przetwarzania "paliwa", do którego nie został "przyzwyczajony" w wyniku procesu ewolucyjnego. Tym złym "paliwem" dla człowieka jest przede wszystkim nadmiar pokarmu pochodzenia zwierzęcego, bogatego w tłuszcze i białka, przy niedostatku "dopalaczy”, jakimi są biologicznie czynne składniki (błonnik, witaminy, enzymy i sole mineralne).
Mechanizm działania głodówki
Mechanizm działania głodówki jest prosty. Wiadomo, że krew i limfa dochodzą do wszystkich organów i tkanek, odżywiając je i usuwając szkodliwe dla zdrowia produkty przemiany materii i inne niepożądane składniki. W wyniku nadmiernego obciążenia i starzenia się sprawność tych płynnych tkanek maleje, co w konsekwencji utrudnia oczyszczanie i odżywianie poszczególnych organów anatomicznych i tkanek. W różnych częściach ciała, zgodnie z indywidualnymi osobniczymi skłonnościami, odkładają się nieusunięte przez lata złogi i toksyny, co prowadzi do coraz mniejszej sprawności całego układu krążenia, a z kolei do licznych chorób.
W czasie głodówki krew staje się uboga w energetyczne i mineralne składniki. W ten sposób jej oczyszczająca zdolność (skłonność) wzrasta, a potrzebna dla organizmu energia w postaci zapasów glukozy, kwasów tłuszczowych i białek jest pobierana przez "chudą krew" ze wszelkich części ciała i przetwarzana na energię. W wyniku dłuższego głodowania oczyszczone są wszystkie organy, łącznie z układem krążenia, limfą i jej węzłami chłonnymi.
Genetycznie utrwaloną właściwością każdego żywego organizmu jest usuwanie z niego, zwłaszcza przy okazji głodowania, w pierwszej kolejności energetycznych zapasów, chorych tkanek i innych złogów zalegających m.in. na ścianach naczyń krwionośnych. W konsekwencji znika groźba zawałów mięśnia sercowego oraz wylewów krwi do mózgu i jednocześnie wzrasta immunologiczna odporność całego organizmu.
Zanim postęp cywilizacyjny zapewnił sukcesywny i powszechny dostęp do wysokoenergetycznego pokarmu, człowiek mimo swojej woli zmuszany był poddawać się cyklicznym i przypadkowym głodówkom z powodu braku, lub niedostatku żywności. Wobec systematycznego zanikania tych naturalnych mechanizmów oczyszczania zaistniała konieczność powrotu do dobrowolnych postów (religijnych lub zdrowotnych) w celu zachowania zdrowia i przedłużenia życia oraz młodości.
Nie jest tajemnicą, że na obecnym etapie rozwoju nowoczesnej medycyny jesteśmy bezsilni wobec chorób cywilizacyjnych jak np.: choroba wieńcowa serca, nowotwory, uczulenia, otyłość, miażdżyca, zaparcia, cukrzyca, zakrzepy, nadciśnienie tętnicze, hemoroidy, stwardnienie rozsiane, choroba Altzheimera i inne. Wobec tych i wielu innych chorób stosuje się leki, głównie chemiczne, usuwające jedynie skutki, a nie przyczyny choroby. Poza nielicznymi wyjątkami leki te działają jak proszek od bólu głowy, który uśmierza ból (naturalny dzwonek alarmowy), lecz nie hamuje rozwoju choroby. Leczony w ten sposób pacjent czuje się lepiej, lecz w sposób nieunikniony zbliża się ku katastrofie.
Kuracja głodem i dietą połączona ze zdrowym stylem życia likwiduje przyczyny chorób oraz uaktywnia odporność organizmu na wszelkie choroby. Jestem przekonany, że zastosowanie w odpowiednim czasie i zakresie, tych najbardziej bliskich fizjologii człowieka metod, pozwoli zapobiec nie tylko tradycyjnym chorobom cywilizacyjnym, lecz również tym nowym jak np.: choroba wściekłych krów.
Prace naukowo-badawcze przeprowadzane w pierwszej kolejności na zwierzętach (nie wykluczając krów) pozwolą na przekonanie się, czy głodowaniem można usunąć np. zabójcze priony. Dziś spora część populacji ludzkiej zagrożona nawet chorobą wściekłych krów, zamiast oczekiwać biernie na pojawienie się śmiertelnej choroby, mogłaby zastosować proponowaną profilaktykę.
Romuald Stanisławski
więcej informacji na stronie: