Bochenia
Bochenia » Na Linii Czasu » 2021 » Styczeń » Świat pełen tajemnic i magii.

Świat pełen tajemnic i magii.

Świat pełen tajemnic i magii. Wieki przemijają, pokolenia wymierają, a państwa upadają. Są jednak słowa, które przetrwały w zbiorowej świadomości przez tysiące lat.

linia

zdjecieJako nastolatek będąc spragnionym przygód, poznawania świata, wyjścia poza szczelną kurtynę ówczesnych poglądów, chwytałem głębszy oddech w cudownej lekturze Heleny Bławatskiej w takich książkach jak Tajna doktryna, Izis odsłoniętą,  Dziwy Indii i inne. Ta niezwykła kobieta, która swoimi książkami i szokującymi artykułami o nieznanej w Europie tematyce o świecie tajemnic, duchowości Wschodu, wiedzy zdobytej od magów i joginów Tybetu, szokowała i również budziła kontrowersje, gdyż głoszona wiedza zdawała się być zbyt fantastyczna, by mogła mieścić się w usystematyzowanych poglądach i wierzeniach ówczesnego Europejczyka. Spośród wielu tematów, które poruszała Bławatska był fenomen kultur, obyczajów i różnorodności plemion zamieszkujących nieskażone obcymi wpływami tereny ówczesnych Indii.
zdjecieMoje marzenia o poznaniu tych fenomenów po części się spełniły kiedy odwiedziłem ten wymarzony kraj, wprawdzie po 200 latach od opisu madame Bławatskiej. Niestety nie był to już ten sam obraz tak realistycznie przedstawiony przez autorkę, ale mimo to był również dla mnie szokiem zmieniającym całkowicie mój światopogląd.

Myślę, że więcej niż jedno pokolenie naszych rodaków przyjedzie do tajemniczych „Błękitnych Gór” Nilgiri pod wrażeniem książek Heleny Blawatskiej. W poszukiwaniu tajemniczego plemienia dobrych czarodziejów Toddów, którzy nie znają pojęcia kłamstwa, ich wiernych towarzyszy Baddags i strasznych krasnoludków Kurumbów, których złowrogi i obrzydliwy wygląd przenosi napotkaną osobę w strasznych cierpieniach i przerażeniu do następnego świata. Teraz, 200 lat później, historia Blawatskiej brzmi jak bajka, ale w Indiach przetrwało wiele niezwykłości, co wydaje się niemożliwe w naszym racjonalnym świecie, ale w tym kraju zaczyna się wierzyć w cuda i  szukać prawdziwej magii.

zdjecieNiestety, patrząc na dzisiejsze Błękitne Góry Nilgiri, trudno sobie wyobrazić, jak wyglądały ponad 200 lat temu, kiedy przybyli tu pierwsi Anglicy. Wszakże od czasów starożytnych Hindusi uważali Góry Błękitne za święte, tutaj ich zdaniem była siedziba bogów i demonów, do których ludziom nie wolno było wchodzić. Ale jeśli chodzi o uczucia religijne tubylców, Brytyjczycy, jak zauważyła Blawatska, nie wierzą w moc bogów i wszystko, co złe ich zdaniem, powinno zawsze być dla nich - na mocy należnego im  boskiego prawa. Ponadto nigdy nic nie przeszkadza im w powiększaniu majątku, a jednocześnie podnoszeniu ich autorytetu na ziemi indyjskiej.

zdjecieI tak w 1818 roku Brytyjczycy wyruszyli w kierunku dużego wodospadu, za którym zaczynają się Góry Błękitne. Według wierzeń, z powodu wodospadu żaden Hindus nie wrócił jeszcze żywy - nawet bogowie nie wybaczają nieproszonej inwazji do ich królestwa. Dlatego naturalne jest, że żaden z tutejszych mieszkańców nie chciał towarzyszyć odważnym Brytyjczykom -pomimo  obietnic bogactw czy grożących represji.
W tamtych czasach zbocza gór nie były takie same, jak teraz. Niedostępne skaliste podejścia, które zostały zniszczone podczas budowy dróg w Nilgiri, gęstej dżungli pełnej dzikich zwierząt i węży zamiast plantacji herbaty. Tak się złożyło, że dwóch Brytyjczyków, zagubionych w lesie po spotkaniu ze stadem dzikich słoni, po 9 dniach wędrówki po dżungli, głodni i wyczerpani wdrapali się na Górę Dodabetta, w rejonie współczesnego Uuti. Tutaj, już zdesperowani, by znaleźć ludzi w tych górach, spotkali „królów Nilgiri”, czyli plemiona Toddów.

zdjecieToddowie, według Blawatskiej, nie znali pojęcia kradzieży, interesu własnego, nie mówiąc już o przemocy. Dlatego nie skrzywdzili wyczerpanych wędrowców, nie zostawili ich samych, udzielili pomocy i odwieźli do wioski, w której czekali na nich przyjaciele.  Niezależnie od tego, czy ci dwaj brytyjscy bohaterowie zostali zabici przez dzikie zwierzęta, czy z rąk złego plemienia Kurumbów, odkrycie Nilgiri mogło zostać opóźnione, ale niezbyt długo. Europejczykowi trudno jest się wycofać bez dotarcia do sedna prawdy.
Brytyjczykom, którzy przybyli tu po pionierach, spodobał się lokalny klimat. Komfortowa temperatura w dzień, chłód w nocy, prawie całkowity brak komarów i innych dokuczliwych owadów - Nilgiri okazało się prawdziwym rajem w południowych Indiach. Na wzgórzach zaczęły powstawać wille, wycinano dzikie lasy, a na ich miejscu pojawiły się plantacje herbaty i kawy. Teraz Anglicy stawali się królami Nilgiri, a plemiona posuwały się coraz dalej. Ale Nilgiri to bardzo małe góry, więc musieli zamieszkać i spokojnie żyć z opresyjnymi białymi ludźmi, którzy poczuli się tu panami zarządzającymi ich górami.
zdjecieOpowieści Madame Blawatskiej o niezwykłych ludziach miejscowych plemion nie miały końca! Jej zdaniem plemię Toddów to prawdziwi życzliwi czarodzieje, Biali Magowie, są biegli w medycynie naturalnej do tego stopnia, że nie ma choroby, której nie byliby wstanie wyleczyć. Swoje korzenie wywodzą sprzed 7 tys. lat. Według opisu są to wysocy, o jasnej karnacji, niezwykle piękni ludzie. Nie czcili żadnych bogów, ale bardzo szanowali ogromne bawoły, które były ich żywicielami. Wypasali stada na najlepszych pastwiskach górskich, rozmawiali z nimi sobie znanym językiem, we wszystkich sprawach pytali o radę tych potężnych zwierząt, wierząc, że bawoły znają świat lepiej niż ludzie. Toddowie jedli wyłącznie mleko swoich bawołów i dary lasu.
Drugim dużym plemieniem, które zamieszkiwało Nilgiri od czasów starożytnych, byli rolnicy - Baddags. Czcili oni Toddów nawet ponad swoich bogów, wiernie im służąc.

zdjecieW pobliżu mieszkało inne interesujące plemię - Kurumbów. Brzydko wyglądające krasnale - jak je opisuje Blawatska, żyły w gniazdach i norach w lesie, znali zwyczaje zwierząt i ptaków, ale co najważniejsze - mieli „ złe oko” - umieli oszukać człowieka, bezwzględnie go niszczyć, tak by umierał w straszliwych bólach i halucynacjach. Ofiara, która spotkała się  bezpośrednio ze wzrokiem Kurumba, po przyjściu do domu doznawała bolesnych ataków i wizji wszechobecnego Kurumba, który we wszystkich przypadkach, atakował ofiarę wbijając swoje kły w jej kark.. Stąd te słynne wilkołaki, które przeszły do historii w wielu baśniach i opowiadaniach Europy.. Na widok Toddów Kurumbowie upadali na ziemię wijąc się z przerażenia, chociaż Toddowie nigdy nie używali żadnej broni czy jakiejkolwiek przemocy.

Kurumbowie zdominowali wszystkie plemiona poprzez swoją czarną magię jak również poprzez współpracę z dzikimi zwierzętami, których znali języki i którym wydawali polecenia ataków na upatrzoną ofiarę. Na przykład jeśli jakiś myśliwy nie podzielił zabitego zwierzęcia na swoim terytorium  z Kurumbami lub nie podzielił plonów żniw, Kurumb użył tylko jednego sposobu, aby przynieść nieszczęście osobie - zesłać mu śmierć. Anglicy, którzy wpadli w sidła Kurumbów, o ile zdążyli dotrzeć do Toddów, byli wyleczeni i wyrwani ze szponów czarnej magii Kurumbów.

zdjecieTeraz góry są nie do poznania. W szerokich dolinach rosną plantacje herbaty, dżungla przetrwała tylko na skalistych szczytach i w stromych kanionach. Na zboczach gór rozrzucone są setki małych wiosek, których mieszkańcy pracują na plantacjach herbaty i warzyw. Wszystkie wioski mają doskonałe drogi i regularne autobusy. Jasnozielone góry, szerokie doliny wyglądają bardzo malowniczo, porównuje się je ze Szwajcarią. Być może Nilgiri jest jeszcze bardziej malownicze niż podnóża Himalajów, niemniej jednak są one nadmiernie uprawiane i gęsto zaludnione.
Ale nie myślmy, że głównymi mieszkańcami gór są plemiona. Mieszkają tu Hindusi z całych Indii. Dawne plemiona nadal żyją we własnych koloniach, uważane są za ludzi „spoza kasty” i praktycznie nie mieszają się z innymi ludami,ale stanowią mniejszość w Nilgiri.

zdjecieSądzę, że każdy, kto czytał książki Blawatskiej, chciałby przyjrzeć się Toddom.
Historycznie rzecz biorąc, Toddowie mieszkali w domach o ciekawych kształtach - jakby cylindrycznych, wykonanych z bambusa.  Wcześniej w plemieniu Toddów obowiązywała poliandria czyli wielomęstwo. Najstarszy brat rodu wybierał sobie żonę a ta stawała się automatycznie żoną pozostałych braci. Chociaż teraz poliandria należy do przeszłości, tradycja małżeńska Toddów bardzo różni się od tradycji indyjskiej. Młodzi ludzie wybrani przez rodziców zaczynają mieszkać razem, a jeśli dziewczynka zajdzie w ciążę, pobierają się. Jeśli nie, nadal mieszkają razem bez ślubu, a nawet mogą się rozstać. Ten zwyczaj jest bardzo humanitarny dla ściśle tradycyjnych Indii, gdzie rozwód praktycznie nie jest praktykowany.

zdjecieDomy współczesnych już Toddów są bardzo podobne do indyjskich - mała kuchnia z glinianym paleniskiem i półkami z metalowymi naczyniami, ciepła podłoga natarta mieszaniną gliny i łajna, jedno duże łóżko w pokoju i telewizor. Tylko brak indyjskiego ołtarza sugeruje, że nie jesteś w indyjskim domu. We wsi zachował się tylko jeden tradycyjny dom z małymi niskimi drzwiami, w których kuchnia połączona jest z pokojem, ale jest też tablica elektryczna i telewizor.

Dzisiejsze dziewczyny Toddów wcale nie są tak jasnoskórymi pięknościami, jak je opisywała Blawatska. Starsze kobiety są piękniejsze i szlachetniejsze, podczas gdy u młodych kobiet można się tylko domyślać cech dawnej wielkości ich plemienia.

Józef Łącki



Komentarze (0)

Napisz komentarz

Tytuł Twojego komentarza
Twoje Imię lub Pseudonim
Twój email
Twój Komentarz
Wpisz tekst po prawej
Jeśli Twój komentarz nie pojawi się od razu po wysłaniu, to znaczy, że został skierowany do moderacji i najprawdopodobniej pojawi się w najbliższym czasie. Przepraszamy za utrudnienie. Pamiętaj, że wszelką ewentualną odpowiedzialność za zamieszczone komentarze biorą ich autorzy. REGULAMIN KOMENTARZY