Bochenia
Bochenia » Na Linii Czasu » 2009 » Kwiecień » Terapia na Linii Czasu - co to jest?

Terapia na Linii Czasu - co to jest?

   
Przykłady terapii regresją inkarnacyjną

Pewien mężczyzna posiadał fobię na wnętrze kościoła o wystroju barokowym. Kiedy przebywał w kościele tego typu, czuł się czymś przytłoczony, jakiś ciężar go przygniatał, a już zapach kadzidła wprowadzał go w odruchy wymiotne i musiał uciekać z tego wnętrza.
Poddany regresji inkarnacyjnej, z nakierowaniem na odnalezienie owej przyczyny problemu, znalazł siebie na ambonie w niewielkim kościółku o takim właśnie wystroju. Badając precyzyjnie tamto wcielenie, dowiedzieliśmy się, że był pastorem kościoła ewangelickiego w pewnej wiosce w Bayern w Niemczech. Przypomniał sobie nazwę tej miejscowości oraz swoje imię i czas tego wcielenia.
Życie jego było zagrożone, bowiem głosił on Boga miłującego wszystkich bezwarunkowo. Dla przykładu pozwolił, by z kościoła wystawiono ławki i zorganizowano tam zabawę dożynkową dla ludzi z tej wioski, ponieważ nie było innego lokalu, gdzie można by uczcić święto plonów. Pomijał też, nakazywane doktrynami, głoszenie Boga karzącego i zsyłającego na wieczne potępienie. Kiedy po kilkukrotnym napomnieniu przez zwierzchników nie udało się zmienić postawy pastora, został on wezwany do miasta, żeby publicznie się określił, wygłaszając kazanie w jakimś dużym obiekcie sakralnym. Kazanie to miało być wygłoszone według obowiązujących kanonów wiary. Pastor nie ugiął się i powiedział ludziom to, co mówił do tej pory, lecz przy dużo większej rzeszy słuchających. Za ten czyn na dziedzińcu klasztornym czekał na niego stos.
Klient ten bardzo ciekawie opisał moment oddzielenia się od ciała. Wyjaśnił, że w momencie dotknięcia stóp przez pierwsze płomienie i poczucia gryzącego dymu w płucach, jego świadomość (dusza) opuściła ciało, żeby dokładniej przyglądać się tym, którzy cieszą się z jego stracenia i tym płaczącym nad jego losem.
Od tej pory nie było żadnych negatywnych uczuć z powodu przebywania w kościele barokowym.

Inny znamienity przykład klienta z agorafobią

Przypadłość tego typu polega na lęku przed otwartymi przestrzeniami. W praktyce wyglądało to tak, że mógł oddalić się od swojego miejsca zamieszkania najwyżej na około 30 kilometrów. Uświadomienie sobie znacznej odległości od domu, przy widoku pustych, niezabudowanych przestrzeni wywoływał u niego ogromną panikę. Coś go tak przytłaczało, że musiał natychmiast zawracać do miejsca stałego zamieszkania.
Poddany regresji inkarnacyjnej z odpowiednim nakierowaniem na przyczynę, odnalazł siebie w wojsku. Były to dość odległe czasy, kiedy polski żołnierz walczył u boku Napoleona i szedł na podbój Rosji. W tamtym życiu też był Polakiem, a służba wojskowa była rodzinną tradycją. Kiedy zaciągał się do wojska, był pełen optymizmu, a ojciec udzielał mu błogosławieństwa. Lecz gdy zostali pokonani gdzieś w okolicach Moskwy i musieli wracać o własnych siłach na piechotę, puste przestrzenie ogromnych połaci pól, zasnute śniegiem i ścięte mrozem dawały się we znaki. Wtedy kolejno wszyscy padali jak muchy i nikt nad nimi się nie litował. Zobaczył siebie w ostatnich chwilach swego życia, jak wycieńczony, głodny i przemarznięty wbija swój miecz w śnieg i klęcząc opiera na nim swoje ręce i głowę jak na krzyżu. Tak umiera w tamtym życiu. Uraza do pustych, odległych przestrzeni przebiła się do obecnego wcielenia, choć zaistniała przed setkami lat.
Inny przypadek kobiety z lękami przed wodą.

Problem się nasilił, kiedy musiała ona przenieść się na stałe z południa kraju na północ za swoim mężem, który nad morzem rozwinął swój "interes". Decyzja ta spowodowała nasilenie symptomu fobii przed wielką wodą.
Poddana regresji zobaczyła siebie pod pokładem statku. Statku przystosowanego do handlu niewolnikami. Ona też była niewolnikiem - czarnoskóra kobieta, w średnim wieku, zabrana od rodziny i wieziona na sprzedaż do innego kraju. W ładowniach tego statku był bardzo duży ścisk, straszny brud i niedożywienie. Dlatego w którymś momencie podróży wdała się infekcja i wybuchła jakaś choroba. Tak więc właściciele statku postanowili pozbyć się całego towaru przed dopłynięciem do brzegu. Wyrzucano więc wszystkich niewolników za burtę bez względu na ich stan zdrowia. Pozostawiono tylko parę osób z całego transportu. Ona była wśród tych wyrzuconych wprost do morza.
O takich losach, zgotowanych człowiekowi przez innego człowieka, dowiadujemy się z regresji inkarnacyjnych.
Z zasady zalecane jest wykonanie kilku regresji tego typu, wówczas odsłaniane zostają wszelkie relacje rodzinne i z bliskimi nam osobami. Ujawnione też zostają różne niuanse w odgrywanych rolach partnerskich i innymi bliskimi nam osobami. Daje się też lepiej zrozumieć prawo przyczyny i skutku w wędrówce duszy, to, co na wschodzie nazywane jest karmicznym przeniesieniem. Innym pozytywnym aspektem, jaki wynosimy z regresji inkarnacyjnej, to uwalnianie się od lęku przed śmiercią. A kto nie boi się śmierci ciała, nie boi się też życia. Z tej pozycji dostrzegamy, że śmierć nie istnieje. Dla duszy zmiana ciała to tak, jak dla naszej osobowości zmiana odzienia.

Regresja duchowa

Termin ten zaistniał w naszym kraju stosunkowo niedawno - w momencie wydania książki M. Newtona "Wędrówka dusz". Nieco wcześniej pojawiła się publikacja na temat prac kanadyjskiego psychiatry doktora Joela Whittona, zajmującego się tymi samymi badaniami, który użył określenia "stany bardo". Zaczerpnął on ten termin z Tybetańskiej Księgi Umarłych - opisującej wędrówkę duszy po śmierci ciała. Umówmy się, że oba terminy określają te same doświadczenia. Doświadczenia penetracji przestrzeni, w jakich znajduje się dusza ludzka wtedy, gdy nie posiada ciała.
Istnienie takie posiada znacznie szerszy krąg pojmowania rzeczywistości niż ten, który posiadamy będąc w ciele - ograniczony przez ego. Jeżeli już komuś uda się spenetrować świadomość własnej duszy - dotrzeć do własnego "grona", albo "dysku", za Moenem i Monroe - zaczyna zupełnie inaczej patrzeć na swoje obecne istnienie. Wtedy postrzeganie z pozycji ego ujawnia swój subiektywny ogląd rzeczywistości, w przeciwieństwie do oglądu całościowego widzianego z pozycji duszy. Ten wyższy ogląd rzeczywistości możemy nazwać obiektywnym, ponieważ odkrywa przed nami potrzebę zaistnienia tutaj. Zaistnienia z własnego wyboru, oraz dostrzec w jaki sposób wszystkie podjęte decyzje tworzą naszą rzeczywistość. Tę rzeczywistość opartą o tysiące lat wcieleń, kształcenia i doświadczania naszego pierwiastka duchowego. Dopiero taki ogląd - zwany również stanem nadświadomości - prowadzi do pełnego zrozumienia odwiecznych pytań stawianych nam przez naturę. "Kim jestem?" , "Skąd przychodzę?" "Dokąd zmierzam?"
Kiedyś taki ogląd rzeczywistości udostępniany był tylko mistykom i oświeconym. Obecnie, w dobie kwantowego przeskoku świadomości ludzkiego gatunku, coraz częściej spotykamy się z takimi doświadczeniami. Coraz częściej spotykamy też ludzi powracających "stamtąd", po przeżyciu śmierci klinicznej. Ich postrzeganie świata również zostaje zmienione.
W tym miejscu należy się jednak pewna przestroga. Każda regresja przynosi nam otarcie się o swoją duchowość, tak też należy do niej podchodzić z czystymi intencjami, z pełnią szacunku, pokory i świętości. To nie może być pożywką dla ego, bowiem w momencie takiego ustawienia intencji, nie otrzymamy nic, bądź obraz mocno zafałszowany.
Regresja powinna służyć odkrywaniu duchowej tożsamości, ponieważ z racji swej natury wykracza ona poza czas i przestrzeń. Ego natomiast związane jest z ciałem, a to, z materią fizyczną, która z kolei ściśle podlega temu czasowi i tej przestrzeni. Wykorzystanie więc regresji w kierunku duchowego rozwoju przyniesie nieograniczone korzyści, natomiast żądnym sensacji i satysfakcji z własnego "ja" może przynieść skutek odwrotny.
Tak więc regresję duchową, bądź penetrację stanów bardo łatwiej jest praktykować z ludźmi, którzy odbyli już kilka regresji inkarnacyjnych i mieli już okazję spojrzeć na swoje minione wcielenia oczami duszy.
Należałoby też dodać, że regresje tego typu, oprócz ogromnego duchowego poznania, mają też nieocenione wartości dla psychoterapii. Ogląd swojej kompletnej jaźni zachęca do lepszego poznania własnej osobowości w świetle postrzegania ponadczasowego.
Dla lepszego zgłębienia tego tematu zachęcam do sięgania po książki M. Newtona - "Wędrówka dusz" i "Przeznaczenie dusz".

Progresja

Progresja to wybieganie w przyszłość w stosunku do czasu doświadczanego w tu i teraz. Czy jest to możliwe i na ile realne, zważywszy na wolną wolę i ciągle podejmowane nowe decyzje? Tak - w pewnym stopniu jest to możliwe, kiedy uzmysłowimy sobie, że w momencie podejmowania decyzji zazwyczaj korzystamy z dwóch, rzadziej trzech możliwych opcji. Dla każdego scenariusza można przewidzieć pewną wersję wydarzeń. Podobnie jak w grach komputerowych, gdzie wszelkie możliwe wybory zostały już zaprogramowane i prowadzą do odpowiednich doświadczeń. (Pisał o tym N.D. Walsch w "Rozmowach z Bogiem"). Kiedy zdamy sobie sprawę, że podglądać możemy jedną z wielu możliwych dróg wyboru, uświadomimy sobie, iż niekoniecznie musimy zobaczyć tę samą drogę, która później ujawni się nam, na skutek innych wyborów. Jak więc z tego skorzystać, skoro jest tyle dróg do wybrania? Otóż są pewne uściślenia. W pierwszym kroku możemy się siebie zapytać, które wartości są dla nas priorytetem. Czy te z pozycji ego, a więc sukces materialny, stawianie na mieć? Czy też ważniejsza dla nas będzie misja duszy, sukces w przeobrażeniu duchowym i stawianie na być? Jeśli będziemy wystarczająco spójni, a celowi, jaki sobie nakreślimy, przyświecać będą odpowiednie decyzje, przyszłość łatwiej da się przewidzieć.
Jednak jej podglądanie polega na wyczuwaniu delikatnej osnowy. Zawsze w takich przypadkach należy prosić swojego duchowego przewodnika o zgodę, a on i tak ukaże nam tylko te obrazy, które nie będą miały wpływu na podejmowane decyzje. Wolna wola nie powinna być przysłonięta wówczas, gdy najważniejsze wybory życiowe stoją jeszcze przed nami.
Jednak bardzo przydatnym i łatwym w zastosowaniu jest podgląd przyszłości dla jednego z możliwych wyborów.
Załóżmy, że stoimy przed wyborem alternatywnych możliwości i mamy wątpliwości, który z nich wybrać. Zaprośmy do współpracy swojego Przewodnika, a kiedy łączność zostanie nawiązana i potwierdzona, wybiegnijmy w odpowiednią przyszłość do jednym z tych wyborów. Sprawdźmy swoje uczucia, jak czujemy się z wybraną opcją życiową i co zmieniło się w naszym życiu. Przyjrzyjmy się dokładnie pozytywnym i negatywnym elementom wynikającym z tego doświadczenia. Samo uczucie niech będzie miarą poprawności wyboru. A wróciwszy do tu i teraz, analizując wszystkie za i przeciw dostrzegamy, czy podjęcie takiej decyzji będzie nam służyło.
Tak wyglądają moje doświadczenia z progresją, a materia ta wymaga jeszcze więcej pokory i świętości w jej dotykaniu.



Komentarze (0)

Napisz komentarz

Tytuł Twojego komentarza
Twoje Imię lub Pseudonim
Twój email
Twój Komentarz
Wpisz tekst po prawej
Jeśli Twój komentarz nie pojawi się od razu po wysłaniu, to znaczy, że został skierowany do moderacji i najprawdopodobniej pojawi się w najbliższym czasie. Przepraszamy za utrudnienie. Pamiętaj, że wszelką ewentualną odpowiedzialność za zamieszczone komentarze biorą ich autorzy. REGULAMIN KOMENTARZY