Bochenia
Bochenia » Blogi » Józef Łącki » 2016 » Monolog ze zmarłym Przyjacielem.

Monolog ze zmarłym Przyjacielem.

Nie umarł! Zmienił tryb życia.

linia

Drogi Przyjacielu!

zdjecieUpłynęło już kilka tygodni a Ty wciąż milczysz i milczysz jako byś rozpłynął się  całym swoim jestestwem w bezkresnym oceanie  nicości z poza którego optyka naszej racjonalnej nauki nie daje Ci szans przebicia się do naszych umysłów. Ciekawi poznania  Twej Nowej Wiedzy z poza „Bramy Czasu”, choć zobligowani jej ujawnieniem, daremnie oczekujemy jej wykładni. A przecież  inaczej umawialiśmy się w naszych nocnych dysputach i logicznych dywagacjach o wszystkich znanych nam naukowych prawach, o Światach i Zaświatach, które wypełniały nasze umysły i inspirowały do życia. Twój racjonalny i niespokojny umysł szukał i domagał się odpowiedzi na  wszystkie zagadnienia, te egzystencjalne, metafizyczne, ale również i te praktyczne, ułatwiające Tobie i innym życie. Te wciąż zadawane sobie i innym pytania, poszukiwanie na nie odpowiedzi pozwoliły Ci znosić u schyłku życia wieloletnie, bardzo dokuczliwe cierpienia fizyczne jak również związany z nimi dyskomfort  psychiczny.

Nie często  Dusza wciela się w ludzką formę, by  realizować z takim zapałem swoją życiową misję. Choć pierwsze lata Twego życia, naznaczone od początku chorobą i związanym z nią wypadkiem, zdawały się przesądzać o znaczących życiowych sukcesach. To wyjątkowa miłość matki i najbliższej rodziny była w początkach Twego życia rekompensatą za kłopoty zdrowotne  i bodźcem do podjęcia walki o swoje „być albo nie być”.
Wybrałeś, zgodnie ze swoimi zainteresowaniami  trudne studia na Wydziale Chemii Uniwersytetu Jagiellońskiego.
W poczuciu wdzięczności z racji zaciągniętego długu wobec społeczeństwa zacząłeś go spłacać w szlachetnej misji przekazywania z wielkim zapałem swoją wiedzę młodym ludziom w Zespole Szkół Mechanicznych. Dałeś się tu poznać jako troskliwy wychowawca i przyjaciel młodzieży a równocześnie dobry kompan w naszym nauczycielskim  gronie.

Kiedy na horyzoncie większych możliwości spożytkowania swojej wiedzy chemicznej pojawił się Zakład Blach Transformatorowych na propozycję podjęcia tam pracy odpowiedziałeś pozytywnie. To był bardzo dobry wybór. Jako kierownik tworzącego się Zakładu Badawczego spożytkowałeś w najlepszy możliwy sposób swoja wiedzę dla polepszenia jakości produktu finalnego fabryki, co przekładało się na szybszy rozwój i modernizacje zakładu. Twoje zaangażowanie w pracę zawodową, w tajniki nowego procesu technologicznego, jego ciągłą modernizację było Twoim największym wyzwaniem, którym długo jeszcze żyłeś poza zakładem w towarzyskich wspomnieniach.

W nowo tworzącej się polskiej demokracji postrzegałeś wiele luk na polu gospodarczym w potencjalnych możliwościach  nowych produkcji, technologii, racjonalizacji życia w każdej dziedzinie. Kraj potrzebował nowych wyzwań, by z całkowitej zapaści nie tylko podnieść się gospodarczo, ale również mentalnie w nową wizję świata.  Nie bacząc na ryzyko finansowe, wspólnie z kolegami,  utworzyliście wówczas produkcję lakierów opartą na Twojej myśli technicznej. Otrzymywany produkt w Waszym zakładzie „TUKAN” okazał się doskonały w swojej recepturze, o czym świadczy nadal kontynuowana produkcja przez byłych wspólników.

Z każdym dniem pogarszające się Twoje zdrowie w końcu weszło w najcięższe stadium dziewięcioletnich dializ. Trzykrotne wyjazdy w tygodniu na dializy do Tarnowa stawały się niewyobrażalnym obciążeniem zdrowotnym i końcem kariery zawodowej.
Obietnice na przeszczep nerek okazały niespełnione a długoletnie i bezskuteczne oczekiwanie spowodowało ogromne spustoszenie w organizmie.

Zadziałał przypadek, a może interwencja Sił Wyższych, że znalazł się, niczym Anioł Stróż, wspaniały, zupełnie nieznany lekarz z Bydgoszczy, który bez protekcji i gratyfikacji dokonał udanego przeszczepu nerki, niemal zaraz po rozpoznaniu przypadku. Podarował Ci jeszcze 10 lat życia, wprawdzie już w wyniszczonym przez dializy ciele, ale wolnym od udręki ciągłych dializ, zatruć i odliczania odchodzących ostatnich kolegów z dializowanej grupy.

Te dziesięć lat  to czas na Twój dalszy rozwój i niestety permanentną walkę o dalsze życie. Nowe operacje, zawały serca, zapalenia i przypadłości, które pomimo postępujących dalszych uszczerbków zdrowotnych nie złamały Twego ducha walki o życie. Jak nikt z nas umiałeś się cieszyć każdym bezboleśnie przeżytym dniem i dostrzegałeś w nim, Tobie tylko znany sens.

Wyczuwaliśmy, jak ważnym epizodem w Twoim życiu były nasze kilkuletnie, niemal rytualnie odbywane u Ciebie trzy razy w tygodniu wizyty. Wiemy jak bardzo na nie czekałeś i jak Twoje serce reagowało na ich opuszczenie. Choć nie wiemy czy te długie, wspólnie spędzone chwile dawały Tobie te same, co nam odczucia radości, gdyż teraz  dopiero odczuwamy ich niedosyt z każdym dniem, pozbawionym naszych wspólnych spotkań.
Pozostaje nam wierzyć, że raz zadzierzgnięte przyjaźnie trwać będą wiecznie a czas spotkania bratnich dusz, czy to w czasie, czy poza nim, stanowić będzie nowe wyzwanie pozazmysłowej penetracji już innych wymiarów Nieskończoności.

Józef Łącki



Komentarze (1)

Monolog ze zmarłym Przyjacielem.

Napisane przez U.G., 12 June 2016
Piekne, wzruszające slowa. Piekna przyjazn. Piękni ludzie, wy obaj.
 

Napisz komentarz

Tytuł Twojego komentarza
Twoje Imię lub Pseudonim
Twój email
Twój Komentarz
Wpisz tekst po prawej
Jeśli Twój komentarz nie pojawi się od razu po wysłaniu, to znaczy, że został skierowany do moderacji i najprawdopodobniej pojawi się w najbliższym czasie. Przepraszamy za utrudnienie. Pamiętaj, że wszelką ewentualną odpowiedzialność za zamieszczone komentarze biorą ich autorzy. REGULAMIN KOMENTARZY