Moje spotkanie z wielkim Rishi Janglidasem Maharajem
Medytacja jest najprostszą, najłatwiejszą i najrówniejszą drogą, by doświadczyć Boga w sobie - Janglidas Maharaj
Szukaj Boga w świątyni swego serca, a odnajdziesz Go tam - Janglidas Maharaj
Każdego z nas, w jakimś stopniu, interesują ludzie wielcy, ciekawi, święci czy ekscentryczni, z którymi spotkanie odbiłoby ślad w naszym umyśle, sercu czy pozostawiło jakieś doznanie duchowe, intelektualne lub estetyczne.
Sam w swoim życiu miałem to szczęście spotkać wielu wybitnych, na swój sposób, ludzi nauki, szamanów, mistyków, ekscentryków, hipnologów, jasnowidzów, słowem szeroki wachlarz ludzkich pasji, talentów i mocy ducha. Pragnąłem jeszcze dołączyć do swojej "kolekcji" człowieka cudotwórcę, jogina, wielkiego rishi. Od dawna bowiem śledziłem w publikatorach niemal baśniowe informacje o niezwykłym guru Indii Swamim Om Gurudevie Maharaju.
Człowiek-mistyk, poddawany nieludzkim próbom "pięciu ogni", zamurowany w maleńkim pokoiku bez okien i dostępu powietrza, bez kropli wody i żywności przez 11 miesięcy, nie tylko wyszedł bez szwanku z opałów, ale został wzmocniony po tym doświadczeniu jakąś mocą ducha, by ze zwielokrotnioną siłą przystąpić do odbudowy świątyń i szkół dla dzieci w Indiach. Jego aśram stał się miejscem pielgrzymek z całego kraju a później świata. Rozpoznano w Nim wielkiego świętego i sadguru (Nauczyciela Joginów).
Nietypowa jest również jego nauka, gdyż rishi swoje nauczanie dla początkujących, na poziomie werbalnym, ograniczył prawie do milczenia. Z tego powodu powszechnie nazywany jest Milczącym Mistrzem, Milczącym Świętym.
Zaleca intensywną praktykę medytacji i duchową służbę oddania. Co najwyżej, jak najbardziej życzliwie, rzuci, od czasu do czasu, jakąś uwagę aśramowym gościom, ale za to bardzo ważną.
Sala w której mieliśmy przyjąć niezwykłego Gościa, pękała w szwach, ale nikt nawet nie pomyślał, by się uskarżać czy obnosić z niezadowoleniem. Wszystkie twarze uroczyście skupione, jakby w najbardziej rozmodlonym geście, emanowały niezwykłą energią miłości w najgłębszej ciszy umysłu.
Po dłuższym opóźnieniu, wynikłym z technicznej strony organizacji pielgrzymki po Polsce, zjawił się sam Mistrz Om Gurudev Maharaj witany przez pielgrzymów z południowej Polski, Czech i Słowacji.
W moim umyśle pojawiła się na moment myśl – jak będzie wyglądać przekaz Mistrza, pozbawiony werbalnego nośnika?. Odpowiedź przyszła sama. Zdecydowana większość natychmiast połączyła się z potężnym Źródłem emanującej od Swamiego energii.
Cisza medytacji dla większości była pozbawiona czasu. Jak na dłoni uwidoczniła się ewangeliczna zasada gotowości człowieka do przyjęcia Sacrum. Jeśli człowiek jest gotowy, to Mistrz sam do niego przychodzi. Ci mniej przygotowani, o mniejszej gotowości w rozbudzeniu duchowej strony, mniej odebrali z przekazu i jakby z niedosytem pożegnali w geście szacunku ukłonem Swamiego. Ci zaś z rozpalonym płomieniem wznoszącej się energii wirujących czakr otrzymali tyle, ile gotowi byli przejąc i zmagazynować w opasłych spichlerzach świątyni swego serca.
Długo, z wyniesionym obrazem ze spotkania, snułem paralele do czasów z przed 2 tyś lat, jak wyglądały spotkania z największym Mistrzem Jezusem, jakie były reakcje tłumów na Jego nauki, jak głęboki był poziom zrozumienia, jaka gotowość przyjęcia „twardej” mowy, wynikająca z poziomu świadomości i duchowości owych barbarzyńskich jeszcze czasów?. Nie ulega wątpliwości, że na pewno była niższa niż obecnie. Stąd Jezus szukał w tłumie tych, których energia rozbudzonych czakr sięgała poziomu, z którego wrażliwość mogła przynajmniej częściowo dotykać piętra wycinkowego zrozumienia Jego nauk. Te rzucone wówczas myśli, poglądy, wiara a przede wszystkim przykład życia i miłości do tego czasu wciąż drążą ludzkie umysły o zróżnicowanym jeszcze głęboko poziomie świadomości duchowej, by kiedyś stać się tak doskonałym jak On sam jest doskonały.