Bochenia
Bochenia » Blogi » Józef Łącki » 2012 » Co by tu jeszcze spieprzyć ...?

Co by tu jeszcze spieprzyć ...?

Nie istnieje żadna logiczna reguła, według której można odkryć podstawowe prawa przyrody. Zdolna jest do tego tylko i wyłącznie intuicja-Albert Einstein

linia

Nie czułem nigdy powołania do agrobiznesu, czy nawet uprawy zwykłej działki ogrodniczej, owszem, robiłem rabatki wokół domu, sadziłem kwiaty, drzewka, bo to przecież jedna z form sztuki - Feng Shui. Jednak ostatnio, mam wrażenie, że dokonałem nie lada wyczynu. Założyłem własną małą winnicę, posadziłem wieloowocowy sad i uprawiam eksperymentalnie zwykłą działkę warzywną: ogórki, sałatki, pomidory itp. - tak na własne potrzeby konsumpcyjne. Kosztuje mnie to dużo wysiłku, szczególnie, że otoczenie postrzega to jako jedno z moich niepotrzebnych dziwactw i tym bardziej nie dowierza bym wytrwał w eksperymencie a nie daj Boże już  w sukcesie.

altankaBędąc bliżej Przyrody stwierdzam, że jest Ona najcudowniejszym dziełem Kreacji, oszałamia swoim pięknem, w praktyce zdradza tajemnice Świętej Geometrii, jednak żąda również dla siebie szacunku, ale też godziwie  wynagradza za solidną i mądrą pracę. Obca jej jest zawiść, chciwość, brzydota i wszystko to, co mieści się w tych pojęciach, odrzuca lub w długich konwulsjach w cichym proteście przynosi sobie i człowiekowi śmierć. Tymczasem ludzka chciwość i głupota wymusza coraz większe zyski ze sztucznie wyciśniętych plonów, wbrew prawom natury, nie bacząc na dalekosiężne skutki niszczenia swoich korzeni.

Kreacja, stwarzając wielość i różnorodność bytów, solidnie obdarowała każdy z nich możliwościami naturalnego rozwoju,  wyposażając hojnie w należne jej  prawa i warunki wszechstronnego rozwoju oraz naturalnej ewolucji. Człowiek jednak w swojej pysze stanął ponad prawem naturalnym i stworzył dla roślin cały parasol "ochronnych" pestycydów i dumnie produkuje całą parą coraz większą ilość tych trucizn wmawiając ignorantom, że tak musi być. A jednak, tak nie musi być, ba tak nie może  dalej być, gdyż te środki niszczą Naturę i jej koronne dzieło - Człowieka!

Coraz więcej chorób, no to dobrze - powiedzą zainteresowani,  rusza przecież  przemysł farmaceutyczny, spiesząc z „troskliwą” pomocą człowiekowi. Coraz nowsze medykamenty, coraz krótszy okres badań, byle do przodu, byle kasa wpływała do banków. Człowiek, jeśli ich nie chce lub nie potrzebuje, to już  na to też znalazł się  sposób, by go zmusić prawnie, aby zechciał zapłacić za „dar” dla jego zdrowia (przymusowe szczepienia dzieci i dorosłych).

Jakoś żadna instytucja nie kwapi się propagować największego, moim zdaniem dla rolnictwa, wynalazku japońskiego prof. Teruo Higa, tak zwanych  Efektywnych Mikroorganizmów (EM).

Mikroorganizmy są to bakterie, których wszechstronne działanie może w zupełności zastąpić wszystkie pestycydy a nawet nawozy sztuczne. Te dobre  bakterie (mikroorganizmy) w lawinowym namnażaniu się, powodują spulchnienie ziemi, wprowadzają azot i tlen, czyli nawóz  z powietrza do gleby.
Te same mikroorganizmy powinien posiadać w swoim przewodzie pokarmowym zdrowy człowiek. Zatem bezpośredni oprysk nimi owoców czy warzyw jest wskazany nawet przed spożyciem, bez stosowania okresu karencji.

Efektywne Mikroorganizmy mają podstawową „wadę”, są tanie i niewielu jest zainteresowanych ich rozprowadzaniem i reklamą. Producentom pestycydów i nawozów sztucznych jest na rękę zbiorowe milczenie, czy ignorowanie największego bogactwa natury. Trucie ludzi i przyrody bardziej się "opłaca" i idzie więc dalej całą parą.

Tak więc wierząc w wyższość natury nad owocami jej poprawiaczy, zakupiłem EM-y i z jednego litra w rozpuszczeniu z wodą, opryskałem cały sad, winnicę i moje warzywka.
Proszę Was, nie uwierzycie – warzywka „mruczą”, pięknem i ilością odpłaciły moją troskę. Rozdaję wokół, gdyż starcza ich, wbrew planowaniu, dla kilku rodzin. Winogrona w swojej wdzięczności rewanżują się cudownymi kiściami, codziennie większych owoców. Ziemia, kiedyś skalista, jest sypka i nawet przyjazna dla stopy.

Pisząc te słowa rozkroiłem pięknego grejpfruta, by w jego smacznym soku zamoczyć spragnione upałem usta. Ten był jakiś dziwny, jak wełna barana, urywał się nie puszczając kropli soku. Skosztowałem, ale nie miał smaku i nie byłem wstanie go przełknąć, gdyż był nie tylko niesmaczny, ale wręcz niejadalny. Pozostałe również były takie same.

Ach, przypomniałem sobie: to "dzieło" Genetycznie Modyfikowane!. Bez smaku, bez aromatu i najważniejsze mie miał nic wspólnego z naturalnym owocem, nadawał się tylko do wyrzucenia. W rozdrażnieniu za wyrzucone pieniądze, przyszła mi wówczas do głowy piosenka pana Wojciecha Młynarskiego, którą chciałbym zadedykować tym „wielkim” poprawiaczom natury: „Co by tu jeszcze spieprzyć, Panowie? Co by tu jeszcze?”



Komentarze (0)

Napisz komentarz

Tytuł Twojego komentarza
Twoje Imię lub Pseudonim
Twój email
Twój Komentarz
Wpisz tekst po prawej
Jeśli Twój komentarz nie pojawi się od razu po wysłaniu, to znaczy, że został skierowany do moderacji i najprawdopodobniej pojawi się w najbliższym czasie. Przepraszamy za utrudnienie. Pamiętaj, że wszelką ewentualną odpowiedzialność za zamieszczone komentarze biorą ich autorzy. REGULAMIN KOMENTARZY