Bochenia
Bochenia » Blogi » Józef Łącki » 2010 » Narodowe antidotum?

Narodowe antidotum?

Życie samo wymyśla scenariusze na skalę możliwości naszych predyspozycji i talentów każdego z nas

Tak się też składa, że ostatnie miesiące również dla mnie przynoszą  nieplanowane koncepty  zadziwiających zdarzeń, które nie zawsze przypadają mi do gustu, choć wiem, że ich realizacje zadziwiająco są zbieżne z głęboko uśpioną moją podświadomością. Dużo by mówić i dywagować o tych trudnych i zawiłych problemach, ale to zostawiam fachowcom od psychologii transpersonalnej.

Mając okazję poznawać  skrajnie różne środowiska czy to w Polsce czy za granicą, spotykam wszechstronne bogactwo ludzkich poglądów, namiętności, sposobów na życie, słowem to czym się tak najbardziej różnimy między sobą.  Coraz bardziej postrzegam w tych różnicach prawdziwy kosmos różnorodności  podmiotów, poczynając od tych zagubionych i wyrzucanych zwykle z własnej winy na margines życia poprzez statystyczną większość niezbyt zadziwionych światem do oświeconych marzycieli tworzących wokół siebie często niepisane dzieła kosmicznych tytanów.
Nietrudno zauważyć jak rozkoszną przyjaźń podaruje w swym kontakcie ten ostatni a jakim chłodem i przygnębieniem  zmrozi ten pierwszy.

Ile trzeba mieć siły i empatii, by pokonać coraz liczniej pojawiające się w naszym polskim środowisku snujące się egregory smutku i przygnębienia. Twarze najczęściej ziemiste z zastygłym grymasem nie rokują dobrej wróżby na bliski kontakt głębokich przyjaznych wynurzeń. Tyle gniewu, wymuszonej powagi, permanentnych kłótni podgrzewanych codziennie przez wszystkie rozgłośnie, szczepią w każdym z nas defetyzm, depresję, rozpacz.

Najgorsze wydarzenie  w kraju nie usprawiedliwia  takiej powagi, tego apokaliptycznego gniewu, gdyż on potęgując  się z każdym dniem  doprowadzi do następnej tragedii, być może już światowej.

Powrócę do tych oświeconych marzycieli co zrozumieli, że Miłość jest największą potęgą. Ona rozpuszcza zmurszałe nienawiścią mury, grymasy zamienia w uśmiechy, fanatyzm w tolerancję i szacunek dla innych, dopuszcza do prawdziwej eksterioryzacji swoich lęków, obaw, słabości stając się naturalną psychoterapią dla każdego z nas.

Czy w kraju w którym ponoć najbliższe są słowa Mistrza z przed 2 tyś lat, Miłość wypadła z Ewangelii?

To największe i najważniejsze słowo wcielone w życie przez każdego z nas, może zamienić nasz polski narodowy dramat w wymarzony kraj Szambali.

Czy Miłość braterską chcemy mierzyć wielkością czy ilością pomników.?

A może boimy się wymawiać to słowo nie mając odwagi profanować tego, czego nie lubimy i nie wprowadzamy w czyn?



Komentarze (0)

Napisz komentarz

Tytuł Twojego komentarza
Twoje Imię lub Pseudonim
Twój email
Twój Komentarz
Wpisz tekst po prawej
Jeśli Twój komentarz nie pojawi się od razu po wysłaniu, to znaczy, że został skierowany do moderacji i najprawdopodobniej pojawi się w najbliższym czasie. Przepraszamy za utrudnienie. Pamiętaj, że wszelką ewentualną odpowiedzialność za zamieszczone komentarze biorą ich autorzy. REGULAMIN KOMENTARZY