Bochenia
Bochenia » Blogi » Józef Łącki » 2009 » Wspomnieniem dobra i piękna zwodzony?

Wspomnieniem dobra i piękna zwodzony?

Święto Zmarłych wyjątkowo ciepłym słońcem odmieniło szarość dotychczasowej, niemal apokaliptycznej pogody. Chciało by się powiedzieć, że nagrodziło swym blaskiem trudy życia tych, którzy fizycznie odeszli, ale swym duchowym pięknem potwierdzają świętych obcowanie.

cmentarz


Szedłem razem z nimi po różnych cmentarnych ścieżkach rozrzuconych mogił a Oni ze mną nie bacząc na formę czy miejsce złożenia Ich świętych relikwii.  Naznaczone miejsca niczym stacje Drogi Pańskiej pozwoliły mi mocniej przywołać pamięcią szczegóły każdej spólnie z nimi spędzonej chwili, bardziej lub mniej odbitej, niczym pieczęć na moim sercu.

Zrozumiałem, że jakiekolwiek doświadczenie kontaktu z Nimi miało wielki sens dla mojej dziecinnej czy później już dojrzałej drogi życia. Kiedy zdawało mi się, że ranili mnie, pomniejszali wówczas moje Ego, hartowali, przygotowując  do większych zadań, zaś kiedy swoją dobrocią napełniali moje skołatane serce byli niczym sam Mistrz wyciągający bezkresne ręce miłości.

Całuję te ręce: swoich Rodziców, krewnych i tych, którzy niejako z obowiązku zawodowego bezinteresownie, bez nagród i wyróżnień dawali z siebie wszystko, bym mógł odnaleźć własną ścieżkę na horyzoncie kuszących i powabnych, ale nie najlepiej służących mi wówczas zdarzeń.

Mała mogiła, bardzo uboga, ale pełna lampionów i kwiatów  a na cokole już mocno zniszczone zdjęcie. Trudno nie poznać, to ks. Stanisław, nigdy w pełni niedoceniony. W czasie okupacji kapitan AK, poszukiwany przez gestapo, często obcował ze zmarłymi ukryty w ciemnym grobowcu. Po wyzwoleniu nie służył mu "klimat", ale On za to służył nam wszystkim, swoją pracą u podstaw, permanentnym kształceniem, nocami siebie w dzień nas. A mówił rzeczy takie, z którymi spotykaliśmy się dopiero na studiach. Verba discant exemplla trahunt (Słowa kształcą, przykłady pociągają) Tak właśnie czynił, pociągał przykładem ogromnej, bezinteresownej pracy, bez modnych dzisiaj składek, zaproszeń i innych podstępów. On jeszcze dawał prace innym, płacąc i wychowując swoim pięknym życiem.

Nieopodal zbiorowa mogiła a w niej ks. Bronisław. To św. od  miłości człowieka. Znał wszystkich, ich problemy i wychodził im naprzeciw. Odwiedzał każdego, czy to w domu czy w szpitalu, niosąc optymizm i swoją przemyślaną radę, czy też drobny upominek w prawdziwej szczerości serca. Widok Jego twarzy to widok otwartego nieba z harmonijnym porządkiem rzeczy.

Moje myśli samoistnie uleciały również poza granice kraju do mogił przyjaciół, którym zawdzięczam tak wiele. Ich miłość, czy to znaczona więzami krwi, czy przyjaźń  ludzi bliżej mi niezanych o głębi niepojętej dobroci, dawała mi wiarę w Duchową Boskość Człowieka.
Dziś patrząc  oczami mej duszy, w swym wątłym ciele poczułem ogromny ucisk i ból w sercu powodowany nieopisaną tęsknotą za fizycznym brakiem takich anonimowych świętych.

Czemu takich już nie ma między żywymi?
Czemu coraz bardziej człowiek zapomina o przyzwoitości i staje po przeciwnej stronie drugiego?
Czemu tworzy mury i wrogością pomrukując w knowaniu, wytacza coraz mocniejsze działa przeciw innym?

Chciałbym wierzyć, że może jednak ta epoka bezinteresowności, prawdziwych przyjaźni, wielkich życiowych mędrców nie minęła, a tylko krzykliwością zdegenerowanych jednostek powiewa lokalnie chłodem wyrachowania a szeroko pojęta jednak potrzeba zmian ku lepszemu  budzi się w cichości serc?

Józef Łącki



Komentarze (0)

Napisz komentarz

Tytuł Twojego komentarza
Twoje Imię lub Pseudonim
Twój email
Twój Komentarz
Wpisz tekst po prawej
Jeśli Twój komentarz nie pojawi się od razu po wysłaniu, to znaczy, że został skierowany do moderacji i najprawdopodobniej pojawi się w najbliższym czasie. Przepraszamy za utrudnienie. Pamiętaj, że wszelką ewentualną odpowiedzialność za zamieszczone komentarze biorą ich autorzy. REGULAMIN KOMENTARZY