Palaki, pacziemu Wy nas nie liubitie?
Porzekadło ludowe mówi, że aby poznać drugiego człowieka trzeba zjeść beczkę soli, a poznać cały naród, jego historię, bogactwo odczuć, pragnień, dążeń, słowem prawdziwą Duszę narodu to i całej soli świata by nie starczyło.
Tak więc będąc w ST. Petersburgu chociaż pobieżnie, w miarę czasu i możliwościi, starałem się wczuwać w Duszę jego mieszkańców. Przyznam się, że moje uczucia były biegunowo ekstremalne.
Naprzemiennie płakałem nad ich historią na bezkresnych polach cmentarza ponad miliona zagłodzonych i poległych w bohaterskiej obronie, ale doznawałem również niemal ekstatycznych przeżyć pogłębianych bajecznym widokiem cudownych cerkwi i najsubtelniejszej sztuki pisanych ikon, malowanych obrazów i genialnej wizji cara Piotra Wielkiego dochodzącej z nieodległej przecież historii.
W tak krótkim czasie stworzyć miasto setek pałaców, bajecznych cerkwi i kościołów, zwodzonych mostów, rezydencji godnych największych cesarzy, zgromadzić najpiękniejsze dzieła sztuki to zasługa godna podziwu i wielkiego szacunku dla tego, słusznie dumnego ze swojej historii, Narodu.
Stojąc pod pomnikiem Piotra Wielkiego z uczuciem niemal nabożnego szacunku dla jego geniuszu, zostałem wyrwany z tej zadumy smutnymi a nawet zdawało mi się groźnymi słowami - „Palaki, pacziemu Wy nas nie liubitie?”. Spojrzałem na bardzo sympatyczną postać Rosjanina, jak później okazało się redaktora moskiewskiej gazety i w swojej ripoście zapewniałem go o wręcz czymś innym. Jak możecie lubić nas, tłumaczył dalej, jak wasz prezydent na wojenkę do Gruzji rusza przeciw nam?. My was kochaliśmy jak najlepszych przyjaciół, chcieliśmy z Wami handlować, sprowadzać smaczne Wasze wędliny, owoce, odwiedzać Wasz kraj a teraz wszystko się skończyło, smutnie podsumowywał dyskusję.
Odpierając zarzuty zapewniałem, że nasz naród też chce tego wszystkiego i nadal nic się nie zmieniło w naszych sympatiach dla Rosian, ale to tylko bardziej podenerwowało mojego interlokutora, gdyż wciąż upierał się, że my przecież wybraliśmy sobie takiego prezydenta i zapewne go popieramy. Zbędna była dalsza dyskusja i obaj przekonani do swych racji rozstaliśmy się niemal poróżnieni.
W drodze do St. Petersburga i w powrotnej do Polski mijaliśmy liczne tiry o nieprzyjemnym zapachu, na litewskiej czy łotewskiej rejestracji, transportujące polską trzodę do St. Petersburga. Rynek nie lubi pustki, znaleźli się szybko pośrednicy tyle, że my z tego już niewiele mamy.
Gdzieś tam znowu będą strajki, że nikt nie skupuje żywca, że ceny niskie, że zbyt szwankuje, ale za to mamy swoją dumę narodową i pobrzękując szabelką w swojej sarmackiej duszy rozpierani radością mniemamy , że i tak jesteśmy lepsi, bardziej religijni, mądrzejsi i nikt nas nie będzie pouczał.