Bochenia
Bochenia » Blogi » Józef Łącki » 2009 » Ambitne plany lokalnych Judymów

Ambitne plany lokalnych Judymów

Trudno dziś chyba znaleźć człowieka, który bez emocji, w spokoju, bez marszczenia czoła, lub innych grymasów potrafi mówić o większych lub mniejszych wydarzeniach politycznych dotyczących kraju czy własnego regionu.

 Huśtawka nastrojów społecznych sięgnęła chyba apogeum niczym szalejące wokół nas pogodowe anomalie.

Przypadek czy zależność?

W ezoterycznej wykładni wiedzy wzbudzone negatywne energie w ludzkich emocjach,  jak gdyby nakładają się na energie przyrody, wzmacniają amplitudę ich drgań, a powstałe fale, stając się żywiołami, sieją spustoszenia. Natomiast egzoteryczna analiza oparta na kartezjańskim paradygmacie przeczy takim hipotezom. Oby Kartezjusz się nie mylił, gdyż znając nieograniczone destrukcyjne możliwości człowieka, koniec świata byłby bliski.

Tak myślę, że niewątpliwym sukcesem obecnej demokracji jest społeczeństwo obywatelskie, czyli takie, które ma szansę na autentyczne zmiany w swoim środowisku poprzez: zrzeszanie się w różnych stowarzyszeniach, uczestniczenie w demokratycznych wyborach i wyrażanie swoich poglądów, chociażby poprzez własne portale, strony internetowe lub grupując wokół siebie zainteresowanych daną ideą.

Czy jednak w naszej mentalności jest to wystarczająca gwarancja powodzenia ambitnych poczynań nietypowych Judymów? Niech poniższy przykład odpowie na to pytanie.

Kilka lat temu dane mi było bliżej poznać los wychowanków Domu Dziecka. W czasach najbardziej niekorzystnych okoliczności, po zakończeniu edukacji, musieli opuścić dotychczasowe mieszkania, a brak jakiejkolwiek oferty pracy nie dawał im, już na samym życiowym starcie w dorosłość, żadnych szans na normalne życie. Owszem, władze robiły co było w ich mocy, ale zasadą krótkiej kołdry, wciąż wszystkim jej brakowało. Znając wówczas ten problem, wydawało mi się, że każdy by się wzruszył ich losem i pomyślał o pomocy.

Chyba właściwie – tak sądziłem wówczas- pojmując ideę społeczeństwa obywatelskiego, poczułem za swój moralny obowiązek wyciągnięcie pomocnej ręki w zainicjowaniu akcji – „Na początek życiowej drogi małe mieszkanko”. Problem, aczkolwiek poważny, nie był nieosiągalny z racji mojego dużego doświadczenia  budowlanego. Środowiskowy czynnik,  to jest obecność moich  wspaniałych absolwentów „Mechanika” ( wielu obecnie już biznesmenów) rokował nadzieję na duże materialne zaangażowanie w budowę, przynajmniej kilku małych mieszkań dla najbardziej potrzebujących,  choćby na okres przejściowy. Sam, nie mając gwarancji prawnych szukałem wsparcia u ówczesnej dyrekcji Domu Dziecka.

Przedstawiony pani dyrektor temat natychmiast stał się „gorący” i rzeczowy. Pełen entuzjazmu ruszyłem z załatwianiem formalności. Najpierw działka budowlana i projekt. Piastujący wtedy urząd burmistrza pan Wojciech Cholewa oraz jego zastępcy bardzo życzliwie i z wielkim zaangażowaniem odpowiedzieli na mój entuzjazm. Obiecali działkę i gotowy plan wykreślony społecznie przez miejskiego architekta. Głowa napełniała się nowymi pomysłami i planami w każdym dniu tygodnia, co dawało mi prawdziwe szczęście w niesieniu rzeczywistej pomocy dla potrzebujących.

Jednak „KTOŚ” był zainteresowany, aby tak się nie stało, a przynajmniej nie w tym tandemie. Pani dyrektor, nie wiem czemu, po dwóch tygodniach straciła swój entuzjazm. Owszem nie mówiła nie, ale odkładała spotkania konsultacyjne w nieskończoność, co było jednoznaczne z zaniechaniem pracy. Pogodziłem się z przegraną, choć serce bardzo krwawiło, a każde spojrzenie wychowanka Domu Dziecka było dla mnie wielkim wyrzutem zawiedzionych planów. Sam przecież nie mogłem, a ci, którzy mogliby chociaż tylko markować prace z racji funkcji, nie chcieli, bez podania powodu o tym słyszeć.

Upłynęło sporo czasu, aż któregoś dnia zostałem zaproszony na spotkanie grupy powołującej Stowarzyszenie na rzecz pomocy dzieciom. Tym razem nie byłem ani pomysłodawcą, ani inspiratorem tego przedsięwzięcia. To młodzi, wrażliwi ludzie chcieli swoją społeczną pracą zastąpić młodszym kolegom nie zawsze odpowiedzialnych rodziców. Nie muszę pisać jak bardzo ucieszyła mnie ta wiadomość. Przecież stowarzyszenie mogło między innymi realizować również wcześniejsze plany. W krótkim czasie stowarzyszenie stało się faktem przyjmując sympatyczną nazwę „Szczęśliwe Dzieci” Jednak nie wiem czemu, obserwatorzy, może ściślej „obserwator z boku”, od samego początku nie był życzliwy tej inicjatywie, wyraźnie dając to do zrozumienia różnymi sposobami. Mimo to pani prezes stowarzyszenia, młodziutka dziewczyna, od początku zabrała się szczerze do pracy.

Już na samym wstępie została jednak dokładnie poinformowana o wadach każdego członka stowarzyszenia. Anonimowy, ale bardzo „życzliwy” głos w słuchawce instruował jakim to draniem jest pan X, a już prawdziwym szubrawcem pan Y. Pani prezes powinna jak najszybciej zerwać z tymi ludźmi, a najlepiej rozwiązać stowarzyszenie. Telefony były z różnych stron świata, gdyż „życzliwy„ był człowiekiem światowym i widocznie bogatym. Podstępne i zatrute jadem nienawiści słowa, zaczęły z czasem żądać rozwiązania stowarzyszenia.

Początkowe ostrzeżenia przed niewłaściwymi ludźmi, tak sympatycznie i dobrodusznie przekazywane, może nawet dały do myślenia pani prezes, a przynajmniej posiały wątpliwość, co odbiło się na ostrożniejszej współpracy z zespołem. Z czasem nachalne żądanie rozwiązania stowarzyszenia było już ponad siły młodej i nieświadomej takich „podjazdów”, a przy tym  bardzo wrażliwej dziewczyny.

Zaczęły się kłopoty zdrowotne, nieprzespane noce, koszmary senne i inne zwiastuny depresji Stopniowo powstawał patologiczny lęk przed jakimkolwiek krokiem, gdyż presja była natychmiastowa. „Obserwator” był ustosunkowany i z wielką siłą perswazji przekonywał o rzekomo niewłaściwym działaniu lub zaniedbaniach stowarzyszenia. Wyrazem czego był między innymi, napastliwy i nieprawdziwy w swojej treści artykuł napisany nawet o dziwo przez członka stowarzyszenia, który w ogóle nie znał sprawy a może musiał?. Z całego zespołu tylko cztery osoby nie dały się nabrać na zatrute jadem nienawiści kalumnie puszczanych plotek. Planowane zebrania, pomimo dwukrotnych powiadomień listowych ze zwrotką na nasz koszt, nie odbyły się z braku quorum.

Stowarzyszenie można byłoby uratować przez poszerzenie składu oddanymi sprawie ludźmi. Tyle tylko, że bolesne doświadczenia rozczarowań tych młodych wrażliwych osób nie pozwolą zapewne na długo uwierzyć w realność idei Społeczeństwa Obywatelskiego oraz szczere intencje ludzi, którzy nie zawsze myślą tymi samymi kategoriami altruizmu jak oni.

Moją zaś wielką rekompensatą za to niezrealizowane doświadczenie było poznanie również prawdziwych pereł, dzięki którym ponownie uwierzyłem w możliwości bezinteresownego i całkowitego poświęcenia swojego życia, ba nawet sporego rodzinnego majątku dla ratowania tych, których nie mogli lub nie byli wstanie docenić biologiczni rodzice.

Marku i Beatko, to o Was mowa – kocham Was za to!

Justynko, masz równie szlachetne młode serce, ale bądź bardziej odporna na agresywne chamstwo niektórych ludzi. Wprawdzie są  fizycznie podobni do ludzkiego gatunku, lecz o wnętrzu jeszcze dalekim od Miłości.
Tak więc patrząc na to z zewnątrz, można by rzec- prawdziwe polskie piekiełko: osobistych urazów, złośliwości a może i ogólnie słabej kondycji milczącej większości, co do komfortu psychicznego, woli obserwować z boku, czasem judząc i kpiąc z każdego potknięcia, czy węsząc w tym dobrą „rozrywkę”, gdyż nie o jego honor w końcu chodzi. Problem  jednak w tym, że utrwalone społeczne wzorce zachowań, niczym koleiny na błotnistej drodze prowadzą następnych tymi samymi torami wciąż niezmiennej, niereformowalnej, zapyziałej świadomości.

Czyż nie tutaj, już na samym dole w małym miasteczku czy wiosce rodzi się zarzewie prawdziwej polskiej polityki, której w większości nie kochamy, utyskujemy na nią, wręcz jej nienawidzimy, ale to właśnie jej oblicze oddolnie tworzymy bądź to takim judzeniem, bądź bierną akceptacją niegodnych zachowań społecznych, a częściej zainteresowani korzyściami materialnymi idziemy na każdy, nawet dwuznaczny układ, depcząc po drodze jakieś tam wcześniejsze ideały i zasady.



Komentarze (0)

Napisz komentarz

Tytuł Twojego komentarza
Twoje Imię lub Pseudonim
Twój email
Twój Komentarz
Wpisz tekst po prawej
Jeśli Twój komentarz nie pojawi się od razu po wysłaniu, to znaczy, że został skierowany do moderacji i najprawdopodobniej pojawi się w najbliższym czasie. Przepraszamy za utrudnienie. Pamiętaj, że wszelką ewentualną odpowiedzialność za zamieszczone komentarze biorą ich autorzy. REGULAMIN KOMENTARZY