Bochenia
Bochenia » Blogi » Dorota Schrammek » 2011 » Ach, to wychowanie!

Ach, to wychowanie!

Ach, to wychowanie! Specjalista od małp zawsze wie, że z małej małpy nie zrobi człowieka. Rodzice zaś nie zawsze wiedzą, że z małego człowieka robią często małpę - Stefan Pacek

linia

Temat metod wychowawczych fascynuje mnie od kilku lat. Dokładnie od siedmiu – tyle ma właśnie moje starsze dziecko. Jak każda matka, chciałabym, aby moja latorośl wyrosła na dziecko szczęśliwe, pewne siebie, mądre, inteligentne, oczytane, wierzące… Właściwie każde słowo można by tu wstawić. Będzie pasować jak ulał. Czytałam i czytam dużo. W domowej biblioteczce powstał całkiem spory zbiorek poradników pedagogicznych, które przeczytałam od deski do deski. I nadal często do nich zaglądam. Swego czasu zafascynowana byłam metodą Marii Montessori. Zakładała ona we Włoszech szkoły i przedszkola, w których uczniowie rozpoczynali i kończyli pracę zgodnie ze swym życzeniem. Mogli ją także pozostawić niedokończoną. To było tak zwane wychowanie antyautorytarne.

Zmieniłam zdanie, gdy odwiedzili mnie znajomi, wychowujący swoją córeczkę w duchu Montessori. Znakomity rezultat owej metody stanął ciężkimi butami na moim fortepianie. Stamtąd skoczył na skórzaną, białą kanapę – omal nie popękały sprężyny. „Zobacz, jaka jest naturalna” – cieszyli s dzieciię rodzice. Metoda Montessori błyskawicznie wyparowała mi z głowy.
Skoczyłam więc w przeciwny róg. Metoda klasyczna… Hmm, to dopiero coś! Rodzic mówi, dziecko wykonuje. Rodzic autorytetem, dziecko cichutką myszką. Rodzica zdanie święte, dziecko ma tylko potakiwać i słuchać.

Wpadła do mnie Agnieszka, matka wielodzietna. Wychowująca swoje dzieci surowo, klasycznie. Jej dzieci zawsze grzeczne, ułożone, cichutkie, skromniutki – ale jakieś … nijakie. Bez wyrazu, bez własnego zdania, bez osobowości. „Na kogo chcesz wychować swoje dzieci?” – pytam nagle. „Mają być dobrymi obywatelami Polski (nie ludźmi – mój dopisek), wyznawać porządne zasady. Dostają kary, jeżeli robią coś niezgodnie z poleceniami” – odpowiedziała znajoma. „A jak budujesz z nimi więź rodzicielską?” – owo zagadnienie nie dawało mi spokoju. „A po co? – Agnieszka szczerze się zdziwiła. – Przecież i tak odejdą z domu, więc po co nam więź?”. Tuż po jej wyjściu skreśliłam z mojego notesu metodę klasyczną…

Mieszkając w Niemczech, obserwuję wychowanie bezstresowe. Rodzice przenieśli obowiązek wychowawczy na nauczycieli, a potem na pracowników świetlicy. Czy rodzice pracujący, czy też nie – 90% niemieckich dzieci uczęszcza do tzw. Hortów. Odbierane są późnym popołudniem, aby pomieszkały troszkę w domu. Moja córeczka miała problem z kolegą z klasy – bił ją, popychał, aż bała się chodzić do szkoły. Rozmowy z wychowawczynią nie przyniosły rezultatu: „Bo wie pani, matka go sama wychowuje (nie mój problem – dodałam w myślach), stosując do tego metodę bezstresową…” Zrozumiałam z tego, że ów chłopiec ma prawo bić moją córeczkę bezkarnie, bo gdy ktoś mu zwróci uwagę, nabawi się:
a). kompleksów,
b). jąkania
c). nocnego moczenia???
Następnego dnia czekałam z córeczką do dzwonka. Krótko przed nim wpadł do szkoły mały dręczyciel. Dopadłam go, gdy ściągał kurtkę. Zycie nauczyło mnie niecenzuralnych niemieckich słówek. Użyłam ich w zdaniu kilka, do tego łapiąc za ramię na tyle mocno, aby w oczach pojawiły się łzy. I strach. Polska metoda podwórkowa zdała egzamin w Niemczech! Córeczka od wielu miesięcy ma spokój. A metoda bezstresowa zniknęła z mojego notesu…

Ech, a na zakończenie przytoczą fragmenty przykazań dla rodziców, które wiszą w sądzie dla nieletnich w niemieckim Bremen. Może niektórym dadzą do myślenia…
1.Dawajcie dziecku od początku wszystko, czego chce. Będzie dorastało w przeświadczeniu, że cały świat należy do niego.
2.Nie dawajcie mu żadnego duchowego wychowania. Gdy będzie miało 21 lat, będzie mogło samo wybrać.
3.Nigdy nie mówcie dziecku, że nie jest w porządku. Może się bowiem nabawić kompleksu winy.
4.Jeżeli dziecko nabałagani, sprzątnijcie po nim; dzięki temu nabierze przekonania, że zawsze odpowiedzialni są inni.
5.Wszystkie awantury małżeńskie odbywajcie w obecności dziecka. Kiedy nastąpi rozwód, przynajmniej nie będzie się dziwiło.
6.Zawsze przyznawajcie dziecku rację. Sąsiedzi, nauczyciele i policja po prostu się na niego uwzięli…



Komentarze (0)

Napisz komentarz

Tytuł Twojego komentarza
Twoje Imię lub Pseudonim
Twój email
Twój Komentarz
Wpisz tekst po prawej
Jeśli Twój komentarz nie pojawi się od razu po wysłaniu, to znaczy, że został skierowany do moderacji i najprawdopodobniej pojawi się w najbliższym czasie. Przepraszamy za utrudnienie. Pamiętaj, że wszelką ewentualną odpowiedzialność za zamieszczone komentarze biorą ich autorzy. REGULAMIN KOMENTARZY