Bochenia
Bochenia » Na Linii Czasu » 2010 » Grudzień » Nieznana historia Antarktydy

Nieznana historia Antarktydy

Nieznana historia Antarktydy Jedna śmierć to tragedia, milion to statystyka." - Józef Stalin

   
TAJNA WOJNA WIELKIEJ BRYTANII W ANTARKTYCE


Chociaż temat jest pozornie związany wyłącznie z II wojną światową czyli historą to jak sami się przekonamy ma on drugie a nawet trzecie „dno” a fakty z tym związane mogą się jawić nam jako czysta fantastyka lub sceny z horrorów Lovecrafta!  Ale do rzeczy i po kolei, bo kolejność jest tutaj zasadnicza.

Pod koniec drugiej wojny światowej Wielka Brytania wysłała w tajemnicy  na Antarktykę oddziały wojskowe, aby odszukać i zniszczyć podziemną kryjówkę nazistów.

Wstęp :
W roku 1938 nazistowskie Niemcy wysłały na Antarktydę ekspedycję z zadaniem znalezienia miejsca na ewentualną bazę oraz w celu zgłoszenia roszczeń terytorialnych na rzecz Trzeciej Rzeszy. W ramach przygotowań do tego zadania zaproszono wielkiego polarnika Richarda E. Byrda, aby pouczył członków ekspedycji co ich tam czeka. W następnym roku, miesiąc po rozpoczęciu wojny w Europie, Niemcy wrócili do Nowej Szwabii aby dokończyć to co zaczęli, przy czym wiele wskazuje na to, że zbudowali tam bazę.

Dziewięć lat później R.Byrd, który dosłużył się do tego czasu stopnia admirała Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych, został wysłany na Antarktydę z największymi siłami ekspedycyjnymi, jakie kiedykolwiek wysłano w misji do regionów polarnych. Charakter tej misji ( o nazwie kodowej Highjump), określony słowami samego admirała Byrda, był „głównie natury wojskowej. Wiele osób utrzymuje, że siły ekspedycyjne wysłano w celu zlikwidowania tajnej bazy nazistów na Ziemia Królowej Maud, którą Niemcy przechrzcili na Nową Szwabię.

To terytorium nigdy nie zostało zbadane dokładnie, jak reszta Antarktydy. Biorąc pod uwagę to, że admirał Byrd mówił o „latających obiektach, które mogą przelatywać z bieguna na biegun z niesamowitą prędkością” oraz solidnie udokumentowaną niemiecką aktywność w tym regionie przed, w czasie i tuż po II wojnie światowej, należy się zastanowić, czy w legendzie o nazistowskiej Antarktydzie nie ma częściowo prawdy.

Czy jest możliwe, że Operacja Highjump i wypowiedzi Byrda stanowiły rozmyślną dezinformację, mającą na celu ukrycie prawdy o brytyjskich wyprawach na Antarktydę poprzez zwrócenie uwagi wyłącznie na jego misję i odciągnięcie uwagi od innych tajemniczych misji na Antarktydzie. Metoda odciągania uwagi od różnych ważnych wydarzeń i operacji jest stara jak świat i nadal systematycznie stosowana.

Kiedy jest mowa o tajemnicy Antarktydy, wzmianki o brytyjskim udziale można znaleźć jedynie w przypisach. Jest to dość dziwne, zwłaszcza w świetle faktu, że siły brytyjskie były aktywne na Antarktydzie przez całą wojnę i jest całkiem prawdopodobne, że podjęły działania przeciwko nazistowskiemu zagrożeniu na Antarktydzie co najmniej rok przed Operacją Highjump.

Brytyjskie działania na Antarktydzie, aczkolwiek mniej udokumentowane i bardziej utajnione, są równie intrygujące jak okrzyczana Operacja Highjump. Niestety, mimo iż Wielka Brytania wyszła zwycięsko z II wojny światowej, była bankrutem i została upokorzona przez dwa nowe supermocarstwa. Znalazła się jednak w sytuacji umożliwiającej częściowe odzyskanie dumy i zmartwienie swoich rzekomych aliantów poprzez przeprowadzenie ostatecznej , decydującej bitwy przeciwko ocalałym nazistom-bitwy, która nigdy nie zostanie odnotowana w podręcznikach historii i która miała uczynić jej roszczenia na tym kontynencie bardziej uzasadnionymi i, co najważniejsze, która zakończyła wojnę, do której prowadzenia została zmuszona.

Na wiele tajemnic antarktycznej areny-frontu, który był trzymany w tajemnicy przez 60 lat – i wrogiego bliskiego spotkania, które zapewne nigdy nie zostanie oficjalnie ujawnione społeczeństwu, nieco światła rzucić mogą pewne fakty i pogłoski a także historia opowiedziana przez oficera SAS z czasu II wojny światowej.
W interesie bezpieczeństwa państwa Wielka Brytania utajniła wiele wydarzeń z okresu II wojny światowej, tak, że nawet teraz, po 60 latach, większość ludzi wciąż niewiele wie o jej tajemnicach. Wraz z upływem czasu odchodzą stopniowo wszyscy, którzy brali udział w kampanii w Nowej Szwabii. Jeden z ostatnich, którzy pozostali przy życiu, podał mi następujący opis zapomnianej bitwy. Pragnę dodać, że tę historię ów świadek opowiedział mi dwukrotnie w dużym odstępie czasu i w obu jego relacjach nie było żadnych rozbieżności. A świadczyć to może o tym, że relacja ta jest prawdziwa bo gdyby świadek zmyślał, to obie relacje, oddzielone dużym okresem czasu byłyby różne w swej treści.

Kampania w Nowej Szwabii

„Kiedy w Europie ogłoszono zwycięstwo, moja jednostka odpoczywała w jaskini położonej w byłej Jugosławii. Dziękowałem Bogu, że wojna wreszcie się skończyła, aczkolwiek trwała jeszcze na Pacyfiku, zaś w Palestynie narastały napięcia i ostrzeżono nas, że nasza wojna może się jeszcze przeciągnąć.
Na szczęście oszczędzono mi udziału w wojnie przeciwko Japonii. Zostałem jednak wysłany do Palestyny, gdzie napływ Żydów przysparzał w połączeniu z syjonistycznym terroryzmem cierpień nie tylko mieszkańcom Palestyny, ale również siłom brytyjskim, które wysłano tam aby ograniczyć napływ Żydów i stłumić działania zbrojne. Ostrzeżono mnie, że moje oddelegowanie do Palestyny może trwać w nieskończoność. Na moich oczach zginęło wielu moich kolegów. Na początku października 1945r. otrzymałem, na szczęście, rozkaz zgłoszenia się do dowódcy, ponieważ wybrano mnie do tak tajnej misji, że żaden z moich zwierzchników nie miał pojęcia dlaczego mam się udać na Gibraltar. Nie powiedziano mi, po co mam się tam zameldować, niemniej pojechałem w nadziei, że wkrótce zostanę zwolniony do cywila. Niestety myliłem się, ponieważ następne Boże Narodzenie miałem spędzić biorąc udział w działaniach wojennych.

Kiedy dotarłem na Gibraltar, zostałem odseparowany przez majora i poinformowany, że zostanę wysłany na Falklandy, gdzie otrzymam kolejne instrukcje i, że razem ze mną uda się tam również kilku innych żołnierzy z brytyjskich jednostek elitarnych. Tajemnica pogłębiła się jeszcze bardziej, kiedy lecieliśmy na Falklandy w kompletnym milczeniu. Zabroniono nam nawet snucia przypuszczeń, dlaczego nas brano i dokąd się udajemy. Po dotarciu do opustoszałych i złowrogich Falklandów przedstawiono nas dowódcy ekspedycji oraz pewnemu Norwegowi, który był członkiem norweskiego ruchu oporu i specjalistą od prowadzenia i specjalistą od prowadzenia działań wojennych w warunkach zimowych. Miał nas wyszkolić do zadania, o którym wciąż nie mieliśmy pojęcia.
Falklandy są obecnie uważane za najlepiej chronioną tajemnicę brytyjskiej armii i w normalnych wysłanie tam oznacza kilka łatwych lat, jednak w latach czterdziestych było zupełnie inaczej, zwłaszcza dla mnie i tych, którzy zostali wysłani razem ze mną.

Zmuszono nas do intensywnego, wyczerpującego treningu, w ramach którego przygotowano nas do prowadzenia wojny w warunkach zimowych. Trening był bardzo uciążliwy, od wrzucenia do lodowatego Atlantyku, po stawianie czoła żywiołom w namiocie na południowej Georgii, i wyglądało na to, że w całym tym szaleństwie, do którego nas zmuszano, jest niewiele sensu. Jednak po miesiącu treningu po uzyskaniu instrukcji od majora i pewnego naukowca, a także w miarę stopniowego przekazywania nam szczegółów misji, zdaliśmy sobie sprawę, że mamy niewielkie szansę na powrót, jeśli nasze podejrzenia okażą się prawdziwe.

Poinformowano nas, że z brytyjskiej bazy w Maudheim mamy zbadać „nietypową” aktywność wokół góry Muhlinga-Hoffmana. Oświadczono nam, że „Wielka Brytania toczy tajna wojnę” na Antarktydzie. Potem poinformowano nas o brytyjskich działaniach na biegunie południowym w czasie wojny. Siedzieliśmy zdumieni tym co nam wyjawiano.. Żaden z nas nigdy nie słyszał czegoś równie fascynującego i zarazem przerażającego. Mało kto wiedział, że naziści byli na Antarktydzie w latach 1938-39, a jeszcze mniej wiedziało, że Wielka Brytania w reakcji na zakusy nazistów zaczęła zakładać bazy wojskowe wokół Antarktydy. Ta którą mieliśmy odwiedzić, w Maudheim, była największa i najważniejsza a także najtajniejsza ze wszystkich. Ważność tej bazy wynikała z faktu, że była położona w odległości 320 kilometrów od miejsca, w którym naziści najprawdopodobniej zbudowali swoją antarktyczną bazę.

Siedzieliśmy i w osłupieniu słuchaliśmy tych rewelacji. Powiedziano nam o niemieckiej aktywności na Południowym Pacyfiku wokół Antarktydy. Powiedziano nam również, że brak jest trudnej do ustalenia liczby niemieckich łodzi podwodnych, których los jest nieznany. Co gorsze, niektóre z tych, które poddały miesiąc po kapitulacji, wzbudziły jeszcze więcej podejrzeń. Brytyjskie siły pojmały trzech najważniejszych ludzi w partii nazistowskiej – Hessa, Himmlera i Donitza – i wraz z ich pojmaniem Brytania uzyskała informacje, którymi nie miała zamiaru dzielić się z Rosją i Stanami Zjednoczonymi. Te informacje zmusiły Brytanie do samodzielnych działań i my mieliśmy stanowić ich szpicę.

Nie powiedziano nam, czego konkretnie dowództwo od nas oczekuje i co Brytania spodziewa się znaleźć na Antarktydzie. Brytania miała poważne podejrzenia, że Niemcy zbudowali tajną bazę, do której przetransportowali niepostrzeżenie w trakcie wojennego zamieszania w Europie, wielu uważanych za zaginionych nazistów. Wciąż docierały do nas nowe rewelacje. Powiedziano nam, że ubiegłego lata naukowcy i komandosi znaleźli „starożytny tunel”. Żołnierzom rozkazano wejść do niego, ale z tej wyprawy wróciło przed nastaniem antarktycznej zimy tylko dwóch. W czasie zimowych miesięcy ci dwaj ocaleni przekazali przez radio absurdalną wiadomość o „polarnych ludziach, starożytnych tunelach i nazistach”. Kontakt radiowy z nimi urwał się ostatecznie w lipcu 1945 roku, zaś wykrzyczane podczas ostatniej transmisji pełne przerażenia słowa „polarni ludzie znaleźli nas!” – źle wróżyły naszej udającej się w nieznane misji. Po przesłuchaniu nagrania tego przekazu radiowego wysłuchaliśmy gorącego przemówienia majora dowódcy naszej ekspedycji, która miała za zadanie ustalenie co tam się stało.

- Mamy udać się do bazy Maudheim, znaleźć tunel,, zbadać zagadkę polarnych ludzi i nazistów i zrobić co będzie w naszej mocy, aby zażegnać nazistowskie zagrożenie – oświadczył major. Kiedy zapytano nas, czy mamy jakieś pytania, zadaliśmy ich wiele, zaś odpowiedzi były szczere i bezpośrednie. Powiedziano nam, że podejmuje się działania wymijające, ponieważ Brytania doskonale zdaje sobie sprawę z zamiarów USA i ZSSR, które montują swoje własne ekspedycje. Zapewne szpiedzy z tych państw nieco później dowiedzieli się o tym co Anglicy. Brytania nie chce ryzykować tego, że USA i ZSSR odkryją bazę i przejmą kolejne osiągnięcia technologiczne nazistów. Oba te kraje miały przewagę techniczną nad Brytanią z powodu naukowców, sprzętu i badań, które przejęły. Brytania chciała być krajem, który zniszczy zagrożenie, uważając przy tym, że Antarktyda powinna pozostawać pod jurysdykcją Imperium Brytyjskiego, i jeśli są tam naziści, to jej obowiązkiem i pragnieniem jest usunięcie ich stamtąd i pozbawienie w ten sposób USA i ZSSR propagandowego argumentu, że to oni stoczyli ostatnią bitwę II wojny światowej.

Przewieziono nas samolotem do punktu zrzutu, który znajdował się 32 km. od bazy w Maudheim. Wcześniej wysłano śnieżne traktory, które czekały na nasze przybycie. Nieco przestraszeni wyskoczyliśmy nad śnieżnym pustkowiem. Po wylądowaniu odszukaliśmy traktory i od tego momentu wkroczyliśmy na wojenną ścieżkę. Mieliśmy zachować absolutną ciszę radiową. Byliśmy sami bez żadnego wsparcia i bez szansy na wycofanie się, gdyby nasze najgorsze przeczucia sprawdziły się. Podążaliśmy do bazy pełni obaw, nie wiedzieliśmy co nas tam czeka. Kiedy do niej dotarliśmy, wyglądała jakby była opuszczona. Przypominała miasto duchów. Mieliśmy złe przeczucia, ale i zadanie do wykonania, które wymagało przezwyciężenia strachu, aby nie zakłócał naszych ocen.

Kiedy rozdzieliliśmy się, aby przeszukać bazę, ktoś zawadził o drut-pułapkę. Nastąpił wybuch i zawyła syrena przeszywając ciszę z całą mocą. Usłyszeliśmy okrzyk żądający podania, kim jesteśmy, ale nie można było zlokalizować skąd pochodzi głos. Z podniesioną bronią major przedstawił nas głosowi i, dzięki Bogu głos się ucieleśnił. Należał do jedynego który ocalał. To, co nam opowiedział, jeszcze bardziej nas zaniepokoiło i każdy z nas żałował, że nie jest nas więcej. Ocalony twierdził, że w Bunkrze Jeden jest drugi ocalony z „tunelu” razem z jednym z tajemniczych polarnych ludzi, o których słyszeli radiowym. Mimo protestów ocalonego, dowódca kazał otworzyć Bunkier Jeden. Ocalonego trzeba było trzymać siłą, zaś jego strach udzielił się również nam, tak że nikt z nas nie chciał wejść do bunkra pierwszy. Na szczęście podczas losowania, kto ma wejść pierwszy, nie padło na mnie. Ten wątpliwy zaszczyt przypadł w udziale najmłodszemu członkowi oddziału. Wszedł do środka wahając się trochę i szarpiąc z drzwiami. Kiedy już wszedł do środka w bazie zapadła cisza, po czym rozległy się dwa strzały. Drzwi otworzyły się i na zewnątrz wybiegł polarny człowiek. Nikt z nas nie spodziewał się tego co zobaczyliśmy. Polarny człowiek zbiegł na otaczający bazę teren tak szybko, że zdołaliśmy tylko kilka pojedynczych strzałów.

Kiedy ochłonęliśmy ze strachu i zaskoczenia tym, co zobaczyliśmy, postanowiliśmy wejść do bunkra. Wewnątrz znaleźliśmy dwa ciała. Żołnierz, który wyciągnął krótką zapałkę, leżał z rozerwanym gardłem, a ocalały został, o zgrozo odarty z ciała do kości. To czego byliśmy świadkami wymagało wyjaśnienia i winą za śmierć jednego z nas w zaledwie kilka godzin po wylądowaniu obarczyliśmy ocalałego człowieka, który ostrzegał nas przed otwieraniem Bunkra Jeden. Cały oddział przysłuchiwał się pytaniom majora i intrygującym odpowiedziom ocalonego. Pierwsze skierowane do niego pytanie dotyczyło tego, co się stało z drugim ocalonym i w jaki sposób znalazł się w bunkrze z polarnym człowiekiem, jednak on wolał opowiedzieć wszystko od początku, od momentu odkrycia „tunelu”. Całą jego wypowiedź szczegółowo notował towarzyszący nam naukowiec.

Okazało się, że teren w pobliżu tunelu buł jedną z unikalnych na Antarktydzie suchych dolin i dlatego łatwo znaleźć ten tunel. Wszystkim członkom trzydziestoosobowej załogi bazy w Maudheim polecono go zbadać i jeśli to możliwe, ustalić dokąd prowadzi. Szli tunelem kilometrami, aż w końcu dotarli do olbrzymiej jaskini, w której było nienaturalnie ciepło. Naukowcy przypuszczali, że jest ogrzewana geotermicznie. W jaskini były podziemne jeziora, zaś jej tajemnica jeszcze bardziej się spotęgowała, kiedy okazało się, kiedy okazało się, że jest sztucznie oświetlona. Okazała się tak rozległa, że aby ja zbadać musieli się rozdzielić.
Okazało się, że naziści zbudowali w jaskiniach ogromną bazę z dokami dla łodzi podwodnych, z których jedną podobno odnaleziono. Im dalej się posuwali, tym dziwniejsze widoki roztaczały się przed ich oczami. Ocalały człowiek podał, że odkryto „hangary dla dziwnych samolotów i mnóstwo wykopów”.

Ich obecność nie przeszła jednak nie zauważona. Dwaj ocalali widzieli, jak pojmano ich towarzyszy i po kolei stracono. Po szóstej egzekucji uciekli do tunelu, żeby nie dać się złapać i zablokować tunel , jednak „było już za późno, ponieważ nadeszli polarni ludzie”. Ścigani przez depczącego im po piętach nieprzyjaciela nie mieli wyboru, musieli dostać się do bazy, aby poinformować swoich przełożonych o tym co odkryli.. kiedy wrócili do niej, uznali, że z powodu nadchodzącej zimy mają niewielką szansę na ratunek. Aby powiadomić o tej nazistowskiej bazie, rozdzielili się. Każdy z nich wziął radio i zamknął się w osobnym bunkrze. Jeden z nich zwabił polarnego człowieka do bunkra, licząc, że w ten sposób przekona pozostałych, że tylko on ocalał. Plan powiódł się, jednak kosztem utraty radia i jego życia. Niestety tylko ten odważny z Bunkra Jeden posiadał w pełni sprawne radio, które w trakcie walki zostało zniszczone. Drugi z nich nie miał innej alternatywy, jak siedzieć i czekać, starając się nie zwariować. Tajemnica czym lub kim są polarni ludzie, została wyjaśniona aczkolwiek nie zadowalająco, jako wytwór nazistowskiej nauki (ówczesna genetyka?). Podobnie zostało wyjaśnione, skąd naziści czerpali energię. Energia którą wykorzystywali, pochodziła podobno z wulkanu, który umożliwiał im uzyskiwanie pary do wytwarzania elektryczności. Co więcej, opanowali również jakieś inne źródło energii, co wynikało ze słów ocalałego który powiedział „ ......na podstawie tego, co widziałem, sądzę, że ilość elektryczności, jaka wykorzystywali była większa od tej, jaką można by uzyskać z pary”. Naukowiec, który był członkiem naszej grupy, odrzucił większość z tego, co zostało powiedziane, i zganił opowiadającego za brak naukowego wykształcenia, sugerując, że jego rewelacje „ w żadnym wypadku nie mogą być prawdziwe”.

Chciał dowiedzieć się czegoś więcej na temat nieprzyjaciela, któremu mamy stawić czoło, i co zrobi teraz polarny człowiek. Odpowiedź ocalonego nie zadowoliła nas i sprowokowała naukowca di określenia go jako „umysłowo chorego”. Zakłopotanie to zbyt słabe słowo, aby określić to, jak się czuliśmy, kiedy ten człowiek odpowiedział na pytanie majora dotyczące intencji zbiegłego polarnego człowieka „Będzie czekał, obserwował i zastanawiał się, na ile różnimy się w smaku”. Słysząc to major wydał bojowy okrzyk i wystawiono warty. Potem major i naukowiec dyskutowali ze sobą, co mamy dalej robić, mimo, że dla całej reszty było to oczywiste.

Nazajutrz rano polecono nam „zbadać tunel” i przez 48 godzin maszerowaliśmy do suchej doliny i rzekomo „starożytnego tunelu”. Po przybyciu na miejsce byliśmy bardzo zdziwieni, ponieważ poinformowano nas, że Antarktyda jest całkowicie skuta lodem, tymczasem to co zobaczyliśmy w tamtym miejscu, przypominało mi północno-afrykańską Saharę. Zabroniono nam zbliżać się do tunelu, dopóki nie zostanie zbudowany prowizoryczny obóz-baza. W czasie gdy ludzie go budowali, major z naukowcem badali tunel. Po kilku godzinach wrócili do gotowego już obozu, aby zrelacjonować, to co zobaczyli. Naukowiec stwierdził, że tunel wcale nie był starożytnym przejściem, aczkolwiek major dodał, że ściany były wykonane z gładkiego granitu. Poinformowano nas, że decyzję podejmiemy po nocnym odpoczynku.

Tuż przed podaniem nam czasu zmian warty, poinformowano nas, że pójdziemy tunelem „....aż do Hitlera jeśli trzeba będzie”. Nasze obawy potwierdziły się tej nocy i polarny człowiek powrócił. Tym razem jednak obeszło się bez ofiar, znęcony obozem polarny człowiek został zabity. Naukowiec zdecydował, że polarny człowiek jest człowiekiem, ale wyglądało na to, że jest on zdolny do wytwarzania większej liczby włosów i znacznie odporniejszy na zimno. Po dokonaniu pospiesznej sekcji ciało włożono do worka, tak aby w chłodzie można je było przechować.

Nazajutrz rano zadecydowano, że dwie osoby pozostaną przy wejściu do tunelu z ciałem, traktorami,, sprzętem i radiem. Dowodzący ekspedycją major zabrał Norwega, ze względu na jego doświadczenie, oraz naukowca i ocalałego z tunelu, którego wiedza była najważniejsza dla powodzenia misji. Pozostali chcieli się do nich przyłączyć. Ja i czterej inni ochotnicy zostaliśmy wytypowani do udziału w tej jednej z najbardziej ekscytujących ekspedycji w historii ludzkości. Dwaj, którzy mieli zostać, byli rozczarowani, ale ich rola była również ważna dla powodzenia naszej wyprawy.

Do tunelu zabraliśmy dużo amunicji i materiałów wybuchowych. Wkroczyliśmy w ciemność i po czterech godzinach marszu zaczęliśmy dostrzegać w oddali światło. Okazało się jednak, że dzieli nas od niego jeszcze godzina drogi. W końcu dotarliśmy do ogromnej, sztucznie oświetlonej groty. Ocalały z poprzedniej wyprawy zaprowadził nas w miejsce z którego obserwował egzekucję swoich kompanów. Kiedy obserwowaliśmy całą sieć pomieszczeń pieczary, zaskoczyła nas liczba obecnego tam personelu. Jednak największe na nas wrażenie zrobiła wielka konstrukcja, którą tam wznoszono. Z tego co widzieliśmy, wynikało, że naziści są na Antarktydzie od dłuższego czasu.

Naukowiec notował wszystko, co się tylko dało – robi szkice, pobierał próbki skał i robił zdjęcia. Z kolei major zastanawiał się jak zniszczyć bazę i jednocześnie nie dać się złapać. Po dwóch dniach czujnego rekonesansu naukowiec i major podjęli decyzję, gdzie podłożyć ładunki wybuchowe. Miały być umieszczone wokół sklepienia groty i dodatkowo w kluczowych miejscach, takich jak generator i zbiorniki paliwa, oraz, jeśli się uda w składach amunicji. W ciągu dnia rozmieszczono ładunki i wykonano dalsze zdjęcia, uważając aby nie zostać zdemaskowanym, wzięto zakładnika oraz dowody na istnienie nazistowskiej bazy w postaci „polarnego człowieka” i zdjęć nowej, bardzo zaawansowanej techniki nazistów. Kiedy zakończono rozmieszczanie ładunków, skierowaliśmy się do tunelu i właśnie wtedy zostaliśmy odkryci. W pościg za nami razem z nazistami ruszyli polarni ludzie.

Po dotarciu do tunelu postanowiliśmy ustawić przeszkodę, która miała opóźnić pościg na tyle, aby ładunki zdążyły wybuchnąć. Kilka ładunków umieszczono przy wejściu do tunelu i kiedy usłyszeliśmy eksplozję, wyraziliśmy nadzieję, że nie tylko baza została zupełnie zniszczona, ale również siły nieprzyjaciela. Okazało się jednak, że się myliliśmy. Ładunki rzeczywiście zamknęły tunel, ale naziści i polarni ludzie, którzy byli za nami nadal nas ścigali. W wyniku walki jaka się wywiązała, z naszego oddziału ocalało tylko trzech ludzi. Norweg naukowiec i ja.

Po dotarciu do suchej doliny założyliśmy tyle ładunków, aby zamknąć ten tunel na zawsze. Po ich zdetonowaniu nie zostało po nim żadnego śladu. Co wydaje się podejrzane, ocalało bardzo mało dowodów na istnienie bazy. To czy zostały zgubione przypadkowo, czy też celowo, nie grało większej roli, ponieważ naukowiec już wcześniej ustalił, co i jak. Obóz został rozformowany i wróciliśmy do bazy w Maudheim, skąd zostaliśmy ewakuowani i zabrani droga powietrzną na Falklandy. Po dotarciu na Południowa Georgię otrzymaliśmy rozkaz, który zabraniał nam ujawniać cokolwiek z tego co widzieliśmy lub słyszeliśmy.

Wasz Taurus
materiał - Nexus



Komentarze (2)

Nieznana historia Antarktydy - gdzieś lezy prawda

Napisane przez ender, 3 June 2015
w każdej legendzie jak i histori jest jakaś prawda. Szukając jej nie mozna się nie zgodzić, że jakaś baza nazistowska tam była. Na starych mapach Biegun ten jest ukazany jako ląd zamieszkały przez ludzi, nie można tam samowolnie latać. Olbrzmymie i rozległe sieci jakskiń są faktem już odkrytym ( choćby ta w poludniowych chinach o wielkości paru boisk piłkarskich). Chowa się przed nami prawdę. warti zadać sobie pytanie co tam jest jaki skarb czy wiedza skoro do dziś nie mówi się o tym. Skoro dziś to media mówia nam co sie dzieje na świecie plus impulsy zeznań śiadków na internecie. To czy gdyby dziś trwała tam jakaś wojna to wiedzielibysmy o tym ?

Tajemnice świata

Napisane przez Adam, 1 October 2015
Jak mało wiemy o swojej Ziemi i tajemnicach historii. Wszystko co w powyższym artykule wydaje się być prawdopodobne, choć nie wiadomo dlaczego tak skrzętnie to ukrywa się przed społeczeństwem. Musi wreszcie pęknąć ten wrzód kłamstw i mydlenia oczu jakoby te wszystkie rewelacje były wymysłem schizofrenika. Mam nadzieję, że ten świat zakłamania i obłudy już powoli się kończy a idzie Nowe, przynajmniej nie da się już wszystkiego ukryć. To co jest ukrywane w całej historii świata i cywilizacji wstrząśnie światem do tego stopnia, że zbyt słabi psychicznie nie wytrzymają szoku.
 

Napisz komentarz

Tytuł Twojego komentarza
Twoje Imię lub Pseudonim
Twój email
Twój Komentarz
Wpisz tekst po prawej
Jeśli Twój komentarz nie pojawi się od razu po wysłaniu, to znaczy, że został skierowany do moderacji i najprawdopodobniej pojawi się w najbliższym czasie. Przepraszamy za utrudnienie. Pamiętaj, że wszelką ewentualną odpowiedzialność za zamieszczone komentarze biorą ich autorzy. REGULAMIN KOMENTARZY