Bochenia
Bochenia » Sacrum i profanum » 2010 » Grudzień » Moje poszukiwanie Prawdy...

Moje poszukiwanie Prawdy...

Moje poszukiwanie Prawdy... Moje poszukiwanie Prawdy rozpoczęłam, gdy zamęt wewnętrzny i zewnętrzny sięgnął zenitu.

Moje ciało maksymalnie zblokowane odmawiało dalszej współpracy - lekarz stwierdził, że całkiem przestanie funkcjonować za sześć miesięcy, góra rok. Patrzyłam na dotychczasowe życie i nie mogłam uwierzyć, że to już wszystko czego miałam doświadczyć w tym życiu. Postanowiłam odstawić wszystkie lekarstwa - zwróciłam się do natury. Dany mi czas postanowiłam przeżyć trzeźwo i głęboko. Nawet gdybym miała doświadczać tego bólu i strachu, jaki w tym momencie był moim wyborem / to zrozumiałam nieco później /.
Ten stan w jakim byłam - to była Dżungla.
 
Dżungla


Dżungla, to stan głębokiego snu - człowiek nie szuka świadomie. Nie byłam wyjątkowa, w takim stanie żyje większość ludzi. Człowiek szuka po omacku - zupełnie nie jest świadom celu, ani nawet błądzenia. Poszukiwanie jest całkowicie przypadkowe. Czasem coś wyjaśnia się w snach. Czasem w miłości otwierają się i zamykają jakieś drzwi. Nie wiesz jak się otworzyły i jak zamknęły. Czasem ogarnia cię coś ogromnie pięknego, wnika w ciebie, dotyka cię, a potem znika.
Wiele razy spotykasz Boga, wiele razy spotykasz GO w wielu miejscach swego życia - nie potrafisz GO rozpoznać, głównie dlatego, że GO nie szukasz.
Aby coś zobaczyć, musisz tego szukać. Inaczej nie zobaczysz tego - nawet jeśli przejdzie obok ciebie.
Pierwszy stan przypomina dżunglę : głęboka, ciemna, gęsta, prymitywna, pierwotna. Ta dżungla tkwi w każdym człowieku. Jest to twoja nieświadomość, ciemna noc wewnątrz ciebie.
Wielcy nauczyciele, jak Chrystus, Budda i inni, zauważyli, że większość ludzi nie żyje - tylko egzystuje, wegetuje, życie tych ludzi jest mechaniczne. Ktoś naciska przycisk w tobie i przychodzi złość. Ktoś naciska inny przycisk w tobie i jesteś szczęśliwy. Ktoś naciska przycisk, a ty wpadasz w jakiś nastój. Jest to mechaniczne działanie, a ty nie jesteś panem - jesteś niewolnikiem.
Twoje najgłębsze centrum śpi głębokim snem. Twoje ciało jest jak powóz - byle zachcianka, byle pragnienie wiedzie ciebie. A ten powóz wiezie cię, zabiera cię gdzieś, zostawia cię ... kolejna zachcianka ... wędrujesz to tu, to tam - potykasz się... W ciemności ranisz siebie. Całe twoje życie to tylko głęboki koszmar. Nie myślisz, nie medytujesz nad swoim życiem : jakie powinno być? dokąd powinno prowadzić?
Na tym etapie dżungli szukasz odpowiedzi choć w istocie nie zadałeś pytania. Przyjmujesz jeszcze przed zapytaniem. ..W taki sposób ktoś staje się mahometaninem, chrześcijaninem, ... zanim zadałeś pytanie, odpowiedź została udzielona, a ty ... kurczowo trzymasz się tej odpowiedzi.      Taki właśnie jest typ człowieka prostego - ociosany, tradycyjny, konformista.
Nigdy nie szuka innych źródeł. Trzyma się kurczowo tego księdza, religii i kościoła, w którym się narodził. Zostaje tam, żyje w nim i umiera. Cała jego egzystencja, to głęboki sen. Ktoś taki jeszcze nie może być człowiekiem.
Typ człowieka doświadczającego dżungli jest uparty, nie jest gotowy na zmianę i nie zmienia się, wręcz zwalcza zmiany. Kurczowo trzyma się norm społecznych, nigdy nie wykracza poza nie. Myśli, że jest moralny, choć nie zna żadnych postaw moralnych. Ten typ w każdej chwili gotowy jest stać się pełnym przemocy. Kiedy z nim dyskutujesz, natychmiast wyjmuje miecz. Miecz jest jego argumentem, bo nie jest przekonany do samego siebie, do religii, którą praktykuje - on żyje zamknięty w obcych scenariuszach. Ten typ człowieka jest irracjonalny. Jego racjonalizm to tylko racjonalizacja. Nie jest to rzeczywisty rozum.
W głębi duszy każdy musi mieć tę dżunglę. Ta dżungla jako element zbiorowej nieświadomości tkwi w każdym człowieku. Pamiętaj i obserwuj, stań się uważnym.
Patrz, jak z nieświadomości wyłania się złość. Obejmuje twoją świadomość, otumania cię - nie działaj tylko obserwuj, czekaj. Nie jest to pora na mówienie czy robienie czegokolwiek - mógłbyś zrobić coś, czego przy zdrowych zmysłach nigdy byś nie zrobił. Zobacz jak ta złość powstaje, a znajdziesz klucz. Nie może trwać wiecznie. Ma tylko pewną ilość energii, pewien potencjał. Gdy wyczerpie się on - złość odchodzi. Gdy odejdzie i wewnętrznie znów się uspokoisz, stwierdzisz pewną zmianę jakości swego istnienia. Energia, która miała stać się złością, miała być niszcząca - została wykorzystana przez twoją świadomość, stałeś się bardziej uważny.
Teraz świadomość płonie jaśniejszym ogniem, korzystając z tej samej energii. Jest to alchemia życia. Metoda wewnętrznej przemiany trucizny w nektar. Zastosowałam tą metodę i wydostałam się z dżungli.

Las


Większość swojego dotychczasowego życia spędziłam w dżungli. W głębi siebie nie zgadzałam się z takim życiem, mimo to, oblepiona ze wszystkich stron dżunglą, bardzo chaotycznie szukałam wyjścia.
Miałam dużo pomocy z "góry". Jeszcze żyjąc schematami rodziny i społeczeństwa rozpoczęłam etap, początkowo intelektualnych, poszukiwań. Wtedy nazywałam Boga "coś...coś więcej". W końcu rodzina, wprawdzie niechętnie, zgodziła się na mój romans z kościołem katolickim. Piszę romans, bo nacisk na doktryny z jakim się zetknęłam, nie odpowiadał mi. Szukałam dalej Boga i o ironio, nie widziałam Go - tak bardzo ukryte było we mnie moje boskie pochodzenie.
Przeszkadzała mi w tych poszukiwaniach dotychczasowa tresura, której byłam poddana jako dziecko. Wiele kolejnych lat zmieniałam mechaniczne życie w obcych schematach. To był czas, gdy z dżungli wydostałam się do lasu.
W lesie jeszcze są drzewa, ale są już ścieżki, szlaki do pieszych wędrówek - choć jeszcze nie autostrady. W dżungli nie ma ani jednej ścieżki, jest prymitywna i są tam tylko zwierzęta. W lesie pojawiają się ludzie i można z pośród kilku ścieżek odnaleźć drogę.
Las przypomina śnienie. Przypomina podświadomość, krainę brzasku - ani nocy, ani dnia. Coś można zobaczyć, odrobinę poruszyć, jest pewna świadomość. Jest to kraina błyszczących oczu, tak zwanego religijnego poszukiwania. Kraina buntowników próbujących znaleźć jakąkolwiek drogę, skrót pozwalający wyjść z tego lasu.
W tym stanie zaczyna się poszukiwanie, bardzo niepewnie, ale przynajmniej się zaczyna.         Życie to próby i błędy. Musimy uczyć się na błędach - więc wędruj ! Wiele ścieżek się otwiera w tym etapie, może za wiele, więc o zamieszanie nie trudno. Jest to bardzo chaotyczne ; w odróżnieniu od lasu, dżungla jest spokojna. Choć jest ciemno, wiara jest jasna - wszystko jest zaszufladkowane. Wprawdzie ludzie są martwi za życia, ale nie są zamieszani. Wraz z życiem pojawia się zamieszanie i chaos. Jednak to z chaosu gwiazdy się rodzą
Dżungla jest ortodoksyjna, las rewolucyjny. Pierwszy jest tradycyjny, drugi utopijny. Dla pierwszego złoty wiek już minął, dla drugiego dopiero nadejdzie. W takiej chwili człowiek zaczyna patrzeć. To jest chwila, gdy człowiek staje się studentem i szuka nauczyciela.
Ziarenko wykiełkowało. Droga do przebycia jest wciąż daleka, ale teraz przynajmniej są pewne możliwości.
Pierwszy typ jest martwy - drugi niebezpiecznie żywy. Nie ma też równowagi, która przyjdzie dopiero w trzecim etapie.
Pierwszy trzyma się kurczowo martwych liter, drugi - nicości. Pierwszy to gospodarz, drugi to wędrowiec. Stale wędruje od jednego nauczyciela do innego, od jednej książki do innej. Pierwszy bardzo łatwo posługuje się mową, drugi jest mniej wygadany. Pierwszy jest bardzo rozumowy, żyje w głowie. Drugi dąży do serca, staje się bardziej uczuciowy. Pierwszy nie jest świadomym, ale myśli, że jego myślenie jest świadomością. Drugi jeszcze nie dotarł do źródła, ale myśli, że emocjonalizm i sentymentalizm to uczucie. Pierwszy gromadzi przedmioty, drugi zaczyna kochać ludzi, piękno. Pierwszy jest polityczny, drugi nie. Pierwszy wierzy w małżeństwo, drugi - w miłość. Pierwszy jest bardzo ziemski : wierzy w konta bankowe i ubezpieczenie na życie. Drugi ufa bardziej życiu niż ubezpieczeniu na życie. Moralność pierwszego typu jest społeczna. Moralność drugiego typu jest osobista. Pierwszy jest dogmatyczny, teologiczny, drugi jest filozoficzny.
 Pierwszy jest zbiorowością, nieświadomością zbiorową. Drugi to indywidualista. Podświadomość jest indywidualna. Mimo, że drugi etap w swym dynamizmie jest niebezpieczny, jest to dobre : wszystko zaczęło żyć.  Ruch jest dobry.
Potrzeba tylko kierunku. Jedno już się stało, teraz potrzebny jest kierunek.

Dom

We właściwym momencie zrobiłam ostatni krok i znalazłam się w domu.
Tu docierasz do samego rdzenia swego istnienia. ...
Dom, oświecenie, Nirvana, Tao,.. nazywaj to jak chcesz.
Jest to miejsce, w którym znika Mistrz i uczeń, znika oddany i Bóg. Znika poszukujący i to, co poszukiwane. Znikają wszelkie dualizmy. Dotarłeś do jedności.
Piękno tego miejsca polega na tym, że ono już tu jest. Gdy dotrzesz do domu, stwierdzisz, że dotarłeś tam, gdzie zawsze byłeś.
Patrząc z tego domu, najpierw zdumiałam się, zadziwiłam, a potem roześmiałam. Zobaczyłam, że dżungli nie było na zewnątrz - to tylko własna nieświadomość. Lasu też nie było na zewnątrz - to moje własne śnienie. Ogrodu też nie było na zewnątrz - była to moja własna uważność.
Dom to twoje własne istnienie. Twoja najbardziej wewnętrzna natura. To twoje niepowtarzalne piękno.
Nie ma, nie było i nie będzie drugiej takiej samej istoty jak TY.
Witaj w domu taki, jaki jesteś i ubogacaj innych wspólną doskonałość, którą tworzą wszystkie istnienia.
Celowo użyłam metafor, bo jakoś trudno mi było ująć słowami wprost to, czego doświadczałam.
Dopiero gdy dotarłam do Domu zrozumiałam, że wszystkie wcześniejsze stany Dżungli i Lasu są cały czas we mnie jako potencjały, i że skupiając uwagę na którymś z nich mogę ponownie zanurzyć się całkowicie w jego doświadczenie.
Jednak teraz, przy obecnej świadomości korzystam z tej możliwości tylko po to, by odwiedzić innych całkowicie pogrążonych w wybranych stanach dżungli lub lasu, by im pomóc przejść do kolejnego stanu świadomości, by mogli łatwo i bezpiecznie dotrzeć do Domu.
Wszystkie opisane przeze mnie stany skupienia świadomości są doskonałym i cudownym doświadczeniem, jednak będąc w samym środku tych doświadczeń jest bardzo często niewygodnie, stąd taki wewnętrzny nacisk na szukanie, na przebudzenie.
Do Domu dotarłam już bardzo dawno, ten artykuł powstał pod koniec ubiegłego wieku i teraz ponownie zamieszczam go na blogu by innym wskazać, że można doświadczać wszystkiego co tylko wybiorą a liczy się nade wszystko świadomość oraz osobisty kontakt z własną duszą.
W głębokim szacunku do wszystkich istot i każdego człowieka.

Hania Janukowicz



Komentarze (7)

Moje poszukiwanie Prawdy... - Anonim

Napisane przez Anonim, 27 March 2011
Zapomniałaś chyba dodać, że swój tekst oparłaś na oryginalnej mowie Osho z lat 1970' ubiegłego wieku. Tu jest oryginał: http://avariat.webpark.pl/site/osho/mapy/204-01.htm

Anonim

Napisane przez Anonim, 27 March 2011
Aha, i jeszcze jedno - w orygunalnym tekście mowa jest jeszcze o Ogrodzie. Tzn. mamy : dżungla, las, ogród i dom. Pominęłaś ogród...

Anonim

Napisane przez Anonim, 27 March 2011
Ostatnia rzecz: Z opisu Osho wynika, że ty co najwyżej jesteś dopiero w Lesie (a nie w Domu!). Dlaczego tak jest? Ponieważ osoba która osiągnęła pełne i trwałe szczęście czyli nirwanę (nirwana oznacza wygaśnięcie cierpienia) nigdy by nie postępowała nie moralnie np. nie przypisywała by sobie autorstwa tekstów innych ludzi - a pisała by o swoim żywym doświadczeniu w indywidualny sposób. Dlatego więcej pokory, i zacznij szukać mistrza. Jednak jeśli chodzi o samego Osho to wiedz że nie jest to dobry nauczyciel - choć akurat ten jego tekst był dobry, to poza tym on zbłądził. Dlaczego? Ponieważ namawiał ludzi do folgowania swoim pragnieniom seksualnym - a przecież sam pisał w powyższym tekście że człowiek jest niewolnikiem swojego pragnienia. Aby przestać być niewolnikiem pragnień (i w związku z tym Cierpieć!) i doprowadzić do ich wygaśnięcia, nie wolno sobie folgować.

W obronie Pani Hani Janukowicz

Napisane przez obrońca, 27 March 2011
Wydaje mi się, że Anonim zbyt ostro potraktował artykuł Pani Hani. Znam Hanię i wiem, że to jest bardzo uczciwa i dobra osoba. W napisanym tekście tylko opiera się na wykładzie Osho, opisując faktyczne swoje stany i przeżycia. Przecież większość tekstów w jakiś sposób odwołuje się do czyichś doświadczeń i mądrości.

Anonim

Napisane przez Anonim, 27 March 2011
ok. To że ktoś jest "dobry" i uczciwy jeszcze nie oznacza że osiągnął nirwanę. Ponadto czyny wykonuje się na trzy sposoby - ciałem mową i umysłem. W przypadku Pani Hani zamanifestowała się wyrazie negatywne stany umysłu choćby w postaci arogancji objawiającej się obwieszczaniem światu osiągnięciem nirwany i staniem się nauczycielem dla innych (o czym pisze pod koniec). Jestem więcej niż pewien że Pani Hania nie osiągnęła nirwany i nadal nie jest wolna od cierpienia. Nawet jeżeli ciałem i mową wydaje się że wszystko jest ok - to pozostała jeszcze największa przeszkoda - umysł splamiony negatywnościami i dopóki on nie zostanie oczyszczone dopóty ogień cierpienia będzie ją palił i nie nastąpi wygaśnięcie(nirwana). --- Jeśli chodzi o Osho to raz jeszcze bardzo wszystkich ostrzegam - on zbłądził. W biblii jest taki cytat Jezusa podczas kazania na górze odnośnie nauczycieli: "Po owocach ich poznacie", owoce działania Osho były złe o czym można się przekonać oglądając poniższy film: OSHO - Imperium strachu http://www.youtube.com/watch?v=jF0JepFC7t0 --- A poniżej jeszcze załączam "SUTRA SURANGAMA", wygłoszonej przez Buddę, w której opisane jest 50 demonicznych stanów w które można popaść podczas rozpadu 5 skhand (składników zjawisk mentalnych: http://pl.wikipedia.org/wiki/Pi%C4%99%C4%87_skupisk) które to skhandy rozpadają się gdy oczyszczamy swój umysł z negatywności. http://mahajana.net/teksty/sutra_surangama/czesci/sutra_surangama1.html A tu cytat z powyższej sutry dotyczacy Osho: "To jest duch lub zjawa górskich lasów, ziemi, miast, rzek i gór, który na starość stał się demonem. Człowiek, którego opęta, może opowiadać się za rozwiązłością seksualną i łamać wskazania Buddy. Wraz ze swoimi zwolennikami może skrycie folgować swym pięciu pożądaniom. Albo może wydawać się pełen wigoru, jedząc jedynie dziko rosnące rośliny. Jego zachowanie jest kapryśne i niepokoi oraz wprawia w pomieszanie tego dobrego człowieka. Ale kiedy demon się zmęczy, opuści ciało tamtego drugiego człowieka. Wtedy zarówno uczniowie, jak i nauczyciel popadną w konflikt z prawem." --- Chciałem też ostrzec że prawdopodobnie przypadek pani Hani jest również zawarty w tej sutrze - warto zwrócić uwagę że w wielu miejscach Budda mówi: "Ten człowiek, nieświadomy, że jest opętany przez demona, twierdzi, że doszedł do niezrównanej nirwany.". Dodam jeszcze że "demony" w buddyjskim rozumieniu to nasze własne negatywne stany umysłu związane z silnym lgnięciem do jaźni ja (egoizmem) które mogą zamanifestowac się w różnych sytuacjach w postaci negatywnych działań ciała (np. kradzież) mowy (np. kłamstwo) i umysłu (np. arogancja, gniew, uczucie bycia lepszym od innych, pragnienia sławy etc.) --- Bardzo proszę Panią Halinę o przeczytanie tej sutry mimo że jest długa (i w pierwszej jej części może być bardzo niezrozumiała - ale w skhandzie formy(część środkowa) jest już bardziej jasna) - być może odnajdzie tam Pani swój przypadek. ---

Anonim

Napisane przez Anonim, 27 March 2011
Jeszcze raz wklejam link aby było jaśniej "SUTRA SURANGAMA": http://mahajana.net/teksty/sutra_surangama/czesci/sutra_surangama1.html

Anonim

Napisane przez Anonim, 4 April 2011
Znalazłem chyba lepiej pasujący fragment do Osho z sutry Surangama podanej wyżej: ------ Ponadto, w tym stanie samadhi ów dobry człowiek widzi rozpad skandhy formy i rozumie skandhę odczuwania. Delektuje się stanem iluzorycznej przejrzystości, a on głęboko wnika w jego kości i umysł. Nagle z jego umysłu może wytrysnąć bezgraniczna miłość. Kiedy miłość staje się niepohamowana, szaleje z pożądania i lubieżności. Jest to znane jako opanowanie umysłu przez przyjemny stan samadhi, przy braku mądrości pozwalającej kontrolować siebie i niewłaściwym oddawaniu się rozwiązłości. Jeżeli rozumie, wtedy nie ma żadnego błędu. To doświadczenie nie wskazuje na stan mędrca. Ale jeśli uważa się za mędrca, to demon pożądania opanuje jego umysł. Stanie się jawnym orędownikiem rozwiązłosći, nazywając ją Drogą do bodhi. Będzie pouczał swych świeckich zwolenników, żeby na ślepo angażowali się w rozwiązłość, nazywając tych, którzy żyją rozwiąźle swoimi spadkobiercami Dharmy. Moc zjaw i duchów w Wieku Końca pozwoli mu znaleźć zwolenników wśród zwyczajnych, naiwnych ludzi w liczbie stu, dwustu, pięciuset czy sześciuset albo tysiąca lub dziesięciu tysięcy. Kiedy demon się znudzi, opuści ciało tego człowieka. Kiedy charyzma tego człowieka przeminie, popadnie w konflikt z prawem. Będzie wprowadzał w błąd żyjące istoty, skutkiem czego wpadną do Bezlitosnych Piekieł. Ponieważ brak mu właściwego samadhi, z pewnością upadnie. ------
 

Napisz komentarz

Tytuł Twojego komentarza
Twoje Imię lub Pseudonim
Twój email
Twój Komentarz
Wpisz tekst po prawej
Jeśli Twój komentarz nie pojawi się od razu po wysłaniu, to znaczy, że został skierowany do moderacji i najprawdopodobniej pojawi się w najbliższym czasie. Przepraszamy za utrudnienie. Pamiętaj, że wszelką ewentualną odpowiedzialność za zamieszczone komentarze biorą ich autorzy. REGULAMIN KOMENTARZY