Bochenia
Bochenia » Z pomocą innym » 2012 » Grudzień » Mój pomysł na wakacyjną przygodę w Krainie Czarów

Mój pomysł na wakacyjną przygodę w Krainie Czarów

Mój pomysł na wakacyjną przygodę w Krainie Czarów Żyjemy w niebezpiecznej epoce. Ludzie zdobyli kontrolę nad przyrodą, zanim zdobyli kontrolę nad sobą. - Albert Schweitzer

linia

 

LATO 2012 NA BIOLOGICZNYCH FARMACH w KANADZIE-NOWA SZKOCJA

Wychowałam się w małej miejscowości, gdzie rodzice mieli ogród, dzięki czemu wiem jak wygląda praca w ogrodzie. Jako młoda dziewczyna marzyłam, jak wówczas większość młodych, aby mieszkać w mieście a najlepiej w stolicy. Niestety, mieszkając w mieście, nie zawsze ma się to szczęście mieć ogród lub działkę, toteż moje dzieci i wnuki nie maja pojęcia jak wygląda praca w ogrodzie. Obserwując młode pokolenie widzę, jak zablokowany został kontakt z naturą, poprzez wychowanie w mieście. Jest to smutne!  Dlaczego? Otóż, dlatego, że nie znają skąd pochodzi nasze pożywienie, jakim trudem je wytwarzamy, nie wiedzą, że należy dbać o Ziemię, bo ona jest naszą żywicielką.

Miasto izoluje nas od natury i nie wiemy nawet jak wygląda produkcja żywności. Obserwując życie, zrozumiałam jak ważne dla zdrowia jest świeże pożywienie, z sercem przygotowane w domu, a nie zakupione gotowe w sklepie czy też przyrządzone nawet w najlepszej restauracji.
Mieszkając ponad połowę mego życia w dużych metropoliach takich jak: Ateny, Nowy Jork, Ottawa, zatęskniłam za życiem na wsi. I pod tym kątem zrobiłam rozeznanie, jak dostać się na wieś nie mając tam rodziny ani znajomych.. Od ponad 20 lat mieszkając w stolicy Kanady, zapragnęłam wreszcie bliżej poznać prawdziwe życie na kanadyjskiej wsi. 

Zadecydowałam  wybrać się na biologiczną farmę, aby pomóc w pracach w ogrodzie i na farmie, a także zobaczyć jak wygląda życie poza miastem.

W Internecie znalazłam międzynarodową organizację, która pośredniczy w znalezieniu farmy ekologicznej i chętnych do pomocy we wszelkich pracach.
Zarejestrowałam się w organizacji zwanej WOOF-Kanada, która pośredniczy w kontaktach z farmerami. Za 5-6 godzinną pomoc na farmie otrzymujesz spanie i jedzenie, wiec wybrałam na swoje wakacje cztery różne gospodarstwa, aby z bliska zakosztować kontaktu z naturą i z ciekawości doświadczyć życia na wsi, czy też na farmach w różnych przyczółkach.

Z perspektywy przeżytych doświadczeń, wzbogacona bogactwem wrażeń, postanowiłam opisać moje przygody i praktyki w różnych warunkach, aby pokazać uroki życia wiejskiego i porównać je do  życia w mieście.

ZIELONY ZAKATEK NAD OCEANEM

Dostać się na ten zakątek nie było łatwo, ale było to dla mnie nowe doświadczenie podróżowania po Kanadzie środkami transportu publicznego. Nie wiedziałam o tym, że w niektórych miejscach w Kanadzie nie ma publicznych środków transportacji. Do Sydney (miasteczko położone nad samych Atlantykiem) przyleciałam samolotem i aby dostać się na wyznaczone miejsce musiałam wynająć prywatny transport i to nie do końca celu podróży, tylko do rzeki, którą musiałam przejść przez specjalne przejście a tam po drugiej stronie oczekiwał mnie właściciel farmy – Zielonego Zakątka.
drogaBardzo ciepło zostałam przywitana i przedstawiona młodej parze, która przyjechała pięć tygodni wcześniej z Australii, by tak jak ja pomagać na tej farmie.
Okazało się, że to jest ośrodek wypoczynkowy z restauracją i kawałkiem ogródka „biologicznego” oraz kilka kur zamkniętych w małym pomieszczeniu i karmionych karmą kukurydzianą, ale znoszących jajeczka ”biologiczne”. Kiedyś podlewając ogród zobaczyłam jak mały ptaszek wpadł do pomieszczenia gdzie znajdowały się kury. Byłam w szoku widząc, jak kury rzuciły się na niego i na moich oczach zadziobały go na śmierć. Nigdy nie widziałam tak agresywnych kur i wtedy zrozumiałam jak ta pasza i warunki życia w zamkniętych klatkach oddziałują na ich zachowanie. Wniosek jednoznaczny, że i nasz sposób odżywiania ma duży wpływ na nasze zachowanie i częste agresje i frustracje.
 Młoda para była bardzo niezadowolona, narzekając jak to są wykorzystywani przez właścicieli wraz z pozostałymi klientami. Dla mnie te sprawy nie były zaskoczeniem ani nowością, bo spotyka się to w niemal każdym biznesie. Młodzi planowali trzech miesięczny pobyt, a już po 5 tygodniach wyjechali bardzo sfrustrowani i przemęczeni. 

Okolice przecudowne, góry, las, ocean i ten głęboki spokój. Chodząc na spacery delektowałam się świeżym powietrzem, które połączone z zapachami oceanu, lasu oraz kwitnących dzikich róż stanowiło najważniejszą zapłatę za moją pracę. Byłam wdzięczna Stwórcy, że mogę tego cudu i świeżości natury doświadczać. Moja praca to codzienne podlewanie ogrodu, zmywanie naczyń w kuchni, pomoc w pralni i czasami w razie konieczności pomagałam sprzątaczce, która miała naprawdę dużo obowiązków. Pracowała bardzo ciężko za najmniejsza stawkę wynagrodzenia i miała uzasadniony powód do narzekania.
 Pogoda nam dopisywała, 23-26 stopni, a ja z uczuciem radości biegałam po Zielonym Ośrodku będąc szczęśliwa, że mogę komuś pomóc i mieszkać w tak pięknym, urokliwym miejscu.

Lukę po wyjeździe młodej pary wypełniła grupa 50 osób chorych na nowotwór, która przyjechała na tygodniowy wypoczynek. Byli to ludzie młodzi w wieku od 20-40 lat. Serce mocno krwawiło patrząc na młode buzie okaleczone skutkami chemii, bez włosów, cierpiące fizycznie i psychicznie.

Obowiązków przybyło, szczególnie w kuchni dla tak dużej grupy. Pomagałam, więc całym sercem, nie tylko w kuchni, ale w całym ośrodku. Choć moja praca była bezinteresowna to sama dziwiłam się skąd u mnie był tak duży przypływ energii. Codziennie przy zachodzącym słońcu dziękowałam za wszystko, a przede wszystkim za to, że mogłam być w tym przecudownym spokojnym miejscu na naszej Planecie ciesząc swe oczy tym znakomitym pięknem, delektując się prawdziwymi zapachami natury, równocześnie będąc dla kogoś przydatną. Jednym słowem radość dla swego ciała i wysublimowany poryw duszy.

logoPrzed wyjazdem rekonwalescentów zostałam przedstawiona wszystkim przez właścicieli Ośrodka, jako „Anioł ogrodu” i „Anioł kuchni”. Był to miły moment i okazana wdzięczność za prace, jaką włożyłam dla tego Zielonego Zakątka i gości w niej przebywających.

Opuszczając Ośrodek zostałam bardzo ciepło pożegnana ujmującymi słowami i upominkami, a me serce radowało się z pobytu w tym cudownym ustroniu świata.
Wyjeżdżając z tego Ośrodka zrozumiałam, że najważniejsze w życiu to dobra komunikacja z ludźmi. Uczucie, że jest się wykorzystywanym i oskarżanie drugich o to jest bardzo szkodliwe i nie sprzyja zdrowiu. Ważne jest, aby to, co robimy czy dajemy dla drugich było bezinteresowne i pochodziło od serca, a jeśli czujemy się wykorzystywani i wbrew naszym emocjom godzimy się na to, postępujemy nierozsądnie. Człowiek, który czuje się wykorzystany jest ofiarą a bojąc się do tego przyznać osądza za swoje tchórzostwo drugich. 

HALIFAX –Nowa Szkocja-Kanada

Na lotnisku w Halifaxie przywitali mnie Hugh i Moonhei. Wspaniała para, dzięki której mogłam poznać ciekawe portowe miasto w Kanadzie i zobaczyć prawdziwie zadbany ekologiczny warzywny ogród.  Tak jak w zielonym zakątku byłam odizolowana od życia miejskiego to w Halifaxie mogłam cieszyć się ogrodem i logozwiedzać piękne historyczne miasto położone nad oceanem. W ogrodzie nie było za wiele pracy poza pieleniem, toteż Hugh poprosił mnie o pomalowanie drzwi do garażu oraz werandy w ogrodzie. Malując, spokojnie obserwowałam wiewiórkę, która znosiła jabłka do swojego schowka. Codziennie zaczynała o tej samej porze, w ciągu kilku dni obserwowałam pracusia jak wszystkie jabłka z drzewa wyniosła do swego schronu. Była to dla mnie bardzo ciekawa obserwacja, bo nigdy bym nie przypuszczała, aby taka malutka wiewióreczka mogła oberwać wszystkie jabłka z drzewa.

Tutaj pracowałam 2-3 godziny, a wiec miałam dużo czasu na zwiedzanie miasta i muzea „Titanica” oraz Emigracyjne. Bardzo podobał mi się nowo wybudowany ekologiczny Market nad oceanem. Można w nim było sobie zjeść dobre domowe jedzenie i kupić ciekawe ręcznie zrobione pamiątki.

Moonhei pochodzi z Korei i nauczyła mnie robić bardzo smaczną kiszonkę z kapusty pekińskiej zwanej „kimchi” a ja nauczyłam ją wypiekać domowy chleb. Po dwu tygodniowym pobycie w pięknym domu pod lasem, gdzie codziennie widziałam sarny i atmosfera była rodzinna, nastał czas wyjazdu na prawdziwa farmę do nowych ludzi. Otrzymałam od nich e-mail z narzekaniem, że osoba u nich mieszkająca wykorzystywała ich gościnność i że są tym zmęczeni. Nie wiedziałam, co mam odpisać, najlepiej to bym pojechała do domu, ale miałam powrót samolotem za dwa tygodnie i pobyt u nich był zaplanowany 3 miesiące wcześniej, a wiec, aby wiedzieli, kogo wpuszczają na swoja farmę dałam im telefony kontaktowe do osób, u których mieszkałam. Pomyślałam wtedy, że „Niebo” planuje i moja obecność na tej farmie jest z góry zaplanowana i należy tam jechac. Wiem, że każdy kontakt z drugim człowiekiem ma głębokie znaczenie i głębokie przesłanie, jeśli potrafimy je właściwie odczytać.
Oczekując na autobus udzieliłam dwu wywiadów dla radia i telewizji w sprawie transportu w Kanadzie, bo rzekomo od nowego roku ma być linia autobusowa zamknieta. Dlaczego?  Otóż, dlatego, że nie przynosi zysku i kampania plajtuje... Niestety wszędzie są problemy i utrudnienia, a wszystko zależy od nas, od ludzi jak się wzajemnie do siebie odnosimy i współpracujemy ze sobą.

KWIATOWA FARMA

logoZamieszkałam na pięknej kwiatowej farmie w towarzystwie młodych gospodarzy i dwóch kochanych psów. Młode małżeństwo z Anglii kupiło 2 lata temu tą farmę i były to dla nich początki gospodarowania.
Farma była duża, ponad 10 hektarów. Piękny las odbijający się w lustrze wody wraz z błękitem nieba krętej rzeki.  Nieograniczona przestrzeń, pełna wszelkich kolorów kwiatów. Plewiłam i sadziłam nowe kwiatki, obierałam czosnek, gotowałam zupy warzywne, pierogi, piekłam chleb, ciasta...
A ponieważ już miałam doświadczenie w malowaniu dostałam bardzo ciekawe zajecie. Otóż gospodarz kolekcjonował rożny stary sprzęt rolniczy. Dla mnie był to zardzewiały złom, ale kiedy mnie zapytał, czy chciałabym to pomalować z wielka radością odpowiedziałam, że bardzo chętnie to zrobię. Nie zdawałam sobie sprawy, ile to będzie pracy. Wpierw to należało oczyścić ze rdzy i kiedy już malowałam kolorowymi farbami np. stary plug na czerwono inny na zielono i żółto pomyślałam sobie, że uczestniczę w zachowaniu kawałka pewnej historii starych sprzętów rolniczych, które ktoś kiedyś dawno wymyśliłby orać ziemie, która rodziła pszenice, żyto, ziemniaki..... Czułam jakbym przedłużała żywotność tych narzedzi.

logoOdnowiony stary sprzęt rolniczy, który posłużył do dekoracji farmy prezentował się wyśmienicie i wszyscy z tego cieszyliśmy, bo był to naprawdę ciekawy pomysł. Czułam głębokie powiazanie z twórcami tych starych narzędzi i niesamowitą radość płynącą z głębi serca przedłużając niejako pracę kreatorów tych artefaktów.
Mieszkając prawie dwa tygodnie na tej farmie, czułam się odcięta od świata, od cywilizacji, ale zbliżona do natury gdzie codziennie obserwowałam kolorowe motyle, wielobarwne ptaszki, żabę ropuchę, dżdżownice i kwitnące zjawiskowe kwiatki i zioła i cały cud natury i musze przyznać, że było to dla mnie bardzo atrakcyjne i wspaniale doświadczenie. Spacery z psami po tej dużej farmie i lesie oraz zajadanie się dzikimi jeżynami pozostawiły niezapomniane wspaniale letnie wspomnienia.
Przed wyjazdem do domu, gospodarze zabrali mnie na wycieczkę po okolicy. Zwiedziliśmy kilka innych farm min. pięknie pachnąca farmę lawendową, zaprosili mnie również na specjalna herbatkę w uroczej nowej kawiarence no i pokazali mi wioskę, do której należy ich farma oraz ocean i plaże.
I znów obdarowano mnie prezentami i miłymi slowami. Jakże to cudowne mieć dobra komunikacje z ludźmi i tego wszyscy wzajemnie się uczymy pomagając drugim bezinteresownie.
Na czwartą farmę pojechałam w miesiącu wrześniu by ogród warzywny przygotować na okres zimowy.

Ta farma była prowadzona przez młode małżeństwo z trojka dzieci, którzy odżywiają się darami natury głownie na surowo. Na tej farmie nauczyłam się najwięcej i chętnie chcę się podzielić wiedzą, którą tam nabyłam.

Cdn. Zofia Gil Kanada

 



Komentarze (3)

Mój pomysł na wakacyjną przygodę w Krainie Czarów - Serdeczności...

Napisane przez Viola, 3 December 2012
Dziękuję Zosiańko...Piękne wspomnienia..Uwielbiam czytać Twoje opowieści ..sż takie ciekawe i optymistyczne..pełne ciepła i radości..Ściskam mocno!!!

Sercem mowi,oczami spiewa a swa miloscia nas wszystkich ogrzewa

Napisane przez Lila Z, 1 March 2013
Zosia i jej dobre serce ktore dla kazdego znajdzie dobre slowo , kazdego zrozumie i wytlumaczy .... Bo tak naprawde to tak jest - jestesmy tak zajeci sami soba ze nie zauwazmy innych. Zauwac drugiego czlowieka to jest ogromny sukces a Zosia widzi jeszcze piekno ktore nas otacza i potrafi je przekazac w tak bardzo ciekawy sposob. Podziwiam Zosienke za jej piekne,czyste serce, za odwage mowienia o sobie a przede wszystkim za milosc i wiare w czlowieka. Patrzy na swiat oczami pelnymi niewinnej milosci i tak widzi MNIE... Dzieki Zosienko...

Prosto z serca

Napisane przez Weronika, 14 March 2013
Kochana Zosiu, bardzo podziwiam cie z wielkie serce i otwartosc na swiat!Jestes dla mnie wielkim przykladem aktywnego i pelnego zycia na ziemi.Sciskam cie mocno i czekam na ciag dalszy.......
 

Napisz komentarz

Tytuł Twojego komentarza
Twoje Imię lub Pseudonim
Twój email
Twój Komentarz
Wpisz tekst po prawej
Jeśli Twój komentarz nie pojawi się od razu po wysłaniu, to znaczy, że został skierowany do moderacji i najprawdopodobniej pojawi się w najbliższym czasie. Przepraszamy za utrudnienie. Pamiętaj, że wszelką ewentualną odpowiedzialność za zamieszczone komentarze biorą ich autorzy. REGULAMIN KOMENTARZY